Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2011, 16:30   #103
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
"Mściciele coś dziwnie po sobie patrzą. Widocznie naprawdę nie tylko mi nie przypadł do gustu milczący John. Idzie, prowadzi, ale nie uronił póki co ani słowa. Oby tylko nie doszło do przepychanek wewnątrz naszej ekipy. Tym bardziej, że pewnie tylko terrorysta zna drogę powrotną przez to bagno..."

***

Przewodnik budził nie tylko w programiście mieszane uczucia. Jego cichy chód oraz dziwne, łapczywe oblizywanie ust świadczyło nie tylko o całkowitym odjechaniu, ale i w swym sensie pewności na tych, nieopanowanych przez więźniów, terenach. Stąd też wzięło się skojarzenie Johna z dzikim, nieokiełznanym stworem polującym w mrocznych czeluściach ziemi niczyjej. Jego pewne wskazywanie dalszej drogi powiększało jedynie w Double B niepokój. Jak człowiek może tak dobrze znać te tereny? Sam tu chodził czy jak? Droga zaczynała się wszystkim dłużyć. Widać było, że Punisherzy nadal utrzymują czujność. Przy każdym zakręcie wodzili po ciemnościach lufami jakby do końca nie ufając swoim zmysłom. Nawet Carter wydawał się tutaj już mniej pewien siebie. Ten nieustraszony i niepozorny skurwiel dorabiający jako paser.

W końcu wszyscy dotarli do kratki, przy której John się zatrzymał. Klękając wyciągnął przecinarkę plazmową i zaczął kroić stalową przeszkodę. Pozwolił sobie tym razem nawet na krótką informację. Powiedział, że dalej przejdą tunelem technicznym. Będzie trzeba pełzać. Co więcej droga przez Stację Utylizacji Odpadów Organicznych doprowadzi ich ostatecznie do infostrady. Miejsca, w którym biegnie główna linia przesyłu danych pomiędzy STRAŻNIKIEM a poszczególnymi sekcjami Gehenny. Na taką okazję informatyk czekał całe życie! Będzie mógł nie tylko dowiedzieć się czemu silniki zostały włączone, ale i znacznie więcej. Dobrze, że niedawno opróżnił dysk swego komputera z zaśmiecających go plików. Teraz przyda mu się dodatkowa pamięć…

Przecinarka plazmowa nie dawała żadnych szans metalowi, z którego skonstruowana była kratka. Rozmarzonego Double B z letargu wyrwał nagle basowy głos Cyklopa. A potem zaczęło się piekło... Pierwszy strzał oddał Cyklop, później nastąpiła cała kanonada strzałów innych ochroniarzy. Danter oświetlił korytarz racą. Gdy Double B zobaczył pokraka wielkości koła ciężarówki niemal nie wypróżnił swojego żołądka. To było obleśne. Połączenie pająka i człowieka świeciło wieloma parami oczu w oświetlonym czerwonym światłem petardy tunelu. To jednak nie było wszystko. Po ścianach w kierunku drużyny ruszyły bowiem całe zastępy następnych powykręcanych kreatur. Każda inna. Każda przerażająca i budząca lęk. Double B by krzyczał gdyby mógł. Stał i czekał schowany za plecami członków The Punishers. Czekał na moment aż będzie mógł zejść do tego wąskiego tunelu technicznego. Nienawidził pełzać, ale tym razem zrobi to z rozkoszą. Strzelanina zdawała się trwać godzinami. Zmarnowany Ben skulił się tuż przy Johnie czekając aż to wszystko się skończy. Albo dostanie się do tunelu albo wszystkie kreatury padną. O jego śmierci nie było mowy. Bał się strasznie, ale nie chciał umierać - nie teraz. Kiedy był w drodze ku jednemu ze swych największych, najpotężniejszych marzeń...

Nagle kratka puściła i ze zgrzytem upadła na dno tunelu, którym mieli ruszyć najemnicy. John wszedł do środka. Nie. Wszedł to było złe określenie. Wpełzł tam płynnie niczym najzręczniejszy kot. Nie przeszkadzał mu brak światła ani huk strzałów. Zrobił to szybko i płynnie. Popisał się niesamowitą gibkością i zdecydowaniem. Drugi wszedł Double B. A raczej próbował. Plecak z Generatorem Szumów się nie mieścił. Informatyk zaczął paniczną walkę o życie. Bał się, że zaraz na dół spadną jego nogi a plecak i ochłapy tego co zostanie z korpusu osiądzie na górze. W końcu jednak plecak puścił lekko się rozpruwając. Programista się zmieścił w momencie, gdy do dziury pakował się Carter. Za nim powinna iść cała reszta. Cyklop, Erni i na końcu Danter. Tej trójki uczony już nie widział. Przeczołgując się w tunelu widział lekko oddalonego Johna i słyszał siarczyście klnącego za nim Cartera. Paser chyba oberwał, bo rzucał mięsem jak nigdy. Zwykle nie okazywał emocji. Tym razem było inaczej...

Po długim i ciężkim czołganiu się wąskim tunelem John wybił jakąś klapkę. Wyszli kolejno terrorysta, Double B i Carter... a po nich cisza. Pozostałej trójki ani śladu. Nagle Double B chwyciło coś za serce. Nie wierzył, że to tak niebezpieczna wyprawa. Spojrzał na Punishera. Współczuł mu. Odruchowo wyobraził sobie jakby sam stracił znanych od lat kumpli. W sumie nie miał takich wielu. Za dużo przebywał sam zajmując się jedynie komputerami i programowaniem. Jak pił to przeważnie z Twixem. Lubił tego mechanika. Wiedział, że może na niego liczyć i mimo iż na Gehennie liczyło się przeżycie to ten człowiek nie byłby mu obojętny. A Carter stracił aż trzech kumpli. Trzy, znane mu od lat, osoby. Double B milczał. Spojrzał na Johna już ruszającego w dalszą drogę.

Terrorysta zatrzymał się przed końcem tunelu - rozkręconym śmigłem wentylacji. Do czytnika tuż obok konstrukcji wiatraka podłączył prosty łamacz kodów i zatrzymał mechanizm. Double B miał do tego lepszy sprzęt. Zrobiłby to szybciej i sprawniej, ale to John był przewodnikiem. To on miał z tego zysk. Informatyk zrobiłby to z radością, ale nie chciał przerywać mężczyźnie pracy. Cała trójka weszła za śmigło, które po chwili John na nowo włączył. W korytarzu było słychać jakieś sapania i ryki - niezbyt ludzkie. Korytarz ukazujący się przed pozostałościami ekipy wypełniony był okropnym smrodem resztek - resztek mięsa, flaków, gówna. Double B zatkał nos. Zatrzymał się patrząc na ociekające rdzą i wilgocią ściany.

- Czekajcie. - powiedział cicho ściągając plecak.

Informatyk sprawdził dokładnie Generator Szumów oraz jego własny sprzęt. Wszystko grało. Wszystko działało i nie zapowiadało się aby miało się to zmienić. Po założeniu plecaka programista ruszył dalej. John doprowadził ekipę do sporych, solidnych drzwi.


- Daleko jeszcze? - zapytał informatyk.

- Przejdziemy przez Stację, potem magistrala 52, potem węzeł. - odpowiedział beznamiętnie przewodnik.

Carter milczał skupiając się na drzwiach. Informatyk spojrzał na niego z widocznym przejęciem. Współczuł mu. Nieświadomie robił to o czym większości z więźniów może jedynie poczytać w sentymentalnych pismadłach.

- Jesteś cały? - zapytał uczony chcąc jakoś zagadnąć pasera.

- Nic mi nie jest. Ale chłopaki nie zdążyli. - odpowiedział Carter.

- Kurwa. Przykro mi stary. Pewnie znałeś ich jakiś czas... - powiedział informatyk zwieszając wzrok.

- No. Równe chłopaki z nich byli. Mimo, że popierdoleńcy. Ale taka praca... - Carter jednak miał w sobie coś z ludzkich uczuć.

Double B nie odezwał się już więcej. Przemilczał komentarz. Wiedział, że pracą można nazwać to co robił on przed wieloma laty. Ciepła, mała klitka wypełniona dźwiękiem muzyki techno przy całodobowym hackingu. To były czasy. Carter pewnie nie wiedział czym jest taka praca. Cały czas naraża własne życie. A po co? Aby żyć. Żyć złudzeniem, że może kiedyś się to skończy. Że może kiedyś będzie lepiej. Ale wielu kończyło na tym etapie. Double B chciał odkryć wiedzę jakiej nie posiadał nikt, ale czy miał inny cel? Możliwe. Była nim jedna rzecz. W sumie nierealna. Nie tutaj. Nie na Gehennie. Informatyk chciał aby ktoś za nim zapłakał. Aby powiedział jaki był z niego dobry chłop. Aby go chociaż raz wspomniał. Ale to było nierealne. Jeszcze bardziej niż to pierwsze z jego marzeń…
 
Lechu jest offline