Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2011, 19:26   #29
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Stałem jarając szluga i czekałem aż wtyczka Lynch łaskawie się zjawi. Niezjawił się, za to usłyszałem znajomy głos z pokoju.
- Wejść.
I już wiedziałem jaki ryj będzie miał, ten mniej atrakcyjny. Zdusiłem fajka o podeszwę buta i chwilę się zastanawiałem co z nim zrobić. I tak nakiepowałem na podłogę. W końcu odlewitowałem go i popiół do kosza. Praktycznie drobinek nawet nie zostawiłem. Zapukałem i wszedłem przybierając oficjalny wyraz twarzy.
- Koordynatorze Parkins.
- Tak. Ty jesteś ten nowy? Imponujące akta.

No i miałem racje, miał ten zakazany, świński ryj. Dobrze chociaż, że mego mi nie kradł. Zamknąłem za sobą drzwi.
- Dziękuje ale w straceniu całej swojej grupy nie ma nic imponującego.
Nie czekając na pozwolenie rozwaliłem się na krześle. Maniery manierami a odmieniec odmieńcem. Nie będę się przed nim przecież prężył. Zmienny spojrzał na mnie za akt.
- No to jedyny minus na nieskalanym poczęciu, panie Dusty. Jedyny minus. Ale cóż. Nikt nie jest doskonały.
- Spotkałem jednego co był i film mi się urwał. Dobra, możemy odrzucić te podchody?
- Możemy. Zaraz pójdziesz do sali odpraw. Dostaniesz sprawę. Wiesz, kto chce, byś właśnie nią się zajął, no nie?
- Wiem ale wcześniej mam do Ciebie trzy prośby. W tym jedną osobistą.

Zrobiłem krótką pauze pozwalając mu przeanalizować, zastanowić sie. W końcu uśmiechnąłem się brzydko, samymi ustami, takim uśmiechem skurwiela.
- Przekaż jej, ze bardzo przepraszam. Głównie za to co zrobię. Bo za mało zarabiam by kupić srebrną tacę. Więc będzie musiała się zadowolić podaniem jej pozostałości tego skurwiela na plastikowej. Przekażesz?
- Przekażę. Cała ta rozmowa trafi do jej uszu. Przecież wiesz.

To nie było pytanie więc nie siliłem się na odpowiedź. Nie byłem jakimś egzekutorem czy innym GSRem.
- Pozostałe dwie są służbowe. Potrzebuje udostępnienia akt dwóch spraw. Pierwsza to ta z Duchem Miasta. Trochę będzie kijowo jak trafie na kogoś kto mnie rozpozna jako Radcliffa a ja go nie będę znał. Do tego nie chce popełnić tych samych błędów czy nie poznać mego partnera. Druga sprawa to ta z Mythosem i to co się ze mną działo później. Nie ukrywam, że będę drążył ten temat a podanie, chociaż podstawowych informacji przez Was pozwoli mi skupić się na właściwej sprawie. Oczywiście rozumiem, że moje prośby muszą dotrzeć do Lynch...
- Dobrze rozumiesz.
- Dobra, to co dokładnie mam zrobić oficjalnie, co nieoficjalnie i jak jedno ma się do drugiego?
- Na razie zajmij się oficjalną pracą. Czas na nieoficjalną przyjdzie … w swoim czasie. Jak Lynch zdecyduje. Rozumiesz.

Wzruszył ramionami dając mi do zrozumienia, że zjebałem poprzednią nieoficjalną.
- Wczoraj mówiłeś, że jedna zazębia się z drugą. Jeżeli Lynch wybrała dla mnie to zadanie to wskazuje na to, że jednak ma coś wspólnego z Duchem Miasta. Powiedz mi chociaż co to jest.
- Problem polega na tym, że nikt nie wie. Od kilkunastu tygodni ta … siła... stoi za wieloma niepokojącymi wydarzeniami. MR ma przez ten ...byt pełne ręce roboty. Opętania. Zorganizowane ruchy Martwych. Duch Miasta stanowi poważne zagrożenie dla Londynu i Wielkiej Brytanii. Nie chcemy skończyć jak Królestwo Rumunii i Transylwanii, gdzie władzę stanowią zdechlaki, a ludzie są jedynie niewolnikami. Prawda?
- Tak. To moje marzenie. Skąd wiadomo, że to jedna siła i skąd ten kryptonim?
- Nie wiadomo. Po prostu analitycy i media stawiają, że wszystkie pozornie nie związane ze sobą wydarzenia, są dziełem jednej i tej samej siły. Mocy, którą oznaczono kryptonimem Duch Miasta. Lub Zły Duch Miasta. Ale przyjęto wersję skróconą, bo nikomu się pewnie nie chciało zapamiętywać tej dłuższej. Co więcej, raczej nie powinieneś używać tego określenia, ponieważ wiedzę na ten temat posiadają tylko wtajemniczone jednostki w MRze i w kilku innych instytucjach zajmujących się ochroną kraju. Dusty, jako zwykły regulator, do tak poufnych danych dostępu nie ma. Lynch podejrzewa, że spotkałeś Ducha Miasta. Stąd nagła utrata kontaktu z tobą. Ostatni meldunek złożyłeś 28 czerwca. Potem już cisza. Braleś udział w złożonej operacji mającej na celu rozpracowanie Ducha Miasta i - z tego co wiemy - jesteś jedynym łowcą, który nawiązał z nami kontakt po 28 czerwca. Prawdopodobnie jedynym, który przeżył. Więcej naprawdę nie wiem, Dusty.

No proszę, czyli nie zjebałem. A raczej zjebałem ale najmniej. W końcu byłem ulubionym skurwielem naczelnej telepatki UK.
- Jasne. Dopiero przyjechałem i nic nie wiem. A słuchaj, takie luźne skojarzenie. Czy on nie ma podobnego wpływu na Zdechlaki jak miał Mythos?
- Nie wiem prawie nic o sprawie Mythosa. Więc nie potrafie precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie Ale Duch Miasta ma wpływ na wszytsko. Ludzi. Zdachlaków. Budynki. Rośliny. Maszyny. Wszystko. Dosłownie.
- Kumam już skąd przydomek. Słuchaj, poproś też Rachel w moim imieniu o dossiery zaginionych łowców. Dobra, o nowej sprawie dowiem się na odprawie czy masz coś ekstra?
- Tylko tyle, ze szukaj w niej głębszego, drugiego dna. Tylko tyle. Sam ocenisz. Jesteś bystry. Tak mówią.

Zaśmiałem się, nie tacy próbowali mi dowalić.
- Coś musi w tym być. Dobra, idę do mojej grupy. A właśnie. Jak z moimi starymi znajomymi z MRu? Emma Harcourt, Gary Triskett, Dolorez Ruiz i... Łak z nimi się szlajał. Do tego Audrey Masters. Orientujesz się czy jeszcze żyją?
- Większość tak. Audrey po sprawie z Mythosem wylądowała na wózku. Niestety, obrażenia tak poważne, ze nawet Siostrzyczki były bezradne. Renta do końca życia. Reszta w porządku. Większość nawet zobaczysz na przydziale, z tego co się orientuję. No dobra - podniósł się - czas na nas. Ja mam swoją pracę, ty masz swoją.
- Powiesz mi jeszcze czy udało się Mythosa w diabli na amen posłać?
- Chyba tak. Sprawa zostala utajniona, więc, jak już mówiłem, niewiele wiem na jej temat. Gadaj z Lynch.
- Najpierw skołuje jej coś na tace by się na mnie nie wkurwiała. Dobra Dorotko, nie daj się zabić.
- Życzylbym ci tego samego, gdybym był miły.

- Możesz mi życzyć, żebym zabił tamtych skurwieli.
- Jakich?
- Tych których Rachel nie chce widzieć na tym świecie.
- Oj to się kurcze napracujesz. A wiesz, że Królowa Elżbieta wróciła. Jest w pałacu jako Bezcielesna. Kawałek historii, no nie? Najstarszy duch w całej Wielkiej Brytanii. No i zombie Elżbiety II. Ledwie ją pochowaliśmy, a skubana wykopała się z martwych. To się nazywa kurczowe trzymanie tronu.

Interesowało mnie to jak, nie przymierzając, życie seksualne okapi. Swoją drogą czasem mam przeczucia, teraz miałem wrażenie, że całkiem niedługo Rachel zażyczy sobie by nasz Zmienniak zniknął. Wcale bym się nie zmartwił.
- Karola pewnie krew zalała. Jeszcze się zwampirzy i będzie cała menażeria w pałacu. Dobra, spadam Dorotko.

***

No i siedzałem na sali odpraw. Swoją drogą życie to cyniczna dziwka. Naprawdę. Wraz z łakiem miałem polować na łaki, tak by ani rzeczone łaki ani skini nie byli niezadowoleni rezultatem. Jeśli uważacie, że w powyższym zdaniu zbyt często przewija się słowo “łak” to macie rację.
Czemu na przykład nie miałem pracoważ z zombi? Lubiłem zombi, no w miarę. Bardziej niż wampiry. Ale i wampiry bardzo lubiłem. Byłem gorącym zwolennikiem by w podzięce za tyle lat koegzystencji wysłać ich całą rasę na wakacje. Do jakiegoś nasłonecznionego kurortu. Ale łaki?! Nie to że jestem do nich uprzedzony... No dobra, jestem.
Michaela jeszcze lubiłem. Nie jego wina, że był pieprzonym Zdechlakiem. Potrafił działać, był odważny. Był tam. Michael Hatrman, Dolorez Ruiz, Gary Triskett, Audrey Masters, Emma Harcourt, Andy i Russel Caine. Wszyscy rzucili się do nierównej walki płacąc często wysoką cenę. Dowodem na to był fakt, że dwójki z nich tu nie było, jedna wyglądała jakby czas dla niej przyśpieszył i to z piętnaście jak nie i dwadzieścia razy a jeszcze inny musiał się ukrywać pod cudzą twarzą. To, że Em dorobiła się dodatkowych oczu to przy tym pikuś. Cieszyłem się, że żyli, cieszyłem się, że tu byli. Znaczy ta normalna część mnie się cieszyła.
Ale nie cieszyłem się, że będę współpracował z Nim. Xaraf Firebirdge, Pan X. Już nie pamiętałem czy wymyśliła to Emma czy Brama. Wracając do egzekutora miał wkurwiającą taktykę. Jasne, ucieczka często była jedyną drogą do przeżycia dla regulatora. Wręcz w czasie walki oczekiwało się tego od Siostrzyczki czy Wiedźmy. Było dopuszczalne dla Fantoma czy Żagwi. Ale nie dla cholernego Egzekutora. Każdy mógł spierdalać tylko nie on. A przynajmniej nie dopóki reszta walczyła. A Xaraf to robił. Puszczał przodem Żagwie i Fantomów, zwiewał na widok odwróconego (aż ciśnie się na usta określenie analnego) łaka i robił różne inne dziwne rzeczy. Ni cholery nie odwrócę się do niego plecami.
Niechętnie opuściłem salę odpraw. Zamieniłbym parę słów ze starymi znajomymi. Niekoniecznie zaczerpnął informacji, chciałem dać czas Lynch na zareagowanie na moją prośbę. Serio ciekawiło mnie co u Trisketta i Ruiz, szczególnie, że to chyba jej zawdzięczam, że żyje a Garemu, że Mythos nie. No ale służba nie drużba.

***

No i moje przeczucia miały racje. Xaraf ciągle był dupkiem robiącym z siebie “co to nie ja”. Z tego co pamiętałem specjalizował się tylko w wpieprzaniu kebabów i wystawianiem innych. Michael miał na tyle zdrowego rozsądku by nie wchodzić z nim w dyskusja. Ja niestety nie, może to przez ból głowy, który się znowu nasilił. W końcu stanęło na tym, że nasz Pan X sprawdzi co też spece przeoczyli a on z pewnością zauważy a łak powęszy. Na to ostatnie szczególnie liczyłem. Może powinienem z nimi pójść. Może, w końcu tylko ja wiedziałem, że to nie zwykła akcja. Ale musiałem ufać Michaelowi, był moim partnerem. Gdy nasza główna siła ogniowa poszła się jarać klamkami zamieniłem z nim parę słów. Miałem racje, równy z niego gość, chociaż łak. Rozdzieliliśmy się, wziąłem służbowy samochód. Koleś od nich był w siódmym niebie, że nie wybrzydzałem i nie marudziłem o koniecznych znakach, dodatkowym opancerzeniu i innych chujach-mujach. Pożegnałem się z chłopakami, spytałem jak najszybciej dojechać do skinów i uspokoiłem, że na pewno trafie. Bo trafie, Dusty co prawda nie znał Londynu ale ja się w nim wychowałem. Pobrałem jeszcze kamizelkę, taką nie rzucającą się w oczy i przebrałem w łazience. Nie chciałem by łak widział mój futerał z ostrzami, wolałem nie sprawdzać jaką ma pamięć. Pobrałem też sprzęt dochodzeniowy. Rękawiczki, torebki na dowody i worki na trupy. Standardzik. Na koniec kupiłem w pobliskim kiosku mapę, szlugi i tabletki. Byłem gotów. Odjechałem wolno z parkingu MRu. Gdy tylko odjechałem kawałek zatrzymałem się, zapaliłem i łyknąłem painkillery. A potem znowu ruszyłem, tym razem nie żałując samochodu. Miałem sporo do zrobienia. Chciałem załatwić z skinami co miałem i dołączyć do chłopaków. Może Xaraf nic nie odpierdoli do tego czasu.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 19-09-2011 o 19:51.
Szarlej jest offline