Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2011, 22:40   #150
Wroblowaty
 
Wroblowaty's Avatar
 
Reputacja: 1 Wroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znany
Kh’aadza zaskoczył fakt, iż Finluin, którego na dobrą sprawę w ogóle nie zna, przemówił w jego ojczystym języku. Elf miał ten charakterystyczny dla większości przedstawicieli swojego gatunku zmiękczony, lekko śpiewny akcent, ale mówił jak najbardziej zrozumiale. Krasnolud szybko doszedł do wniosku, że ta niespodzianka, jest jak najbardziej pożądana. Chwycił za pióro, i na kartce, na której uprzednio nabazgrał schemat miasta i statku po czym skreślił szybko jedno zdanie.

Elf przeczytał, po czym przetłumaczył Strażnikowi, krasnolud ukontentowany, że wreszcie przekazał to co z takim trudem starał się wydusić z siebie przez ostatnie 10 minut, westchnął głęboko, dopiero teraz przypominając sobie jaki jest słaby. Podpierając się rękami o blat stołu wstał ociężały, postanowił zgarnąć ręką kilka niezapisanych jeszcze kartek oraz pióro z glinianym pojemniczkiem na inkaust. Kapitan nie powinien się obrazić, zwłaszcza, że na stole stało takich jeszcze trzy. Nadal odtrącając każdą wyciągniętą w jego stronę pomocną dłoń, doczłapał podpierając się ścian do pustej kajuty. Być może Finluin miał dobre chęci chcąc go podtrzymać, ale krasnolud, pomimo iż świadomy swojej niedawnej porażki, chciał zachować jeszcze te resztki godności, które mu zostały. Poza tym, jak sam siebie przekonywał, dostał bolesną lekcję… Polegać, można tylko na sobie samym, nie wiedział dla czego został przy życiu, nie miał pojęcia kto go znalazł, czy wyciągnął z tamtej śmierdzącej dziury, która jak teraz był tego niemal pewien, była miejscem kaźni nie tylko jego samego, ale też D’zuina, któremu nie mógł w żaden sposób pomóc. Ale to kto i dla czego zupełnie go nie interesowało… Z jednym wyjątkiem.

Muthan… To imie brzmiało głośno i wyraźnie wśród szalonej plątaniny wspomnień wymieszanych z obrazami narkotycznych koszmarów z przed kilku dni. Ojczym Andarasa… To on torturował i zabił D’zuina, a co za tym idzie, pół elf, musiał o tym wiedzieć. Cała bajka z kultystami i księgami jako okup musiała zostać zmyślona aby i jego wpędzić w pułapkę… Widać, D’zuin nie powiedział im wszystkiego co chcieli wiedzieć, dla tego ten przeklęty zdrajca wydał jego tym śmierdzącym wielbłądami dzikusom. Eldarion miał za miękkie serce, wszystkich Haradczyków powinno się wygnać z powrotem na pustynię, gdzie ich miejsce. Przeklęci ludzie, przeklęte elfy, przeklęci zdrajcy.

„Będzie trzeba się upaprać w gównie” – powiedział kiedyś
- Oj będzie trzeba… - przytaknął w myślach krasnolud

„Zkontaktujcie się ze mną w Umbarze”
-Oj skontaktuję się z Tobą…Zdrajco!

W raz z tymi myślami odpłynął w kojące objęcia snu... Ale sny które przyszły, wcale nie były lepsze od rzeczywistości ostatnich dni...
 
__________________
"Lotnik skrzydlaty władca świata bez granic..."
Wroblowaty jest offline