Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2011, 15:47   #32
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
CG gapiła się to na swoje dłonie to na okruchy porcelany rozrzucone po kuchennej posadzce. Nie miała pojęcia co się właśnie wydarzyło ale potwierdziła się jej hipoteza, że to ona była świetlistą postacią biegającą owej nocy po Canal Street. Tą, która rzekomo wybiegła z parku usytuowanego na końcu alejki.

Poruszyła palcami i zacisnęła je mocno w pięść. Ciało pozostało materialne i tylko rozbity kubek świadczył o tym, że niedawno ta część jej ciała stanowiła eteryczne półprzezroczyste przedłużenie żywej tkanki. Może powróciła do życia, ale obawiała się, że jej powłoka jest niestabilna. Że w każdej chwili może po prostu zniknąć i zmorfować w strzęp ektoplazmy. Czy mogła nad tym zapanować? Tak jak loup garou zmieniają się w bestie czy ona mogłaby zmienić się w geista? To dawałoby niezliczone możliwości. Czasowo porzucić swoją cielesność, przenikać przez ściany jak cholerna Kitty Pride z X-Menów. Poza tym w takiej formę mogłaby w pełni obcować z duchami, widzieć to co niewidoczne dla oczu, poznać tajemnicę drugiej strony...

Miała szukać odpowiedzi na pytanie czym jest. Może szukała w niewłaściwym miejscu? Może powinna szukać wewnątrz siebie?
Usiadła na podłodze na skrzyżowanych nogach i spróbowała oczyścić umysł. Skupić się. Ujarzmić jakoś drzemiące w niej moce, próbować nad tym zapanować. Starała się przywołać w sobie to uczucie. Wizje lasu i gorejącego miejsca. Chciała zrobić to jeszcze raz. Tym razem świadomie.

* * *

- Kurwa - zakęła w eter i podniosła się z klęczek.
Po godzinie musiała się poddać. Jej starania nie przyniosłych żadnych efektów a samo wyciszenie jedynie pokreślało jej moce egzorcysty. Jeśli siedziało w niej coś więcej to CG w każdym razie tego nie czuła.

Zostawiła na stole karteczkę dla Brewera.

Poszłam do parku na końcu Canal Street. Jeśli nie wrócę przed północą to bądź tak dobry i sprawdź czy przypadkiem nie znaleziono tam świeżego trupa. Temu, kto będzie prowadził potencjalne śledztwo podsuń barona Godfrieda jako głównego podejrzanego. CU.
CG

Przez chwilę gapiła się na wiadomość czy nie przesadziła z czarnym humorem ale ostatecznie zostawiła ją na widoku. Jeśli istotnie nie wróci to będzie oznaczało, że coś pójdzie nie tak, a wówczas z kolei może jakaś kawaleria na odsiecz byłaby mile widziana. Nie bardzo chciała wplątywać w to siepacza. I tak już zwaliła mu się na głowę, kolejnych kłopotów wolała mu oszczędzić.

Kolejny przystanek - Canal Street. Z samego rana okolica wyglądała nieco spokojniej choć może tylko promienie słoneczne dawały pozorne wrażenie bezpieczeństwa.
Minęła “The Mist” i “Krwawiący Lotos”. Ten ostatni szerokim łukiem.
Park przywitał ją chłodnym podmuchem wiatru i szelestem liści. Wróciło wspomnienie wizji i szpaleru drzew. Czy to mogło chodzić o to miejsce? Prostytutka zeznała, że “świecąca postać” wybiegła właśnie z Chaszczy Miłości.
Wyjęła z kieszeni harmonijkę i przeciągnęła po niej ustami. Pierwsze dźwięki poczuła jakby otwierały jej się szerzej oczy. Zmysł śmierci budził się i wypełniał ją po brzegi. Jeśli coś się tutaj wydarzyło to może sama mogłaby to wyczuć? Nasycone energią miejsce? Skaza na metafizycznej powłoce? Jeśli ktoś sprowadził ją z martwych właśnie w tym miejscu powinien pozostać po tym jakiś ślad.

Postanowiła się rozejrzeć. A później wypytywać ludzi. I... duchy.

Dzień zapowiadał się słoneczny i ciepły, co odrobinę przeszkadzało CG. W blasku dnia krzaki w parku przypominały śmietnisko. Wszędzie walały się zużyte kondomy, śmieci, czasami porzucone fragmenty garderoby - najczęściej bielizny.
Po parku krzątały się służby porządkowe. Zombie. Zombie i ludzie niewiele się od nich różniący. W pomarańczowych kamizelkach służb miejskich. Dzień odmienił park nie do poznania. Odkrył całą jego szpetotę i małość. To, co nocą wydawało się niebezpieczną dżunglą, w dzień okazało się być niewielkim skwerem na małej skarpie. Zapuszczonym skwerem.
CG wyczuwała tu jednak wiele energii. Całun był naprawdę silny. Zapewne te krzaki widziały wiele złych rzeczy. Może jakieś morderstwa? Na pewno sprzedawanie się za działkę narkotyków, za drobne, za łyk krwi. Wyczuwała samobójców. Wyczuwała ofiary gwałtu. Wyczuwała kilka zamordowanych ludzi. Tworzyli silne Echo. Zbiorowego ducha Chaszczów Miłości. Niezbyt silnego, ale skutecznie zakorzenionego w drzewach, ławkach, krzakach i zdezelowanych porzuconych zabawkach dla dzieci. Były tez pojedyncze duchy. Silniejsze wspomnienia. Wyczuwała ich jako kontrapunkt w melodii parku. Wyczuwała ich ewidentną obecność. Były tu. Czekały. Niegroźne. Wspomnienia czyjejś tragedii czy dramatu.

CG zignorowała porządkowych i grała dalej swój kakofoniczny przebój. Czuła jak duchy lgną do niej, jak ściąga ich ku niej niewidzialne magnetyczne pole. Wpatrywała się w gęstniejący tłum ektoplazmy próbując dostrzec ludzi, a nie zarysy energii. Naga pobita kobieta, mężczyzna w kapeluszu, nawet jakieś dziecko z rozwaloną czaszką...
Była pewna, że zwróciła ich uwagę. Teraz przyszedł czas na zadawanie pytań i ich enigmatyczne zawiłe odpowiedzi.
- Widzieliście świecącą kobietę?

Blade palce wskazują różne strony. Kilka kieruje się w pierś CG. Kilka w niebo. Kilka w tą, czy w tamtą stronę parku. Ciche szepty, niczym powiew zimnego wiatru. Szumy, jak trzaski w radio, kiedy użytkownik przeszukuje częstotliwości. Drażniące zmysły CG.

- Widzieliście jak jak ktoś ją tutaj sprowadził? Moment kiedy się pojawiła?

Bzyczenie narastało. Szum duchowy przypomniał teraz gniazdo z szerszeniami, w które ktoś wetknął kij. Nie można było powiedzieć o jakiejś komunikacji. Szum zagłuszał wszystko

CG ponownie zagłębiła się w melodię. Próbowała wbić się na odpowiednią częstotliwość. Jeśli oni byli szumem w radiu to przecież ona miała w ręku gałkę. Chciała pozbyć się zakłóceń i uzyskać do nich dostęp, dostroić się. Grała tak długo aż wizg i szum zmienił się w wyraziste klarowne dźwięki.

- Świecąca kobieta - powtórzyła. - Widzieliście jak ktoś ją tutaj sprowadził? Moment kiedy się pojawiła?

Szum wiatru, szelest jakby suchych liści, łopot skrzydeł. Dźwięki narastały.I wtedy CG usłyszała szepty duchów, drżące głosy
- Drzewa tańczyły... płonęły …. światło …. nie ogień …. wiatr ….. wszystko …. to było …. piękne..... straszne …. ciepłe.... zimne.... inne.....oni tu byli …... inni....straszni …. śliczni.....groźni....piękni.....wszyscy.... oni …. tu byli …. ona była …. oni byli …. wszędzie.... drzewa jaśniały …. słońce świeciło nocą … albo wielka gwiazda..... spadła.. z nieba …. nie …. nie prawda.... wyszła z drzewa.... z deszczu....ze śmietnika …..z kamienia …..milczcie! …. na pewno narodziła się …. jka mgła.... z ziemi....z wiatru...piękne światło …. jasne....można się w nim zagubić.... co jest tam, po drugiej stronie świetlistej bariery.... płonął …. drzewa płonęły.... miasto płonęło ….

To tyle jeśli chodzi o uzyskiwanie jednoznacznych odpowiedzi. Co za bełkot... CG niemal złapała się za głowę w wyrazie zwątpienia. Ktoś powinien to spisać i wydać w tomiku. Może by to doceniono i włączono do kanonu beletrystyki angielskiej. Brzmiało równie abstrakcyjnie i niezrozumiale jak niektórzy z klasyków literatury.
Niemniej postanowiła zadać jeszcze kilka pytań. Może rzuci to choć ogólne światło na sprawę. Na razie choć miała pewność, że istotnie się tu pojawiła owej nocy i świeciła jak 200vatowa żarówka. Ale co dalej?
- Mówicie, że byli z nią inni - ciągnęła konwersację. - Kim są “inni”?

- Tańczą pośród drzew.... płoną.... my płoniemy.... straszni... wspaniali.... cudowni...potworni....jaksrawy blask.... ogień.....drzewa wirują i płoną....krzyczymy....oni krzyczą......wszystko krzyczy....zamknijcie się w końcu....nie....krzyczymy....wiatr wieje....burza....niebiosa.....burza.....ziemia... ..woda....co za bełkot..... co za bełkot.....płonie..... wszystko płonie....zatapia się …. w jaskrawym świetle …. co jest za nim?....zamknijcie się..... ona pyta... chce zrozumieć....drzewa....tańczą....płonące drzewa tańczą.....ona też płonie....wszyscy spłoniemy.....

To prowadziło donikąd. CG zaklęła pod nosem i potarła z konsternacją brodę. Duchy opowiadają swoją wersję poprzez pryzmat którego żywi nie rozumieją. Płonące drzewa, płonące miasto, Wszyscy krzyczą. Gdyby była fatalistką wywnioskowałaby, że jest chodzącą bombą zegarową, niestabilną i niebezpieczną i kiedy coś się w niej przegrzeje będzie wielkie BUM. Jak to dobrze, ze nie była skora do nadinterpretacji i postanowiła uznać to jedynie za gówno warty bełkot. Po kiego w ogóle się tu fatygowała?...

Była 8 rano. Postanowiła się rozejrzeć czy jakaś popłatna niewiasta nie wraca aby z nocnej zmiany. Albo czy nie mieszka tu jakiś bezdomny. Martwi nie dali jej odpowiedzi. Chciała jeszcze rozejrzeć się za żywymi, którzy bywali tutaj nocą. Porządkowych od razu minęła. Obeszła cały park wzdłuż i wszerz co, wbrew pozorom, nie zajęło jej dużo czasu.
Wokół oprócz sprzątaczy kręciły się inne osoby. Bezdomni szukali jedzenia.Jakiś facet, którego CG wyczuwała jako loup-garou szukał czegoś po krzakach. W pobliżu pojawiło się kilku zombiaków - stojąc bezczynnie w cieniu rozłożystego kasztanowca. Co było ich celem, jeden diabeł wiedział. Po prostu stali przy drzewie. Zwróciła również uwagę na dwóch policjantów, którzy patrolowali park. Za dnia dbano tutaj o pozory bezpieczeństwa. Był tam też jeszcze mężczyzna, który popatrywał na nią dyskretnie. CG zorientowała się, że człowiek ten robi to od czasu, kiedy zaczęła grać.

Poddała się swojej intuicji i podeszła do podpatrującego ją mężczyzny.
- Dzień dobry - skinęła lekko. - Jakiś problem?

- Ciekawa technika. Bardzo popularna. - uśmiechnął się. - Muzyka. Sam stosuję podobną.

Cóż, wyglądało na to, że przypadkiem wpadła na kolegę po fachu. Przyjrzała się mężczyźnie. Znała, choć z widzenia, większość tych z MR-u jak i większość wolnych strzelców.
- Duchołap? - pojechała stosownym slangiem. Egzorcyści w swoim gronie tak określali samych siebie . - Co sprowadza pana w te urocze rejony? - wyciągnęła papierosa, odpaliła i zaproponowała jednego nieznajomemu. - Wie pan, interesują mnie fenomeny. A doszły mnie słuchy, że niedawno widziano na tym skwerze postać błyszczącą jak świętojański robaczek. Zastanawiam się czy to tylko wizja naćpanej panienki czy coś tu miało miejsce. Słyszał pan coś na ten temat?

- Niestety nie. Jestem tutaj w zupełnie innym celu. Zlecenie. - uśmiechnął się blado przyjmując papierosa. - Leon Ricki.
Zaciągnął się papierosem.

Uścisnęła jego dłoń.
- Mogę zapytać co to za zlecenie? Gdyby potrzebna była panu pomoc... - CG zawsze kiepsko wychodziły prośby. - Chodzi o to, że sama obecnie jestem bez zatrudnienia a na gwałt przydałby mi się zastrzyk gotówki. Gdyby potrzebował pan wsparcia... - pytanie zawisło na moment w powietrzu.

- Gdybym rozpowiadał o mich zleceniach przygodnie spotkanym dziewczynom w parku, co bylby ze mnie za specjalista. - uśmiechnął się przepraszająco. - Gdybyś jednak szukała pracy.
Poszperał w ubraniu, wyjął wizytówkę i podal katonok CG.


Wieczny Odpoczynek
Licencjonowana Agencja Usług Duchowych

Bury Str. 2/4

tel. 020 4433 5566


Obejrzała kartonik i wsunęła do kieszeni płaszcza.
- Kiedy mogę się zgłosić na rozmowę o pracę? - nie było się nad czym zastanawiać. Potrzebowała forsy.
- Szefem jest Bentley Wilson. Zadzwoń. Zajrzyj. On podejmuje decyzje.Sprawdzi cię i twoje zdolności.

Pokiwała głową i pożegnała się grzecznie. Mimo wszystko postanowiła porozmawiać jeszcze z bezdomnymi, zombiakami a nawet szperającym w krzakach łakiem. Standardowy zestaw durnych pytań czy nie widzieli biegającej po parku supervovej. Czuła, że utknęła w miejscu i nie bardzo wiedziała jaki podjąć następny krok. Chciała mieć pewność, że w Chaszczach Miłości wyczerpała wszystkie możliwości i zrobiła tyle ile się dało aby dociec prawdy.
 
liliel jest offline