Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Prawdę mówiąc o wiele łatwiej mu było uwierzyć w to, że wirujący krąg przeniósł ich do innego świata, że goniła ich przerażajaca ciemność i paskudne, dziobate ptaszydła, niż w to, że mogliby na swej drodze spotkać DOBREGO smoka. Nie... sam smok nie stanowił żadnego zaskoczenia, dziwne było tylko to, że był dość mały.
- Cicho bądź - syknął do Meli. - Obudzisz go...
“Stary niedźwiedź mocno śpi... jak się zbudzi - będzie zły.” Każdy chyba znał ten wierszyk. A smok? Jaki będzie, jak się zbudzi? Zadowolony? Każdy by się ucieszył widząc, że kolacja sama do niego przydreptała.
- Może jest głodny i dlatego tak narzeka, nawet przez sen - skomentował słowa Meli. - Kto ci głupot naopowiadał, że smoki są przyjacielskie? Jakie ty bajki czytasz? Idziemy stąd, i to już!
A jeśli chcesz mu pomagać, to proszę cię bardzo, możesz z nim sobie zostać, pomyślał. My poszukamy domku, a potem nas dogonisz...
Nie powiedział tego na głos. Zastanawiał się, w jaki sposób wsadzić Melę pod pachę, by dziecina nie narobiła wrzasku, upierając się przy swoim pomyśle z udzielaniem pomocy.
- Ptaszki z lasu też ci się wydawały takie sympatyczne - dorzucił.
Czym mieliby pokonać smoka? Procą Piotrka? Scyzorykiem, z ostrzem o długości czterech centymetrów? |