Plądrowanie przebiegało w miłej i przyjacielskiej atmosferze. Krasnoludy zajęły się też trupami i wykazały się przy tym pomysłowością i poczuciem humoru, takim bardziej przaśnym, ale zawsze. A dwa golasy ułożone w łożu, jakby się chędożyli wyglądały naprawdę zabawnie. Tymczasem Bert łupów nabrał tyle, że samodzielne wytaszczenie tego dobra stanowiłoby niezłe wyzwanie. Nie śpieszyło mu się zatem z włażeniem do piwnicy. - Daj spokój Ragnar. – odparł na propozycję Miszkuna. – Nie ma czasu chlać i się obżerać. Po za tym co może być ciekawego w piwnicy po za węglem i kartoflami?
Wtedy doszedł do niego swąd palonego papieru, a potem słowa Shimko. - No to sprawa rozwiązana.- stwierdził Bert i zaczął mozolnie ciągnąc wór z łupami w stronę wyjścia. - Shimko pomóż lepiej mnie z tym majdanem. Jak się tu wszystko schajcuje, to i tak nikt nie pozna wiedźmina.
Do pełni szczęścia brakowało mu tylko jednego. Pewności, że Lavalowa i jej szczeniak nie przeżyją pożaru. |