Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2011, 10:33   #35
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem, choć w moim przypadku to określenie było mocnym niedopowiedzeniem. Powiedzmy sobie szczerze, nienawidziłam wstawać wcześnie. Późniejsze problemy ze snem w nocy tylko nasiliły problem, zasypiałam zwykle, kiedy niebo różowiło się już od zapowiedzi świtu, więc nie było w tym niczego dziwnego, że nie miałam ochoty wstawać przed południem. MR był dziwnym miejscem. Oczekiwano od pracownika, że stawi się o ósmej rano w robocie a potem, że po zachodzie słońca będzie zasuwał na Rewir przesłuchiwać świadków. Uważałam takie coś za głupotę. Większość przestępców i osobników, z którymi miałam do czynienia jako Regulator wyłaziła ze swoich kryjówek dopiero pod wieczór albo jeszcze później. Dlaczego ja w takim razie miałam wstawać tak wcześnie? Idiotyzm.

Dojechaliśmy na miejsce zbrodni służbowym SAABem i od razu znalazłam potwierdzenie mojej tezy. Mogliśmy sobie, co prawda obejrzeć wszystko w spokoju, bo Zdechlaki już zaryły się w swoje nory, ale co z tego skoro i tak nie dane nam będzie pogadać z nikim z okolicznych mieszkańców. Zabójstwa dokonano blisko mostu odgradzającego Rewir od reszty Londynu a to oznaczało, że ktoś w przenośni naszczał na teren Kantyka. Sam baron w chwili obecnej jak na wampirzątko Starej Krwi przystało chrapał sobie pewnie w najlepsze w swojej przytulnej jamie. W tym momencie prawie mu zazdrościłam.

Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się próbując znaleźć dowódcę GSRów. Po chwili namierzyłam kogoś, kto jak mi się zdawało wyglądał na szefa i podeszłam do niego ukazując swoją legitymację.
- Ciała nadal są na miejscu? – Zagaiłam.

- Tak. Gliny jeszcze robią fotki. – Zdziwiło mnie, że wielbiciele pączków po przekazaniu nam sprawy nie zwinęli się jeszcze z okolicy.

- Wiadomo, kto znalazł ciała?

- Anonimowe zgłoszenie z tego, co wiem. Gliny znają szczegóły. – ok, zrozumiałam przesłanie.

Skinęłam głową GSRowi i ruszyłam na poszukiwanie tego całego porucznika Teebirda, który dał nam cynk o sprawie.

Facet stał przy krawężniku. Był wysoki, szpakowaty i jednocześnie łysiejący a jego twarz nosiła wyraźnie ślady zmęczenia. Kończył papierosa dyskutując o czymś z innym policjantem w kamizelce Biura Koronera. Najwyraźniej spierali się o jakieś szczegóły, ale gówno mnie to obchodziło. Podeszłam prosto do nich i ignorując ich sprzeczkę zapytałam:
- Porucznik Teebird? - Podniosłam do góry legitymację - Emma Harcourt z Ministerstwa Regulacji.
- Nie śpieszyło się wam, co? Nie dziwię się zresztą. - Powiedział ponuro, ale w końcu uśmiechnął się blado, wskazał dłonią zrujnowaną kamienicę i dodał. - No, ale to teraz wasz burdel, kwiatuszku.

- Nie śpieszyło? - Powtórzyłam za porucznikiem - GSRy zabezpieczają teren a z tego, co wiem pańscy ludzie nadal robią zdjęcia w środku, więc myślę, że przyjechaliśmy na czas... robaczku - ostatnie słowo wypowiedziałam poufnym tonem nachylając się lekko w stronę policjanta.
- Rozumiem, że możemy już wejść do środka? – Dodałam szybko, żeby zakończyć tę konwersację, bo glina śmierdział mi Scottem z tymi swoimi tekstami.
No tak zapomniałabym dodać kolejnej rzeczy, której nie cierpiałam w porannym wstawaniu. Kretynów, którzy z rana psuli mi dzień.

- Jasne. Trupy są w piwnicy. Boks numer 6. - Teebird wskazał ręka kierunek.

- Kiedy dostaliście zgłoszenie?

- Rano. 5.48.

- Wiadomo, kto to zgłosił?

- Nie. Anonimowe zgłoszenie. Dzwoniono z pobliskiego klubu. Nazywa się chyba “Chryzantema”. - Zerknął w notesik. - Nie. “Chryzantema Pamięci”. Dziwaczna nazwa.

- Coś jeszcze powinniśmy wiedzieć? W kwestii śledztwa oczywiście. - Dawałam szansę Teebirdowi na przekazanie tego, co uważał za ważne.

- Trzy trupy. Bez głów. Pocięte szponami lub sztyletami prawie na kawałki. Głów nie ma. Krwi też mało. Jak nic rytuał. I to paskudny. Ale ja się na tym nie znam. To działka łapaczy, czyli was. Aha. Trupy nie są ludźmi. Przynajmniej nie w pełni. Jak dla mnie to jakieś wynaturzenia.

To była ciekawostka, bo w dostarczonym nam raporcie nikt nie napisał, że ofiary nie były ludźmi.

Zostawiłam obu mężczyzn tam gdzie stali i poszłam w kierunku opuszczonego domu jednocześnie koncentrując się na innym postrzeganiu, starając się wychwycić atmosferę miejsca i możliwe ślady po niedawno odprawionych rytuałach. Szukałam potwierdzenia na niedawną obecność nadnaturalnych istot w tym miejscu.

Zobaczyłam jak Nathan i Laura wchodzili do budynku i przypomniała mi się poranna scysja. I to, o co? O pieprzoną kawę! Facet nie mógł znieść tego, że nie nalałam kawy jemu i Laurze, której jeszcze nawet nie było w pokoju. Szlag by go trafił! Nie byłam jego sekretarką ani osobistą służącą. Zaczynałam podejrzewać, że facet był mizoginem i po prostu nienawidził kobiet, szczególnie takich, co miały coś do powiedzenia, albo przeniósł się w czasie i trafił do nas prosto z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Chociaż to akurat nie było żadnym tłumaczeniem. Znałam kiedyś Zombie, który zmarł właśnie w tym czasie i się tak nie zachowywał. Może po prostu, Scott był tylko i wyłącznie zwyczajnym dupkiem i niepotrzebnie doszukiwałam się w tym głębszego dna. Po całej niby pouczającej przemowie o dobrym wychowaniu sam chciał wyjść na cholernego dżentelmena i zaproponował, że nam przyniesie graty ze zbrojowni.


***


- Dobra - Egzekutor odstawił pusty kubek po tej całej cholernej kawie - pójdę po sprzęt do magazynu i spotkamy się na parkingu - Jakieś życzenia związane z magazynem?

Posłałam mu spojrzenie, jakie zwykle się posyła czemuś niechcianemu, co się znalazło pod podeszwą buta.

- Sama sobie wybieram sprzęt a teraz niczego więcej nie potrzebuję. – Takie małe kłamstewko, które miało zamknąć temat tej rozmowy.
Nie chciałam żeby Nathan wybierał dla mnie sprzęcior i już na pewno nie życzyłam sobie żadnych pseudo grzeczności z jego strony. W moim rankingu egzekutorskim Scott właśnie spadł poniżej Firebridge’a. Jemu pozwalałam dobierać sobie broń.

Scott nie odwrócił głowy próbując chyba jakiegoś sprawdzianu na hardość spojrzenia. Wtedy do mnie to dotarło. Facet z jakiś względów uważał mnie za zagrożenie i zaczynał odstawiać próbę sił. Aż mnie zatkało. Miałam ochotę mu powiedzieć: ja – Fantom, ty – Egzekutor, mógłbyś mnie wyrzucić przez ścianę jedną ręką, ale nie zrobiłam tego, bo lepiej nie podrzucać tępakowi takich pomysłów. Poza tym wydawało mi się, że wyładowywał na mnie swój zły humor za to, że nie przydzielili go do innej sprawy. Widziałam jak się podekscytował, kiedy na odprawie usłyszał o sprawie „Iskra” i wolałam nawet nie próbować zgadywać czy chodziło mu o samą sprawę czy o fakt, że pracowało przy niej trzech facetów.

Morales kierowana, w mojej opinii, bezbłędną intuicją także rezygnowała z pomocy przy dobieraniu dla niej broni.

- W porządku - dopił kawę chyba po Laurze i odstawił kubek nie zarejestrowawszy, że już swoją wypił chwilę temu i wyszedł do magazynu.

W drodze na parking poprawił mi się humor, bo rozmowa z Laurą wyglądała tak jak, powinna kiedy spotyka się dwóch nowych współpracowników. Dziewczyna trafiła do MRu z policji i w zasadzie nie było w tym niczego złego, jeśli nauczy się, jakie zachowania wyniesione z glinowni warto kontynuować w służbie regulatorskiej, a z którą częścią dawnej roboty należy się pożegnać.

Nathan oczywiście wepchnął się od razu na miejsce kierowcy. Mnie to odpowiadało, ale moim zdaniem to było faux, pax w stosunku do Laury. Mnie na pewno by tam nie wpuścił, ale Nekromantka to, co innego a po niedawnej dyspucie o dobrym wychowaniu jego wyczyn zasługiwał na komentarz z mojej strony. Odpuściłam jednak. Widziałam, że Laura nie czuła się dobrze podczas tych wszystkich zgrzytów miedzy mną a tym bubkiem i nie chciałam żeby jej dzień także zaczął się tak podle.



***


- Stać! - Ostry głos żołnierza otrzeźwił mnie i ponownie skierował na właściwe tory.

- MR. Nathan Scott – Egzekutor idący jako pierwszy wolną ręką uniósł legitymację, która po chwili znowu opadła mu na pierś.

- W porządku. Możesz przejść. – GSR wyraźnie się rozluźnił i przepuścił nas wszystkich do środka, kiedy Laura i ja zamachałyśmy do niego naszymi dokumentami.

W piwnicy Nathan zaczął się rozglądać wokół siebie uważając by nie wdepnąć w jakiś dowód. Przynajmniej tyle. Śmierdziało krwią i śmiercią, a może był to po prostu zwyczajowy zapach zawilgoconej piwnicy pełnej nieczystości. Teraz to już było nieważne. Widok ciał nie należał do najprzyjemniejszych i na pewno nie był tym, co Nathan chciał widywać, co poranek. Maska twardziela spadła na chwilę i kiedy on przyglądał się wiszącym ciałom ja przyglądałam się jemu. Wyglądał na lekko wstrząśniętego. Laura rozglądała się uważnie, i w jej napiętej twarzy widziałam, że pierwszy raz była na miejscu zbrodni w Rewirze. Do tej pory musiała patrolować tylko okolicę i najwyraźniej jak dotąd ominęła ją sprawa zabójstwa.

Ja sama nie śpieszyłam się z obejrzeniem miejsca zbrodni. Wiedziałam, że miałam tyle czasu ile potrzebowałam. Podczas drogi do piwnicy cały czas “nasłuchiwałam” swoim specjalnym zmysłem i wypatrywałam jakichkolwiek symboli i oznaczeń, wszystkiego, co mogłoby się łączyć ze zbrodnią. Pośród bezsensownych znaków “dwupalcowców” szukałam czegoś prawdziwego, silnego i niepokojącego. Dowiedziałam się także tego, że ktoś nie tylko w przenośni naszczał do ogródka barona Kantyka. Łaki zaszczały ten teren także w dosłownym znaczeniu tego słowa. Wyczuwałam ich mocz na dwóch poziomach percepcji i naprawę nie było to nic przyjemnego. Mieszkanie mojej ciotki, Abigail która posiadła szesnaście niewykastrowanych kotów pachniało lepiej niż to miejsce.

Ciała wisiałyby głowami w dół, gdyby miały głowy. Prawdopodobnie trzech mężczyzn. W jakiś trudny do zdefiniowania sposób zdeformowanych. Zawieszono ich za kostki pod sufitem i użyto do tego srebrnych łańcuchów podczepionych do wbitych w strop haków. Emanacja Śmierci była wyraźna. Wokół ciał i z nich. To raczej nie byli ludzie. Najbardziej przypominali loup garou. Na ciałach widniały symbole. Całe mnóstwo symboli. Znaki stosowane w rytuałach przyzwania, w nekromancji, w praktykach demonologicznych. Nic dobrego, ale też nadal nic profesjonalnego. Ot. Niczym zabawa. I gdyby nie to, że zabito trojkę zmiennoksztaltnych można by było machnąć ręką na wydarzenie. W końcu - w świetle litery prawa - loup - garou byli martwi. Nie można zamordować trupa. Sprawca czynu otrzymałby jedynie wyrok za bezczeszczenie zwłok. Albo za akt okrucieństwa nad zwierzętami.
Wydobyłam parę rękawiczek chirurgicznych i naciągnęłam je na dłonie. Potem skrupulatnie zaczęłam przeglądać zawieszone ciała i wycięte na nich symbole. Ktoś, kto je robił był laikiem. Ochrona. Odpędzanie. Przyzwanie. Wszystko, co się nawinęło pod sztylet. Przykucnęłam, aby przyjrzeć się cięciom, które pozbawiły ofiar głów. Były nierówne – to nie mógł być miecz, lecz coś znacznie mniej ostrego. Popalona skóra sugerowała srebro. Łańcuchy pokryte srebrem pozostawiły podobne ślady na kostkach ofiar.
Potem sprawdziłam podłogę piwnicy. Widziałam ślady krwi, ale było ich niewspółmiernie mało w stosunku do zadanych obrażeń. Ktoś musiał zebrać krew do naczynia lub ją zwyczajnie wypić. Obejrzałam dokładnie kończyny ofiar i ponownie wróciłam do znaków na ciałach. Wreszcie skoncentrowałam się na pomieszczeniu: suficie, ścianach i podłodze. Symbole wyrysowane posoką na ścianach i suficie były podobne do tych na ciałach. Te na suficie wymalowano chyba jakiś pędzlem lub podobnym narzędziem

Laura stała chwilę i wpatrywała się w wiszące ciała.
- Znam ten symbol, wczoraj rozbiliśmy sektę wampira, która posługiwała się tym znakiem Kielichem Pojednania. Zamknęli go u nas na dole, był jakiś dziwny, inny niż te, które spotykałam, lub o nich czytałam. – Słuchałam z zainteresowaniem tego, co miała do powiedzenia i ponownie zerknęłam na ciała żeby zobaczyć ten cały Kielich.

- Zrobiliście dokładne zdjęcie tego znaku – Morales odwróciła się do policjantów robiących zdjęcia - zróbcie jedno z bliska.
Widziałam jak Laura chwyciła za swój notatnik i zabrała się za przerysowywanie do niego znaków.
Scott w tym czasie obszedł wiszące ciała uważając by nie wdepnąć w niewielkich rozmiarów kałużę krwi. Widząc jak obie z Laurą przypatrywałyśmy się symbolom podszedł do miejsca, które wyglądało jak miejsce obozowania ofiar albo innych bywalców tej piwnicy, jeżeli ofiary były tutaj tylko przetransportowane i zarżnięte. Płatki nosa zadrżały, kiedy Nathan wciągał powietrze starając się upewnić czy w tych rejonach piwnicy łaki znaczyły swój teren moczem. Natężenie smrodu było za silne żeby ludzki nos podołał wyodrębnieniu jakiś zapachów.

- Znaleziono coś tutaj? – Zapytał jednego z gliniarzy.

- Same śmieci. Szef kazał się wstrzymać. To ponoć Zdechlaki, więc to nie nasza działka.

- Mhm - mruknął pod nosem i ruszył w naszym kierunku - Tutaj już chyba nic więcej nie znajdziemy. Albo to wszystko to jest jedna wielka ściema i chcą nam zamydlić oczy przed czymś naprawdę istotnym albo to było pokazanie, kto rządzi w tej części dzielnicy. Łaki mają ta cholerną przypadłość, że zaznaczają swój teren sikając w każdy kąt. Trzeba się dowiedzieć, kto zgłaszał to makabryczne znalezisko - podszedł bliżej ciał szukając szczęścia w postaci wypalonego znaku, jeżeli któryś z tych wiszących ciał zmiennokształtnych był zarejestrowany.

- Ściema Nathan? – Nie wierzyłam jak mógł coś takiego pomyśleć - Moim zdaniem to jest dość, hmm, niepokojące - po mojej minie musiało być widać było, że myślałam intensywnie przetrawiając fakty i cała się spięłam, bo coś tutaj na miejscu zbrodni mocno mnie zaniepokoiło.

- Chodzi ci o to, że ofiarami są łaki a nie ludzie? - Nie przestawał wypatrywać znamion - czy jest jakiś inny powód twojego niepokoju? – Kiedy to usłyszałam to aż zgłupiałam. Facet albo mnie sprawdzał albo...No, bo przecież musiał widzieć to, co wszyscy mieliśmy tuż przed oczami.

- Cholera jasna Nathan, glina mówił, że dostali wezwanie przed szóstą rano, czyli ktoś urżnął im głowy – pomachałam palcem w kierunku wisielców - kilka godzin temu a oni są dalej w formie przejściowej.

Na początku mojej wypowiedzi Nathan cały się spiął. Najwyraźniej nie podobał mu się ton mojego głosu, ale się nie podkurzył. Zamiast tego po raz pierwszy w jego spojrzeniu zobaczyłam coś na kształt podziwu względem mojej spostrzegawczości. Ja z kolei dziwiłam się jak on mógł przeoczyć coś tak oczywistego

- Słuszna uwaga – potwierdził.

- Coś jest cholernie nie tak. – Kontynuowałam nakręcona tym wszystkim, nagle całe poranne zajście ze Scottem stało się nieistotnym szczegółem - Zwykle loup garou, kiedy straci nosiciela, a ucięcie głowy najczęściej załatwia sprawę, od razu opuszcza martwe ciało. Czyli powinniśmy mieć tutaj zawieszone na łańcuchach zwłoki no nie wiem psa, kota może lisa a oni dalej wyglądają jak w trakcie transformacji

- Czy któreś ze znaków - machnął ręką w ich kierunku - może powstrzymać ta ostateczną zamianę? – Czyżbym zauważyła u Egzekutora błysk zainteresowania?

- Żaden z tych znaków tutaj nie powinien mieć takiej mocy. Nie wiem, co to oznacza. Albo to nie są loup garou albo coś, ktoś zatrzymał ich tej formie.

- Zatem może to jakieś kolejne hybrydy jak ten Hindus u naghini. Nie wiem czy ci już mówiono, ale okazał się być rakshasa. – Nikt mi tego nie mówił, ale sama już wczoraj wiedziałam, czym on był, kiedy zobaczyłam jego zezwłok - No dobra załóżmy, że to loup garou. Czy wydaje się wam, że jednak miał tutaj miejsce jakiś rytuał? Nie wiem, czujecie - popatrzył w kierunku Laury i ponownie przeniósł wzrok na mnie - że cos nowego przybyło na ten ziemski padół? Bo dla mnie jak już to albo była jakaś próba sił albo egzekucja nad garuchami o ile to rzeczywiście one.

Spojrzałam na Scotta. Teoria o przybyciu do nas z zamierzchłej przeszłości znowu nabierała rumieńców. No, bo kto obecnie używał sformułowania „ziemski padół”, kiedy mówił o tym całym bajzlu, naszym świecie.

- Według mnie ktoś tutaj próbował zrobić jakiś rytuał, ale był całkowicie niekompetentnym oszołomem i nic mu z tego nie wyszło. Symbole są dobrane na chybił trafił bez jakiegokolwiek sensu i nie czuję żadnej pozostałości po silnym bycie.

- Wiec może powinniśmy uznać, że jest to dla zmyłki. Nie uważasz, że ktoś trzymający trzy łaki na srebrnej smyczy mógłby robić to dla zabawy, nie wiedząc do końca, co czyni. I po co mu nadal potrzebne są te głowy? Po to byśmy mieli trudniej w identyfikacji zwłok?

- Sporo osób czy jakkolwiek można by ich nazwać, mogłoby dać radę zrobić to – wskazałam znowu ręką truposzczaki - z trzema łakami. Inne łaki, wampiry, treserzy czy nawet dobrze przygotowana ekipa ludzi. Na razie wydaje mi się, że to właśnie głowy są tutaj kluczowe, dlatego pewnie sprawca je zabrał. Poza tym możliwe, że całe to bazgrolenie, które tutaj odstawiono zrobiono, dlatego że sprawca uważał je za konieczne do zrobienia tego, czego potrzebował a wcale nie było mu potrzebne. Chodzi mi o to, że niektórzy Łowcy potrzebują do swoich zdolności rytuałów a inni nie jak np. ty czy ja. Może ten ktoś wpłynął na wygląd tych łaków swoimi mocami czy zdolnościami, które działają beż żadnych dodatków, mimo, że on myśli inaczej. – Nakręciłam się i już zaczęłam tworzyć jakieś teorie nie przejmując się czy reszta za mną nadążała czy nie.

- A powiedz mi jak wampiry reagują na obecność loup garou na swoim terenie? – Nathan mnie o coś zapytał przyznając tym samym, że miałam większą wiedzę w temacie niż on, dziw nad dziwy.

- Sama obecność niekoniecznie jest przeszkodą. Kantyk, do którego należy ten teren ma na swoich usługach łaki, zatrudnia je w swoim lokalu i pozwala pić w swoich barach, o ile te przestrzegają jego praw. Część loup garou oczywiście nienawidzi wampirów i nie chce mieć z nimi nic wspólnego a i łaki, które pracują dla Pijaw te niezależne garou traktują jak śmieci.

- Jakieś lopu garou tutaj przesiadywały. Teren jest przez nie oznaczony, chyba, że mamy jedynie podejrzewać, że tutaj przebywały. Rozumiem - zwrócił się tym razem do policjantów - że teren został sprawdzony?

- Na tyle na ile dało się go sprawdzić w dwie godziny szefie. Zresztą teraz to już nie nasza sprawa a wasza – policjant odpowiedział z nieukrywanym zadowoleniem - Mniej papierkowej roboty, rozumiesz?

- Jasne, rozumiem. Szczęściarze - uśmiechnął się Scott.

- Jeśli byłyby nietutejsze, to takie natężenie zapachu na pewno zwróciłoby uwagę innych łaków na tym terenie. – Wtrąciła się Laura - Trzeba by było przesłuchać najlepiej tutejszych włóczęgów, Zombi łażących po ulicach, nikt nie zwraca uwagi na nich, ale on przeważnie wiedzą wszystko, co dzieje się w ich okolicy, od tego przeważnie zależy ich życie. Jeśli byli tu legalnie, to mogli pracować dla tutejszych władców.

Spojrzałam na Nekromantkę. Dziewczyna chciała dobrze, ale jeszcze musiała się sporo nauczyć w kwestii tutejszych zależności i układów.

- Możemy spróbować i tego. – Nathan zapalił się do tego pomysłu wykazując tym samym błogą ignorancję w sprawach Rewiru - Jednak przydałoby się więcej ludzi. Nie za bardzo powinniśmy się rozdzielać. Na razie może jednak mamy jakieś inne propozycje, co do dalszego działania? Sprawdzamy zgłoszenie? Ściągamy tutaj jakiegoś łaka by powęszył?

- Teren jest tak zaszczany przez loup garou, że nie wiem czy nawet łak coś więcej przez to wyczuje, ale może mógłby stwierdzić czy to te powieszone łaki znaczyły terytorium czy jakieś inne. – W sumie to garou miałby zawsze większą szansę ze swoim zmysłem powonienia niż człowiek.

Nathan skinął głowa potwierdzając, że o to mu chodziło.

Zaczęłam wyliczać nasze tropy i możliwe opcje działania:
- Zgłoszenia dokonał ktoś z baru “Chryzantema Pamięci”. Możemy się tam przejść, ale jeśli prowadzą go wampiry to teraz z nikim się tam nie dogadamy. Niemniej jednak trzeba to sprawdzić.
- No i jeszcze zostaje ten symbol wampirzej sekty wycięty na ofiarach. Laura mówiła, że przywódca kultu siedzi w u nas w piwnicach. Trzeba by z nim pogadać o ich sekcie, tacy fanatycy zwykle lubią gadać o swoim powołaniu i innych pierdołach. Może podsunie nam to jakiś punkt zaczepienia.
- Poza tym zastanawiam się jeszcze nad jedną rzeczą. Technicy zapakują ciała i przewiozą do MRu na sekcję zwłok, ale myślę czy nie spróbować by także namierzyć dusz, które zasiedlały te ciała. Tylko w obecnej sytuacji nie wiem czy potrzebowalibyśmy bardziej pomocy tresera, jeśli traktować je dalej jak łaki, czy może raczej Laury albo Wiedźmy.

Scott przeniósł wzrok na Laurę.
- Dasz radę?

- Mogę spróbować, przyznam, że nigdy nie próbowałam przywoływać duszy łaka, nie wiem, w jakiej formie może się pojawić, i czy będzie nadawał się do rozmowy. Nie wiem czy to możliwe, ale ten, który odprawił rytuał, mógł uwięzić dusze albo w tych ciałach, albo w głowach i dlatego je zabrał. Dopóki dusza jest związana z ciałem to nie może wrócić do swojej pierwotnej formy. Mogę spróbować namierzyć te dusze. Potrzebuje kawałek wolnej przestrzeni żeby narysować krąg ochronny, nie wiemy z czy możemy mieć do czynienia i musimy poczekać, aż policja tu skończy, nie chce nikogo narażać.

- Nie ma, na co czekać. Śledztwo przejął MR. Jak zobaczysz ze nie dajesz rady to po prostu to przerwiesz. W porządku?

Laura uporządkowała sobie kawałek podłogi i zaczęła za pomocą poświęconej kredy wyrysowywać krąg ochronny. Inkantując słowa po łacinie. Podeszła do jednego z martwych ciał i odcięła kawałek ubrania namoczonego w krwi. Umieściła go w środku kręgu.

- Przypilnujesz jej? - Zwróciłam się do Scotta - Pójdę pogadać z glinami i zobaczyć czy się już zbierają. Poza tym z tego, co wiem GSR mają na tyle mocne radio, że można się przez nie porozumieć z MRem. Zwykle trzeba cofnąć się za most żeby się dodzwonić, ale może o tej porze uda mi się połączyć stąd. Sprawdzę to i zaraz wracam.

- Jasne - skinął głową.

Zerknęłam jeszcze na Nekromantkę przygotowująca się do sięgnięcia po duszę jednej z ofiar. Nie bardzo podobało mi się, że zamierzała przeprowadzić rytuał właśnie na miejscu zbrodni. Miałam złe przeczucia, co do tego, ale nie chciałam wpierniczać się dziewczynie w jej kompetencje. Skoro ona uznała, że poradzi sobie z tym zadaniem i nie widziała przeciwwskazań w doborze miejsca to mogłam tylko pozwolić żeby wykonywała swoją pracę. W końcu mnie też nikt nigdy nie pouczał w sprawie mojego fantomienia. Wbiegłam szybko po schodach żeby jak najprędzej załatwić to, co miałam do zrobienia i wrócić do Nekromantki i Egzekutora.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 22-09-2011 o 11:05. Powód: gwiazdki
Ravanesh jest offline