Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2011, 17:54   #18
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Biorąc pod uwagę pogodę, wyboiste szlaki Imperium czy wrzeszczącą szlachciankę to podróż nie była warta tych dwóch złociszy. Nie wspominając już o pełnej kwocie. Zmoknięty i skoncentrowany na tym, aby nie zlecieć na łeb z tego dyliżansu Płomienny Łeb trzymał zabezpieczające go pasy ile sił. Spod naciągniętego na kaptura sterczały tylko rude kosmyki brody i od czasu wylatywały jakieś przekleństwa i plowaciny zmieszanie z żutym tytoniem. Impregnowanym płaszczem póki, co pozwalał na zachowanie suchej garderoby… ale wcześniej czy później nawet i on da za wygraną.

Wprawdzie babskie krzyki zawsze robiły na nim niewielkie wrażenie to już na własnej skórze miał okazję się przekonać, że baba babie nie równa… tak jak człowiek człowiekowi. Urodzenie robiło swoje. Ostatnią rzeczą, jaką pragną to wjechać do Aldorfu tylko po to by dać się zakuć w kajdany z powodu jakiejś szlachcianki, co to miała za ciasno przy kuprze. Dlatego specjalnie problemu nie widział w tym, że część ze środka postanowiła przenieść się na dach. Ba nawet z takiego obrotu sprawy był zadowolony… mógł sprawdzić jak długo taka podróż będzie na tyle wygodna, że nie oleją tego zatłoczonego dyliżansu. Albo, kiedy dach okaże się za słabej konstrukcji do takiej jazdy.


Krasnolud musiał w końcu przyciąć komara, bo dopiero gwałtowne hamowanie i wrzask „nieumarły” doprowadziło go do stanu pełnej świadomości. Krzyki i panika spotęgowała tylko przestrach koni… niestety zawiodły podobnie jak garłacz, za pomocą, którego próbowano zażegnać niebezpieczeństwo. Gomrund nigdy nie miał zaufania do tej broni, ale w Norsce chyba krasnoludy przykładały większe zaufanie do stali i drewna… poza tym widzą wielką otwór na końcu lufy nie bardzo wiedział jakby można było utrafić truposza nie czyniąc szkody koniom… a może te bestie przestraszyły się takiej perspektywy bardziej niż spotkania z ożywieńcem, kto je tam wie!

Koniec końców tak to się zawsze dzieje, jak nie stoisz na swoich nogach to się nie można dziwić, że nie czujesz gruntu pod stopami. Konie poszły, dyliżans ruszył i tylko przeciwnik maił radochę. Kiedy już krasnoludowi wydawało się, iż sytuacja opanowana jakaś zaśliniona i gnijąca kupa mięśni skoczyła na Gunnara i zdarła go z wozu nim ktokolwiek zdążył puścić bąka. Gomrund zdarzało się już widzieć pomioty chaosu i ożywieńce, ale za całe piwo tego świata nie mógł stwierdzić, z czym ma do czynienia. Na szczęście bogowie pozbawili go jednak takich filozoficznych dylematów i mógł rozłupać czyjąś czaszkę bez zastanawiania się nad naturą bytu, z jakim przyjdzie mu się mierzyć.

W przeciwieństwie do długonogich nie miał takiego stwardnienia mięśni, szkitki pod nim też się nie uginały a i ciepła w gaciach nie czuł. Jest czas na strach i zastanawianie się i jest czas na działanie. Rzucił do najmłodszego w kompanii jak mu się zdało Konrada, co to najlepsze patrzały mieć powinien – Patrzaj czy aby jeszcze jakie chaośniki nie wyskoczą i nas ostrzeż. Po czym wydarł już mordę ile w niej miał sił - Dawać chopy, biiiiij zaaaabijjjjjjj psiego syna!

Zlustrował okolicę przelotnym spojrzeniem i nie dostrzegając innego zagrożenia bez zbędnych pierdoletów ściągnął dupsko z dyliżansu. Rzecz jasna na tyle na ile mu tylko pozwalały jego mocne, acz krótkie nogi skoczył w ślad za Gunnarem i jego oprawcą. Szczęściem woźnica darł się w niebogłosy tedy nie było kłopotu ze zlokalizowaniem ich w chaszczach. Widząc jak to COŚ próbuje jakimś wichajstrem wypruć flaki niedawnemu kompanowi od flaszki natarł bez zastanowienia. Nieprzygotowany atak niestety haniebnie minął cel i krasnoludzka stal przecięła jeno powietrze. Nie tracąc oddechu na zbędne przekleństwo Gomrund przygotował się do kolejnego natarcia – dzierżąc miecz w jednej a tarczę w drugiej łapie.
 
baltazar jest offline