Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2011, 19:00   #36
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Klepnięcie budzika. Drugi bok. Z mieszkania obok zaczyna dochodzić nieśmiało jakiś kawałek Snoop Doga, który z każdą chwilą staje się coraz bardziej natarczywy. Rzut budzikiem o ścianę. Szybki prysznic, zimna kawa i jajecznica. Tak wyglądał jego przeciętny poranek odkąd rozpoczął pracę. Był zaspany i raczej mało przygotowany na wycieczkę do MRu. Wiedział jednak, iż kiedy już tylko się tam zjawi, kierownictwo postara się odpowiednio go rozbudzić. Z pewnością mieli jakąś ciekawą sprawę, którą należało szybko rozwiązać narażając przy okazji swoje cztery litery. O poranku nienawidził tej roboty. Popołudnie było już ok, a jeśli trafiła się jakaś intrygująca sprawa to na jakiś czas przestawał nawet marudzić. Pod jego drzwiami leżało kolejne wydanie The Sun, poprzedni właściciel opłacił prenumeratę na jakieś dwa lata z góry, ale wyjechał czy może zmarł, a gazeta wciąż przychodziła pod ten adres. Był to jakiś plus, miał przynajmniej co poczytać przy śniadaniu. Wolał co prawda News of The World, ale ten po aferze sprzed lat raczej nie miał szans na powrót... chociaż, gdzieś chyba czytał, że to jednak możliwe. Był jeszcze The Guardian i The Observer, ale kto by chciał czytać tego ich liberalnego pieprzenia? Przeszedł do działu sportowego, była notka o synu Zidana, coś o polskim klubie, który ograł Manchester City i dwa tematy, które zainteresowały go bardziej. Pierwszy nosił tytuł Kolejna wpadka Arsenalu i autor starał się znaleźć w nim odpowiedź na pytanie: Co myślał Wenger posyłając Walcotta na spalone? Drugi zaś dotyczył Mourinho, który stwierdził, że chętnie widziałby łaka w swojej drużynie. Shay pokręcił głową, przepisy były jasne, odrębna liga dla żywych i nieżywych, a transfery tylko w jedną stronę. Nie długo potem wsiadł do swojej Lancii i ruszył z piskiem opon.

Pomimo korków udało mu się dostać do MRu i nie spóźnić się, a to był już spory sukces i dobry początek dla reszty dnia. Przydzielono go do sprawy nazwanej Baranek, dotyczyła osiemnastu ciał należących do sekty Dzieci Płomienia. Co ciekawe jedną z nich była Leah Morley, która pracowała dla MRu. Miał pracować z Garym Triskettem oraz Dolores Ruiz, chyba widział ich z raz czy dwa, ale na tym ich znajomość się kończyła. Wyglądali na bardziej doświadczonych od niego co wprawiało go w dobry nastrój. Po szybkim zapoznaniu się z materiałami postanowili ruszyć na miejsce zbrodni. Wcześniej jednak uzupełnili swoje wyposażenie. Shay nie szalał, nie widział jakoś siebie uzbrojonego w RKM ani nawet Kałasznikowa. Wystarczyło mu MP5k ze srebrnymi nabojami trzymane pod pachą, do tego miał jeszcze swoją własną Berettę i srebrny nóż. Pozostało jedynie pobrać kamizelkę i zapasową amunicję. Woreczek z solą uzupełnił już w domu. Czy kiedykolwiek przypuszczał, że będzie musiał nosić coś takiego? I jeszcze ta sól?

Gary zawiózł ich na miejsce, tym razem przynajmniej wszystko sprowadzało się do oglądania, analizowania i gadania, nie trzeba było mierzyć się z nietypowymi wampirami i jego sługusami. Z pewnością była to miła odskocznia. Musiał przyznać, iż miejsce zbrodni było ciekawe. Otoczone na tyle silną magią, iż nawet on sam mógł ją wyczuć, lekko podekscytowany wyskoczył z auta. To uczucie szybko jednak przeminęło, wystarczyło, że zobaczył ciała. Uczestnicy zabawy pozabijali się nawzajem i to w dość brutalny sposób, ktoś jednak wyszedł stąd żywy. Ruiz zasugerowała by Shay postarał się porozmawiać z duchami, zasłona w tym miejscu nie była stabilna i choć było to rzeczywiście dobry pomysł, egzorcysta przez chwilę się wahał. W końcu jednak skinął głową, poczekał aż wszyscy opuszczą pokój i zaczął się przygotowywać.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=atKv1JyQgV8[/MEDIA]

W tym wypadku miał zamiar zwabić do siebie dusze, poznać ich emocje, zainteresować swą melodią by zamienić kilka słów. Identyfikacja i zrozumienie, a wszystko to bez przymusu, narzucania się im. W końcu chciał jedynie porozmawiać, nie wypędzać. Kilka sekund i Shay pozwolił by muzyka zaczęła ku nim sięgać. Przeszedł do refrenu.

And we keep driving into the night
it's a late goodbye, such a late goodbye
and we keep driving into the night
it's a late goodbye

Niewidzialna siła zaczyna szukać, wędruje po pokoju pragnąć poznać emocje zmarłych, dowiedzieć się co czuli, co się teraz z nimi dzieje. Kieruje się ciekawością, lecz i pewną dozą troski. Wreszcie natrafia na ślad, już je ma! Dusze zabitych rzeczywiście tu są. Zniecierpliwiony rusza ku nim zuchwale, już tylko sekundy dzielą go od nawiązania kontaktu, jest tego pewien. W końcu udało się, lecz omal nie przerwał, gdy zorientował się co miało miejsce. Zamiast dusz zmarłych jest jedynie pustka, teraz już rozumiał na jaki ślad trafił. Czuł się jak na polu bitwy, jakby przyglądał się ludzkim szczątkom rozszarpanym tak bardzo, iż już nie dało się ich rozpoznać. Coś postanowiło zająć się duszami, rozrywało je i pochłaniało, dopóki nie zostały jedynie strzępy. W tym pokoju dokonano dwóch masakr. Shay zbladł, za czymś takim musiał stać jakiś cholernie silny skurwysyn. Do głowy przychodziły mu demony i to te pokroju książąt i markizów oraz jakieś chore bóstwa tylko czekające na odpowiednią okazję by urządzić sobie szwedzki stół. Tak czy siak to coś właśnie przeniknęło do ich świata. Być może skakał z jednego ciała do drugiego i spowodował rzeź nim wreszcie odszedł. O swoim odkryciu powiadomił Trisketta i Ruiz.

Gary podrapał się po głowie i po chwili mruknął do jednego z mundurowych - Zdjęć naróbcie. Szczególnie tych rysunków na ścianach. - Shay odruchowo zerknął w kierunku domu. - I krzyża. - Po chwili Triskett zerknął na Shaya i Dolores oraz dodał - Jak już tu jesteśmy powinniśmy spróbować pogadać ze sprzątaczką. Tak na wszelki wypadek.

Shay ruszył za Garym, rozmowa z kobietą z pewnością będzie przyjemniejsza niż próba nawiązania kontaktu z okruszkami po duchach. Nie musieli iść daleko, dziewczyna siedziała w pokoju, który prawie sąsiądował z poprzednim. Towarzyszył jej jeden z policjantów, dość nerwowo obrócił głowę, gdy drzwi się otworzyły, jednak szybko się uspokoił.

- Brygada MR - rzucił Keane lekko choć z poważną miną - Musimy zamienić z nią kilka słów. - Spojrzał na kobietę, miała szczupłą twarz, niemal białe włosy i zaczerwienione oczy, spływające wcześniej po policzkach łzy rozmazały jej makijaż. Trzęsącymi się dłońmi trzymał prawie nietkniętą kawę. Ciężko przeżywała to co zobaczyła.

- Słabo zna angielski. Bardzo słabo - oznajmił mundurowy - Nam udało się ustalić, że nazywa się, eeeee - zrobił pauzę i rzucił okiem na swój notatnik, miał spore problemy, lecz w końcu wydusił z siebie - Szi-ri-na Ka-la-ku-tas-cze-ewna. Czy jakoś tak. - Westchnął i pokazał im napis ŻIRINA KALVAKUTASCZEVNAS.

Dla Shaya imię i nazwisko kobiety brzmiało jak jakiś pseudonim artystyczny gwiazdki porno ze wschodu, ale nie podzielił się swoimi skojarzeniami z pozostałymi. Żirina była obywatelką Federacji Bałtyckiej, która powstała w 2017 roku dzięki zjednoczeniu się Litwy, Łotwy i Estonii. Tyle Keane wiedział. Jak dotąd nie miał okazji być w tamtych rejonach, w ogóle mało podróżował. Wiedział jednak, że w Stanach Zjednoczonych nieumarli są pełnoprawnymi obywatelami, Niemcy radzą sobie nieźle dzięki instytucji podobnej do MRu, a Rosja? Cóż, jeśli jesteś nieumarłym nie planuj tam wakacji. O samej Federacji Bałtyckiej, wstyd przyznać, nie wiedział prawie nic. Podczas, gdy Keane rozważał wpływ Fenomenu na resztę świata, Gary przykucnął przy kobiecie i chyba nawet zaoferował jej papierosa. Sam odpalił sobie jednego i widząc to Shay również nabrał ochoty.

- Widziała pani, co tu się stało? Widziała pani kogoś kto stąd wychodził? - spytał Triskett.

- Nesuprantu. Prašom. Ar galiu eiti? - odparła łamiącym się głosem Żirina, a twarz Shaya na kilka sekund nabrała dziwnego grymasu niezrozumienia. Potrząsnęła jeszcze swoimi rękami, co wystarczyło by Gary zwrócił na nie uwagę. Był spostrzegawczy trzeba przyznać, Keane dopiero po chwili zauważył blizny na jej przedramionach.

- Aš esu pavargęs. Bijau - dodała jeszcze - Bojem siem.

- Nie ma się czego bać - rzekł uprzejmie Shay, dostrzegając szansę w osiągnięciu jakiejś nici porozumienia. Nie miał pojęcia czy Żirina zrozumie cokolwiek, ale próba nic go nie kosztowała. - Już w porządku, jesteśmy tu by pomóc.

- Visi žuvo. Visi. - Znowu się rozpłakała, przetarła oczy i jeszcze bardziej rozmazała tusz. - Ką man daryti? Co ja zrobiem teraz? Co?

Shay spuścił na moment wzrok. Co to było? Litewski, Łotewski? Nawet, gdy mówiła w znanym mu języku to z takim akcentem, że... Ni to angielski, ni jakiś regionalny, po prostu wschodni. Podczas, gdy on rozmyślał jak do niej dotrzeć Gary zabrał się za badanie. Delikatnie dotknął jej dłoni i zaczął przyglądać się ranom. Z pewnością były starsze niż te zadane ofiarą.

- Niech się pani nie martwi. Pojedzie pani do Ministerstwa Regulacji, tam porozmawiamy swobodniej - rzekł pokazując jej legitymację - Nic pani nie grozi. - Następnie zajął się zajmowaniem transportu oraz tłumacza.

- To nielegalna imigrantka - powiedział cicho do Garyego Shay tak by nie zwrócić uwagi Żiriny - Postarajmy się zrobić to tak by nie narobić jej więcej kłopotów. Już i tak los dał jej w kość.

- Racja. Może lepiej na neutralnym gruncie. Nie ma co jej straszyć więcej. Ministerstwo to zły pomysł, ale tutaj pomiędzy trupami też nie będzie najlepiej. - Gary przekazał mundurowym dodatkowe informacje i dodał - Może po prostu jakaś knajpa w pobliżu?

- Jeśli znajdzie się tłumacz, to chętnie zajmę się przesłuchaniem
- powiedział Shay.

Taka perspektywa mu pasowała, spokojna pogawędka w jakiejś miłej kawiarni. Niczym detektyw w zwykłej policji, który nie musi się martwić uciekającymi z kostnicy trupami. O ile oczywiście zjawi się tłumacz.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline