Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2011, 23:22   #26
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Niewiele brakowało, a Justynka wpadłaby na plecy Przemkowi. Spore problemy z wyhamowaniem nie były tu jednak najgorsze. Gorsze było to, co zatrzymało chłopaków. I o mało w to nie wdepnęli uciekając przed stworami z lasu. Tak ptaszyskami jak i tym czymś ciemnym. Stała teraz na szeroko rozstawionych, mocno ugiętych nogach nie bardzo wiedząc, co z sobą zrobić i w którą stronę w razie czego uskoczyć. Rzucała tylko niespokojnym wzrokiem to na ciemniejący las, to na białego, drzemiącego dość nerwowo stwora. Wielkiego jak koń, albo w ostateczności krowa. U babci na wsi często widywała krowy na łące. Smok jednak nie wydawał się tak masywny, jak one.
Po doświadczeniach z “ptaszkami” Justynce zrobiło się tak jakoś dziwnie, gdy dotarł do niej sens propozycji, a dokładniej mówiąc, twierdzenia Meli. Owszem, może i smok potrzebował pomocy. Może rzeczywiście był chory. No bo smoki chyba zwykle nie śpią jak zabite, kiedy tuż obok nich galopuje zgraja zdyszanych dzieciaków, a potem gada im “pół godziny”nad głową. Justynce wydało się zastanawiające, że białe łuskowate stworzenie nawet nie mrugnęło okiem na te czynione przez nich hałasy.

Ale niby co miała zrobić? Jak pomóc? Pogłaskać, tak jak chciała Mela? Obudzić? I niby co dalej? Przywitać się i zapytać: Smoku czy nie potrzebujesz czasem pomocy? A on? Co będzie jeśli kłapnie tymi swoimi zębiskami i odgryzie komuś rękę, albo głowę? Brrrr... Gdyby mieli więcej czasu można byłoby oswoić tego smoka. Tak jak Nell oswoiła słonia Kinga w “W pustyni i w puszczy”. Tylko, że oni chyba nie powinni tu zostawać zbyt długo. To “ciemne” z lasu chyba się bało księżycowego światła, bo trzymało się pomiędzy drzewami z dala od odkrytej przestrzeni łąki. Tyle, że znad horyzontu powoli nadpływały popędzane wiatrem ciemnie chmury. Justynka była niemal pewna, że powinni znaleźć się jak najdalej od lasu zanim zakryją jego okrągłą jak pyzata buzia, tarczę.

- Melu, chłopaki mają rację. Lepiej go na razie nie budzić - szepnęła do wpatrującej się w śpiącego stwora dziewczynki. - Może nas ugryźć. I to dużo mocniej od ptaszka. Boli cię jeszcze? - Zaniepokoiła się widząc, jak Mela obejmuję zaciśniętą piąstkę drugą rączką i jak minka jej się wydłuża. Tego jeszcze brakowało, żeby im się tutaj rozpłakała. Wtedy smok na pewno się obudzi.
- Wiesz co, Melu - szeptała jej dalej do ucha. - Rano, jak się zrobi jasno, to przyjdziemy zobaczyć, czy można mu jakoś pomóc.
Nie wiedziała czy głośne przypomnienie, kto zwykle figurował w jadłospisie każdego szanującego się smoka, byłoby w tym momencie na miejscu. - Nie pamietasz, co one jadały? - powiedziała w końcu. - Te, no... dziewczyny, co jeszcze nie miały męża. - Obawiała się jednak, że nawet szybki ślub nie rozwiązałby tego problemu.

Tomek zrobił minę, jakby chciał parsknąć śmiechem, więc poczęstowała go kuksańcem pod żebra. Jeszcze tego by brakło, żeby głupim rechotem obudził smoka. A gdy spojrzał na nią z cieniem pretensji w oczach postukała się znacząco po głowie, a potem położyła palec na ustach na znak, że ma być cicho.
- Idziemy - powiedziała. I chociaż rzeczywiście zabierała się już do odejścia, w ostatniej chwili przechodząc koło pomrukującego stworzenia obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Coś naprawdę było z nim nie tak...
Ale oni i tak nie znali się na smokach. I tak nie wiedzieliby, jak mu pomóc. Tu raczej potrzebny był weterynarz, a nie pięcioro dzieci.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline