Słowa Justynki zastanowiły Melę. Nie były dobre. Dziewczynka zaczęła sobie nucić cichutko: Smok smok, smok prawdziwy
Cóż nie jestem urodziwy,
Bo oczami czasem błyskam,
Dym mi ciągle idzie z pyska
Głodny jestem cały rok.
Ten nie wyglądał, jak by miał ziać ogniem. Smok Czkawki jadł ryby, a nie te, no .., jakie to było słowo? Mela skupiła się i przypomniał sobie resztę piosenki Czasem także miewam chęć,
Zjeść na obiad dziewic pięć.
Dziewica! Ale tu Justyna się myliła….
- Dziewica to taka pani, co jeszcze nie spała z panem – poinformowała Justynę – Nie trzeba mieć męża, żeby mieć dzieci - dodała autorytarnie, jako że doskonale wiedziała, skąd sie dzieci biorą - Poza tym, ten smok na pewno jada ryby, nie dziewice. A ty Justynka, wcale nie jesteś dziewicą – zlustrowała spojrzeniem sylwetkę dziewczynki - No, może trochę, a ja na pewno nie – spojrzała na swoją zupełnie płaską klatkę piersiową.
Zacisnęła mocniej rękę wepchniętą do kieszonki szortów. Podstawowa zasadą radzenia sobie z zadrapaniami i innymi rankami było ich nie oglądanie. Wtedy ich nie było. Tomek miał racje, ptaszki też wyglądały na miłe… no i nie chciała, żeby Piotrek strzelał do smoka z procy… Nie trzeba go budzić. Powinni iść…. Ale ten smok wyglądał na takiego smutnego.. może po prostu się zgubił?
- Ciekawe, gdzie jest jego mama… - powiedziała Melka. Dopiero kiedy usłyszała swoje pytanie zrozumiała, że też było źle powiedziane.
- Gdzie jest moja mama? – zapytała Justynę.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |