Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2011, 12:36   #20
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
– Meretryksa? Meretryksa, twoja mać?! Jeszcze takiej kurwy nie widziałem, co ręce odgryza. Gdzieś wepchnął ten przeklęty instrument, posrańcu?! – zawtórował krasnoludowi Spieler, otrząsnąwszy się z pierwszego wrażenia. Nie raz i nie dwa zdarzyło mu się zobaczyć znajomą gębę po niewłaściwej stronie pięści. Nierzadko w kiepskim stanie. Zresztą nawet w najlepszych czasach to nie facjata decydowała o stosunkowych triumfach Wihajstra. I chociaż nigdy nie umywała się do tego, czym mignął w przelocie nad kozłem, tego pięknego dnia Spielerowi szkoda było czasu na dziwowanie się albo inne rozterki. Chciał się wściec. Wszyscy zachęcali go do tego pracowicie od samego rana.

Kiedy podrywał się z wygrzanego siedziska po histerycznym wybuchu jaśniecholery, mrucząc pod nosem, że sra na takie wygody, żeby z łoskotem wywindować na dach swój tobołek a następnie samego siebie, wezwawszy Gomrunda do użyczenia pomocnej prawicy, był już dobrze zirytowany. Jej wyniosłą postawą i zatrważającą głupotą; tłokiem, przemoczonymi w sadzawce butami i pyszałkowatym uśmieszkiem obmierzłego Bretończyka. Trafienie przy okazji obcasem w jego elegancki pantofel wcale nie poprawiło Spielerowi humoru.
Od tamtej pory, opakowany szczelnie w impregnowaną strażniczą opończę, posępnie wybijał dupsko na dachu, tęskniąc za cieplutkim miejscem między burtą a nieśmiałą, pachnącą młodością służką, w takim ścisku, że halflinga trzeba by upychać młotem, póki Erich nie ściągnął cugli, konie nie poniosły, Gunnara nie trafił przeklęty Wihajster, a krasnoludzi nie pognali za nim w krzaki.

Strząsnął z miecza pochwę i zeskoczył na kozioł, starając się rozeznać, jak sobie tam radzą. Pchać się między młot a miecz na razie nie zamierzał, ale musiał dopilnować czy krótkonodzy na pewno utłuką to, co zostało z Wihajstra. Coś mu się przecież po starej znajomości należało.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 26-09-2011 o 12:21.
Betterman jest offline