Kleofas nie posiadał się z radości. Jechał teraz na własnym koniu a w perspektywie był zarobek. To duża odmiana po pieszej włóczędze i znoszeniu upokorzeń ze strony wiejskiej dzieciarni. Przeto jechał z dumnie wypiętą piersią i nieniknącym uśmiechem na twarzy, jakby był zwycięskim wodzem a nie jednym z podkomendnych Rognara.
Z towarzyszami podróży zapoznał się przed wymarszem. Ograniczało się to zwykle do przedstawienia się, ale na razie nie szukał bliższych znajomości. Tych kilka niezbędnych szczegółów o sobie powiedział na pierwszym noclegu. Że jest kapłanem św. Cuthberta, że pochodzi ze zlikwidowanego klasztoru w Orden, że ma liczną rodzinę we wsi Kirsten i żył ostatnio jako wędrowny kapłan. Jako że daru wymowy nie miał, starał się nie otwierać gęby niepotrzebnie. Wiedział z doświadczenia, że wzbudzało to zwykle wesołość słuchacza a słowa i tak były trudne do zrozumienia. Dać się poznać przez działanie, taki postawił sobie cel. Działania na szczęście też było jak na lekarstwo i wszystko wskazywało na najłatwiej zarobione pieniądze w życiu. - Dzięęęki ci Św. Cuuuthbercie za te dary, błłogosław Naszego Kaaapitana Raaagnara i resszteee pooodróżnych - powiedział modląc się nad jedzeniem w gospodzie w Hula.
Ciekawe co też przyniesie następny dzień.
__________________ Zawsze zgadzać się z Clutterbane! |