Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2011, 13:28   #107
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
No to się wszystko cudnie porypało. I bądź tu dobrym Samarytaninem. Gdy do celi wpadł gościu z siekierą Thorn odruchowo sięgnął po spluwę cofając się lekko. Na razie nie mierzył do pana siekierki, ale palec już trzymał na cynglu. Zerknął na poobijanego po gębie informatora, zastanawiając się na ile będzie z niego użyteczny zakładnik w razie rozróby. Po czym odparł z irytacją.
- Te... siekierka, zamiast pyskować skocz no po jakiegoś konowała. Bo chyba twemu szefowi palma po trefnych prochach odbiła. I mały detoks, by mu się przydał.
Alan oszacował sprawnie zagrożenie i założył na lewą pięść zdobyczny kastet. Siekiera w ciasnej celi była gówno warta. Ciężkie to i nieporęczne, za to kastet i nóż były idealne. O wiele groźniejsi byli Ci z samopałami. W sumie ten napotkany u wejścia dziadek też miał spluwę, ale nie mógł mieć więcej jak kilka naboi. Ustawił się przy osiłku z siekierą czekając na jego reakcje. Nim się zamachnie Mello był w stanie go znokautować.
- Uratowaliśmy Waszego Filozofa. Był zamknięty w celi i się dusił we śnie. Prawda? - spytał szukając potwierdzenia u gospodarza. Na tyle głośno by go słyszano na zewnątrz.
- Chyba nie chcemy by przez zwykłe nieporozumienie ktoś ucierpiał? - Alana wzrok skierowany na Filozofa wyraźnie mówił kogo ma na myśli.
- Słyszałem, że masz broń na sprzedaż, a ja potrzebuję gnata. Dogadamy się? - bez dalszych ceregieli przeszedł do załatwiania interesów. Filozof wyglądał na sensownego człowieka. Przynajmniej sądząc po kaprawych oczkach.
Filozof wstał z łóżka i bez słowa wyminął swoich gości. Nie chciał mieć zabrudzonej krwią celi, nie po tym co przed chwilą widział. Stanął w drzwiach wyciągając otwartą dłoń w stronę nadciągającej odsieczy.
- Panowie wszystko gra! – zawołał kierując swoje słowa w szczególności do najbliższego mięśniaka. - To tylko małe nieporozumienie, które już wyjaśniliśmy. Moi goście rzeczywiście mi pomogli. Miałem lekkie kłopoty z oddychaniem. Nic poważnego.
Nachylił się do gościa z siekierą.
- Wszystko powinno pójść gładko, ale na wszelki wypadek niech dwóch chłopaków czeka w gotowości na mój sygnał. – wyszeptał i poklepał kolesia po ramieniu. Wrócił do celi, ale jakoś nie uśmiechało mu się siadanie na sienniki. Będzie musiał wyrzucić cholerstwo. Oparł się o ścianę i przeczesał spocone, rzadkie włosy.
- Dzięki za pomoc. Byłbym wdzięczny jakbyście zachowali to co zobaczyliście dla siebie. – ton Filozofa nie wskazywał na to że była to prośba. - Dowiem się jeśli zaczniecie o tym rozpowiadać. A co do broni. – wrócił do urwanej rozmowy. – Tak mogę załatwić broń, ale jestem wyłącznie pośrednikiem. Czego konkretnie potrzebujesz?

Chase wzruszył ramionami, po czym przytaknął na zgodę. Problemy Filozofa ani go grzały, ani ziębiły. Ale też i nie miał powodu ni potrzeby, by je rozgłaszać. A że sprawa którą miał do niego, była sprawą prywatną, toteż... poczekał z wypowiedzią, aż się ów drugi petent zmyje z celi. Oparł się o ścianę i obserwował targi o spluwę.

Więźniowie biegnący jako wsparcie rozeszli się, ale nie odeszli zbyt daleko. Widać było, ze czekają na rozwój wypadków. Co, jak co, ale Filozof to jednak był tutaj nieźle ustawiony. Pół zony natychmiast rzuciło mu się na pomoc, a drugie pół w tym samym czasie szukało majchrów.
- Nie jestem gadatliwy, a co do spluwy, to nic wielkiego. - Alan wzruszył ramionami. - Dość dobrą samoróbkę, by nie wybuchła mi w łapie i trochę naboi.
- Hmm to będzie osiemdziesiąt fajek. Dziesięć, powiedzmy jedenaście naboi. Gwarantuję szybką dostawę. Połowa sumy płatna z góry. Zero ryzyka związanego z transakcją. Masz na to moje słowo. Zgadzasz się?
- Drogo. Chwilowo nie jestem przy kasie. -
Mello podrapał się po zarośniętym policzku. - Może w zamian za te kilka brakujących fajek coś dla Ciebie zrobię? Komuś trzeba skuć mordę? Postraszyć? Coś bardziej mokrego?
- Zaczynasz gadać do rzeczy mimo tego, że należysz do rippersów. Potrzebuję załatwić pewną część. -
Filozof spisał jedną pozycję z podręcznego komputera, po czym podał kartkę Alanowi. - OXYTARO część którą ma ponoć koleś z yakuzy o imieniu Hekke. Nie obchodzi mnie w jaki sposób wejdziesz w jej posiadanie. Jeśli mi ją dostarczysz to dostaniesz spluwę za trzydzieści fajek. Dorzucę dodatkową amunicję. Wchodzisz w to?
Chase lekko się uśmiechnął ciekaw czy Mello jest wystarczająco zdesperowany, by zadzierać z Yakuzą. Bądź co bądź, japońce byli ciężkim orzechem do zgryzienia. Zwłaszcza, gdy się szło na nich z pięściami. No cóż... nie jego problem. Swoją opinię Thorn zachował dla siebie, a dowcipnisia jakoś nie polubił, by mu pomóc.
Mello wziął kartkę i przyjrzał się.
- Oxytaro. - przeczytał powoli, po czym schował notatkę - Hekke z yakuzy, co?
Uśmiechnął się krzywo.
- Dobra, wchodzę w to. Na razie Filozof. Trzym się Ziutek. - rzucił na odchodne ściągając z pięści kastet.

Audiencja u Hekke, który okazał się być kimś w rodzaju Wielkiego Q w yakuzie nie okazała się być taka trudna do załatwienia, jak obawiał się Mello. Gość był zbyt potężny i zbyt dobrze chroniony, by zastosować wariant Alis. Tu potrzeba było czegoś niekonwencjonalnego. Na przykład iść i … poprosić.
Gdy Mello znalazł się w końcu przed żółtkiem ukłonił się, tak jak to podejrzał kiedyś u Japończyków i rozpoczął rozmowę:
- Witam Panie Hekke. Dziękuję, iż zechciał mi Pan poświęcić odrobinę swego cennego czasu. Chcę zapytać, czy posiada Pan część zwaną Oxytaro? Chciałbym ją nabyć. - Alan gdy chciał potrafił być uprzejmy.
- Oxytaro? Ki chuj to jest? - Hekke miał z metr osiemdziesiąt wzrostu, skośne oczy, dziobatą twarz, włosy ogolone na łyso a skórę wytatuowaną w walczące smoki. Od czoła, przez twarz, potylicę i zapewne całe ciało. Tatuaż był robiony na Terze lub na któryś z kolonii. Dobrą technologią niedostępną na GEHENNIE. Co oznaczało, ze facet był w Yakuzie jeszcze tam. Smoki poruszały się, zmieniały barwy, ziały wytatuowanym pod skórą ogniem, który raz się pojawiał, innym razem znikał.
Jego zbiry popatrywały na Mello spode łbów mając miecze i samopały pod ręką.
Mello wyciągnął kartkę, jaką dostał od Filozofa.
- To jakaś część komputerowa.
- Dobra. Co w zamian za nią? –
przeszedł Hekke do konkretów.
- Świadczę szerokie usługi w dziedzinie windykacji należności. Potrafię wycisnąć nawet wodę z kamienia. Mogę też przyjąć bardziej mokrą robotę, o ile potrzebowałby Pan kogoś do tego spoza yakuzy. - oświadczył Mello.
- Przemyślę to. Sprawdzę cię. Odezwę się do ciebie. – zakończył rozmowę szef yakuzy.
Mello skłonił się jak poprzednio i wyszedł.
Miał nadzieję, że zrobił dobre wrażenie na ewentualnym pracodawcy. Tyle że jak nie miał dotąd gnata, tak dalej nie miał. Wszystkie te uprzejmości w dodatku sprawiły, że miał ochotę odreagować dając komuś w mordę. W sekcji yakuzy musiał być grzeczny, ale na terenach wspólnych na pewno trafi się jakaś gęba do skucia.
Alan założył kastet w zamyśleniu spoglądając na przechodniów.
 
Tom Atos jest offline