Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2011, 15:35   #20
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
post pisany wspólnie z... :)

Czym była ta decyzja. Ucieczką? Szukaniem chwili samotności? Ciekawością?
Evelyn wyruszyła samotnie w stronę przeciwną do tej, którą wybrała Lila. Podobnie jak półelfka przemierzała uliczki miasta. Zapomnianego miasta. Samotnego miasta.
Wkrótce jej kroki odbijały się echem w Wormbane. Mieście będącym tym samym, czym było jej życie. Smutkiem wynikającym z samotności. Puste miasto, spoglądało na nią oczami okien.
Osądzało ją? Litowało się?
Wyruszyła na wyprawę po to by coś zmienić w swoim życiu. Ale nie zmieniło się nic. Znowu wędrowała samotnie przez miasto. Tyle, że tym razem nie była to metafora.

Czarnowłosa szła rozglądając się z uwagą. Cisza, a właściwie bardziej martwa cisza i echo jej kroków sprawiły, że przełknęła nerwowo ślinę i rozglądając się wokoło przywołała Viltisa. Patrząc na pojawiającego się obok smoka odetchnęła z ulgą, teraz jak był koło niej miasto nie robiło już na niej takiego niemiłego wrażenia jak jeszcze chwilę wcześniej.
- Dobrze, że jesteś... to miasto jest takie dziwne w swoim opustoszeniu. Rozejrzymy się po nim, może na coś trafimy. Bądź czujny. - rzekła do przyjaciela kładąc mu dłoń na grzbiecie, by poczuć że jest obok niej.
- Nie jestem zadowolony, że się oddzieliłaś od reszty. Źle mi tutaj wszystko pachnie - Wytężał swoje zmysły w poszukiwaniu zagrożenia, które choć nieuchwytne, zdawało się pewne tak, jak to że po dniu nastaje noc.
- Na razie to pachnie tu pustką. Sam zobacz, nigdzie żywej duszy, drzwi do domów pozamykane... i ta cisza. - mruknęła Evelyn zerkając w stronę kolejnego domu.
- Pustka bo nikt nie żyje. Oprócz nas. Lecz czy przyczyna pustki też jest pustką? Nie sądzę Nagle skierował się w stronę najbliższych drzwi. - Chcę tutaj wejść. Choć słuchał Evelyn to jego oczy i uszy skierowały się w stronę interesujących go drzwi. Poskrobał pazurem drewno, po czym się obojętnie od nich odwrócił.
- A gdzie są ciała jak nikt nie żyje? - zapytała go i dodała - Po co chcesz tu włazić? Czujesz coś?
Może zjedzone? Może ożywione? Ludzie tak nie odchodzą pozostawiając wszystko za sobą. Ucieczka zostawia ślady paniki. - Pokręcił głową -nic nie czuję. Ale gdzieś musi być wskazówka. Odnajdziemy ją
- Ale odchodząc też powinni zostawić po sobie jakieś ślady, a tu... tu jest pusto. - rzekła mu na to Evelyn podchodząc do drzwi domu i biorąc za klamkę. Tak jak się spodziewała dom był zamknięty. - Włamywać się chyba nie będziemy? Zerknijmy dalej może gdzieś jednak pozostawiono otwarte drzwi.

Kolejne domy, kolejne łypiące na nią otwory okienne. Narastające wrażenie, że jest obserwowana. Narastające wrażenie, że jest muszką wchodzącą w sieć pająka. Obrzydliwej ośmionogiej poczwary oblizującej paszczę swym obleśnym jęzorem. Niby nic niezwykłego. Opustoszałe miasto, działające na wyobraźnię. Czemu więc miała wrażenie, że jest obserwowana. I to bynajmniej, nie przez przyjaciół.
Dlaczego czuła się jak zwierzyna na którąś ktoś poluje? Jak bezbronna łania wystawiona na cel.
Skojarzenia narastały. Evelyn czuła się niemal, jak dziewica w uliczce pełnej gwałcicieli.
Śmiech... przerwał te rozmyślania. Chichot... dziewczęcy, dziecięcy chichot z jednego z bocznych zaułków.
- Słyszysz? - spytała dziewczyna przystając w półkroku, nie była pewna czy to nie jakieś omamy w jej głowie.
-Chichot? - syknął -Tutaj chichot? Tylko szaleńcowi tutaj może być do śmiechu. Albo... Przekręcił szyję o 180 stopni i wpatrzył się w oczy Evelyn. -Idę to sprawdzić, zaczekaj tutaj. Nie czekając na odpowiedź wspiął się po ścianie budynku i zaczął przemykać dachami w kierunku skąd dobiegł ich zaskakujący odgłos.
Czarnowłosa stanęła i zaczęła czekać na Viltisa. Jedną chwilę, potem drugą chwilę, jednak ciekawość sprawiła że zaczęła się skradać by samej również zerknąć w zaułek i sprawdzić co się tam dzieje.
Oboje zobaczyli dziewczynkę. Blondwłosego aniołka grającego w klasy. Dziewczynka nie przejmując się deszczem, ni obecnością Evelyn skakała mówiąc wyliczankę.

Pokłóciły się demony
i na wieki są skłócone.
Jeden górę zabrał skokiem
drugi gnije gdzieś pod bokiem.
Ale drugi nie zapomniał
i o swoje się upomni
raz, dwa, trzy... na ofiarę

dziewczynka zatrzymała się i wskazała ze śmiechem na Evelyn.

- na ofiarę pójdziesz ty.

Po czym rzuciła się do ucieczki śmiejąc się głośno.

Ruszył dachami dalej, szybko jak tylko mógł. Nie potrafił jeszcze rozpoznać, czy niepokój jaki czuje budzi w nim całe miasto, czy ta nawiedzona dziewczynka. Przemykał od komina do komina, starając się nie tracić jej z oczu i być samemu jak najmniej widocznym. Jeden dach, drugi i trzeci - zdał sobie w końcu sprawę, że zbyt daleko oddala się od Evelyn. Zatrzymał się bez ruchu, wsłuchał w ciszę. Nie usłyszał nic oprócz tupotu małych stópek dziewczynki.
Czarnowłosa stała w miejscu zdziwiona, po czym zerknęła czy gdzieś nie dojrzy Viltisa, bojąc się jednak, że dziewczynka umknie i już jej więcej nie zobaczy ruszyła pospiesznie za nią. Wiedziała, że więź jaka łączy ją ze smokiem sprawi iż niezależnie gdzie on jest odnajdzie ją. “Co to dziecko tu robi samo?”, zastanawiała się przy tym. Widok dziewczynki, do tego bawiącej się dziewczynki w tym mieście, nawet nie duchów tylko pustym wydawał jej się dziwny. Nawet bardzo dziwny, a jeszcze ta rymowanka. Raz po raz przypominały jej się słowa które jeszcze chwilę wcześniej śpiewała dziewczynka. Poczuła niemiły dreszcz na słowo “ofiara”. Podążając śladem dziecka zastanawiała się o jakim to “demonie” śpiewało i o jaką “ofiarę” i dlaczego chce się upomnieć.

Uśmiechnął się, gdy wyczuł, że Evelyn też ruszyła. Wątpliwości się rozwiały, więc kontynuował pościg. Uważnie omijał pęknięte dachówki, niemalże pełznąc po kalenicach i pomiędzy kominami.
Nie było im dane jej odnaleźć. Dziewczynka zwinnie przebiegła kilka uliczek, po czym znikła niczym kamfora. Nawet węch Viltisa nic tu nie poradził. Po prostu... dziecko znikło.
Jak to się stało? Nawet gdyby weszła do jakiegoś budynku Viltis wszak poczuł by trop jej zapachu. A tak... nic. Dziecko znikło, jakby było marą, zwidem... albo halucynacją.
- Viltis! - Evelyn wypowiedziała imię przyjaciela pragnąc go przyzwać do siebie. Zastanawiając się czy i on widział uciekające dziecko.
Pojawił się natychmiast. Nie ukrywając się już zeskoczył z dachu i zasyczał -To była iluzja? Ktoś wodzi nas za nos. Zawracajmy
- Widziałeś ją? Słyszałeś? Była prawda? - upewniała się Evelyn.
-Była i nie ma. To jakaś sztuczka. - Jego podejrzliwa natura sprawiła, że od razu przyszła mu do głowy jedna myśl, którą wypowiedział na głos - Czuję się, jakbyśmy byli wabieni. To może być jakiś podstęp
- Myślisz, że ktoś posłużył się tutaj iluzją, chcąc abyśmy za nią podążyli? Ale z drugiej strony może jednak powinniśmy się tu rozejrzeć. Jeżeli jest iluzja to i musi być jej wykonawca. - Evelyn podeszła do kolejnego domu i zajrzała do środka przez okno. - Nikogo nie wyczuwasz?
Rozglądał się niespokojnie. Jego oczy i zmysły myszkowały po okolicznych domach wypatrując kogoś odpowiedzialnego za tajemnicze spotkanie. Nawet rozwidlony język wysunął się spomiędzy jego zębów tak jakby smakował powietrze. Podszedł do miejsca, przez które dziewczynka przechodziła i nachylił się wypatrując tropu. Próbował wychwycić cokolwiek - wyczuć jakiś zapach, dostrzec poruszone ziarenko piasku, lecz pomimo wysiłków nic nie znalazł. - Tak jakby jej tutaj wcale nie było - Ponownie stanął przy Evelyn - Jeśli mamy iść dalej, to ja przodem.
- Ale uważaj! Nie zapomnij, że też możesz oberwać. - ni to upominała ni to przypominała mu Evelyn ruszając tuż za nim i rozglądając się dookoła. Znów rozbrzmiewały kroki... jej kroki. Dziewczynka zniknęła bezpowrotnie. Nigdzie nie było znaku, że wogóle tu była. Ot była i nagle jej nie było. A może wogóle nie było. Czarnowłosej nie podobało się to tak samo jak i Viltisowi, jednak szła za nim rozglądając się uważnie by nic nie uszło jej uwagi. “Dziwne miasto”

Ponownie wspiął się na dach. Zdecydowanie bardziej odpowiadało mu spoglądanie na świat z góry. Dostrzegał więcej, a i dla wielu przeciwników był w ten sposób mniej osiągalny. Co jakiś czas natykał się na świetliki, przez które zaglądał do wnętrz domów. Pomimo jego wysiłków wciąż nie dostrzegał nic godnego uwagi i ze złości aż zgrzytał zębami.
Posuwali się tak powoli do przodu, dziewczyna po ziemi a jej smok po dachach, zerkając na rozpościerający się przed nimi widok. Raz po raz Evelyn zerkała do góry i patrzyła pytającym wzrokiem na Viltisa czy na coś się natknął.
Dostrzegł spojrzenie Evelyn i okręcił głową. Zły z powodu niepowodzenia nagle się zdecydował na zejście z dachu. Gdy znalazł się obok kobiety syknął - - To na nic. Nic tutaj nie znajdziemy. Poszukajmy jakiejś świątyni. Jeśli gdzieś mamy coś znaleźć, to tam.
-Poszukajmy. - zgodziła się z pomysłem smoka dziewczyna. - Widziałeś tam z góry czy jakąś gdzieś tu jest? Może wejdź i rozejrzyj się za jakąś, byśmy nie chodzili bez sensu w ta i spowrotem
Niczym jaszczurka wbiegł ponownie na dach, przemknął brzęcząc dachówkami i wspiął się na najwyższy komin w okolicy, rozejrzał się i zawołał -Idziemy w tamtą stronę!
“Idziemy to idziemy” Evelyn ruszyła w stronę wskazaną jej przez smoka, nie zwlekając ani chwili i wiedząc, że on podąży razem z nią, schodząc na dół albo idąc górą. Czuła się przy nim bezpiecznie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline