Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2011, 19:40   #31
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Mimo zapewnień Meli, że ten smok jest mały, przyjacielski i zapewne cierpi, większość dzieci postanowił uwierzyć starym baśniom w których smoki są złe i groźne i pożywiają się tylko dziewicami, cokolwiek to słowo tak naprawdę oznaczało.
Mela miała jeszcze wątpliwości i bardzo żałowała, że nie może pomóc jednak ostatecznie ona także stwierdziła, że lepiej zostawić smoka w spokoju.
Jej małe serduszko jednak cierpiało z powodu smutku jakie malował się na pysku smoka. Tęskniła także za mamą i swoim domem, ale nie płakała mimo, że była najmłodsza.
Zawierzyła obietnicą Tomka, że w domku na plaży będą bezpieczni i spróbują się skontaktować z rodzicami.

Cała piątka ruszyła zatem w kierunku plaży. Mrok, który wygonił ich z lasu, ciągle czaił się na granicy widzenia. Zgodnie z przewidywaniami Justynki światło księżyca przepędzało straszliwą ciemność. Chumry co i raz przesłaniały srebną tarczę, ale na szczęście za chwilę wiatr przepędzał je dalej.
Ciemnośćciągle podkradała się i niebezpiecznie zbliżała do dzieci.
Smutny smok został za nimi i tylko echo niosące jego donośne warczenie, przypominało o jego obecności.
Strach i niepokój ciągle otaczały serduszka maluchów. Każdy krok jednak zbliżał je do celu wędrówki. Na szczęście teraz nie mogło być mowy o pomyłce.
Wiatr z każdym powiewem przynosił coraz wyraźniejszy zapach morza.

Marsz był długi. Bardzo długi i zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki. Poobcierane i zadrapane nóżki domagały się odpoczynku. Tylko Piotrek zdawał się nie odczuwać zmęczenia i to on zachęcał resztę do jeszcze odrobiny wysiłku. Jego buńczuczne zachowanie i postawa działały dopingująco nawet na najmłodszą Melę. Nikt nie chciał pokazać, że jest gorszy czy słabszy od przechwalającego się Piotrka.

Gdy na horyzoncie ukazał się posłyskujący w świetle księżyca piasek plaży, wszystkie dzieci uśmiechnęły się z radości. Wbiegły na plażę i...
… zatrzymały się w miejscu.
Ciemność przed nimi była porównywalna z tą przed którą uciekli. Morza nie było widać i tylko ryk potężnych fal świadczył o tym, że jest ono gdzieś tam pośród nieprzeniknionych ciemności, ktorych nie rozpraszało nawet srebrzyste światło księżyca.
Jedyną pociechą był fakt, że przerażający mrok pozostawał w granicach morza i nie poruszał się.
Nie zmieniało to jednak i tak tego, że cała piątka była wylękniona i przerażona.

To Mela pierwsza zobaczyła biały dach domku plażowego. Znajdował się on kilkaset metrów na prawo od miejsca w którym stały dzieci.
Ten odcinek wszyscy pokonali z radością mimo, iż marsz po piasku był wyjątkowo ciężki i męczący.
Gdy w końcu wszyscy doszli szczęśliwie do drzwi plażowego domku weszli do niego pełni nadziei i radości.

I nie rozczarowali się. Wnętrze plażowego domku było miłe i przytulne. Dokładnie takie jakie powinno być wnętrze każdego letniego domku.
Na środku leżał puszysty dywan z bawnym wzorem, a na nim stał okrągły stolik. Na stole z kolei stały przygotowane naczynia oraz waza z gorącą zupą, półmisek słodyczy oraz patera owoców, a także dzbanek pysznego kompotu.
Na wysokim regale stało setki książek w skórzanych oprawach i bogatych złoceniach. W pokoju znajdowała się też wygodna kanapa oraz półka z wszelakiego rodzaju pluszakami i zabawkami oraz zamknięte drzwi do jeszcze jednego pokoju.
Dzieciom na widok zastawionego stołu, aż zaburczało w brzuszkach. Z wielką chęcią i radością zasiadły do pałaszowania smakołyków.
Gdy wszystko było już prawie zjedzone, ktoś powiedział szeptem:
- Witajcie!
Dziecie przez chwilę nasłuchiwały sparaliżowane strachem. Rozglądały się w poszukiwaniu źródła dźwięku.
- Tu jestem - podpowiedział chłopiec - w lustrze na ścianie.
Oczy wszystkich zwróciły się w stronę okrągłego lustra w srebrnej ramie, wiszącego na jednej ze ścian.
- Witajcie! - rzekł chłopiec o wyjątkowo bladej skórze i białych włosach - Jestem Albin i cieszę się, że przyjęliście moje zaproszenie.
Przy tych słowach spojrzał wymownie w stronę Piotrka.
- Przykro mi, że nie mogę was powitać osobiście - szeptał cały czas chłopiec - i przepraszam za kłopoty jakie mieliście w drodze tutaj. Bazyli mi o wszystkim doniósł. Jednak nie byłem w stanie wam pomóc. To jak sobie poradziliście daje mi jednak nadzieję, że mój los się odmieni i dzięki wam będę znowu wolny.
Nie mam co prawda wiele czasu, ale muszę jednak wam opowiedzieć moją historię oraz wyjaśnić dlaczego was tutaj zaprosiłem.
Jak mówiłem nazywam się Albin i jestem synem Karola Możnego, króla tej krainy. Niestety mój tata zginął w czasie bitwy z siłami Ciemności na Króliczym Polu. Tron, bezprawnie zajął, jego brat, a mój wuj Benedykt. To człowiek okrutny i zły i bardzo podły. Wygnał on moją matkę, a mnie uwięził. Wziął sobie za żonę tę wiedźmę Lukrecję i teraz to oni władają teraz krainą.
Mój wuj i macocha to potworni ludzie w których sercach mieszka mrok. Nienawidzą oni wszystkiego co dobre i piękne i dlatego pragną, by cała kraina pogrążyła się w mroku. I dlatego ja wezwałem was. Tylko wy możecie mi pomóc. Wy, dzieci z innego świata. Musicie odnaleźć moją...
- Albin! - rozległ się krzyk, gdzieś za plecami chłopca. - Ty gałganie, pokurczu śmierdzący, gdzie jesteś! Albin ty mały wrzodzie, czas na lekarstwo!
Na dźwięk tego piszczącego, kobiecego głosu, dreszcze i gęsia skórka pojawiły się u całej piątki.
- Muszę już iść - szepnął jeszcze ciszej Albin - Moja macocha mnie szuka. Rana prześlę do was Bazylego z listem i wskazówkami. Teraz odpocznijcie i pamiętajcie, żeby dobrze zamknąć drzwi i okna, licho nie śpi.
Obraz w lustrze zafalował i wizerunek Albina zniknął. Pozostały w nim tylko odbicia tylko pięciu dziecięcych, zdziwionych twarzy.
 
Pinhead jest offline