Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-09-2011, 19:40   #31
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Mimo zapewnień Meli, że ten smok jest mały, przyjacielski i zapewne cierpi, większość dzieci postanowił uwierzyć starym baśniom w których smoki są złe i groźne i pożywiają się tylko dziewicami, cokolwiek to słowo tak naprawdę oznaczało.
Mela miała jeszcze wątpliwości i bardzo żałowała, że nie może pomóc jednak ostatecznie ona także stwierdziła, że lepiej zostawić smoka w spokoju.
Jej małe serduszko jednak cierpiało z powodu smutku jakie malował się na pysku smoka. Tęskniła także za mamą i swoim domem, ale nie płakała mimo, że była najmłodsza.
Zawierzyła obietnicą Tomka, że w domku na plaży będą bezpieczni i spróbują się skontaktować z rodzicami.

Cała piątka ruszyła zatem w kierunku plaży. Mrok, który wygonił ich z lasu, ciągle czaił się na granicy widzenia. Zgodnie z przewidywaniami Justynki światło księżyca przepędzało straszliwą ciemność. Chumry co i raz przesłaniały srebną tarczę, ale na szczęście za chwilę wiatr przepędzał je dalej.
Ciemnośćciągle podkradała się i niebezpiecznie zbliżała do dzieci.
Smutny smok został za nimi i tylko echo niosące jego donośne warczenie, przypominało o jego obecności.
Strach i niepokój ciągle otaczały serduszka maluchów. Każdy krok jednak zbliżał je do celu wędrówki. Na szczęście teraz nie mogło być mowy o pomyłce.
Wiatr z każdym powiewem przynosił coraz wyraźniejszy zapach morza.

Marsz był długi. Bardzo długi i zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki. Poobcierane i zadrapane nóżki domagały się odpoczynku. Tylko Piotrek zdawał się nie odczuwać zmęczenia i to on zachęcał resztę do jeszcze odrobiny wysiłku. Jego buńczuczne zachowanie i postawa działały dopingująco nawet na najmłodszą Melę. Nikt nie chciał pokazać, że jest gorszy czy słabszy od przechwalającego się Piotrka.

Gdy na horyzoncie ukazał się posłyskujący w świetle księżyca piasek plaży, wszystkie dzieci uśmiechnęły się z radości. Wbiegły na plażę i...
… zatrzymały się w miejscu.
Ciemność przed nimi była porównywalna z tą przed którą uciekli. Morza nie było widać i tylko ryk potężnych fal świadczył o tym, że jest ono gdzieś tam pośród nieprzeniknionych ciemności, ktorych nie rozpraszało nawet srebrzyste światło księżyca.
Jedyną pociechą był fakt, że przerażający mrok pozostawał w granicach morza i nie poruszał się.
Nie zmieniało to jednak i tak tego, że cała piątka była wylękniona i przerażona.

To Mela pierwsza zobaczyła biały dach domku plażowego. Znajdował się on kilkaset metrów na prawo od miejsca w którym stały dzieci.
Ten odcinek wszyscy pokonali z radością mimo, iż marsz po piasku był wyjątkowo ciężki i męczący.
Gdy w końcu wszyscy doszli szczęśliwie do drzwi plażowego domku weszli do niego pełni nadziei i radości.

I nie rozczarowali się. Wnętrze plażowego domku było miłe i przytulne. Dokładnie takie jakie powinno być wnętrze każdego letniego domku.
Na środku leżał puszysty dywan z bawnym wzorem, a na nim stał okrągły stolik. Na stole z kolei stały przygotowane naczynia oraz waza z gorącą zupą, półmisek słodyczy oraz patera owoców, a także dzbanek pysznego kompotu.
Na wysokim regale stało setki książek w skórzanych oprawach i bogatych złoceniach. W pokoju znajdowała się też wygodna kanapa oraz półka z wszelakiego rodzaju pluszakami i zabawkami oraz zamknięte drzwi do jeszcze jednego pokoju.
Dzieciom na widok zastawionego stołu, aż zaburczało w brzuszkach. Z wielką chęcią i radością zasiadły do pałaszowania smakołyków.
Gdy wszystko było już prawie zjedzone, ktoś powiedział szeptem:
- Witajcie!
Dziecie przez chwilę nasłuchiwały sparaliżowane strachem. Rozglądały się w poszukiwaniu źródła dźwięku.
- Tu jestem - podpowiedział chłopiec - w lustrze na ścianie.
Oczy wszystkich zwróciły się w stronę okrągłego lustra w srebrnej ramie, wiszącego na jednej ze ścian.
- Witajcie! - rzekł chłopiec o wyjątkowo bladej skórze i białych włosach - Jestem Albin i cieszę się, że przyjęliście moje zaproszenie.
Przy tych słowach spojrzał wymownie w stronę Piotrka.
- Przykro mi, że nie mogę was powitać osobiście - szeptał cały czas chłopiec - i przepraszam za kłopoty jakie mieliście w drodze tutaj. Bazyli mi o wszystkim doniósł. Jednak nie byłem w stanie wam pomóc. To jak sobie poradziliście daje mi jednak nadzieję, że mój los się odmieni i dzięki wam będę znowu wolny.
Nie mam co prawda wiele czasu, ale muszę jednak wam opowiedzieć moją historię oraz wyjaśnić dlaczego was tutaj zaprosiłem.
Jak mówiłem nazywam się Albin i jestem synem Karola Możnego, króla tej krainy. Niestety mój tata zginął w czasie bitwy z siłami Ciemności na Króliczym Polu. Tron, bezprawnie zajął, jego brat, a mój wuj Benedykt. To człowiek okrutny i zły i bardzo podły. Wygnał on moją matkę, a mnie uwięził. Wziął sobie za żonę tę wiedźmę Lukrecję i teraz to oni władają teraz krainą.
Mój wuj i macocha to potworni ludzie w których sercach mieszka mrok. Nienawidzą oni wszystkiego co dobre i piękne i dlatego pragną, by cała kraina pogrążyła się w mroku. I dlatego ja wezwałem was. Tylko wy możecie mi pomóc. Wy, dzieci z innego świata. Musicie odnaleźć moją...
- Albin! - rozległ się krzyk, gdzieś za plecami chłopca. - Ty gałganie, pokurczu śmierdzący, gdzie jesteś! Albin ty mały wrzodzie, czas na lekarstwo!
Na dźwięk tego piszczącego, kobiecego głosu, dreszcze i gęsia skórka pojawiły się u całej piątki.
- Muszę już iść - szepnął jeszcze ciszej Albin - Moja macocha mnie szuka. Rana prześlę do was Bazylego z listem i wskazówkami. Teraz odpocznijcie i pamiętajcie, żeby dobrze zamknąć drzwi i okna, licho nie śpi.
Obraz w lustrze zafalował i wizerunek Albina zniknął. Pozostały w nim tylko odbicia tylko pięciu dziecięcych, zdziwionych twarzy.
 
Pinhead jest offline  
Stary 25-09-2011, 00:40   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
Raz po raz te słowa przychodziły Tomkowi do głowy i uparcie nie chciały z niej wyjść. Jakby nie miały nic innego do roboty. Albo kogoś innego, do kogo mogłyby iść z dłuższą wizytą. Ale (tu Tomek musiał to szczerze przyznać) okoliczności wprost sprzyjały nawrotowi tego cytatu. Ciemność z lasu wygapiała się na nich stale. Wprost czuło się ten wzrok, wbity w nich, i obietnicę tego co się stanie, gdy wpadną tej ciemności w łapy. A może macki? Nikt z nich nie wiedział, czym dysponuje Ciemność i nikt chyba nawet nie chciał znaleźć się na tyle blisko, by się o tym przekonać. Księżyc był niewiele lepszy - zamiast pomagać w wędrówce sprowadził sobie gromadkę chmurek i zaczął się z nimi bawić w chowanego. Jakby tego było mało, nad samym morzem, do którego w końcu dotarli, królował jeszcze większa Mrok niż ten z lasu.
Na szczęście Mela dostrzegła domek...

Drzwi, ku zdziwieniu Tomka, okazały się otwarte. Z jednej strony - to dobrze. Nie musieli szukać klucza, alni włamywać się. Prawdę mówiąc nie sądził, by za pomocą scyzoryka udało mu się otworzyć drzwi. Takie rzeczy były dobre tylko w filmach. No ale klucz mógł być ukryty pod wycieraczką. Albo wisieć wysoko, tuż pod dachem... Ale sokor drzwi były otwarte to znaczyło, że w środku mógł już ktoś siedzieć. Albo coś...
Tomek wszedł ostatni i starannie, bardzo starannie zamknął drzwi i na zamek, i na staroświecką zasuwę, której nie dałoby się otworzyć z zewnątrz. A potem sprawdził, czy pod stołem albo za kanapą nie siedzi jakaś żywa niespodzianka, na przykład w postaci znanego im już futrzaczka. W świetle stojącej na stole lampy naftowej widać było wyraźnie wszystkie kąty. Na szczęście puste. Nawet małej myszki.
Ale telefonu ani zasięgu też nie było.
- Zamknijcie dobrze okiennice - poprosił obu chłopaków. Sam miał inne plany - chciał sprawdzić, co kryje się za drugimi drzwiami.
Były zamknięte, ale klucz wisiał obok, na wbitym we framugę gwoździu. Otworzył drzwi i zamknął je czym prędzej, zanim ktokolwiek zdążył zajrzeć do środka.
- Nic tam nie ma. Rupieciarnia - skłamał, na wszelki wypadek chowając klucz do kieszeni.
Komu i po co informacja, że tuż za ścianą znajduje się najprawdziwsza izba tortur. Jeszcze by się wszystkim śniły jakieś koszmary. Musi im wystarczyć ten pokój. Na szczęście kanapa była taka duża, że po rozłożeniu mogłaby się tam przespać drużyna koszykówki.
- Smacznego - powiedział, siadając do stołu.

Co prawda nigdy nie przepadał za ciepłą kolacją i zupę jadał tylko do obiadu, ale nie zamierzał wybrzydzać. W końcu jeść trzeba, a widział, że samymi ciastkami żyć się nie da. W szkole pani kilka razy opowiadała o białkach, tłuszczach i węglowodanach i czemu nie można jeść samych słodyczy. O tym, czemu nie można jeść dużo słodyczy też mówiła.
Tomek, nie kręcąc zatem nosem, zjadł zupę, a potem zaczął przegryzać owoce ciasteczkami i popijać tę mieszankę sokiem.
Był w połowie soczystego jabłka, gdy nagle usłyszał czyiś głos. O mały włos zakrztusiłby się połykanym właśnie kawałkiem. Na szczęście udało się go połknąć.
Z min pozostałych dzieci domyślił się, że nie cierpiał na jakieś omamy. Rozejrzał się w poszukiwaniu głośnika, lecz wnet się okazało, że to mówiło do nich lustro. A raczej widoczny w jego wnętrzu chłopiec.
Zastanawiając się. czy lustro działa w obie strony, czy ich rozmówca ich widzi, przegapił pierwsze skierowane do nich słowa. Ale pozostałe zrozumiał bez problemów. Dla odmiany mieli pomóc nie księżniczce, a księciu. Czy nagrodą miała być jego ręka dla którejś z dziewczynek? Wiek nawet by pasował...
Ciekawe tylko, jak mieli odszukać kogoś, o kim nie wiedzieli, ani jak wygląda, ani jak ma na imię...
 
Kerm jest offline  
Stary 25-09-2011, 12:11   #33
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Mela wbiegła do domku.

W środku było tak, jak być powinno – ciepło, miło i przytulnie. Dziewczynka przyjęła to jako naturalną rzecz, pisnęła z uciechy na widok zastawionego stołu. Usiadła i zaczęła jeść. Była bardzo głodna. Wiedziała, że mamusia nie była by zadowolona, że nie umyła rączek, ale miała nadzieje, że ten jeden raz jej wybaczy. Zabrała się za jedzenie ciastek, a Tomek kręcił sie po pokoju.
- pewnie szuka telefonu – pomyślała zadowolona, nalewając sobie kompot z dużego dzbanka. Udało się jej nie rozlać. Była bardzo z siebie dumna. Odstawiła dzbanek i zobaczyła, jak Tomek zamyka drzwi, a klucz chowa do kieszenie

- Nic tam nie ma – powiedział , a Mela od razu wiedziała, że nie mówi prawdy. Ze coś tam jest, a chłopiec nie chce, żeby zaglądali. Makary używał takiego głosu, jak nie chciał, żeby oglądała zdjęcia w jego telefonie. Mela poczekała wtedy, aż brat pójdzie spać, a potem sobie sama obejrzała. Zdziwiła się, czemu Makary nie chciał jej pokazać tych wszystkich .. dziewic. Dokładnie było widać, że są dziewicami, bo nie miały staników. Majtek zresztą tez nie. Nie sądziła, żeby w pokoiku obok były gołe panie, ale było na pewno coś, co Tomek chciał mieć tylko dla siebie. Chciała zapytać Tomka, ale ten rzucił się na zupę. Bracia nie lubili, jak Mela do nich mówiła, jak jedli. Mela wzięła sobie następne ciastko. Jej brzuszek zaczął robić się przyjemnie pełny, w pokoju było ciepło, miło. Mela ziewnęła raz i drugi pocierając rączką oczy.

Glos z lustra na ścianie przyciągnął jej uwagę, ale tylko na moment. Chłopiec wyglądał śmiesznie, jakby był stary. Mela nie słuchała go za bardzo, rozglądając się sennymi oczkami po pokoju. Wyciągnęła gwizdek zza bluzki i cichutko zagwizdała – zawsze to robiła wieczorem, na wypadek, gdyby piesek akurat przechodził. Najlepszy byłby labrador albo nowowfunlant. Taki duży i ciepły… puchaty. Ciągle ściskając gwizdek w dłoni podeszła do półki, skąd ściągnęła największego pluszaka. Zwinęła się w kłębek przyciskając maskotkę do brzucha i po sekundzie już spała.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 29-09-2011, 19:03   #34
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Piotrek w domu był pierwszy. W końcu szedł wciąż na czele. Gdy zobaczył jedzenie, przez pomieszczenie przeszło głębokie burknięcie.
-Jestem... głodny...- stęknął i ruszył jeść, po chwili się opanował zauważając, że je nie ładnie... trzeba jeść ładnie, nie wie czemu, ale mama tak kazała, a Tomek potwierdzał. Kontynuował już kulru... kurlu.. kulta... no ŁADNIE!

* * *

-Rupieciarnia? Jak u babci Jowity?- zapytał Piotrek Tomka. Jego babcia zbierała co się dało i nie było śmieciem. W końcu uzbierała cały, duży pokój. Zawsze dało się tam znaleźć coś fajnego. Uznał, że później tam poszuka czegoś ciekawego. Teraz jest głodny...

* * *

Po tym jak Albin zniknął z lustra Piotrek uśmiechnął się triumfalnie. Podszedł do lustra, chwycił je i szybkim ruchem zdjął ze ściany i niemal je upuścił gdy okazało się, że za nim jest najzwyklejsza ściana. Ostrożnie odwiesił na miejsce...
 
Arvelus jest teraz online  
Stary 30-09-2011, 20:16   #35
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Przemek wszedł do domu ostatni, zmęczony i głodny. Prawie podskoczył z radości, kiedy zobaczył stół uginający się pod ciężarem zostawionego na nim jedzenia. Prawie rzucił się na zostawione frykasy i zaczął pożerać je z zaskakującą prędkością. Po zaspokojeniu pierwszego głodu zaczął nieco bardziej zwracać uwagę na maniery, bo przyszło mu do głowy, że reszta mogła nie mieć ochoty słuchać jego siorbań i mlasków. Obiecał sobie później zajrzeć do rupieciarni, która znalazł Tomek. Strasznie był ciekawy, co uznawali za rupiecie mieszkańcy krainy zamieszkiwanej przez smoki i paplingi.

Właśnie zastanawiał się, czy nałożyć sobie trzecią dokładkę deseru, kiedy usłyszał głos dobiegający z lustra. Zerwał się z krzesła, gotowy do ucieczki z domku, ale odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, kto mówi. Co prawda, gadające lustro nie było czymś szczególnie normalnym, ale z pewnością było mniej niebezpieczne niż krwiożercze kiwi. Czyli Albin rzeczywiście jest albinosem? Przemkowi wydawało się to dość zabawne, ale nie okazał tego, bo nie chciał przerywać chłopcu, który najwyraźniej miał dzieciom coś ważnego do przekazania.

Przemek nie mógł powiedzieć, że to co usłyszał, podniosło go na duchu. Dzieci znalazły się w krainie rządzonej przez naprawdę złych i paskudnych ludzi, miały zlecone naprawdę trudne zadanie, a otrzymane wskazówki było raczej mgliste. Do tego Piotrek, chyba niespecjalnie, przypomniał mu jedną, bardzo ważną rzecz - cały ten świat był pełen magii, o której Przemek nie miał bladego pojęcia, poza tym, co przeczytał w Harrym Poterze. Zbyt zmęczony, żeby jasno myśleć, powlókł się do łóżka.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 30-09-2011, 21:24   #36
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Gdy Albin skończył mówić dzieci zaczęły jedno przez drugie zadawać pytania.
- Jak możemy wrócić do domu? - zapytała lekko przestraszona Mela.
- Nie wiem. - odparł Albin, a jego twarz bardzo posmutniała - Przepraszam, ale nie wiem. Nie potrafię jeszcze dobrze czarować. Bardzo potrzebowałem waszej pomocy i udało mi się was sprowadzić tutaj. Nie wiem, jak was odesłać do domu. Jednak moja mama na pewno będzie wiedziała. - dodał na pocieszenie.
- A jak wygląda twoja mama? - spytał rezolutny Przemek.
- Jest wysoka, bardzo piękna i ma długie złociste włosy i ma na imię Julia. Nie wiem dokąd wygnał ją mój wuj. Wiem jednak, kto może wiedzieć. Stary rybak Pete, który mieszka w latarni. Jak jeszcze byłem wolny i mogłem chodzić gdzie chciałem, często się z nim bawiłem. Opowiadał mi wtedy różne swoje przygody. To człowiek, który dużo widział i dużo wie. Może wie też, gdzie wygnano moją mamę. Jeżeli on nie będzie wiedział, to może pomoże wam zielarka Welma, która miesza na skraju bagna. Zna się na wszystkim i umie leczyć chorych może ona wiedziała, gdzie jest moja mama.
- A komu możemy zaufać? I czy wiesz coś może o białym smoku?
W dzień możecie ufać prawie wszystkim. Większość istot zamieszkująca nasze królestwo jest dobra i miła. Możecie ufać ludziom i zwierzętom, no może poza tymi które z natury są groźne i mogą wam zrobić krzywdę. Za to w nocy nie możecie ufać nikomu. Noc to czas panowania mojej macochy. W nocy wszystkie istoty atakowane są przez złe duchy Ciemności i zmieniają się w ohydne potwory. Nawet jeżeli wyglądają normalnie, to i tak ich dusze kontrolowane przez złe duchy.
A biały smok, to Emiliusz. Mój przyjaciel. Tylko jakiś czas temu zniknął i od tamtej pory go nie widziałem i nie wiem, co się z nim stało. Zazwyczaj jest bardzo przyjazny i pomocny, jednak nie wiem, czy moja macocha nie dostała go w swoje ręce. A jeśli tak to nie wiem, czy jest on nadal sobą.
- A jak daleko...? - zaczął pytać Tomek, ale Albin przerwał mu gestem dłoni.
- Resztę wskazówek umieszczę w liście, a teraz muszę już iść bo moja macocha mnie szuka. Dobranoc i pamiętajcie o zamknięciu okien i drzwi.


Noc na szczęście minęła spokojnie i dzieci wyspały się znakomicie. Sen przegonił złe myśli i wspomnienia, które jeszcze wczoraj wieczorem były tak świeże.
Pierwsza wstała Justynka i to ona otworzyła okiennice wpuszczając do pokoju złociste promienie słońca. Blask sprawił, że po kolei budziły się pozostałe dzieci.
Ku ich zaskoczeniu stół znowu był zastawiony pysznym jedzeniem. Była kanapki z serem i wędliną, płatki owsiane i duży dzbanek mleka, masa owoców i stos maślanych ciasteczek.
Wręcz odruchowo wszyscy usiedli przy stole i zaczęli pałaszować smakołyki. Na zewnątrz słychać było kojący szum morza, który wcale nie przypominał wczorajszego zawodzenia.
Złociste promienie słońca wpadające przez okno zapowiadały piękny dzień.
Koszmar wieczoru poszedł w zapomnienie i dzieci cieszyły się tą chwilą spokoju. Mimo to gdzieś w głębi ich serduszek czaił się niepokój i strach. Byli bardzo daleko od domu, z dala od rodziców i bliskich osób, zdani tylko na własne siły i umiejętności. A teraz jeszcze mieli do wykonania zadanie. Misję odnalezienia mamy Albina. I to wszystko ponoć przez ciekawość Piotrka. To on sprowadził ich do tej krainy dotykając tęczowego wiru.
Te i podobne myśli ukryty były na razie bardzo głęboko i żadne z dzieci nie zaprzątało sobie nimi głowo. Wszyscy cieszyli się z ładnej pogody, dobrego jedzenia i możliwości pobawienia się w morzu.
Lęki, strachy i złe myśli czaiły się, by zaatakować w najmniej spodziewanym momencie.

Gdy śniadanie było już prawie zjedzone na parapecie usiadł, znajomy czarny kruk. Podobnie, jak poprzednio do pleców przyczepiony miał list od Albina. Tomek z wprawą odpiął list i zaczął czytać.
- Witajcie przyjaciele! Mam nadzieję, że dobrze spaliście. Nie mam niestety dla was dobrych wieści. Moja macocha wyczuła, że do królestwa przybyły nowe dzieci i zapewne będzie chciała was złapać. Musicie uważać na siebie i strzec się. Uważajcie na wilki to najlepsi łowcy moje macochy i jej najpokorniejsze sługi. I to pewnie oni ruszą, by was odszukać. Pamiętajcie, że wilki potrafią zmieniać się w ludzi. Na szczęście zdradzają ich wilcze oczy i gęste owłosienie. Można ich rozpoznać, choć potrafią dobrze się ukrywać.
Nie jesteście bezbronni. Macie magiczne przedmioty, które pomogą wam w poszukiwaniach.
Tak, jak wam mówiłem wczoraj znam dwie osoby, które mogą wiedzieć coś o losie mojej mamy. Pierwsza to stary Pete, rybak, który mieszka w latarni morskiej, a druga to zielarka Welma, która miesza na skraju bagna.
Najlepiej odwiedźcie ich oboje. Gdybyście chcieli się ze mną skontaktować i porozmawiać to tylko wieczorem za pomocą lustra. Potrzyjcie jego ramę trzy razy i wymówcie moje imię.
Mam nadzieję, że odnajdziecie moją mamę i razem pokonamy moją macochę i tą wstrętną Ciemność.
Wasz Albin

Gdy Tomek skończył czytać za drzwiami rozległo się głośne szczekanie. Mela nie mogło uwierzyć własnym uszom. Jej serduszko wręcz skakało z radości.
Cała piątka wybiegła z domu, bo zobaczyć co się dzieje na zewnątrz.
Gdy stanęli na progu plażowego domku ujrzeli, jak wielki pies stoi kilka metrów przed wejście i głośno szczeka.
Nie wszyscy byli przekonani, że jest to przyjacielskie szczekanie.
 
Pinhead jest offline  
Stary 01-10-2011, 16:59   #37
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tomek spał spokojnie - bez koszmarów, bez goniącej go Ciemności, bez stad przerośniętych futrzastych kulek, bez żądnych dziewic smoków. I bez dziewic też. Śniła mu się za to plaża, palmy, morze, po którym leniwie wędrowały fale. Obudził się naprawdę wypoczęty. Mimo tego nie bardzo chciało mu się wstawać. Bardzo fajnie się leżało, dopóki nie zepsuła wszystkiego Justynka, która nie dość, że odsłoniła na oścież okiennice, wpuszczając do środka nowy dzień, to jeszcze zaczęła wszystkich informować, że pora wstawać.
Oczywiście światło słoneczne było o wiele przyjemniejszym widokiem, niż ciemność, ale można się było nim cieszyć nie ruszając się z łóżka...
- Dzień dobry. - Tomek obdarzył Justynkę średnio szczerym uśmiechem i wstał. - Dzień dobry - dodał pod adresem pozostałych osób. - Mamy wspaniałe śniadanie - dorzucił.

Stół, w stylu “stoliczku, nakryj się”, zaprezentował im całkiem nowy zestaw potraw. No i trzeba było otwarcie stwierdzić, że śniadanie było równie smaczne, jak kolacja. I równie szybko znikało w brzuchach. Tylko... czy mogli liczyć na to, że kolejne wieczory i ranki będą również obfitować w smaczne jedzenie? Tego nikt nie mógł być pewien. Warto by było zabrać ze sobą coś do jedzenia, skoro ich gospodarz, kimkolwiek by nie był, dostarczył im więcej jedzenia, niż mogliby zjeść, więcej nawet, niż mogłoby zmieścić się w brzuchach pięciu prawdziwych głodomorów i obżartuchów.
Ten nadmiar warto było w jakiś sposób wykorzystać, dlatego też Tomek złożył kilka kanapek, dodał do tego dwa jabłka i zawinął wszystko w jedną z serwetek. Co prawda praktyczniejszy byłby jakiś plecak, niż taki węzełek, ale plecaka nie mieli.

Kończył swą pracę, gdy na oknie przysiadł sobie kruk. Ten sam, co poprzednio. I, podobnie jak przedtem, przyniósł list.
- Dzień dobry - powiedział Tomek, podchodząc do okna. - To ty jesteś Bazyli? - spytał, odwiązując list. Wrócił do stołu i zaczął czytać. Na tyle głośno, by wszyscy słyszeli.
- Proponowałbym najpierw porozmawiać z Pete’em - zasugerował, składając list. - Latarnię dość łatwo znajdziemy.
Nim jednak jego propozycja spotkała się z uznaniem lub sprzeciwem, na zewnątrz rozległo się głośne szczekanie i członkowie przyszłych poszukiwaczy mamy Albina wybiegli na dwór z Melą na czele. Tomek został w domku na tyle długo, by schować klucz od sali tortur, potem poszedł za innymi. W końcu nie mógłby ich zostawić sam na sam z jakimś psem.
Dużym psem, jak się za moment przekonał.
- Wilki nie szczekają - powiedział, nawiązując do treści listu Albina. Ale czy to znaczyło, że ten wilczur jest nastawiony przyjaźnie? A może kogoś informował o tym, że w domku na plaży pojawili się intruzi?
Tomek rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu kogoś, kto mógł przyjść z psem.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-10-2011, 22:41   #38
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Piesek! – krzyknęła Mela porzucając niedojedzone (siódme?) ciasteczko.

Wypadła z domku i zatrzymała się zauroczona na widok zwierzęcia.
Nie miała żadnych wątpliwości, że przyszedł specjalnie do niej. To była „oczywista oczywistość” coś tak jasnego, jak słońce, rozświetlające niebo.

- To owczarek niemiecki – poinformowała inne dzieci. Wszystko o psach było świetnym źródłem informacji – jest mądry, przyjacielski i bardzo odważny. Będzie mnie bronił przed ptaszkami. Można go nauczyć sztuczek. Ma bardzo dobry węch. Jak znajdziemy coś, co było mamusi tamtego chłopca starego, to nas do niej zaprowadzi. – mimo zmęczenia Mela zapamiętała wczorajsze wydarzenia. Zastanowiła się chwilę – a jak powącha coś z naszego domu, to nas do niego zaprowadzi! – wykrzyknęła uszczęśliwiona swoim pomysłem.

- Będzie się nazywał Pusiek – dodała. Usiadła na ziemi i ściągnęła tenisówkę.

-Pusiek! – podeszła do psa i podsunęła mu but pod nos – Szukaj!
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 08-10-2011, 22:30   #39
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Przemek miał drobne problemy z zaśnięciem - brakowało mu odgłosów miasta i światła latarni - ale w końcu zmęczenie wygrało i chłopiec pogrążył się we śnie. Świeżo przygotowane śniadanie z samego rana było bardzo miłą niespodzianką, choć Przemek nie mógł przestać się zastanawiać, kto je przygotował. Jakoś ciężko było mu się pogodzić z myślą, że to wszystko działo się przez magię czy coś w tym stylu. Tak czy inaczej, jedzenie było przepyszne i chłopak z ochotą zjadł najważniejszy posiłek dnia.

Wiadomość dostarczona przez kruka nieco zepsuła Przemkowi humor. Tej całej paskudnej królowej służyła nie tylko ciemność, ale też cała wataha wielkich złych wilków. Mógł tylko mieć nadzieję, że nigdy się z nimi spotka. Akurat gdy zastanawiał się, jak daleko jest latarnia morska, i czy dzieciom uda się spotkać z rybakiem przed nadejściem kolejnej nocy, gdy usłyszał szczekanie. Nie miał ochoty na spotkanie z psem, zwłaszcza, że brzmiało, jakby było on naprawdę duży. Niechętnie wyszedł z domku, ale trzymał się blisko drzwi, na wypadek, gdyby musiał się szybko wycofać.

Przemek nie miał pojęcia, co zrobić w kwestii psa. Nie miał zamiaru podchodzić do groźnie wyglądającego zwierzaka, a nigdzie nie było widać jego właściciela. Dylemat chłopaka rozwiązała Mela, która podbiegła do owczarka i zaczęła bawić się z zupełnie obcym, uzębionym zwierzęciem. Przemek przełknął głośno ślinę. Najwidoczniej dziewczynka była tak podekscytowana, że zupełnie nie obchodziło jej zagrożenie. Chłopiec spojrzał na Piotrka. W razie czego, strzały z procy mogłyby odpędzić psa. Przemek miał tylko nadzieję, że owczarek nie zechce zostać zwierzakiem Meli, bo nie miał pojęcia, jak zniósłby towarzystwo psa.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 09-10-2011, 22:39   #40
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Coś ją obudziło i nie pozwalało z powrotem zapaść się w ciepłe objęcia snu. Wierciła się i kręciła, aż w końcu dała za wygraną i otworzyła oczy. W zasadzie w pokoju nic się nie zmieniło. Tylko morze szumiało dziś inaczej. Jakoś tak dużo bardziej przyjaźnie. Zamknięte okiennice sprawiały, że w środku wciąż panował półmrok, choć Justynka widziała wyraźnie, sączące się przez niewielkie szparki między deskami promienie światła. Rozchylały się niczym wachlarzyki w mrocznym wnętrzu tajemniczego domku, który stał się dla nich bezpiecznym schronieniem na tę pierwszą noc w dziwnym świecie Albina.

Przez chwilę obserwowała unoszące się w świetle drobinki kurzu. Dziwne, ale wcale nie wyglądały, jak zwykły szary kurz. Mogła by się założyć, że to złoty, albo srebrzysty gwiezdny pył. Taki, jaki wróżki zwykle noszą w swoich sakiewkach i używają do czarowania. Albo taki, jak na skrzydełkach motyli. Czytała, że nie wolno dotykać motylich skrzydełek, bo bardzo łatwo zetrzeć ten pyłek, a wtedy już nigdy nie uniosą się w powietrze. Może to wróżki dały motylom gwiezdny pył na skrzydełka, żeby mogły unosić się wysoko, wysoko, aż do samego nieba? Ciekawe czy ludzie też by mogli dostać troszkę takiego pyłku i polecieć... Jak w filmie “Piotruś Pan”. Przymknęła jeszcze na chwilkę powieki, starając się wyobrazić sobie, jak cudnie byłoby unieść się bez skrzydeł w górę, może nawet aż do chmur i przekonać się na własne oczy, że Ziemia jest okrągła. Chciałaby kiedyś tak polecieć i przekonać się, jak to jest. Nigdy jeszcze nie latała. Nawet samolotem. Trochę zazdrościła Ali i jej kumpelom. Po wakacjach w zeszłym roku opowiadały, jak leciały takim wielkim pasażerskim samolotem. Ala i Julka do Egiptu, a Wiktoria do Tunezji. Mówiły, że leciały nad chmurami i że te chmury były różowe, i że wyglądały jak truskawkowe lody. Ciekawe czy to prawda, czy tylko wymyśliły to sobie, żeby mieć się czym przechwalać. Pewnie coś się im przyśniło.

Justynce też coś się śniło tej nocy. Zaraz... co to było? Mówią, że pierwszy sen w nowym miejscu trzeba koniecznie zapamiętać. A ona zapomniała przyglądając się tańczącym w promieniach słońca drobinkom. Wszystko przez ten gwiezdny pył.

Pewnie przez te rozmyślania o pyłku wróżek i o swoim zapomnianym śnie dopiero teraz zobaczyła, że na stole znów pojawiły się pełne talerze i dzbanki. Kto je tu postawił i w jaki sposób? Natychmiast podeszła do drzwi, żeby sprawdzić, czy ktoś ich w nocy nie otworzył. Ale nie - były zamknięte. Dokładnie tak, jak je wczoraj zamykał Tomek. Jakim więc sposobem? Czary jakieś? Otworzyła okiennicę, żeby wpuścić więcej światła. Potem także drugą, ale mimo tego, że światło wlało się do pokoiku połyskującą i odbijającą się w morzu falą, nie zauważyła żadnych śladów. Niczego, żadnych zmian, które chociażby sugerowałyby, że w nocy ktoś tu był. Dziwne...

Może Albin by im potrafił wyjaśnić, czyja to sprawka - stołu, czy może obrusa, bo taka bajka też była. O zaczarowanym obrusie.
Spojrzała w stronę lustra, jakby czekając na pojawienie się chłopca i w tym momencie sobie przypomniała... Ale tamto lustro, to ze snu, było większe. Siedziała przed nim piękna pani o długich, złotych włosach. Biała szata, jaką na sobie miała, nie pozwoliła Justynce się zorientować, czy czesała się przed pójściem spać, czy też akurat wstała. Nie to zresztą było najważniejsze. Najważniejszy był cień, jaki padł na panią w pewnym momencie. Pani odwróciła się. Widoczne na jej ślicznej buzi przerażenie mogło świadczyć tylko o tym, że gość nie jest ani zapowiedziany, ani tym bardziej, mile widziany. Że za chwilę stanie się coś bardzo, bardzo złego. W uszach Justynki zadźwięczał jej krzyk. Wolała na to nie patrzeć. A potem w lustrze odbijało się już tylko puste i ciche wnętrze pokoju - bogato zdobione meble, adamaszkowe zasłony, wielkie obrazy w złoconych ramach i ogromny, wzorzysty dywan. Całkiem jak w zamku, albo jakimś muzeum.

Justynka przez moment stała, w zadumie przygryzając końcówkę warkocza, który zaplotła przed snem, żeby, jak mawiała, włosy jej się nie “skundliły”. Czyżby we śnie oglądała scenę porwania mamy Albina? Może królowa wcale nie została wygnana, tylko zamknięto ją w jakimś lochu, albo w wysokiej wieży, jak królewnę Fionę ze Shreka? Ojej! A jeśli jej też pilnował jakiś smok? Pamiętała jak bała się, kiedy Shrek i Osioł obudzili Smoczycę i jak ona ich później goniła. Oczywiście bała się tylko kiedy pierwszy raz oglądała ten film. Bo później to już wcale, a wcale.
Tyle, że chyba nie mieli innego wyjścia. Musieli znaleźć mamę Albina, jeśli chcieli jeszcze kiedykolwiek wrócić do domu. Tylko ona potrafiła ich odesłać z powrotem do Warszawy. Jejku! Jak tam w domu mama i tata muszą się teraz o nią martwić! Przecież nie wróciła na noc. Mama na pewno płacze i bierze tabletki na nerwy. Pewnie zgłosili na policji, że zaginęła. Może już wiedzą, że nie tylko ona. Ciekawe czy ich szukają? Może z psami przeszukują już całą Pragę?
Tam, gdzieś, daleko... Ale oni byli tu i teraz. I powinni się pospieszyć, by jak najszybciej wrócić do domu, a nie przespać pół dnia.

- Hej... wstawajcie śpiochy - odwróciła się do pomrukujących z niezadowoleniem i przecierających porażone ostrym światłem oczy, dzieci.

Może faktycznie nie byli zbyt szczęśliwi, że ktoś zrywa ich z łóżka z samego rana, ale kiedy już przywykli do światła i zerknęli na zastawiony stół zapomnieli o pretensjach. Dobrze się stało, że już prawie kończyli śniadanie, kiedy znowu odwiedził ich kruk z listem od Albina, bo pewnie straciłaby apetyt. Perspektywa spotkania z wilkami wcale jej się nie podobała. Jeszcze bardziej zmartwiło ją to, że macocha Albina już zdążyła się dowiedzieć, że tu przybyli. A miała taką nadzieję, że będą sobie mogli spokojnie poszukać mamy Albina, a potem szybciutko wrócić do Warszawy.

Zastanawiała się właśnie o co chodziło chłopcu kiedy pisał o czarodziejskich przedmiotach, które niby to były w ich posiadaniu z zewnątrz ozwało się głośne ujadanie. Aż podskoczyła przypominając sobie o wilkach. Nie zdążyła powstrzymać Meli, która jak wystrzelona z procy wybiegła z domku, zostawiając za sobą otwarte na oścież drzwi. Pobiegła za nią, chociaż serce waliło jej jak młot. Przecież mógł ją pogryźć. Mama zawsze ostrzegała Justynkę, że z obcymi psami trzeba bardzo uważać. Kiedy była w wieku Meli jeszcze o tym nie wiedziała, ale teraz przecież jest już duża i o wiele mądrzejsza. Niestety nie zdążyła jej ostrzec, ani zapobiec spotkaniu. Mogła tylko patrzeć i zachowywać się spokojnie, by przypadkiem nie zdenerwować wielkiego wilczura, dla którego Mela zapewne z ledwością starczyłaby na śniadanie.

W zasadzie wyglądał dość sympatycznie. Na wszelki jednak wypadek podeszła bliżej do zajętej zawieraniem znajomości pary i przycupnęła cicho za plecami Melci, podtykającej właśnie swoją tenisówkę pod nos nieco skonsternowanego tym faktem zwierzaka. Nie warczał i Justynce wydawało się, że to dobry znak. Ale że Pusiek? Takim czymś mógł się naprawdę poczuć urażony.
- Ciebie już przecież znalazł - zachichotała Justynka słysząc polecenie Meli. W tejże chwili obwąchiwanie Meli zaczęło się na dobre...


- Powinniśmy iść najpierw na bagna - oznajmiła Justynka, w odpowiedzi na propozycję Tomka.
- Ale latarnię znajdziemy bez trudu, a przeszukanie bagien może potrwać. - Tomek też miał swoje argumenty.
- Więc lepiej przeszukać bagna za dnia, a nie później, kiedy noc znowu sprowadzi tą okropną Ciemność - odparła dziewczynka.
- Pete, ten rybak z latarni, mógłby nam dokładnie powiedzieć, gdzie szukać Welmy - nie ustępował Tomek.
Justynka była jednak zdecydowanie bardziej uparta. Zaparta, prawdę mówiąc.
- Pójdziemy na bagna, zahaczając o łąkę. Może jest tam jeszcze ten smok. To w końcu przyjaciel Albina. A z pewnością wczoraj nie czuł się najlepiej. Miałabym wyrzuty sumienia, gdybym nie sprawdziła co się z nim dzieje.
- Masz za dobre serduszko -
powiedział Tomek. Nie wyglądał na zachwyconego ani pomysłem, ani uporem Justysi. - Mam tylko nadzieję, że cię smok nie zeżre, skoro już został skażony przez Ciemność.
- W dzień nie jest groźny - stwierdziła Justynka, z przekonaniem, którego prawdę mówiąc wcale nie czuła. - Znaczy, Albin tak przecież napisał. Co Wy na to? - zwróciła się do reszty dzieciaków.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172