Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2011, 15:52   #81
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Oba trupy zdawały się nie przejąć szybką reakcją funkcjonariusza. Ciało młodego chłopaka mimo iż prawie bez nogi nadal parło naprzód. Mogliby teraz zrobić podobnie z ciałem niewiasty i się oddalić. Ale czy mogli sobie pozwolić na zostawienie zombie za swoimi plecami? Na pewno nie.

Cassio ruszył chwilę po pierwszym wystrzale. Wraz z Shane'm dopadli ciało kobiety. Drewniane pałki z olbrzymią prędkością opadały na władne jeszcze ciało truposza. Bokser również nie próżnował okopując nieboszczkę. Obaj niczym w transie starali się opanować chwilę po tym jak ciało dziewczyny zamieniło się w stertę połamanych kości, zmiażdżonych mięśni i rozlepiających wokół siebie szkaradną sieć naczyń krwionośnych. Ono nadal zdawało się ruszać. Niektóre mięśnie nadal drgały czy pracowały, ale już nie miały nad czym. Jej ręce miały tyle złamań, tyle ran, że nie była w stanie ich skrzywdzić. Jej głowa już nawet nie była okrągła. Przypominała sprasowaną masę ciasta gotowej do przerobienia na pizze. I równie czerwonej, ale tudzież od krwi nie od czerwonego, pomidorowego sosu...

W trakcie roboty Cassio usłyszał jeszcze dwa strzały. Później zobaczył rozmazaną na posadzce stacji metra głowę chłopaka. Nie miał wyrzutów. Z wcześniejszego doświadczenia wiedział, że albo zginą pasażerowie albo zamieszkujące te katakumby potwory. A własnej śmierci wolał uniknąć. W końcu opanowując nerwy spojrzał na Shane'a i przemówił:

- Chyba przesadziliśmy. - wydukał lekko zziajany. - Dobra. Chodźmy w dalszą drogę. Musimy się stąd w końcu wydostać... - dodał już patrząc na resztę.

Nie chciał więcej zostać na tej stacji. Tu zostawił część siebie. Tę bardziej ludzką część. Element, który mówił "Nie zabijaj". Najważniejsze z przykazań dekalogu zostało tu nie tylko złamane. On podtarł sobie nim swój czarny zad! Przynajmniej metaforycznie. Chciał się stąd wydostać, bo zaczynał coraz bardziej zbliżać się do kierującego się zmysłem przetrwania dzikiego zwierza. Musiał opuścić to piekło!

Patrząc na policjanta coś go zastanawiało. Funkcjonariusz oddał aż trzy strzały a oni nie mogli sobie pozwolić na utratę cennej amunicji. Pewnie McCain potrafił strzelać świetnie a mimo to starał się zostawić ciało jak najbliżej jego ludzkiego wyglądu. To był błąd. A na takie błędy oni nie mają tu zwyczajnie czasu...

- Panie policjant. Wiem, że to nieludzkie, ale proszę następnym razem walić od razu w łeb. Oczywiście po upewnieniu się, że to truposz. Nie chcemy zabijać żywych... Chciałbym aby ciała padały po jednym strzale, bo pańska amunicja stanie się na wagę złota, gdy opadniemy z sił. Może one nie są zbyt szybkie, ale jakoś nie zauważyłem aby się specjalnie męczyły. Proszę masakrować jednym strzałem... - Montero sam nie wierzył w to co mówi, ale nie miał innego wyboru. Albo tamci albo oni!
 
Lechu jest offline