Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-09-2011, 15:52   #81
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Oba trupy zdawały się nie przejąć szybką reakcją funkcjonariusza. Ciało młodego chłopaka mimo iż prawie bez nogi nadal parło naprzód. Mogliby teraz zrobić podobnie z ciałem niewiasty i się oddalić. Ale czy mogli sobie pozwolić na zostawienie zombie za swoimi plecami? Na pewno nie.

Cassio ruszył chwilę po pierwszym wystrzale. Wraz z Shane'm dopadli ciało kobiety. Drewniane pałki z olbrzymią prędkością opadały na władne jeszcze ciało truposza. Bokser również nie próżnował okopując nieboszczkę. Obaj niczym w transie starali się opanować chwilę po tym jak ciało dziewczyny zamieniło się w stertę połamanych kości, zmiażdżonych mięśni i rozlepiających wokół siebie szkaradną sieć naczyń krwionośnych. Ono nadal zdawało się ruszać. Niektóre mięśnie nadal drgały czy pracowały, ale już nie miały nad czym. Jej ręce miały tyle złamań, tyle ran, że nie była w stanie ich skrzywdzić. Jej głowa już nawet nie była okrągła. Przypominała sprasowaną masę ciasta gotowej do przerobienia na pizze. I równie czerwonej, ale tudzież od krwi nie od czerwonego, pomidorowego sosu...

W trakcie roboty Cassio usłyszał jeszcze dwa strzały. Później zobaczył rozmazaną na posadzce stacji metra głowę chłopaka. Nie miał wyrzutów. Z wcześniejszego doświadczenia wiedział, że albo zginą pasażerowie albo zamieszkujące te katakumby potwory. A własnej śmierci wolał uniknąć. W końcu opanowując nerwy spojrzał na Shane'a i przemówił:

- Chyba przesadziliśmy. - wydukał lekko zziajany. - Dobra. Chodźmy w dalszą drogę. Musimy się stąd w końcu wydostać... - dodał już patrząc na resztę.

Nie chciał więcej zostać na tej stacji. Tu zostawił część siebie. Tę bardziej ludzką część. Element, który mówił "Nie zabijaj". Najważniejsze z przykazań dekalogu zostało tu nie tylko złamane. On podtarł sobie nim swój czarny zad! Przynajmniej metaforycznie. Chciał się stąd wydostać, bo zaczynał coraz bardziej zbliżać się do kierującego się zmysłem przetrwania dzikiego zwierza. Musiał opuścić to piekło!

Patrząc na policjanta coś go zastanawiało. Funkcjonariusz oddał aż trzy strzały a oni nie mogli sobie pozwolić na utratę cennej amunicji. Pewnie McCain potrafił strzelać świetnie a mimo to starał się zostawić ciało jak najbliżej jego ludzkiego wyglądu. To był błąd. A na takie błędy oni nie mają tu zwyczajnie czasu...

- Panie policjant. Wiem, że to nieludzkie, ale proszę następnym razem walić od razu w łeb. Oczywiście po upewnieniu się, że to truposz. Nie chcemy zabijać żywych... Chciałbym aby ciała padały po jednym strzale, bo pańska amunicja stanie się na wagę złota, gdy opadniemy z sił. Może one nie są zbyt szybkie, ale jakoś nie zauważyłem aby się specjalnie męczyły. Proszę masakrować jednym strzałem... - Montero sam nie wierzył w to co mówi, ale nie miał innego wyboru. Albo tamci albo oni!
 
Lechu jest offline  
Stary 27-09-2011, 16:32   #82
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Właśnie stał się liderem grupy. Reszta raczej nie była z tego powodu zadowolona, aczkolwiek nikt głośno nie protestował, dlatego to on stał na przodzie pochodu, który ciemnym tunelem ruszył w stronę poprzedniej stacji metra. Sam nie wiedział czy to dobry wybór, jednakże perspektywa bezczynnego czekania na kolejne niespodzianki nie pozwalała mu pozostać na stacji. Nie zamierzał tego okazywać, aczkolwiek rad był, iż jest z nim dwójka mężczyzn, która cokolwiek potrafi. W sumie dobrze że ten przygłupi murzyn się z nimi zabrał, widać umie machać łapami.

Wydawało się, iż mrocznym tunelem idą strasznie długo. Oświetlali sobie drogę marnym światłem, a każdy, nawet najmniejszy dreszcz przyprawiał ich o dreszcze. Policjant zaglądał w każde zagłębienie, co i raz zatrzymywał się na chwilkę nasłuchując i skupiając się na otoczeniu. To już było pewne, mieli do czynienia z czymś co nie mieściło się w głowie zwykłego funkcjonariusza. Sytuacja wymykała się spod kontroli, o ile w którymś momencie takową posiadali i musieli się trzymać razem. Wiadomo, najbardziej troszczył się o własną rzyć, atoli strata choćby jednego z nich mogła by być strzałem w kolano Jacka. Kulą u nogi wydawała się kobitka. Cóż, najwyżej rzuci się ją na zwiady w bardziej niebezpiecznym miejscu.

Po chwili poczuł jak żółć wędruje mu w górę układu pokarmowego. Jakaś kobieta i brudny gówniarz na jego oczach wpieprzali ciało bezbronnego dziadka. Tym razem bez wahania oddał kilka strzałów zabijając dzieciaka. Natomiast dwójka jego towarzyszy pewnymi ciosami pozbawiła życia kobiety.

- Panie wojownik - powiedział McCain przesuwając stopą głowę martwego dzieciaka - Nie będziesz mnie pan pouczał. Idziemy dalej, a Taylor idzie przodem. Jest czarny i trudniej go dostrzec z oddali - W głębi duszy wiedział że Montero miał rację, aczkolwiek nie potrafił się przyznać, że popełnił błąd.
 
Kirholm jest offline  
Stary 28-09-2011, 17:52   #83
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Co to kurwa ma być, horror klasy podwórkowej? – zamarudził kiedy lampka na chwilę zgasła, a potem ponownie się zaświeciła.
Nie przejął się nawet zbytni żywym trupem, którego przed chwilą skasowali, hasło żywy trup szybko zastąpiło inne słowo. Żołnierz po prostu wyobraził sobie, że to ciężko ranny wojak lub cywil, potrzebujący pomocy, nawet jeśli polegała ona tylko na rozwaleniu głowy.
Dziwak w masce hokejowej, za to nie wzbudził w nim żadnych emocji. Ot, jakiś pajac w masce. Spotkał już tu czarnoskórego grubasa, policjanta z przerostem ambicji, to i gość w masce z jakiegoś horroru nie powodował zdziwienia.

Dziwak z pewnością chciał, aby ktoś go gonił, ale ten zachował trzeźwy umysł. Wstrzymał na wszelki wypadek swojego towarzysza gestem, aby nie popełnił błędu i nie wleciał w jakąś pułapkę. Strzały na dole, które szybko ucichły, zwiastowały tylko to, że napastnik z dołu został powstrzymany. Nie było sensu tam wracać, schodzić i szukać guza, z resztą mogli wziąć go za chuj wie kogo i też poczęstować ołowiem. Najlepiej by było, jakby znalazł wraz ze swym towarzyszem wyjście z metra. I na tym się skupił.

- Idziemy dalej do galerii, powinno być z niej jakieś wyjście po obu stronach. Rozejrzymy się, może znajdziemy jakąś broń. Choć wątpię, żeby był tu jakiś chociaż sklep myśliwski.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 30-09-2011, 17:46   #84
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś
Grubas padł martwy. Zginął na dobre, lub przynajmniej na to wyglądało. Wyglądało na to, że za wszelką cenę chciał prowadzić swoją egzystencję i dopiero zrobienie mu z głowy omleta pomogło. David przystąpił do mordowania bez żadnego strachu, jakiegokolwiek współczucia czy choćby obrzydzenia. Podszedł do tego jak do zabijania w grach video. Wróg się pojawił, O'Niel miał go czym utłuc, więc to zrobił.

Dopiero, gdy murzyn padł martwy, elegant uświadomił sobie, że zachował się jak zwierzę, lub przynajmniej jak dzikus. Uzmysłowił sobie, że właśnie zaszedł na granicę szaleństwa. Wyzbył się ludzkich odruchów. Jednak nie tylko on. Żołnierz również, z zimną krwią przystąpił do eksterminacji.

Kiedy elegant oddał się przemyśleniom, po drugiej stronie pojawił się mężczyzna w masce. Musiał być zachwycony tym co się przed chwilą stało, bo klaskał. W całym pomieszczeniu rozchodziło się tylko echo oklasków.

Nagle z dołu dobiegł ich dźwięk strzałów i postać w masce zeszła na dół, jednak zrobiła to na tyle powoli, że wyraźnie chciała by ją gonić. O'Niel był jeszcze pełen adrenaliny, więc o mało nie rzucił się w pogoń. Na szczęście gestem zatrzymał go towarzysz.

- Wygląda na to, że daliśmy z siebie zrobić marionetki - powiedział z lekkim zażenowaniem w głosie. Nie podobał mu się fakt, że najwyraźniej, to, co wydarzyło się przed chwilą, było zaaranżowane przez jakiegoś psychola.

- Idziemy dalej do galerii, powinno być z niej jakieś wyjście po obu stronach. Rozejrzymy się, może znajdziemy jakąś broń. Choć wątpię, żeby był tu jakiś chociaż sklep myśliwski - powiedział wojskowy.


- Proponuje znaleźć jeszcze jakieś schronienie na wszelki wypadek ...
 
Farałon jest offline  
Stary 30-09-2011, 21:54   #85
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Patrick Winstorm, Alice Owens, Cassio Montero, Jack McCain, Shane Taylor
Wejście w tunel metra był niczym wejściem w inny świat. Jak zejście do grobu. Tylko, czy tak naprawdę nie znajdowali się już w nim w momencie wyjścia na peron tej przeklętej stacji?
Zakopani żywcem kilkanaście metrów pod ziemią. Żadne z nich nie chciało tu zginąć i za wszelką cenę chcieli odnaleźć wyjście.
Czas już dawno przestał istnieć i nikt dokładnie nie wiedział, jak długo już błąkają się po tej przeklętej stacji.
I choć tak naprawdę niewiele się zmieniło po zejściu z peronu, to i tak wszyscy odczuwali, że ta decyzja będzie brzemienna w skutkach.
Nadal było straszliwie ciemno i większość z pasażerów miała jej serdecznie dość. Człowiek nie jest stworzony do życia w ciemnościach. Nie jest jakimś pieprzonym kretem, by na ślepo drążyć podziemne tunele.
Szli ostrożnie świadomi tego, że gdziekolwiek w mroku mogą czaić się kolejne ożywione zwłoki. Ten absurd, rodem z tanich filmów grozy, stał się już dla nich niepodważalnym faktem.
Z każdym kolejnym krokiem było też coraz zimniej. Lodowate powietrze sprawiało, że po karku przechodziły im dreszcze.
Mimo to, prowadzeni przez policjanta szli dalej. I choć sami nie wiedzieli, jak długa czeka ich droga wierzyli, że do ona im wolność.
Wędrowanie w ciemnościach sprawiało, że ciężko im było określić jak dużo już przeszli.
Wiatr w tunelu wzmagał się i było coraz zimniej.
Nagle usłyszeli cichy płacz dziecka. Dochodził on z jednej z wnęk pod ścianą. Ostrożnie szli w tamtym kierunku, kiedy usłyszeli bardzo niepokojący odgłos.
Coś z dużą szybkością biegło w ich stronę. Im było bliżej tym bardziej słychać było donośne sapanie. Sądząc po wydawanych odgłosach prawdopodobnie w ich stronę zbliżał się duży pies.

David O'Neil, Stony Strode

Zabicie Kluchy po raz drugi okazało się nad wyraz łatwe. Stan w jakim się znajdował i absurdalność całej sytuacji sprawiła, że żaden z mężczyzn nie miał wyrzutów, czy obiekcji przed tym co zrobili.
Nagłe pojawienie się zamaskowanego mężczyzny tylko na chwilę wybiło ich z równowagi.
Strode kierując się wojskowym instynktem podejrzewał, że mężczyzna chciał by zanim pobiec, gdyż przygotował na nich pułapkę. Dlatego też postanowili, że zignorują jego pojawienie się i skupią się na poszukiwaniu wyjścia.
Stony wierzył, że gdzieś jeszcze musi być jakieś wyjście z tego podziemnego kompleksu.
Pytanie tylko gdzie ono jest?
Postanowili jeszcze raz przeszukać galerię, sklep po sklepie. Liczyli na to, że znajdą jeszcze jakieś pożyteczne rzeczy.

Zaglądali ponownie do kolejnych sklepów w galerii. O znalezieniu tutaj na pewno nie było mowy. Rekonesans w sklepach na szczęście nie do końca okazał się złym pomysłem. Udało im się znaleźć trochę jedzenie, głównie słodycze, kilka butelek wody mineralnej i co najważniejsze jeszcze jedną latarkę. Dzięki temu nie czuli się już tak bezbronni w otaczających ich ciemnościach.
Po karaluchach, które jeszcze niedawno zalegały na podłodze, nie było śladu. Podobnie jak po mężczyźnie w masce.
Mimo to zarówno David, jaki Stony nie mogli się pozbyć uczucia, że cały czas są obserwowani. Kilkakrotnie odwracali się gwałtownie za siebie, by sprawdzić czy nikt za nimi nie idzie. Zawsze jednak natrafiali na pustą przestrzeń.
W pewnym momencie usłyszeli za sobą czyjeś wyraźne kroki. Odwrócili się i oświetlili korytarz. Ku ich zdziwieniu było on pusty, a mimo to ktoś się do nich zbliżał. Donośny odgłos kroków świadczył o tym, aż nad wyraz wyraźnie.
Po chwili dołączyło do nich głośne sapanie zmęczonego mężczyzny. Ktoś się do nich wyraźnie zbliżał mimo, że nikogo nie widzieli. Strach podszedł im do gardła i zaczął odbierać oddech.
 
Pinhead jest offline  
Stary 01-10-2011, 18:18   #86
 
Latin's Avatar
 
Reputacja: 1 Latin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znany
Po krótkiej wymianie zdań Cassio z policjantem ruszyli w końcu tunelem w poszukiwaniu wyjścia. Czy to możliwe aby było jeszcze ciemniej niż ciemno? W każdym razie nie było widać prawie nic. Szli powoli nasłuchując i wpatrując się w mrok, pomocne okazywało się też macanie ścian. Każdy pokonany przez nich metr korytarza przynosił coraz zimniejsze powietrze, robiło się lodowato.

"Przynajmniej nie dojdziemy do piekła" – pomyślał Shane i zapiął bluzę.

Policjant idący na przedzie dawał pozorne poczucie bezpieczeństwa, wszyscy mieli nadzieję, po cichu wierzyli, że tunel doprowadzi ich do wyjścia.

W pewnej chwili do uszu grupy dotarł płacz dziecka. Wszyscy popatrzyli po sobie i nie mówiąc nic ruszyli w tamtym kierunku. Dreszcz przeszedł po plecach Taylora kiedy jego mózg zarejestrował kolejny dźwięk przerywający jeszcze niedawno głuchą ciszę. Ktoś lub coś bardzo szybko zbliżało się z przeciwka. Po chwili słyszeć się dało głośne sapanie.

"Pies" – przeleciało przez głowę Shane'owi.

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej rzucił się na ratunek dziecku.
 
Latin jest offline  
Stary 02-10-2011, 12:22   #87
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Dopiero wchodząc do tunelu Cassio zdał sobie sprawę, że mają zbyt mało światła. Wyświetlacze telefonów komórkowych czy płomyki zapalniczek nie radziły sobie z ogarniającą ich zewsząd ciemnością. Montero czuł się jakby spacerował w próżni. Nie chciał aby komukolwiek stała się krzywda, ale w takich ciemnościach ani funkcjonariusz nie będzie mógł strzelać ani on zbyt celnie walczyć. Nawet Shane korzystający z siły swych rąk pewnie nie widzi własnej pięści jak wykonuje prostego. Instruktor sztuk walki nie chciał tego mówić, ale chciał sprawę postawić jasno:

- No to jesteśmy w czarnej dupie... - rzekł cicho a jego słowa nie znalazły poparcia.

Słyszał i wiedział, że tuż obok niego idą inni. Co jakiś czas sprawdzał czy są wszyscy i nikt nie został na peronie skazany na samego siebie. Okropna ciemność i chłód sprawiały, że Salvadorczyk czuł się jakby został zamknięty w trumnie. Jednej, wielkiej, pieprzonej trumnie. Grobie z dębowego drewna, które jak wiadomo ciężko złamać. Prawie tak ciężko jak wydostać się z tej wszędobylskiej ciemności...

- Proszę w razie walki nie strzelać. - powiedział Cassio w kierunku policjanta. - Ktoś z nas może oberwać kulkę. Jak ma Pan pałkę to będzie zdecydowanie lepszy pomysł chociaż jest tak ciemno, że sam mojej, improwizowanej broni nie widzę...

W pewnym momencie Cassio przeszedł dreszcz. Albo mu się zdawało albo zaczynało robić się coraz chłodniej. Chłodniej i ciemniej. Chciałby iść dalej, ale zaczynał mu to utrudniać brzuch, który właśnie się odezwał. Był cholernie głodny. Mięśnie, których miał co nie miara wymagały paliwa, którym było wysoko proteinowe żarcie. Takiego jednak nie widział od... właśnie. Jak długo już tu byli? A co jak nie zginą zabici przez zombie a zdechną z głodu? Nie. On nie może tak myśleć! Nie teraz - jak już są tak blisko rozwiązania zagadki...

Nagle Cassio usłyszał płacz. Płacz dziecka. Małego, bezbronnego bobasa nie potrafiącego się odnaleźć w tych ciemnościach. Widząc, że Shane powoli rusza w tamtym kierunku i po chwili tracąc go z pola widzenia Cassio wysunął się bardziej na przód grupy. Dziecko? Tutaj? A co jak było głodne? A co jak jego matka nie miała tyle szczęścia i już dawno szlag ją trafił? Jak go słuch nie mylił będą musieli sami się nim zaopiekować. Ale chwila... nie wszystko stracone! W końcu jest wśród nich kobieta! Młoda, zdrowa więc może w geście instynktu macierzyńskiego zaopiekuje się malcem, gdy on z resztą będą... mordować zombie? Na samą myśl Cassio przeszedł zimny dreszcz.

Po chwili do płaczu dołączył inny dźwięk. Brzmiał jakby... coś biegło w ich stronę? Szybko przebierało. Zdecydowanie zbyt szybko jak na człowieka. Pies! Znowu wściekły pies! Po chwili Montero był już pewien, gdy usłyszał donośne sapanie. A co jak ten był większy od swojego poprzednika? To może się skończyć o wiele gorzej niż ostatnio.

- Patrick z kobietą niech zajmą się dzieckiem. Nasza trójka wyprowadzi psa... - powiedział na tyle głośno Cassio aby wszyscy słyszeli.

Wiedział, że to policjant dowodzi, ale nie było czasu na sprzeczki. Nie było czasu na zbędne myśli i dedukcje. Zastanawianie się jak postąpiłby zdrowo myślący funkcjonariusz w chwili zagrożenia. Jak postąpiłby nie łamiąc zasad prawa. Tutaj już nie sięgało jego prawo. Tutaj liczył się instynkt! A Cassio miał nadzieję, że mimo iż głód mu doskwiera to poradzi sobie z nadchodzącym przeciwnikiem…
 
Lechu jest offline  
Stary 02-10-2011, 23:00   #88
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Kolejna przerażająca scena, znowu ludzie, zachowujący się jak zombie i rozprawienie się z nimi. Alice odczuwała mieszane uczucia - ulgę, że te stwory zosały 'załatwione', strach, że znalazła się w takie sytuacji, obrzydzenie tym, co zobaczyła oraz niepokój. Ile ludzi musi zginąć, aby ona i jej towarzysze mieli przeżyć? Nigdy wcześniej nie widziała śmierci człowieka. I teraz, powoli zaczęło do niej docierać, że w tak krótkim czasie zobaczyła śmierć całej trójki. Może nazywanie ich ludźmi było na wyrost? Ale czy nawet to, czy działanie w obronie własnego życia usprawiedliwia odbieranie innego?

Tak.

To była jedyna odpowiedź w danej sytuacji. I chociaż Alice nadal trudno było się z tym pogodzić, musiała iść naprzód i godzić się na to, co robili jej towarzysze. Ona sama... nie wiele potrafiła zdziałać.

Podróż tunelem była promykiem nadziei. Może naprawdę uda im się wrócić po torach do poprzedniej, normalnej stacji? Ta myśl była światłem i ciepłem w tym ciemnym, zimnym korytarzu. Alice wsunęła dłonie pod pachy, wtuliła twarz w apaszkę i szła żwawym krokiem obok reszty. Nie chciała zostać w tyle no i szybki chód przynajmniej trochę ją rozgrzał.

Z zamyślenia wyrwał ją płacz dziecka. Zatrzymała się tak gwałtownie, że zachwiała się do przodu. Złapała równowagę i rozejrzała się, próbując dojrzeć w marnym świetle ekranów telefonów źródło płaczu.

- Jakim cudem to dziecko się tu znalazło? - zapytała szeptem, nie wiadomo czy siebie, czy innych. I wtedy jej uszu dobiegł kolejny dźwięk. Poczuła chłód, nie mający wiele wspólnego z niską temperaturą w tunelu. Kolejny stwór?

Reszta jednak podjęła szybką decyzję. Alice musiała stwierdzić, że to dobre rozwiązanie.

- Jasne - rzuciła do Cassio, po czym złapała Patricka za rękaw kurtki. - Chodź ze mną, proszę - i pociągnęła go lekko, ale zdecydowanie w kierunku wnęki, z której wydawało się jej, że dobiega płacz.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 07-10-2011, 20:48   #89
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Stony na wojnie widział wiele porypanych rzeczy, ale to teraz przechodziło jego proste, wojskowe podejście do tematu. Niewidzialny gość zbliżał się do nich powoli, nieubłagania, a oni nie wiedzieli jakie ma zamiary. Dla Strode’a, sprawa była prosta.
Cisza oznaczała złe zamiary.
Rozejrzał się spokojnie po pomieszczeniu, w którym stali. Jego wzrok zamarł na znajdującym się prawie nad nimi wejściu do kanału wentylacyjnego.
- Gościu – powiedział do swojego towarzysza, z którym nie miał nawet czasu wymienić się imionami – Właź mi na plecy i spróbuj otworzyć tą kratkę – wskazał palcem na wentylacje – Potem mnie wciągniesz
Nawet nie skończył swojej wypowiedzi, a już stał pod wejściem do wentylacji z uszykowanymi do podsadzenia swojego kumpla barkami.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 08-10-2011, 19:29   #90
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
- Taylor, idź przodem - warknął McCain gestem dłoni wskazując murzynowi jego miejsce - Możesz się teraz poczuć do roli bohatera.

Policjant stanął na tyłach grupy i rozglądał się czy przypadkiem nikt nie zamierza spłatać im figla i zaatakować od tyłu. Nie chciał polegać na pyskatej kobitce, nie sądził my mogła zrobić cokolwiek oprócz darcia mordy i bezładnego machania kończynami. Szedł powoli, krok, dwa za dziewczyną co i raz spoglądając na jej w sumie kształtne pośladki.

W pewnym momencie, grupa usłyszała płacz. Zdecydowanie należący do jakiegoś gołowąsa, a może nawet malutkiego dziecka. Wydawało się, iż jest w niebezpieczeństwie, dwaj panowie z kompanii natychmiast ruszyli mu na ratunek. Jack zaklął w myślach, splunął i rozglądając się dookoła, ostrożnie sunął do przodu pewnie trzymając w dłoniach pistolet.
 
Kirholm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172