Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2011, 22:05   #111
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Greg nadawał przez cały czas. Gadał o wszystkim, co tylko przyszło mu do głowy. Kristi była już o krok od tego żeby kazać mu się zamknąć, ale nie zrobiła tego. Greg wcześniej zwierzył się jej, że dotychczas zawsze pracował sam i jego jedynymi słuchaczami były roślinki. Lenox wiedziała jak to wyglądało. Na zonie, w swoim miejscu zamieszkania nie otwierało się gęby do każdego, bo można było za to drogo zapłacić, a jeśli nawet z kimś się rozmawiało to nie mówiło się wtedy o pierdołach. Tylko wspólna praca stwarzała złudne poczucie braterstwa i dawała okazję żeby pogadać bez zobowiązań, ale jeśli ktoś zasuwał sam to mógł, co najwyżej prowadzić konwersację we własnej głowie. To był wyniszczający proceder i Kristi dawno już go zarzuciła. Teraz będąc sama ze sobą Lenox potrafiła się wyłączyć i nie dyskutować w zaciszu umysłu, prawdę mówiąc to była jedna z ważniejszych umiejętności, którą tu nabyła.
Gregory gadał dalej, tym razem z błyskiem w oczach przekazując jej sensacyjne w jego mniemaniu informacje o Rainie. Kristi nie rozumiała jego ekscytacji w takich wypadkach jak ten zawsze zastanawiała się, czym ofiara sobie zasłużyła na taki los. Jeśli zadarła z niewłaściwymi ludźmi jej koniec był konsekwencją czynów. Niesprawiedliwy, ale zrozumiały. Jeśli natomiast załatwili ją, bo była w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze to taka kolej zdarzeń rodziła tylko jedno pytanie. Czy gdybym była tam, na jej miejscu to spotkałoby mnie to samo? Greg tego nie łapał, a powinien bo wyglądał na takiego, który mógł od napastników dziewczyny dostać dokładnie to samo, co ona.
Kristi przetarła dłonią w rękawiczce spocone czoło i zobaczyła świeżą krew. Wtedy Greg zaczął wrzeszczeć. Przeszedł na inny język chyba swój ojczysty, co było dziwne, bo Lenox zawsze myślała, że pochodził z terytoriów Zjednoczonych Kontynentów Amerykańskich.. Nie zdążyła uruchomić WKP żeby nagrać jego słowa i odtworzyć w tłumaczeniu, bo chłopak rzucił się do zaczynu. Ciecz była na tyle gęsta, że nie dałoby się w niej pływać, ale na tyle rzadka, że ciało Grega zaczęło się w niej zanurzać. Zaczyn wciągał go niczym ruchome piaski.
Kristi przez chwilę nie była w stanie się ruszyć. Rozejrzała się nerwowo w poszukiwaniu tego, co zobaczył Greg i co skłoniło go do skoku. Tyle, że tam nic nie było i kobieta musiała przyznać to, co wiedziała w zasadzie od początku. To jej widok tak zadziałał na chłopaka. Lenox rzuciła się do rury komunikacyjnej i wcisnęła przycisk zwalniający przyrząd. Trzy razy wykrzyknęła do otworu kod oznaczający wypadek i wróciła w pobliże kadzi.
Drabinka techniczna pozwalała zejść do krawędzi pojemnika, ale Greg był całkowicie poza zasięgiem jej rąk. Chłopak walczył z wciągającą go pulpą. Zobaczył Kristi, ale tym razem zachowywał się normalnie. Był przerażony, ale z całkiem zrozumiałych powodów. Lenox krzyknęła do niego żeby się nie szarpał, bo przyspieszy opadanie ciała w dół. Potem wróciła do panelu sterującego i zaczęła wklepywać nowe parametry ustawienia mieszadeł. Z tej pozycji widziała tylko fragment Grega i co chwila musiała się wychylać, aby sprawdzić czy przesuwała łopatki mieszadła we właściwe miejsce.

Skończyła zmianę położenia mieszadeł i powoli opuściła je do masy. Wychyliła się ponownie do przodu żeby sprawdzić czy były na tyle blisko Grega, by chłopak mógł je chwycić.

- Greg! Złap się mieszadła! No już! Chwytaj!

Wtedy usłyszała krzyki za sobą. Graf Zero biegł na pomoc razem z dwójką innych ludzi. Kristi podbiegła do przeszklonej szafki i szybko sprawdziła własne odbicie, nie chciała żeby ktokolwiek zareagował na jej widok tak jak Greg. Według jej oceny wyglądała normalnie, tak jak zwykle.

Gregowi udało się chwycić jedną dłonią mieszadła. Po chwili Graf Zero i dwójka ”techników” od zaczynów dobiegli do kadzi. Wspólnymi siłami wyciągnęli chłopaka na zewnątrz.

Graf był wkurzony. Po krótkim przesłuchaniu zabrał Grega do siebie, bo chłopak nałykał się breji. Reszta techników pobrała próbki masy i udała się sprawdzić w laboratorium jej stan. Kristi została sama na hali. Dopiero wtedy spostrzegła jak trzęsły jej się ręce. Zdjęła rękawiczki i wytarła dłonie w spodenki.

Kiedy uspokoiła bijące serce wróciła do pracy. I wtedy, po dłuższej chwili usłyszała jakiś głos.
- Kristi.....
Niewiele głośniejszy od szeptu.

Obróciła się wokół żeby zobaczyć, kto ją wołał myśląc, że to może któryś z szefów wysłał jej kogoś do pomocy, ale komora była pusta. Tylko ona i zaczyn. A głos dochodził właśnie od strony kadzi.

- Kristi....

Stanęła na schodkach prowadzących do platformy tuż przy kadzi i ostrożnie po nich weszła. Postawiła stopy na rampie jak najbliżej schodków i lekko pochyliła się do przodu żeby zajrzeć do kadzi. Zaczyn poruszał się, falował, układając się w twarz. To właśnie ta twarz do niej przemawiała.

- Kristi... Pomóż mi a ja pomogę tobie......

Cofnęła się gwałtownie a potem zbiegła z pomostu i wycofała się w stronę drzwi wyjściowych. W pomieszczeniu sanitarnym przetarła twarz szmatka nasączoną „Czyściochem”.

Po chwili wróciła do pracy. Nie miała wyjścia, musiała. Brak snu i leki zrobiły swoje. Obiecała sobie, że po tej zmianie porządnie się wyśpi i wypocznie. Nie wykluczała tez możliwości, że ktoś dosypał jej czegoś do żarcia lub picia. W końcu to Gehenna. Tutaj każdy gotów był zrobić dużo gorsze rzeczy. Stan Grega także mógł być wywołany środkami halucynogennymi. Doprowadziła do końca kolejny etap procesu stabilizacji zaczynu i skierowała się w stronę ambulatorium, aby pobrać sobie próbkę krwi i zbadać ją później na obecność toksyn.
 
Ravanesh jest offline