Ja obecnej fantastyce mam do zarzucenia tylko jedną rzecz. Cholernie krzykliwe okładki! W księgarni półkę z fantastyką jako jedyną da się rozpoznać już od wejścia. Nie dość, że na okładki i grzbiety wybiera się jak najdziwniejsze błyszczące czcionki i miesza się to z najbardziej jaskrawymi kolorami dostępnymi dla maszyn introligatorskich, to jeszcze stosowane są tam setki jakichś ramek w ramkach, szaleństw geometrycznych, przenikających się w psychodeliczny sposób cytatów i komputerowych grafik.
Wstyd coś takiego postawić sobie na półce w domu. Szczególnie jeśli ma się tam też książki z innych gatunków. Nic dziwnego, że osoby, które potencjalnie mogłyby chwycić za fantastykę, omijają ją w sklepach szerokim łukiem, biorąc ją za jakąś pulpową, młodzieżową literaturę klasy C. |