Astegor nie spodziewał się znaleźć kogokolwiek tak szybko. Zdziwił go także fakt, że “odnaleziony” kontakt wcale nie trzyma swojego praktykowania mrocznych arkanów w tajemnicy i to w Silverymoon. No, ale nie takie rzeczy już widywał w życiu.
Spodziewał się za to przywitania, jakie mu zgotował czarnoksiężnik.
Paladyn wcisnął swojego wielkiego buciora w drzwi, uniemożliwiając ich zatrzaśnięcie.
- Po co ta nerwowość, nikt mnie nie przysyła. - powiedział łagodnym tonem. - Nie jestem tu służbowo, chcę tylko porozmawiać. - A co jak nie mam czasu albo ochoty? - Odwarknął Adofalcon Carter, siłując się z butem Astegora.
- To będę musiał, wyjątkowo nieoficjalnie, nalegać. - paladyn uderzył stalową pięścią we framugę drzwi, drugą zaś chwycił za same drzwi utrudniając mężczyźnie ich zamknięcie. - Czego kurwa chcesz?! - Krzyknął napierający na drzwi Mag - - Błyskawicę w gębę?!.
- Spróbuj. - syknął ze złośliwym uśmieszkiem Astegor, próbując jednocześnie siłą otworzyć na powrót drzwi. - Wtedy sprawa stanie się niezwykle oficjalna i służbowa. Jeśli zaś chciałbyś tego uniknąć, może być w tym dla ciebie nawet nieco profitu.
Adolfalcon na chwilę przestał mocować się z nachodzącym jego domostwo, słuchając wypowiedzianych słów. Pokiwał przecząco głową. - “Nieco profitu” to ja mam gdzieś! - Warknął - - I nie strasz mnie tu pieprzeniem o służbie, bo właśnie chcesz się włamać do mojego domu oprychu!.
- To może przysługa? - westchnął paladyn wiedząc, że pożałuje jeszcze tych słów. - Ty mi dasz informacje, których potrzebuję, a ja w zamian bym mógł coś dla ciebie załatwić? - Dziś mi już wystarczająco napsułeś nerwów, przyjdź jutro o normalnej porze, to sobie porozmawiamy, teraz nie mam najmniejszej ochoty - Odparł spokojnym tonem Mag.
Astegor westchnął ciężko, jednak usłuchał czarodzieja. Kiwnął głową na pożegnanie i odszedł. Skierował się do zajazdu, gdzie miał wynajęty pokój na noc.
- Było od tego zacząć. - zagadał go po drodze Amazer. - Za często i za bardzo się denerwujesz.
Paladyn wydał z siebie jedynie zniecierpliwiony warkot.
- Staram się, dobra? - rzucił po chwili. - Nie moja wina, że ludzie tutaj nie mają krzty szacunku dla władzy...
- A to już władza nie może mieć dla odmiany odrobiny szacunku dla ludzi? - odparł miecz. - Daj spokój, przecież już to przerabialiśmy...
- Dobra, niech ci będzie. - westchnął Astegor. - Postaram się być milszy... od jutra.
Amazer prychnął i resztę drogi do zajazdu przemilczeli. Na następny dzień zaś, w okolicach południa, paladyn wrócił do Adolfalcona by ustalić warunki ich “współpracy”. |