Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2011, 18:21   #519
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Dla zażycia pewnej odrobiny kontrowersyjnej odmiany luksusu Daphne potrzeba prywatności, kociołka z wrzątkiem i samotności. Mógł być jeszcze Revalion, ale ten duszą i ciałem odszedł z tego świata, a Kastus z pewnością nie zareagowałby entuzjastycznie na taki pomysł. Missy potrzebowała się zrelaksować. Skoro sen nie mógł jej przynieść ukojenia, to może narkotyczne wizje mogłyby w tym dopomóc.

Toteż Missy oddaliła się od żołnierzy, których uwodziła i od Kastusa, do którego zalotnie się uśmiechała, ale nie oddaliła się zupełnie od obozu. Znalazła odpowiednie miejsce, by nikt jej nie przeszkadzał i nie mógł tak nagle wtargnąć. Do kociołka pełnego wrzątku wsypała woreczek oparu mordaynu i złodziejka już nastawiała się na przyjemne wizje.
Ale nawet i w tym przypadku klątwa dwugłowego demona nie chciała opuścić czarnowłosej ślicznotkę.

Skóra dziewczyny zaczynała swędzieć i to wszędzie. Drapanie bynajmniej nie pomagało. Zresztą ubranie w takim przypadku było przeszkodą w dotarciu do wielu miejsc.
Nie było łatwo wytrzymać to swędzenie, zagryzała zęby i... poczuła ból na ramieniu, jej skóra pękała i przez powstałą szczelinę wydobywała się krew, ropa oraz ... robactwo. Czarne żuki wyłaziły jej z rany. Po czym skóra zaczęła pękać, na twarzy na dekolcie, wypuszczając na wolność kolejne robaki pełzające po niej. W nozdrza zaś uderzał zapach krwi i ropy.

Ów koszmar trwał "zaledwie" piętnaście minut, ale dla Missy zdawał się trwać w nieskończoność. W dodatku nie mogła się podrapać, bo później wyglądałaby jak trędowata, ale skóra nawet jeszcze po koszmarze na "jawie" nieprzyjemnie swędziała, choć nie z takim natężeniem jak podczas seansu.

Noc także nie dała wytchnienia. Tym razem Missy w koszmarnym teatrze odgrywała rolę kurwy, niewolnicy i psa domowego w jednym, zgrała też rolę zabawki orków i kanibali. Najgorsze było to, że nawet parę godzin po przebudzeniu Daphne nadal pamiętała ten sen, razem z najmniejszymi szczególikami.
Nadszedł ranek. Niedospana i niedoćpana przyjemnie złodziejka przywitała drużynę w czarnym humorze.

- Uaaa, witam... - ziewnęła porządnie, witając kapłana Gonda. “Dzień dobry” nie wchodziło od pewnego czasu w rachubę.
-Witaj.-odparł Kastus uśmiechając się...blado.
- Znowu koszmarna noc? - Missy natomiast uśmiechnęła się... ponuro. Poklepała lekko kapłana po ramieniu. - Ech... Chyba będzie lepiej jak pójdziemy dalej, jak najszybciej do Silverymoon...
-Ano.- odparł kapłan dosyć cicho.
Jakoś rozmowa się niezbyt kleiła między panienką, a kapłanem. Oboje mieli spaczone humory. Oboje także byli niewyspani. A Missy - dodatkowo była niedoćpana. Wydawało się, że nawet odurzenie się nie uwolni jej od klątwy dwugłowego pacana z otchłani.

Przyszła też wiadomość. Niestety, nienależąca do najlepszych. Panna Dru była w niebezpieczeństwie, a ono nie groziło ze strony orków, nie ze strony ogrów ani nawet gigantów czy pokręconych sekt, a ze strony... dobrodziejów, u których dnia poprzedniego drużyna gościła. Z którymi rozmawiała, piła, jadła i spała.
Missy musiała na osobności porozmawiać z Sabrie. Z daleka od uszu reszty drużyny, a zwłaszcza z daleka od uszu Kastusa oraz Dru.

- I ty, Sabrie, przystajesz na to rozwiązanie? - spytała się Missy, kiedy wspomniała o zastosowaniu swoich kontrowersyjnych ziółek.
- Przystaję na rozwiązania, które zapewnią naszej misji powodzenie. Praktyczne nie znaczy miłe - surowo oznajmiła wojowniczka.
- Cóż, to nie będzie miłe i nie wiem, jak zadziała u pani Dru - Missy spojrzała na Sabrie. - Mam jeden woreczek oparu mordaynu - w tajemnicy pokazała wojowniczce woreczek z ziółkami. - Do tego potrzeba wrzątku. I żeby Kastus ani Dru się o tym nie dowiedzieli.
A najlepiej też i reszta drużyny, stwierdziła w myślach panna Veravarri.
- Wrzątek będzie na popasie - wzruszyła ramionami Sabrie. - Możesz podać to Dru w jedzeniu, albo w jakimś "swoim własnym, specjalnym rodzaju" alkoholu. Co do Kastusa to nie wiem czy jest potrzeba usypiania go; on jest przywiązany do Dru, nie do wozu.
- Nie można tego dawać do jedzenia ani do picia - syknęła Missy. - To można tylko wdychać w postaci oparów. Bo w innym przypadku zabiłabyś Dru.
- To co, mamy jej zrobić kąpiel? Saunę? - sarknęła Sabrie. - Już lepiej spij ją w trupa, to trudne nie będzie, a efekt podobny.
Missy wzruszyła ramionami, nie przejęła się sarknięciami wojowniczki. Wątpiła, czy u tak uodpornionej na działanie alkoholu niziołki starczałyby zapasy alkoholu, które wiozła ze sobą drużyna.
- Spić w trupa i mogłaby nawdychać się oparów. Ale będziemy musieli uważać na Kastusa... i na samą Dru.
- Przecież jak się spije to nie ma sensu jej ćpać - ważne żeby dała się bez protestów załadować na konia. I tyle. - odparła wojowniczka.
- O, po alkoholu i oparach to bez trudu i protestów się da załadować na konia. - zapewniła ją Missy.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline