Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2011, 08:01   #121
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kto by się spodziewał, że zniszczone i nieprzyjazne ziemie Sasaki kryły tak czarowny zakątek.
Na pewno nie Leiko, którą powitały na wiele sposobów, wywołując póki co mieszane uczucia. Ninja, ruiny posiadłości rodzinnej Kojiro, tygrysi strażnik powstały z legendy, Ishiki ze swoimi zabójcami, niespodzianka w postaci ronina.. aż w końcu i to ukryte przed światem miejsce.

Stąpała nieśpiesznie wzdłuż brzegu jednej z sadzawek, chociaż przyczyna jej pobytu w Ukrytym Zakątku nie była tak figlarna jak zakładało jego przeznaczenie. Zostawiła swych obrońców, aby zajęli się rozkładaniem obozowiska i sama odeszła niedaleko podziwiając zjawiskowe otoczenie. A także obserwując i nasłuchując wszelkich oznak obecności kogoś jeszcze, pomagierów Ishikiego, małej miko z jej yojimbo lub każdego innego zagrożenia bądź samozwańczego sojusznika. Ale nie, było cicho, było spokojnie. Byli sami i.. najwyraźniej bezpieczni. Nawet ona mogła się chwilę zapomnieć i dać się oczarować znalezisku, które niegdyś przyciągało tak wiele par na mniej lub bardziej romantyczne schadzki.

-Oh? – przystanęła nagle dostrzegając coś interesującego w trawie u jej stóp.
Kucnęła i zaledwie koniuszkiem palca musnęła delikatne płatki błękitnych kwiatów wyrastających spomiędzy zielonych źdźbeł. Uśmiechnęła się na przywołane tym drobiazgiem echo wspomnień -Wasurenagusa…?




***





Gdzieś w Kraju Kwitnącej Wiśni był las.
Pomiędzy liściastymi gałęziami drzew tego lasu
przebijała się czerwień niewielkiego mosteczku.
Nieco zapomniany w tej gęstwinie,
wdzięcznymi łukiem przecinał spokojnie płynącą rzekę.
A na tym mosteczku stała samotna postać.

Opierała się o niego nonszalancko, podbródek wspierając na wierzchu jednej dłoni, a drugą trzymając kwiecistą parasolkę chroniącą ją przed promieniami słońca. Lekko przymrużonymi oczami spoglądała w wodne głębiny przywodząc na myśl kota, niewielkiego łowcę z wysokości obserwującego barwne karpie koi. I tak jak on poruszałby nerwowo swym ogonem, tak samo ona w wyrazie zniecierpliwienia bądź młodzieńczej beztroski stukała cicho zębami jednego ze swych geta o drewniane podłoże.
„Piękna” byłoby zbyt wyszukanym określeniem dla opisania jej urody. Może za kilka lat, gdy już przekroczy granicę, za którą w pełni stanie się dorosłą kobietą pozostawiając za sobą dotychczasową dziewczynę. Póki co bliższe prawdy było „śliczna”. Odziana była w czerwień, choć nie tak jaskrawą jak malowany mosteczek. Bordowe kimono pozbawione zbędnych zdobień i tylko przewiązane ciasno czarnym pasem obi, otulało szczupłe ciałko o wyraźnym wcięciu w kibici oraz odznaczających się pod materiałem zaokrągleniach biustu. Owe wdzięki były nie do umknięcia spojrzeniu, jednak wiek dziewuszki nieprzekraczający dwudziestki wskazywał na to, że dopiero względnie niedawno, może dwa trzy lata temu, jej kształty w pełni uformowały się w to żywe dzieło.

-Koooneeekooo-chaaaan….

Proste, niezbyt długie włosy zafalowały lśniącymi jak czarny jedwab pasmami, gdy odwróciła spojrzenie dotąd skupione na wodnych toniach i zgrabnie obróciła się w stronę źródła głosu. Było coś niefrasobliwego w jej mimice, w sposobie w jakim uniosła kąciki warg w uśmiechu, ale przede wszystkim dawały o sobie znać roztańczone w oczach kapryśne iskierki. Uniosła rękę w powitaniu.




A gdy jej towarzysz się zbliżył, to dwoma palcami strzeliła go na poły karcąco i na poły psotnie w czoło, czemu zawtórowało też i pojedyncze, pieszczotliwe słówko -Baka.
Buńczucznie wsparła dłoń na swoim biodrze i w rozdrażnieniu zabębniła o nie palcami-Za każdym razem to robisz. A przecież mówiłam, że spotykamy się tutaj, aby nie zwracać na siebie niczyjej uwagi, prawda? Prawda. A Ty co robisz? Całkiem nas zdradzasz, pewnie już cała okolica wie o naszej obecności tutaj – strofowała go jak młodszego, uciążliwego brata, chociaż był w tym samym wieku co ona – Czy nie mogłeś chociaż pojawić się nagle w obłokach dymu?
Yashamaru, bo to właśnie on padał ofiarą reprymendy i niezbyt przychylnego spojrzenia dziewczyny, ani myślał ugiąć się pod ciężarem zarzucanej mu winy. Wręcz przeciwnie, nieustępliwie uśmiechał się z pełnią swojej wesołości.
-Mógłbym, ale nie byłoby w tym nic zabawnego. O wiele ciekawsze jest poddanie się otoczeniu i.. na przykład.. – przekrzywił głowę, dłonią lekko potarł podbródek i oczami wywrócił dopełniając obraz najgłębszej zadumy, po której spojrzał na Leiko zawadiacko -Udawanie zakochanej pary spotykającej się w sekretnym miejscu, ne Koneko-chan?
Nie odpowiedziała podobnym zadowoleniem. Przyglądała mu się wydymając wargi, aż w końcu po kilku chwilach milczenia westchnęła z rezygnacją.
-Baka – raz jeszcze wyrzuciła z siebie to jedno słówko, jak największą obrazę skierowaną ku niemu. Obróciła się do niego plecami, ale w tym wypełnionym wzburzeniem ruchu kryła się potrzeba ukrycia figlarnego uśmieszku zdradzającego jej rozbawienie całą sytuacją. Jednak dla podkreślenia swego zgorszenia postępowaniem młodziana oraz dopełnienia formalności w kwestii dokuczania, zerknęła na niego przez ramię i upomniała krótko – I miałeś przestać mnie tak nazywać.
-Hai, Koneko-chan – odparł z nieskalaną niewinnością wywołującą u dziewczyny zmarszczenie brwi.

Koneko. Mały kotek. Pieszczotliwe przezwisko nadane ku jej niezadowoleniu przez Yashamaru, po jednej z ich pierwszych wspólnych misji. Nie tylko wykazała się wtedy zwinnością w poruszaniu się po powierzchniach nieprzystosowanych na codzienne spacery ludzi oraz z równą łatwością bezpiecznie schodziła z nich na dwie nóżki, ale także potrafiła się łasić jak najprawdziwszy kociak mając w swym interesie wyłącznie informacje do zdobycia i sukces zadania. Ale była też i w tym odrobina drażnienia partnerki, jako że młodzian lubił przyrównywać jej ostrza do pazurków małego kotka.

Ale póki co miał w myślach już dość wyrośniętą kotkę, tak samo jak i przed oczami bacznie sunącymi po sylwetce dziewczyny schodzącej z mostku.



Może to była wina tego, że tak długo się nie widzieli, a może Leiko zmieniała się przy każdym spotkaniu… ale coraz przyjemniej się patrzyło na jego uroczą partnerkę. Choć zachowywała się wobec niego dość kąśliwie i przekornie jak wieczna dziewczynka, to zdradzało ją ciało. Nie byle jakie, ale całkiem dojrzałe, mające wszystko na swoim miejscu kobiece ciało, którego powabu nie powstydziłyby się najdroższe kurtyzany i wabiąco nieprzystępne gejsze. Nie dziwił się, że była tak skuteczna w wyciąganiu z mężczyzn nawet najlepiej skrywanych sekretów. To co podarowała jej Natura, a Matka wyrzeźbiła do swych celów, ona traktowała czysto profesjonalnie jako kolejną broń. Iście zabójczą i zniewalającą.

Zamrugał gwałtownie. Wyrwał się ze swoich rozmyślań, które sprowadzały go ku niezbyt fachowym ścieżkom oscylującym naokoło Leiko. A w tym powrocie na ziemię pomogła mu właśnie ona, przystając już dobry kawałek od mostku i wołając go natarczywie. Potrząsnął głową uwalniając się ze swych chłopięcych fantazji, po czym podbiegł do niej przepraszając -Gome, jestem podekscytowany kolejnym wspólnym zadaniem. Minęło trochę czasu od ostatniego razu, ne?
-Hai, odrobinę – mruknęła spoglądając na niego dość podejrzliwie -W końcu nie zawsze potrzebuję Twojej pomocy..
Powiedziała to trochę zbyt szybko, nie zdążyła się zawczasu ugryźć w język. I miała za swoje, to przypadkowe pochlebstwo rozpromieniło twarz młodziana i przywołało na jego usta krnąbrny uśmieszek.
-Ooooooh? Zatem czasem mnie potrzebujesz? To miłe, Koneko-chan – drażnił się z nią, drażnił bezczelnie, szarpiąc sobie niecnie struny jej możliwego przywiązania do kogoś takiego jak on, pochodzącego spoza rodzinnego domu. A ona takiej myśli nawet nie próbowała do siebie dopuścić.
-Iye, nic - odpowiedziała mu prychnięciem godnym zwierzęcia, od którego wziął przezwisko dla niej. Jednak to jej rozdrażnienie mierzące się z urokiem drapieżnej urody, stajało jak śnieg pod promieniami słońca i twarz Leiko złagodniała -A to jest wyjątkowa sytuacja. Okasan też i resztę moich siostrzyczek wysłała na misje. To dla nas bardzo pracowity okres.
-Mój klan też nie może narzekać na wiele spokojuYashamaru uniósł ręce i zaplótł je za głową, odchylając ją i zawieszając wzrok na chmurach płynących leniwie po niebie -Ale skoro oczy wszystkich są skupione właśnie na stolicy, to żaden z tych wielkich panów nie zwróci uwagi na taką niepozorną dwójkę jak Ty i ja. Będziemy mogli trochę namieszać dla wyższego, naszego dobra.
-Ah.. namieszać. Właśnie taki jest cel, mniej więcej - zaśmiała się melodyjnie, choć sprawa była jak najbardziej poważna. Beztroska beztroską, ale znikała na rzecz misji gdy dochodziło już do właściwej akcji. Przed nią, tak jak w tym niewielkim lesie, idąc razem krętą ścieżką, mogli sobie pozwalać na taką nieuwagę, aczkolwiek wyuczona w obojgu czujność czyniła ją tylko pozorną. Rozmawiali cicho, lawirując tematami pomiędzy delikatnymi planami, a następnymi dawkami wzajemnych zaczepek.

Mężczyźni w życiu Leiko dzielili się na dwie kategorie: tych, których należało pooplatać sobie wokół długich paluszków w chęci wyciągnięcia ważnych informacji… oraz Yashamaru. On w pojedynkę stanowił wręcz odrębny gatunek. W przeciwieństwie do większości osobników płci brzydszej jakich napotykała na swej drodze do zadowolenia drogiej Mateczki, jego nie postrzegała za cel do wykorzystywania swych dziewczęcych sztuczek manipulacji. Był jej partnerem w co poniektórych misjach, ale chociaż ta współpraca nie była zbyt częsta, to i tak już zdołał sobie zaskarbić jej zaufanie. Lubiła z nim pracować, a i zawsze była to pewna odmiana od czysto kobiecego towarzystwa w domu. Bądź co bądź, zaraz po Matce i siostrzyczkach to właśnie on był najbliższą jej osobą.

Minęli ostatnie drzewa opuszczając ich opiekuńczą gęstwinę i wyszli na główną drogę. Na jej końcu majaczyły budynki miasteczka, z którego mieli wyruszyć do następnego miasta. Wprawdzie byli jeszcze daleko od głównego celu, jednakże już tutaj widok zbliżających się, zmierzających w przeciwnym kierunku trójki bushi podróżujących na koniach, przerwał ich rozmowę i zmienił diametralnie zachowanie.

Młodzian zareagował od razu. Odstąpił na kilka kroków od swojej towarzyszki i pochylając się zerwał rosnącą w pobliżu niezapominajkę. Wrócił do Leiko, po czym bez cienia sprzeciwu z jej strony, nachylił się do niej przekraczając granicę samej przyjaźni i współpracy. Uśmiechnęła się promiennie, z domieszką czarującego zawstydzenia. Ujęła między koniuszki palców podarek od Yashamaru i pachnącymi, maleńkimi kwiatuszkami musnęła czubek swego nosa, akceptując taki prosty wyraz jego sympatii.
A przynajmniej tak to wyglądało z boku, ne? I taki był cały sens tego romantycznego gestu. Pomimo wzajemnego droczenia się prawie na każdym kroku, oboje pozostawali profesjonalistami i dla niepoznaki przed oczami osób trzecich potrafili się wcielać w zwyczajną, zauroczoną w sobie parę jakich wiele. Odgrywali swoje wyćwiczone role tworząc tę niewielką scenkę, aż wystarczająco oddalili się od trójki bushi. Z lic dziewczyny szybko zniknęła ta chwilowa lekkomyślność, także i niezapominajka wydała się być już zbędna. Opuściła dłoń z zamiarem wypuszczenia jej z palców i już otwierała usta, by powrócić do tematu ważniejszego niż to co właśnie zaszło. Jednak Yashamaru nie pozwolił jej nawet dojść do słowa, niespodziewanie zaburzając porządek zwykle nastający po tak drobnym wydarzeniu.

-Iye, iye.. – zamruczał cicho, błyskawicznie przechwytując kwiat nim ten choćby zaczął opadać ku ziemi. Zatrzymał się, a wraz z nim także i dziewczyna, do której następnie wyciągnął dłoń wywołując w niej lekkie drgnienie zaskoczenia. Zaledwie opuszkami palców przesunął po porcelanowo białym policzku i wsunął je pomiędzy włosy Leiko, w kolejnej sekundzie z czułością zagarniając te jej czarne kosmyki. Patrząc na nią ciepło, z takim nienazwanym uczuciem, założył za ucho dziewczyny niezapominajkę.
Zarumieniła się.
Nieplanowanie.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 02:55.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem