Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2011, 08:10   #122
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Na jednym z co mniej okraszonych soczyście zielonym mchem kamieni okalających sadzawkę, siedziała Leiko w nadobnej pozycji jak z obrazka. Delikatnie podciągnięte kimono odsłaniało powabną biel łydek, a drobne stópki odprężająco niknęły w wodnymi odmętach. Wybrała dla siebie miejsce wręcz strategiczne, pod konarami rosnącego w pobliżu drzewa skrywającego ją cieniem przed słońcem mogącym przyrumienić jej skórę w momencie takiej beztroskiej nieuwagi.
Kolejny błękitny płatek, jak maleńka łódeczka rozpoczął podbój wodnej przestrzeni, zostawiając za sobą smugi zniekształcające odbijające się w tafli niebo i sylwetkę kobiety.
Tuż przy niej na kamieniach spoczywało jej uzbrojenie w postaci wakizashi, sztyletu tanto, parasolki i nawet wachlarza. Ona zaś w jednej dłoni dzierżyła straszliwy oręż jaki stanowiła łodyżka kwiatów niezapominajki, zaledwie kilka chwil wcześniej z ostrożnością odłączona od swych sióstr rosnących nieopodal.




Z melancholijnym uśmiechem i półprzymkniętymi powiekami, spod których wyzierały na świat piwne tęczówki, w zamyśleniu powoli opuszkami palców pozbawiała kwiaty płatków.

-Leiko-san?- Yasuro postanowił zakłócić spokój łowczyni, zanim zrobi to Kirisu, który zmierzał właśnie w tym samym kierunku. Młodzieniec zauważywszy, że skupił na sobie uwagę oczu łowczyni spytał.- To urocze miejsce, ne Leiko-san?
-Oh, tak.. zadziwiająco urokliwe – odparła Leiko, witając go skinieniem głowy i wyrwaniem się z labiryntu swojego umysłu.
-Aż się zapomina o tym, że ciągle jesteśmy na ziemiach Sasaki. Jakbyśmy znaleźli się w innym, bajkowym świecie znanym tylko naszej trójce.. - z rozpromienieniem na taką niemądrą, acz urokliwą myśl, obróciła lica od młodziana i kwiatkami musnęła czubek swego nosa wdychając ich subtelny zapach.
Kirisu na razie odstąpił czekając na okazję do działania, a Yasuro usiadł obok Leiko, wyjmując daisho zza obi.- I szczęśliwie się stało, że je znaleźliśmy, ne? Choć nie wyglądało to na łut szczęścia.
Dyplomatycznie i grzecznie, młody bushi zaczął podpytywać ją o sprawę która go nękała. Skąd łowczyni wiedziała o tym miejscu? Skąd wiedziała jak dotrzeć tutaj, do zakątka o którego istnieniu on nie miał pojęcia.
-Masz rację, Yasuro-san- mruknęła na poły zdradzając mu prawie swoją tajemnicę, a w większej części odzwierciedlając sobą czystą nieświadomość co do zamierzeń młodziana i natury jego słów. Spojrzała w niebo z rozmarzeniem -Też mam wrażenie, że to nie było przypadkowe. Sami Kami musieli nas tutaj przyprowadzić.
-Kami?- po spotkaniu tajemniczej miko, Yasuro ubyło sceptycyzmu w tych sprawach. Spojrzał na toń wodną sadzawki zamyślając się głęboko. O czym świadczyło bezwiedne muskanie kciukiem swej dolnej wargi. Przez dłuższą chwilę milczał, nim ostrożnie spytał.- Jesteś pewna, że... nigdy nie byłaś na tych ziemiach Leiko-san? A może spotkałaś w swych podróżach, kogoś z tutejszych wiosek, lub z samej rodziny Sasaki?
Młody bushi był bardzo bystry i inteligenty. I coraz bardziej dociekliwy. I zaskakująco bliski prawdy, choć nie tak bliski, jak zapewne sądził.
-Nigdy. A jedyną osobą związaną z tymi ziemiami jaką kiedykolwiek spotkałam był Kojiro-san.. ale to było dawno i daleko stąd – niecne kłamstewko z brzmieniem zadumy i wynikających z nich odległych wspomnień padło spomiędzy warg kobiety w odpowiedzi.
-To miłe, że tak się mną interesujesz, Yasuro-san – szept, chociaż przeznaczony tylko dla niego, miał w sobie i niecny powód zaistnienia, mający zamieszać w przenikliwości samuraja.
-Jesteś intrygującą osobą Leiko-san.- rzekł w odpowiedzi młody bushi. Rzekł zbyt szybko, o czym zdał sobie sprawę po chwili. Wypowiedział to, co zamierzał zachować w swoich myślach. I by zmienić tok rozmowy na bardziej neutralny, spytał.- Gdzie poznałaś Kojiro-san?

Japonka początkowo tylko westchnęła nostalgicznie w odpowiedzi -Jeszcze do niedawna nie pamiętałam imienia tego mojego wybawcy z początków mojego życia jako łowczyni oni, a co dopiero nazwę jakiegoś niewielkiego, szarego miasteczka.
Opuszką palca trąciła płatek jednego z szafirowych płatków, po czym uniosła nieco całą łodyżkę i zakręciła nią pomiędzy palcami, z uśmiechem przyglądając się ich migotaniu w świetle słońca -Ale pomógł mi wtedy zabić demona, bez niego moje polowania mogłyby się szybko skończyć. Bardzo mi zaimponował swoją biegłością w walce i.. bezczelną szarmanckością.
Zachichotała cicho na to nie do końca tak fałszywie przywołane echo ronina. Następnie przechyliła się do swego towarzysza, spoglądając zza niego zza pasma włosów i pytając -A gdzie są Twoje rodzinne ziemie? Pokażesz mi je kiedyś?
-Hai... to prawda. Ścierać się z Kojiro-san na bokkeny było wyzwaniem.- wspomniał Yasuro pocierając podbródek.- Dlatego nie wierzę, by zginął od mieczy bandytów. Prędzej od strzały w plecy.
Po czym dodał.- Moje rodzinne ziemie, są też urokliwe. Może nie tętnią taką dzikością, jak te. Leżą bowiem bardziej na południu. I są urokliwe. Hai. To odpowiednie określenie. Ziemie mej rodziny są urokliwe, jak dobrze ułożony sokół.
Usiadł wygodniej opowiadając powoli.- Mamy piękny ogród, zbudowany jeszcze z przez moją prababkę i pielęgnowany, przez każdą kolejną żonę rodziny Dasate. Rosną w nim kwiaty przywiezione z Chin, różaneczniki i peonie, oraz magnolie. Przez środek ogrodu przepływa strumień, a dookoła starej sosny umieszczone są sadzawki z karpiami.
Po czym spojrzał na łowczynię i rzekł z uśmiechem.- Mogłabyś być tematem obrazu, przechadzając się po rodzinnym ogrodzie.
Następnie dodał.- To zależy w dużej mierze od twego kaprysu Leiko-san. Nie wiemy, gdzie cię wyśle daymio, ale... od ciebie zależy w którą stronę skierujesz swe kroki po wykonaniu zlecenia i otrzymaniu zapłaty. Ne Leiko-san?
-Hai, ograniczają mnie tylko zlecenia. Po zakończeniu każdego z nich staję wolna, niepodporządkowana komukolwiek i tak samo pozbawiona kogoś, kto czekałby na mnie w nieistniejącym domu – powiedziała kobieta, a choć ostatnie słowa powinny przywołać przynajmniej nutkę przygnębienia w głosie, to w jej ustach rozbrzmiały już z przyzwyczajeniem do takiego stanu rzeczy.
-A Twój wydaje się być tak cudowny, z chęcią zobaczyłabym to dzieło stworzone dłońmi kobiet Dasate. Może.. - myśl pewna, beztroska wizja ukształtowała się w czarnowłosej główce Leiko -Może jakiś mały, złośliwy oni pojawi się na Twych ziemiach i będzie trzeba wezwać łowcę..
Odwzajemniła uśmiech samuraja, w głębi duszy ciesząc się na odbiegnięcie od niewygodnego tematu -Albo łowczynię.
-Hai. Będę pamiętał o takiej możliwości.- uśmiechnął się Yasuro, po czym dodał po chwili.-Choć lepiej zwiedzać takie miejsca nie będąc obciążonym ponurymi obowiązkami. Chętnie pokażę ci ogród, nawet gdy tylko będziesz przechodziła przez ziemie mej rodziny Leiko-san.

Lekko się zarumienił orientując się, że zbyt często jego spojrzenie zaczęło wędrować z twarzy Leiko, po jej alabastrowej szyi do dekoltu kobiecego kimona kryjącego tajemnice... wabiące nieznanymi mu jeszcze rozkoszami. Spytał nieco nerwowym tonem głosu.-Nie masz miejsca, które mogłabyś nazwać swoim?
-Iye. Zauważyłeś, że nawet od Nagoi nigdzie nie pozostajemy na dłużej, ciągle tylko wędrując z jednego miasta do kolejnego, z jednej wioski do następnej. Taki jest urok fachu łowcy demonów, pozostawanie w jednym miejscu nie sprzyja polowaniom – mówiąc skupiała się na swej otwartej dłoni, a konkretniej to na jej wnętrzu. Na nim to koniuszkami palców rozstawiała niezapominajkowe, drobne kwiatki, oddzielone od łodygi i teraz układające się pośród linii papilarnych Leiko -Udane łowy oznaczają zapłatę, a ona zaś pozwala przetrwać, czasem się porozpieszczać. Zatem łatwiej jest być ciągle w podróży i korzystać z gościny dobrych ludzi.

Złączyła ze sobą dłonie, co by błękitne delikatności rozsypały się na nich obu. Zwracając się ku sadzawce, nachyliła się ku swoim skarbom i dmuchnięciem wprawiła je w lot. Obserwując ich unoszenie się ponad wodną tonią, a potem tworzenie na niej okręgów wraz ze stopniowym opadaniem, uśmiechnęła się łagodnie -Nie mam swojego miejsca.
-To trochę smutne... Leiko-san.- rzekł w odpowiedzi Yasuro patrząc na taniec płatków na wodzie.-To bardzo smutne, być wędrowcem od wioski do wioski, ale...- zamyślił się dodając z pewnym entuzjazmem w głosie.- Mój klan jest hojny. Być może zdołasz zebrać dość złota, by zamieszkać w jednym miejscu i wybrać sobie nowe powołanie.
-Być może – zaśmiała się krótko i radośnie na tę propozycję -Choć chyba nie potrafię robić niczego innego, a umiejętność polowania na demony nie wydaje się być zbyt.. przydatna w innym życiu niż łowczyni.


Mając już wolne obie ręce, uniosła je i manewrując w misternym upięciu swych włosów wyplątała z nich jedną z długich, zdobnych szpil. Wywołała tym lekkie poruszenie pośród kosmyków, a wyciągnięcie drugiej spowodowało całkowite opadnięcie czarnych pasm. Kobieta potrząsnęła głową odsłaniając porcelanowe lica i zerknęła figlarnie na młodego bushi -W jakiej nowej życiowej roli Ty byś mnie widział, Yasuro-san?

Yasuro przyjrzał się kobiecie ze skupieniem, kontemplując każdy rys jej twarzy. To pytanie lekko go zaskoczyło, a może odpowiedź zbyt się narzucała? Z taką urodą Maruiken wydawała się idealna w roli luksusowej kurtyzany, niedościgniona w roli kosztownej gejszy, czy też tancerki ozdabiającej gracją swych ruchów wieczerze wielmoży.
Ale tego nie powiedział. Zamyślił się szukając jakiejś wygodnej roli.- Może w roli właścicielki karczmy, albo artystki ? Na pewno wielu poetów szukałoby natchnienia w gospodzie prowadzonej przez tak uroczą właścicielkę.
-Oh? To ciekawy pomysł. Może powinnam przejąć tamtą gospodę na Trzęsawisku, aby zmienić otaczające je ponure legendy i wspomnienia na przyciągające gości przytulne gniazdko? - uśmiechnęła się wesoło dzieląc się z mężczyzną takim swoim planem, chociaż faktyczne wspomnienia tamtych chwil grozy przywołały u Leiko odruch przesunięcia dłonią po swej łabędziej szyi -Mogłabym Cię kiedyś ciepło ugościć, gdybyś raz jeszcze musiał być przewodnikiem jakiejś grupki.
Wprawdzie nie była zbyt zuchwała, ale i tak do tego stwierdzenia zakradła się dwuznaczność wyczuwalna w mrukliwym głosie kobiety, dającym posmak owego „ciepła” mającego czekać na samuraja.
-Z pewnością chętnie zatrzymałbym się na kilka chwil w prowadzonej przez ciebie gospodzie, by ponure wspomnienia, zastąpić przyjemniejszymi.- odparł Yasuro uśmiechając się na samą myśl. Dyplomatycznie nie zauważył owej dwuznaczności, acz... lekkie drżenie głosu i lekki rumieniec świadczył o tym, że wyczuł ową ukrytą sugestię.-Może nawet, skorzystałbym z okazji by zatrzymać się na dłużej i poznawać uroki...-samuraj szybko odwrócił twarz w kierunku sadzawki.- uroki okolicy, oczywiście.
Okolicy. Jakoś nie zabrzmiało to przekonująco.
Leiko przymrużyła oczy z kocim ukontentowaniem przyglądając się zmieszaniu, w jakie wprawiła młodego bushi. W takich momentach zawsze ją zadziwiało, że on i Kojiro rzeczywiście wychowywali się razem i byli tak blisko. Byli tak różni, to było aż niewiarygodne.
-Ależ oczywiście. Przemyślę to sobie, kiedy już wykonam zlecenie daymio.. może wtedy stanie się ono moim ostatnim, ne? - zapytała tym razem niewinnie, nie mając zamiaru nazbyt zawstydzać Yasuro. Choć takie delikatne popychanie go ku poznaniu własnych pragnień skrytych za wpojonymi zasadami etykiety, było.. interesujące i zabawne.

Nieśpiesznie wyciągnęła stopy z wody i zaczęła się podnosić z wielką ostrożnością, aby przypadkiem nie poślizgnąć się na wilgotnym kamieniu i zakończyć majestatycznym upadkiem w wodę. Ale udało jej się wyprostować bez przeszkód, po czym stojąc na brzegu sadzawki sięgnęła dłońmi ku kokardzie zwieńczającej jej obi, dopowiadając przy tym -Ale póki co mamy do poznawania uroki tego miejsca. Nazbyt kusi, aby się jeszcze trochę pozachwycać takim niespodziewanym, zapomnianym zaciszem.

Płynnie szeroki pas opadł na pobliską trawę i zwinął się na niej jak wąż o śliwkowej barwie.

Yasuro spoglądał na nią zaskoczony. Niemal przypominał posąg. Jego twarz wyrażała sprzeczne emocje, bowiem młodzian nie bardzo wiedział jak odnaleźć się w tej niespodziewanej i niezwykłej sytuacji. Wreszcie otrząsnął się z nich, zarówno obaw jak i nadziei, lęków i fantazji. Przynajmniej na tyle by wydukać z trudem.- Co... zamierzasz... Leiko-san?
Siedział sztywno niczym płaz zahipnotyzowany spojrzeniem węża. Siedział wpatrując się w łowczynię niczym w drogocenny klejnot, nie będąc w stanie i nie chcąc oderwać od niej oczu.
-Woda jest ciepła, a i czuję się tutaj dość bezpieczna, bez obaw o pojawienie się Ishikiego czy innego zagrożenia – odparła spokojnie.
Obejmując się ramionami, aby kimono nie zdołało się zbytnio rozejść z przodu i zaprezentować światu wdzięków kobiety, dłońmi ujęła za krawędź dekoltu. Obsunęła ją z wolna, odsłaniając biel swych ramion i części pleców, jednocześnie zwracając się bez skrępowania do wyraźnie skrępowanego Yasuro -Dla mnie to wygląda na idealną sytuację dla chwili relaksującej kąpieli.




-Kąpieli?- rzekł cicho młodzian i rozejrzał się wokół.-Masz rację, to idealna okazja.
Co prawda sama kąpiel kobiet i mężczyzn, nie była niczym niezwykłym. Wszak wstydliwość wobec płci przeciwnej nie była w Japonii rozpowszechniona, to jednak coś w tej sytuacji sprawiało, że głos Yasuro brzmiał niepewnie. Być może był to fakt, iż to Leiko właśnie zamierzała zażyć kąpieli. I to na jego oczach. Być może powodem było to, że chciwym wzrokiem spoglądał na każdy skrawek tajemnicy, który przed nim odkrywała. A łowczyni... miała wrażenie, że nie tylko oczy Yasuro spoglądają teraz na nią. Być może Kirisu również kryje się w krzakach obserwując sytuację. No i czyż nie miała własnego sekretnego yojimbo, który w czasach młodości podglądał kąpiące się heiminki?

-A później przyrządzę Tobie i Płomieniowi herbatę. Wszak możemy sobie pozwolić na odrobinę luksusu w takim miejscu, prawda nasz przewodniku? - dość pieszczotliwie zabrzmiał w ustach Leiko ten zwrot, którego użyła bez obaw, że w takim momencie przypomni młodzianowi o początku ich rozmowy.

Kusiła, ale nie wyuzdanie, nie lubieżnie. Kusiła go subtelnie, opuszkami muskając obnażoną skórę i rozsiewając wizję jego własnych palców wędrujących po tych samych ścieżkach. To kuszenie drażniło i męczyło w przyjemny sposób. Tak jak miękko otulające kobiece ciało kimono zsunęło się tę odrobinę po jej ramionach, tak samo pokusa swymi rozkosznymi oplotami wdzierała się pod zbroję etykiety samuraja. Pokazując Yasuro tak wiele, a jednocześnie przecież tak niewiele ze swych wdzięków, jak i wtedy podczas masażu w karczmie dawała posmak uniesień tak mu nieznanych.
A młody samuraj przyglądał się przykuty do swego miejsca niewidzialnymi więzami. I widokami które sprawiały, że brakowało mu tchu w piersi.

Ujęła dłońmi za przód kimona i materiał wypełniający się dwoma jędrnymi krągłościami. Wystarczyłoby, aby puściła, choćby rozluźniła uścisk, a całość spłynęłaby po niej, pozostawiając cudownie nagą w tym małym raju. Ale nie zrobiła tego. Zamyśliła się i lekkie zafrapowanie pojawiło się na jej licach.
-Sprawdziłbyś dla mnie jak się ma Kirisu-kun? Nie chciałabym, aby z jakiegoś powodu stan jego rany się pogorszył.. -nie musiała do swych słów dodawać dodatkowych uśmiechu i głębokich spojrzeń w oczy młodego bushi. Sama prośba kryła zaś w sobie nie tylko troskę o partnera łowów, ale także dwie łączące się ze sobą kwestie, o których nie mówiła na głos. W tej pierwszej po prostu życzyła sobie prywatności, bo i sekretów swego ciała miała zbyt wiele i były one zbyt zmysłowe by mogła wszystkie od razu zaprezentować. Dawkowała mu te artystyczne widoki. I oddaleniem Yasuro chciała też zyskać sobie spokój od spragnionego jej towarzystwa Kirisu, którego niewątpliwie samuraj przypilnowałby przed „zagubieniem się” w okolice kąpiącej się Leiko.
-Hai.- jej słowa wybudziły młodego samuraja z tego niemal hipnotycznego transu. Wstał szybko i zdecydowanie, zanim "uroki" tego miejsca usuną z jego myśli resztki silnej woli. -Sprawdzę jak się czuje. To dobry pomysł. Bardzo dobry.
Ruszył nieco sztywnym krokiem, oddychając szybko. Oddalał się prędko, acz z pewnym ukrytym smutkiem w spojrzeniu.

Kilkanaście minut później, głośne odgłosy kłótni świadczyły o tym, że Yasuro znalazł Kirisu. Znalazł go w niedwuznacznej sytuacji. I właśnie odciągał podglądacza od... widoków jakie Kogucik oglądał.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 02:58.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem