Martar spoglądał na oddalającą się grupkę. Z jednej strony chciał iść z nimi, z drugiej nie chciał zostawić Rebisa samego z modliszkowatym, któremu nie wiadomo co w głowie siedzi. Gdy grupa zniknęła z zasięgu widzenia Thri-Kreen się poruszył, widocznie poczuł się pewniej. Muł zacieśnił w tym momencie swój uchwyt na toporze, choć w gruncie rzeczy nie sądził, że mógłby stać się celem ataku. Tak jak myślał, modliszkowaty nie miał takiego zamiaru, wyciągnął jedynie spod siebie wór, przekazując go druidowi z prośbą o ukrycie. Martar na razie nic się nie odzywał, czekał na to jak człowiek zareaguje i co zrobi z worem. Sam był ciekaw co jest w środku, ale wciąż uważał, że to człowiek powinien kontaktować się z tamtym osobnikiem.
Dopiero gdyby człowiek nie zapytał o to, czy nawet nie zajrzał do środka, sam by to zrobił. A nuż w środku byłoby to po co tu przybyli…A może po prostu coś innego wartego uwagi, w końcu owadowaty wiele dla tego czegoś ryzykował. |