Teu uważał opuszczenie rycerzy za dobrą decyzję. Każdy ma swoje własne zadania, czas ich naglił. Nie mogli czekać. I choć wiedział, że mythal Silverymoon jest bardzo ważny to wiedział też że wojen nie wygrywa się skupiając całą armię w jednym miejscu.
Ruszyli zatem w dalszą drogę, w sumie bez większych problemów, co nieco zdziwiło maga. Spodziewał się raczej, że żołdacy będą próbowali ich nawet siłą zatrzymać… żal mu ich było w sumie, kolejna z ponownie odkrytych emocji u elfa. Mogli w sumie zostać jedną osobę do pomocy… ale z drugiej strony – byli najemnikami, taką mieli pracę.
~*~
-Muszą być bardzo zdesperowani- odparł z niepokojem w głosie elf. Była to jego pierwsza myśl.
-Ich sytuacja musi być naprawdę kiepska… mythal Silverymoon… to poważna sprawa… zaczynam mieć wątpliwości czy podjęliśmy dobrą decyzję… – westchnął i spojrzał na
Vraidema i na jego oczyszczoną z cienia sierść. Dostał misję od Silvanusa, oczywiście, miał pomóc grupie nie tylko już z powodów czysto materialnych. Czuł jednak, że mogą popełniać błąd.
-Gdybyśmy mieli więcej czasu… ehhh… trudno, decyzje zostały podjęte. Musimy ruszyć dalej. Nieco obawiam się opóźnienia i ataku orków jeśli zboczymy z trasy, więc może lepiej przy najbliższym postoju zastawny pułapkę na skrytobójcę? - dodał