Po dotarciu na miejsce Ghark czujnym truchtem przebiegł wszystkie korytarze sekcji, zupełnie jakby sprawdzał czy są tutaj sami. Później wrócił do plamy krwi i zaczął metodycznie badać jej otoczenie zataczając coraz większe kręgi i wchodząc do wszystkich okolicznych pomieszczeń.
Ivar badając miejsce zdarzenia był skłonny przyjąć za prawdziwą tezę wypadku. Jednak jego umysł momentalnie przypomniał mu, że to drugi, w ciągu 48 godzin, wypadek na “Starlight” - najpierw Hernandez, teraz Lysenko... Oczywiście, statek był nowy, nawet jeszcze niewykończony, niesprawdzony i tym samym nie odebrany technicznie... Statek po prostu “jakoś latał” i w takich warunkach wypadki nie były niczym zaskakującym...
Z drugiej strony - zagadką pozostawało co Andrei robił w tym miejscu? Ostatnim razem, kiedy Ivar go widział był zajęty działaniami z komputerem w Sali Narad. To pozostawiało dwie opcje - z jakichś powodów Lysenko zostawił komputer i przeszedł kilkaset metrów zmierzając “gdzieś” lub został zaatakowany w Sali Narad podczas pracy, a jego ciało zostało podrzucone do sekcji, w której akuratnie prowadzone były prace montażowe, aby upozorować wypadek. Pytanie - kto mógł zaatakować inżyniera było dość oczywiste: każdy. No, może z wyjątkiem Cartera, Ryan i Deckera. Pytanie - po co? też było dość jasne. Lysenko był pracownikiem stacji, obcym, nieznanym elementem w układance. Jeżeli ktoś z nich miał jakieś “specjalne rozkazy” to Lysenko mógł je pokrzyżować... podobnie jak Carter.
Umysł Ivara odtworzył sekwencję zdarzeń: Hernandez zdecydował o zabraniu Cartera i teleportował go na pokład. Miles zajmował się procedurą startową i w zasadzie miał możliwość spreparowania stacji kapitańskiej, co spowodowało porażenie chorążego i w efekcie jego eliminację oraz “awans” Androida. Miles również zaatakował Cartera - co, pomijając całe zamieszanie z autodestrukcją - mogło doprowadzić do jego śmierci. W końcu Miles poruszał się sam... sam podjął również jakieś decyzje, o których mocno enigmatycznie ich poinformował...
Otrząsnął się i spojrzał na Gharka, zadając mu kilka podstawowych w tej sytuacji pytań. Sam sprawdził dokładniej rejestr komputera, co niestety nie przyniosło nowych informacji, wszystkie wpisy dotyczyły otwarcia dla celów montażowych i były sygnowane przez komputer centralny, który nadzorował prace.
- Nie zauważam tu żadnych śladów, ani niczego nietypowego. Jedynie fakt, że tylko te dwa - najbliższe plamie krwi - pokoje są całkowicie niewykończone. Pozostałe mają już podstawowe elementy wyposażenia. Być może te pomieszczenia służyły jako tymczasowe magazyny części do montażu? - stwierdził Ghark.
Jak udało się sprawdzić Ivarowi teoria ta mogła być prawdziwa - wskazane drzwi były otwierane równie często, a samo wnętrze wyglądało bliźniaczo. Jedyną różnicą był fakt, że - według Ivara - gdyby hipotetyczny napastnik był schowany w tym pokoju idący Lysenko powinien go zauważyć i wtedy widoczne byłyby jakieś ślady walki czy szamotaniny...
Badanie najbliższych kilku metrów korytarza również nie rzuciło nowego światła na sprawę. Jeżeli do uderzenia wykorzystano element przeznaczony do zamontowania to - owszem - miał on na sobie ślady DNA Lysenki, ale mógł być zamontowany dosłownie gdziekolwiek w tej sekcji; jeżeli napastnik nie zabrał go z sobą... Znalezienie tak znikomego śladu wymagałoby w zasadzie zdemontowania znacznej części okładzin i poszycia nie tylko korytarzy, ale również pomieszczeń w tej sekcji.
Roboty obecnie zajmowały się pracami montażowymi w sekcji 19-21, czyli we wręcz przeciwnym kierunku niż Mostek Główny i Sala Narad. |