Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-09-2011, 20:06   #91
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
- Skan zza pola siłowego będzie miał obniżoną rozdzielczość - zauważył Daren, gdy znaleźli przed elektromagnetyczną klatką tygrysa. - Wiązka skanująca interferuje i rozprasza się zbyt chaotycznie, żeby to skompensować przy wstępnej obróbce danych. Proponuję ustawić tricorder wewnątrz pola. Uzyskamy możliwie najwierniejszy skan. Przez kilka chwil tygrys mógł z zainteresowaniem przyglądać się, jak panowie ustawiają sprzęt.
- Gotowe - odparł Wolkanin znad drugiego urządzenia. - Jest synchronizacja bezprzewodowa. - Następnie odsunął się i zlecił komputerowi rozszerzenie pola obejmującego tygrysa o ich prowizoryczną tricorder i miarowe zawężanie go za tygrysem. Zwierzę przez chwilę stało nieruchomo, po czym gwałtownie przeskoczyło kawałek głośno warcząc, prawdopodobnie wtedy, kiedy pole siłowe dotknęło jego ciała. Najwyraźniej nie było to miłe dla zwierzęcia odczucie.
- Skan w toku - zaraportował Daren, marszcząc brwi - Dziwne. Nie powinien odczuwać bólu. Pole zawęża się płynnie.
- Nie podoba mu się to - zauwazyła Ta’nar - pośpieszmy się.
- Nie chce współpracować. - Daren pokręcił głową. - Komputer, przerwij zawężanie pola siłowego. Spróbuję coś wyciągnąć ze skanu z tej odległości.
Zwierzę po raz kolejny odskoczyło i warknęło, tym razem głośniej i bardziej gniewnie. Rozejrzało się i dwoma potężnymi susami dopadło tricodera, który nie miał wielkich szans na przeżycie w szczękach kota.
Daren odruchowo cofnął się o kilka kroków. “Tak, nie podoba mu się”, przytaknął w myśli Ta’nar. Spojrzał na tricorder.
- Niewiele. To silnie zmodyfikowany genetycznie gatunek Panthera tigris altaica. Tygrys syberyjski. Prawie 40% genomu skleconego od nowa. Widzieliście, jak szybko doskoczył do tego tricordera? Normalny 300-kilogramowy tygrys nie byłby tak zwinny. Modyfikacje musiały pójść też w układ mięśniowy: szybsza kurczliwość włókien mięśni poprzecznie prażkowanych, pewnie wytrzymalsza tkanka łączna. Do tego gęstsze unerwienie skóry: normalnemu drapieżnikowi wolno posuwające się pole siłowe nie powinno sprawiać bólu, dobór naturalny odfiltrowałby taką nadwrażliwość.

- Komputer, jaką siłę na metr kwadratowy jest w stanie zrównoważyć to pole siłowe?
=/\= 4,654 kJ na metr kwadratowy.
- Wystarczy - stwierdził Daren, obracając w pamięci liczby z tricordera. - Tygrys nie powinien być w stanie naprzeć na pole z siłą większą niż 3 kiloniutony na metr kwadratowy.
Przestawił trzymane w ręce urządzenie na skan biologiczny i, podchodząc pod samą taflę pole siłowego, spróbował odfiltrować z odczytów zakłócenia przez nie powodowane. Zwierzę przez chwilę ciekawie przyglądało się Darenowi, po czym majestatycznie wstało i zaczęło wędrować po swojej “klatce” utrudniając odczyty. Tygrys, a w zasadzie jego odczyty, bardzo mocno interferowały z polem siłowym powodując, że tricoder wyliczał nawet wagę w przedziale od 52 do 670 kilogramów; organizmu zbudowanego z węgla, krzemu, fosforu i germanu; z przewagą krzemu. Odczyty wskazywały na niższe niż u normalnych zwierząt unerwienie, choć zdawały się potwierdzać wsześniejszą sugestię Darena o znacznie lepiej rozwiniętym układzie mięśniowym. Zajęty tricoderem Wolkanin nie zauważył tego co dla reszty było dość widoczne, choć zaskakujące - zwierzę spacerowało po praktycznie idealnym kwadracie.
- Porusza się, to utrudnia pomiary; do tego te interferencje. Nie mogę nawet precyzyjnie określić jego masy. Organizm zbudowany z węgla, krzemu, fosforu i germanu; przewaga krzemu. Ciekawe, procentowy udział krzemu w jego organizmie nie powinien przekraczać dziesiątej części procenta. Nasz tygrys nie jest zbudowany ze zwykłych białek. Krzem mógłby też tłumaczyć większą wytrzymałość tkanki łącznej; odczyty potwierdzają wysokie rozwinięcie układu mięśniowego. Odwrotnie w przypadku obwodowego układu nerwowego, nawet najważniejsze sploty neuronalne są na skanie ledwie zarysowane. Moja hipoteza o sztucznie wywołanej nadwrażliwości na ból traci podstawy.
Nieco zdumiony, Romulanin przyjrzał się uważnie kotowi, stając tuż przed taflą energii. Zawiesił karabin przez plecy i kucnął, opierając nadgarstki o ugięte kolana. Patrzał ciągle w oczy tego zwierzęcia.
- Jesteś w stanie stwierdzić - odpowiedział Darenowi - czy jego stwórcy obdarowali go inteligencją? I jeśli tak, to czy zrozumie naszą mowę?
- Nie na podstawie skanu - odpowiedział Wolkanin.
Zwierzę usiadło na chwilę i podniosło lewą łapę do wysokości swojej piersi. Przez kilka sekund obserwowało reakcję Ivara, po czym opuściło łapę i podniosło ją ponownie. Machnęło ogonem i znowu rozpoczęło swoją wędrówkę - tym razem - po kwadracie bez dolnej linii.
Daren uniósł brew do góry. “On naprawdę może próbować nawiązać kontakt”, pomyślał.
- Ta’nar?
Ta’nar przyklękła obok Ivara z fascynacją obserwując zwierzę
- Wytrzymalsza tkanka łączna, wysokie rozwinięcie układu mięśniowego, szybsza kurczliwość włókien mięśni poprzecznie prążkowanych, zwinność - powtórzyła słowa Darena - większa odporność na ból, co z rozwojem układu nerwowego powinno się wiązać... można założyć, że inne układy tez są lepiej rozwinięte. Może damy radę się porozumieć?. On chodzi po kwadracie, zauważyliście? - powiedziała podekscytowana po chwili. Kiedy zwierzę ograniczyło wędrówkę do trzech boków kwadratu poruszona Ta’nar ze świstem wciągnęła powietrze.
Daren zaintrygowany podniósł wzrok znad tricordera. Rzeczywiście, poruszał się wzdłuż trzech prostopadłych odcinków. Wolkanin zaczął zastanawiać się, jak wytłumaczyć takie zachowanie.
- To wcale nie musi świadczyć o inteligencji. Brzytwa Ockhama: równie dobrze tygrys może odtwarzać jakiś odruch warunkowy, wpojony przez tresurę; nasze działania mogły stanowić bodziec - to prostsze wyjaśnienie. Ta’nar, wyczuwasz coś, co mogłoby sugerować samoświadomość?
Andorianka poszukała umysłu tygrysa i przedstawiła się, sprawdzając reakcję emocjonalną zwierzęcia.
~~ Nazywam się Ta’nar.
~~ Ghark - odpowiedź nadeszła jakby znikąd, bez konkretnego kierunku, była nacechowana jakby zaskoczeniem, czy zniecierpliwieniem.
Ta’nar drgnęła, wyraźnie zaskoczona.
~~ Ghark? to twoje imię?
- Ta’nar? - odezwał się Daren. - Masz coś?
Ta’nar nie zareagowała w żaden spsób na słowa Darena - bała się zerwać kontakt ze zwierząciem.
~~ Tak. Moje imię. - zwierzę usiadło i zaczęło się przyglądać załodze. Korzystając z okazji, Daren powtórzył skan.
~~ Ghark. Jak się tu znalazłeś?
~~ Przyszedłem ze stacji.
~~ Jakiej stacji?
~~ Stacji budowlanej, tam gdzie budują ten statek.
Ta’nar skineła głową. Daren, widząc to, uniósł brew kontynuując skan. Zwierze siedziało, ale było daleko i za polem siłowym co powodowało, że skanowanie nie było tak szybkie jak życzyłby sobie tego Wulkanin.
~~ Czy rozumiesz nasz język? Słowa?
~~ Większość, choć są dziwne.
- Ta’nar? - znów wtrącił się Daren.
Ta’nar słyszała Darena, ale nie chciała przerywać kontaktu ze zwierzęciem. Uniosła się, żeby mieć twarz na wysokości pyska stworzenia.
~~ Chciałabym przedstawić ci resztę załogi i powiedziec im, że potrafisz się ze mna porozumieć telepatycznie.. Nasz Kapitan - spotkałeś go już wcześniej - chciałby tez z toba porozmawiać. Czy jak będę mówić głośno będziesz mnie równie dobrze rozumiał jak teraz?
~~ Gorzej, ale jestem do tego przyzwyczajony.

Ta'nar skinęła głową stworzeniu i podniosła się na nogi.
- Kapitanie, to jest Ghark. porozumiał się że mną telepatycznie. Może pan się zwracać bezpośrednio do niego, rozumie nasz język. Ghark, to kapitan lvar Bel'shir, chorąży Daren i - Ta'nar wskazywała kolejne osoby, ale tych okazało się mniej niż się spodziewała - powinna tu też być porucznik Annika Ryan, nasz lekarz - dokończyła. Istotnie, Anniki nie było wśród zgromadzonych i dopiero teraz ktoś to zauważył. Ta’nar, zaaferowana tygrysem, nie zwróciła na to wczesniej uwagi. Przyjęła jako pewnik, że po wydaniu rozkazu cała załoga uda się za dowódcą.
Daren rozejrzał się dookoła.
- Przed chwilą tu stała - stwierdził, nieco zdezorientowany.
=/\= Dr Ryan, gdzie pani jest? - nacisnął komunikator nie prosząc nawet o zgodę dowódcy.
=/\= W Denebris - odpowiedziała beztrosko kobieta.
Ta’nar, zdziwiona nieobecnością lekarki, poszukała mentalnie jej obecności.
- Sir? - Daren spojrzał pytająco na Ivara.
- Została na promie - potwierdziła zdziwiona Ta’nar - Czy nie mielismy się nie rozdzielać?
- Miała być z nami. - odparł kwaśno Ivar i uruchomił komunikator
=/\= Porucznik Ryan, proszę się stawić przy polu siłowym i nie rozdzielać się więcej.
=/\= To wy się oddzieliliście, odchodząc - napomknęła spokojnie. - Czy ktoś wymaga opieki medycznej? - spytała już konkretnym głosem.
=/\= Nie. Zwyczajna zbiórka. Bez odbioru.

Ivar spojrzał na Ta’nar i nieznacznie się uśmiechnął. Wrócił wzrokiem do tygrysa.
- Witaj, Ghark. Nie chcemy ciebie trzymać w tych przezroczystych ścianach. Ale jeśli chcesz wyjść, to musisz uznać nas za przyjaciół. Nikt tutaj nie ma zamiaru ciebie skrzywdzić, ale niektórzy z nas boją się, że ty możesz ich skrzywdzić. Nikt nie chce krzywdy. Nikt nie chce się bać. - mówił do niego prostymi, wyraźnymi słowami na tyle powoli, by dziecko mogło je zrozumieć. Akcentował takie jak “ty, my, musisz, przyjaciół, nie, nikt”. Spojrzał na Ta’nar, oczekując myślowej odpowiedzi zwierza.
~~ Niczego nie muszę. Zwłaszcza uznawać kogokolwiek za przyjaciół w imię uwolnienia się. Chcesz mi coś zaproponować to proponuj; ale nie licz na to, że będę Twoim niewolnikiem. Nie boję się ani ciebie, ani broni, którą nosisz.

Ta’nar powtórzyła kwestie tygrysa, a potem powiedziała do Ivara
- Kapitanie, mogę pana prosić na chwilę?
Romulanin bez słowa udał się na stronę z Andorianką. Wypowiedź tygrysa zaskoczyła go, ale jednocześnie nabrał doń nieco szacunku.

- Przepraszamy cię na chwilę, Ghark.
~~ Około dwieście metrów. Tyle wynosi zasięg mojego słuchu w tych warunkach. - zwierzę spojrzało w bok przyglądając się czemuś w głębi hangaru.
~~ Dziękuję za zrozumienie, Ghark.

Kiedy wyszli z zasięgu słuchu zwierzęcia Ta’nar odezwała się:
- Kapitanie, nie może go pan traktowac protekcjonalnie.
- Widzę. - odpowiedział - Wy macie większe przeszkolenie w tych sprawach więc... sugestie?
- Szacunek. Proszę unikać grożenia, stawiania go pod scianą, zmuszania do czegokolwiek. Proszę sobie wyobrazić, że rozmawia pan z kapitanem innego statku, neutralnie do nas nastawionego.
- Korzyści ze współpracy?
- Nie mam pojęcia, czy zechce z nami współpracować.
- Zdajesz sobie zatem sprawę z tego, że jeśli współpracować nie będzie to będzie zamknięty aż do zakończenia tej misji. Nie pozwolę na jakiekolwiek nowe zagrożenie na tym okręcie.
- On miał juz szansę pana zaatakować. Nie zrobił tego, co chyba świadczy na jego korzyść. Zostawienie go za polem nie zmieni naszej sytuacji.
- To nie zmienia faktu, że może stać się wrogiem. Ale rozumiem, co chcesz mi powiedzieć. Zobaczymy co powie, jak postawię go na równej pozycji i przekażę konkrety.
- On JEST na równej pozycji. Tak go warto traktować. Proszę zwrócić uwagę, że próbował się z nami porozumieć.
Ivar przytaknął i kiwnął głową w stronę hangaru.
- Pan przodem, kapitanie. Jeszcze jedno: nie czuję od niego wrogości.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 15-09-2011, 00:10   #92
 
Paradoks's Avatar
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
Poskramianie tygrysa, część 2

Po powrocie do hangaru Ivara i Ta’nar, Daren zaraportował Bel’shirowi:
- Mam pełny skan. Nasz tygrys na poziomie komórkowym wykorzystuje łańcuchy krzemowe jako substytuty białek; na tym opiera się też cały jego metabolizm. Federacyjna egzobiologia opisała dotąd cztery czy pięć gatunków takich istot. To fascynujące, że nadąża z wytwarzaniem energii na tak szybkie poruszanie się. Skan potwierdza też wysoko rozwinięty centralny układ nerwowy, co więcej: Ghark najprawdopodobniej sam jest telepatą.
Ivar znów przykucnął przed polem siłowym, by mieć oczy tygrysa na wysokości swoich.
- Niczego nie musisz, masz rację. Użyłem tego słowa, bo załoga tego okrętu potrzebuje twojej współpracy, Ghark. Starlight, bo tak się nazywa ten statek, przeszedł przez ścieżkę zdrowia i zaginął gdzieś we Wszechświecie. Chcemy wrócić do domu. Chciałbym mieć ciebie po swojej stronie, w załodze. I na dowód dobrej woli... komputer, opuść pole siłowe wokół istoty określonej nazwą “Biały Tygrys”.
Ta’nar skinęła głową z aprobatą.
=/\= Pole siłowe zostało wyłączone.
~~ Wiem jak nazywa się statek, mieszkam na nim od kilku ziemskich lat. Statek nie powinien opuszczać doków przed zbudowaniem. Co się stało, że je opuścił w pośpiechu, bez załogi? - zwierzę dalej siedziało w tym samym miejscu.
Ta'nar powtórzyła myślowy przekaz tygrysa.
- Mieliśmy odtransportować okręt do Systemu Solarnego. Napęd warpzadziałał inaczej niż zakładaliśmy. Nie wiadomo, czy celowo czy też była to usterka. Tak czy inaczej, jesteśmy bodajże w innej galaktyce. Nasz inżynier już pracuje nad napędem. Do tego czasu staramy się ogarnąć statek i to, co się na nim dzieje. Wydarzyło się przez ostatnie kilka godzin dużo, ponieśliśmy straty w ludziach.
~~ Czego oczekuje pan ode mnie - zapytało zwierzę po chwili zastanowienia.
- Chodź z nami i miej oczy otwarte. Będę chciał jeszcze z tobą porozmawiać na temat statku i niepokojących zdarzeń na jego pokładzie. A na razie - zwrócił się tutaj do wszystkich zgromadzonych - zajmijmy się AHM.
Ta'nar drgnęła.
- Co ma pan na myśli, kapitanie? - zapytała, starając się zamaskować strach w głosie - Zająć się w jakim sensie?
- Przekonać go do swoich racji lub zneutralizować.
- Sir - zawtórował jej Daren. - Myślę, że powinniśmy najpierw dowiedzieć się czegoś więcej o naszym... towarzyszu. Oraz pozwolić mu się lepiej poznać, zanim zacznie pan wydawać polecenia.
- Oraz odpowiedzieć na jego pytania - dodała Ta'nar
Bel’shir machnął przyzwalająco ręką, na odczepnego.
Daren zwrócił się w stronę tygrysa:
- Możesz nam powiedzieć coś więcej o sobie? Skąd w ogóle wziąłeś się na pokładzie stoczni i później Starlighta? Miałeś jakiegoś... - Daren szukał przez chwilę słowa zastępczego na “właściciel” - opiekuna?
- Zostałem znaleziony przy wraku niewielkiego transportowca, prowdopodobnie przemytniczego, na czwartym księżycu Maletis i załoga zwiadowcza zaopiekowała się mną. Od tego czasu mieszkam w różnych bazach i na różnych statkach, w większości zwiadowczych.
- W charakterze samodzielnego pracownika?
Ta'nar spojrzała na Darena.
-"Co ten kretyn robi? Chce sprowokować Gharka?"
- Daren! - syknęla. Ten ze zdziwieniem obejrzał się na Andoriankę.
~~ Myślę, że można tak powiedzieć. Jestem zaznajomiony w większością procedur Gwiezdnej Floty. Znam wszystkie systemy sygnalizacji używane w wojskach ras należących do Federacji. Miałem zresztą przyjemność współpracować z telepatami lub osobami akceptującymi moje możliwości mentalne, więc sposób komunikacji nie był jakimś wielkim problemem... Przed tym... wypadkiem... współpracowałem z podporucznikiem Drigenem, pilotem.
- To bardzo ciekawe. Czym się zajmowałeś?
~~ Owszem to bardzo ciekawe. A ten wywiad to dla kogo? Jeżeli ma pan odpowiedni poziom uprawnień to może pan te informacje uzyskać z bazy wiedzy. Jeżeli nie - to pytanie mnie i tak nie ma sensu.
- Chciałbym lepiej cię poznać.
~~ Pytania o moją pracę nie służą poznaniu mnie, tylko mojej pracy..
- Baza danych została wyczyszczona, nie wiemy o tobie niczego. A przez twoją pracę chciałbym poznać ciebie: twoje kompetencje, dyspozycje i wiedzę.
~~ To moze opowie pan coś o sobie? Swoich kompetencjach, wiedzy, dyspozycjach?
- Z przyjemnością, Ghark. Mogę tak do ciebie mówić, prawda? Mam na imię Daren, jestem chorążym Gwiezdnej Floty Zjednoczonej Federacji Planet. Myślę o sobie przede wszystkim jako o naukowcu, nie wojskowym: najbardziej interesują mnie nauki kognitywne, biologia i filozofia. Ukończyłem Akademię Gwiezdnej Floty kilka dni temu, znalazłem się w pierwszej piątce roku. Jeśli zaś chodzi o bardziej praktyczne umiejętności: znam się na programowaniu, mam podstawowe przeszkolenie medyczne, jestem też wyszkolony w przeprowadzaniu zlania jaźni. Co jeszcze chciałbyś wiedzieć?
~~ Rozumiem zatem, że teoretyk bez doświadczenia praktycznego. Ja mam na koncie ponad 300 misji, ale niestety nie mogę o nich rozmawiać. Zakładam, że wykonał pan odpowiednie skany i że potrafi pan zinterpretować ich wyniki zatem ma pan pojęcie o możliwosciach motorycznych mojego organizmu. Ich omawianie jest zatem stratą czasu. Lubie zapach wanilii i muzykę elektroniczną.
- Nie do końca. Nie zagłębiałem się nigdy z fizjologię niebiałkowych form życia, tym bardziej więc jesteś dla mnie fascynujący. Jeśli pozwolisz: ciekawi mnie, w jaki sposób twój krzemowy metabolizm radzi sobie z zapotrzebowaniem energetycznym. Oddychanie tlenowe wydaje się być problematyczne: potrzebowałbyś jakichś bazowanych na krzemie analogów glukozy i adenozynotrifosforanu (tu, o ile wiem, trudno było otrzymać tą samą wysokoenergetyczność wiązań - chyba, że nadal korzystasz z resztek fosforanowych w swoim krzemowym quasi-ATP i zastępujesz czymś tylko rybozę) oraz metody wydajnego usuwania posttlenowych produktów oddychania komórkowego (dwutlenku krzemu, jak przypuszczam). Transport i odwentylowanie tlenku krzemu byłoby bardzo energochłonne (o wiele bardziej, niż dwutlenku węgla) i powolne - wymagałoby jeszcze bardziej drastycznego spowolnienia metabolizmu. A to kłóciłoby się z tym, co przed chwilą widzieliśmy - Daren wskazał na zaściełające podłogę pozostałości po zgniecionym tricorderze. - Porzuciłem więc hipotezę o twojej tlenodyszności na rzecz bardziej wyrafinowej: że jesteś organizmem azotodysznym. A oparte na azocie oddychanie komórkowe to dla mnie terra incognita, mogę tylko rzucać pomysłami: aminy, amidy? Ale i to nadal nie daje odpowiedzi na pytanie wyjściowe: w jaki sposób nadążasz z wytwarzaniem energii? Po prostu mniejsze zapotrzebowanie?
- Daren, czy twoje naukowe teorie mogą nam w jakiś sposób ułatwić życie i zaprowadzić nas do Kwadrantu Alfa naszej rodzimej galaktyki? - wtrącił się zniecierpliwiony Ivar.
Daren skinął potakująco głową - “tak, mogą nam pomóc”.
Podczas całego wywodu Wulkanina tygrys rozglądał się ciekawie po hangarze i z dwa razy ziewnął znacząco... nie przerywając wywodu, a nawet nie dając jakichkolwiek podstaw do przypuszczeń, że wie o czym mowa.
~~ A pan w jaki sposób nadąża z wytwarzaniem energii potrzebnej do pańskiego funkcjonowania? Zmiejsza zapotrzebowanie czy zwiększa produkcję? A może optymalizuje zużycie? Czy to pana w ogóle interesuje, w znaczeniu: jest konieczne do życia?
- Ja korzystam z tlenu i przyjmowanej w pokarmie glukozy, z których w procesie oddychania komórkowego wytwarzany jest oparty na węglowodanach adenozynotrifosforan, magazynujący energię w swoich wiązaniach - wyjaśnił Daren, uważnie obserwując reakcję swojego rozmówcy. Szukał jakichkolwiek oznak tego, że tygrys rozumie, o czym Daren mówi. - Z jednej cząsteczki glukozy mój organizm potrafi wytworzyć aż 36 cząsteczek ATP - to stosunkowo duża wydajność, zaspokajająca potrzeby mojego organizmu. Trudno wyobrazić mi sobie podobną przy biochemii krzemowo-azotowej.
~~ A, glukoza... jak pamiętam jakieś słowa dr Kentrynsky to organizmy węglowe są w stanie fosforyzować tylko D-glukozę nie potrafią natomiast rozłożyć chociażby L-glukozy. Podobnie niedoskonałe są przemiany wielu innych walorów. Wytwarzana przez organizm energia nie może zostać skumulowana w żadnej formie. Więc co z tego, że pański organizm potrafi wytworzyć z jednej cząsteczki glukozy aż 36 cząsteczek ATP? Może to tylko 36 cząsteczek? Ile cząsteczek dziennie potrzebuje pański organizm? Ile traci bezpowrotnie? Moje zapotrzebowanie energetyczne też jest zaspokajane przez mój metabolizm - to jedno z założeń życia jako takiego... Dąży pan do porównania, które życie jest lepsze? Które stoi wyżej na drabinie ewolucyjnej? Które jest bardziej skomplikowane? Które jest bardziej wydajne?
- Nie wartościuję odmiennych form życia, Ghark. Nie zdążyłem ci powiedzieć o sobie jeszcze jednej ważnej rzeczy: przez połowę swojego życia walczę z antropocentrycznym szowinizmem gatunkowym i bronię praw syntetycznych istot inteligentnych, bez żadnych kompromisów. Przede wszystkim wśród swoich rodaków: i to właśnie moja działalność antyfundamentalistyczna zamknęła mi drogę na Wolkańskiej Akademii Nauk. Wyznaję IDIC, Ghark. Infinite Diversity in Infinite Combinations - tę starożytną ideę na powrót chcę przeszczepić XXIV wiekowi. Fascynujesz mnie jako cud przyrody na wielu płaszczyznach, także fizjologicznej. Widzę to, że żyjesz - chcę wiedzieć jak. Nadal nie odpowiedziałeś: azot?
~~ Nie wartościuję? Potrafi wytworzyć AŻ 36 cząstek vs. trudno wyobrazić sobie podobną przy innej biochemii... To nie wartościowanie? A co? Porównywanie?
- Stwierdzenie różnicy. Masz inną biochemię, ani lepszą, ani gorszą. To miałem na myśli mówiąc o niewartościowaniu.
~~ Zadam więc pytanie jeszcze raz. Inaczej, może mój dobór słów jest nieodpowiedni... Jaki jest cel stwierdzania, że pański organizm produkuje AŻ, podkreślam, AŻ 36 cząsteczek i mówienie w kolejnym zdaniu, że ciężko panu wyobrazić sobie, aby inne życie było w stanie wytworzyć podobną, czyli podobnie wysoką? - to stwierdzanie różnicy? - to nie jest wartościowanie? IDIC zakłada, że istnieje nieskończona ilość kombinacji podstawowych elementów budulcowych tworzących równoprawne we wszystkich aspektach wyniki. Obaj składamy się z tych samych elementów: węgla, krzemu, azotu, wodoru, tlenu... Pańska fascynacja jest zatem pańska fascynacją, a zachwyt - zachwytem nad swoim metabolizmem. Do czasu, aż badania nie są inwazyjne moze pan sie bawić w biochemika i odkrywcę; to pańskie prawo do poznania i zrozumienia wszechświata, którego mój gatunek jest częścią. Pańska filozofia zakłada, że jesteśmy równoprawni - a to znaczy, że jeżeli chcę zachować jakieś tajemnice dla siebie to moje prawo.
- Tak, Ghark. Dotąd jednak nie zastrzegłeś, że nie chcesz o tym mówić. Nie chcesz?
~~ NIe odpowiedział pan na moje pytanie. Zresztą przydałoby się trochę kultury, tak to się chyba u was nazywa.
- Odpowiedziałem. To nie jest wartościowanie, tylko stwierdzenie różnicy ilościowej. Odmienne formy życia w ogóle nie podlegają wartościowaniu absolutnemu, możemy rozpatrywać coś tylko pod względem czegoś. Dla biologa takim kryterium jest zazwyczaj dostosownanie do środowiska. Nie umiem powiedzieć na ile jesteś przystosowany do życia na pokładzie okrętu kosmicznego - nie chcesz nic zdradzić; nie wiem, do jakiego środowiska byłeś projektowany. Nie mam żadnej skali odniesienia. To implikuje równość. I afirmację różnorodności: stąd moja ciekawość.
~~ Nie odpowiedział pan na moje pytanie. Jeszcze inaczej: Stwierdza pan różnicę ilościową pomiędzy wartością znaną a nieznaną przy jednoczesnym stwierdzeniu, że wartość znana określana jest jako “aż” a więc jest stawiana wyżej niż wartość nieznana, której przyporządkowuje się automatycznie wartość “tylko” będącą przeciwieństwem porównawczym. Zgadza się? To nie ma nic wspólnego z wartościowaniem absolutnym - bo nie ma pan żadnego pojęcia o własnym dostosowaniu do środowiska, a do którego to porównania próbuje pan uciec w swym zadufaniu. Więc - stwierdza pan różnicę ilościowa pomiędzy wartością znaną a nie znaną. Na jakiej podstawie zakłada pan, że istnieje jakakolwiek różnica? Na jakiej podstawie usiłuje pan zbudować porównanie?
- Łapiesz mnie za słówka, Ghark. “Aż” było zrelatywizowane do alternatywnych, ZNANYCH MI rodzajów oddychania. Przy oddychaniu beztlenowym, z którego korzystają bakterie, z jednej cząsteczki glukozy powstają tylko dwie cząsteczki ATP - w porównaniu z nim oddychanie tlenowe jest wydajniejsze. Nie znam wydajności twojego metabolizmu, nie mogę więc stosować takich porównań i ich nie stosuję. Skalą odniesienia mogą być tylko inne znane mi metabolizmy. Spośród nich ludzki, węglowo-tlenowy należy do najwydajniejszych. Stąd “aż”.
~~ Od naukowca, a za takiego się pan sam uważa wymaga się dokładności i obiektywności... Takie (użyte przez pana) określenia nie są ani obiektywne ani dokładne. Ja po prostu słucham sensu tego co pan mówi, może nawet nieświadomie samemu zaprzeczając własnej filozofii czy wizerunkowi jaki usiłuje pan wykreować.
- Obiektywność to mrzonka, Ghark. Nadzieję o obiektywnym naukowcu porzucono już w czasach Kanta. Uprawianie jakiejkolwiek nauki jest skrępowane założeniami paradygmatu, wszystkie wyniki doświadczalne są zrelatywizowane do wiedzy zastanej. Jedyne, czym dysponujemy to konsensus ogółu, intersubiektywność.
~~ Tym samym zaprzeczył pan filozofii, którą pan wyznaje. IDIC wymaga i zakłada obiektywność sądów oraz brak założeń i uprzedzeń... Inaczej nie można mówić o równości czegokolwiek względem czegokolwiek innego; ani kogokolwiek względem kogokolwiek innego. Ponieważ ta pańska mrzonka prowadzi do subiektywizmu - niezależnie jak i czym będzie pan go tłumaczył; a subiektywizm jest wartościowaniem w prostej linii. Znów pominął pan część niewygodną dla siebie - dokładność... Ale - w zasadzie - to jak pan mówi i jak odpowiada na pytania mówi o panu znacznie więcej niż to co pan mówi...
- Nie, Ghark, sprawy mają się dokładnie odwrotnie. Obiektywizm to przekonanie o istnieniu jednego jedynie słusznego punktu widzenia, implikuje fałszywość pozostałych. To absolutyzm, rodzaj totalitaryzmu światopoglądowego. Relatywizm, który ja wyznaję, postuluje mnogość punktów widzenia, z których żaden nie jest uprzywilejowany. Infinite Diversity, Ghark. Subiektywizm - jak to nazywasz - to w takim przypadku świadomość własnej subiektywności.
~~ Obiektywizm to przedstawianie i ocenianie czegoś w sposób zgodny ze stanem faktycznym, niezależnie od własnych opinii, uczuć i interesów - odpowiedział Ghark. Subiektywizm to pogląd, według którego przedmiot poznania nie istnieje obiektywnie, lecz jedynie subiektywnie, tj. w zależności od sposobów i warunków poznawania właściwych podmiotowi poznającemu. Relatywizm natomiast to pogląd, według którego wartości poznawcze, etyczne i estetyczne oraz związane z nimi normy i oceny mają charakter względny. Obiektywizm nie jest w stanie niczemu zaprzeczyć, ponieważ będąc zgodnym ze stanem faktycznym - nie może zaprzeczyć samemu sobie. Tak, pański relatywizm - poprzez subiektywność możliwości poznawczych - przyjmuje wielość punktów widzenia - ponieważ żaden z nich nie jest prawdziwy. Jest tylko lepszą lub gorszą interpretacją rzeczywistości. Dlatego Kol-Ut-Shan przyjmuje tą wielość jako podstawę poznania, dlatego, że tylko ona prowadzi do obiektywnego przedstawienia rzeczywistości, do poznania “czystej prawdy”.
“To nie ma sensu, on w ogóle mnie nie słucha”, pomyślał Daren. “Trzy tysiące lat rozwoju ziemskiej filozofii, a oni nadal wierzą w istnienie nagich faktów ze scholastyczną naiwnością. Kogoś takiego nie przekonam to zupełnie inny paradygmat myślenia (jak na ironię: niemozliwość przekonania kogoś do relatywizmu potwierdza relatywizm - tylko niektórzy pozostaną nań ślepi). Co za poniżenie - musieć się płaszczyć przed takim zapatrzonym w swój obskurantyzm ignorantem”.
Tygrys tymczasem odezwał się ponownie:
~~ Nie nudzę pozostałych? Mam nadzieję, że nie jest to tłumaczenie dla pani kłopotem?
Ta’nar powtórzyła całość, w tym pytanie skierowane do niej.
- Nie, choć jak mam być szczera, nie bardzo widzę sens tej dyskusji - powiedziała , po czym dodała, przechodząc na przekaz telepatyczny
~~ Może po prostu dołączysz do nas? - zapytała.
~~ Wszyscy tkwimy dokładnie w tej samej sytuacji, więc nie ma innych opcji jak - przynajmniej tymczasowy - sojusz i współpraca... - w pełni telepatyczny kontakt ze zwierzęciem był dla Ta’nar ciekawym doświadczeniem - jakby oba umysły stanowiły równocześnie jeden i dwa niezależne.
Daren pokiwał głową.
- Dobrze, możesz powiedzieć chociaż, jakie funkcje pełniłeś podczas tamtych misji, o których wspominałeś? - podjął znów Wolkanin. - Gdzie zdobyłeś wykształcenie? Posiadasz może kwalifikacje w zakresie pilotażu? Brakuje nam kogoś, kto mógłby być pilotem.
Zwierzę przewróciło się na bok i zawierzgało łapami jakby w agonii
~~ Zabity pomysłem... Ile statków Federacji ma interfejs telepatyczny i jest przystosowanych do prowadzenia przez kota? Błachahaha... Pilot... Błachachahahchachaaha...
Ta'nar powtórzyła słowa kota. I dodała - nie bez nutki satysfakcji
- Śmieje się z ciebie Daren i uważa twój pomysł za kretyński.
- Zauważyłem, Ta’nar. Ghark, naprawdę staramy się dowiedzieć czegoś o sobie nazwajem. Nie pomagasz, wyśmiewając wszelkie próby i sprawiając, że to rzeczywiście brzmi jak przesłuchanie.
~~ Bo to jest przesłuchanie. Dowiedzieć się czegoś wzajemnie? Co wiem o nich? Nic. Co mówisz o sobie? Niewiele, tyle co każdy średniointeligentny człowiek może wymyślić na poczekaniu. Co chcesz uzyskać zadając debilne pytania? Udowadniasz, że poza wyuczonymi naukowymi formułkami z książek nie potrafisz myśleć?
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie, tyle że a rebours. Chcesz wiedzieć więcej - pytaj. My odpowiemy. Rozmawiajmy, Ghark, albo to nie będzie miało sensu.
~~Nie chcę wiedzieć więcej. Wystarcza mi to co odbierają moje zmysły. Nie mam potrzeby rozkładania na czynniki pierwsze waszych motywacji. Poznawania waszej wiedzy. To wszystko pokaże się w praktyce. Znaleźliśmy się w jakimś otoczeniu w jakichś konkretnych warunkach i z jakiejś konkretnej przyczyny. Nie zmienimy tego co się stało, możemy tylko zmienić przyszłość. Każdej sekundy zmieniamy się, zmienia się nasza wiedza i nasze nastawienie do świata. Więc to co o sobie wiemy już następnej sekundy jest nieaktualne. Rozmowy są więc dobre przy kawie, kiedy ma się dużo wolnego czasu...
Ivar założył ręce na piersi, uśmiechnął się i pokiwał głową z aprobatą. Charakter Gharka i jego konkretne zachowanie znalazło u Romulanina poklask.
- Populizm - stwierdził Daren. - Możliwość rewizji posiadanej wiedzy nie implikuje jej nieprzydatności. Inaczej moglibyśmy od razu wyrzucić całą fizykę i biologię, wszystko, dzięki czemu latamy w warp i używamy transporterów.
~~ Bzdura. - zwierzę machnęło ogonem, który zawisł na chwilę w powietrzu po czym położył się ponownie - Do czego panu w tej konkretnej chwili wiedza o zasadach działania transporterów poza chełpieniem się jej posiadaniem? Uczyni pan ten transporter lepszym? Wydajniejszym? Bardziej niezawodnym? Czy zanudzi pan wszystkich na około swoimi elaboratami, tak jak teraz denerwuje pan obecnych tutaj? Możliwość rewizji posiadanej wiedzy nie implikuje - tym bardziej - jej przydatności. Do czego chce pan wykorzystać informację o ilości energii zużywanej przez moje mięśnie w jednostce czasu? Tu i teraz w tej konkretnej sytuacji?
Daren uśmiechnął się nieznacznie. “Prowokuje mnie”, pomyślał.
Ta’nar popatrzyła na Wolkanina.
- Daren, możesz mi poświęcić chwile? - zapytała
- Teraz?
- Tak - powiedziała Ta’nar z naciskiem i spojrzała na Ivara - 5 minut, Sir.
Daren przyzwalająco skinął głową.
~~ Wybacz nam jeszcze na chwile, Ghark.
Gdy Ta’nar z Darenem oddalili się, Ivar zapytał:
- W takim razie do czego jesteś przystosowany, kocie? Daren zapytał cię o pełnione funkcje.
~~ Do przeżycia w skrajnie niesprzyjających warunkach, rozpoznania i neutralizacji celów.
- I to mi w zupełności wystarczy.

Annika tymczasem pojawiła się w polu widzenia. Szła powoli w stronę Ivara.
- Doktor Ryan. To jest Ghark, nowy członek naszej załogi. Jest inteligentną istotą o zdolnościach telepatycznych. - wypowiedział na jednym tchu Ivar.
Kobieta zawahała się przez chwilę i skrzywiła się nieznacznie unosząc jednocześnie brwi. “Że co proszę?” - pojawiło się w jej głowie. Szybko jednak pokręciła głową w celu przegnania myśli. Jeśli tygrys Ghark był telepatą mogło to zostać źle zrozumiane.
- Rozumiem - odpowiedziała Annika i kiwnęła nieznacznie głową. W zasadzie to ich sytuacja była dobra, z pewnością dużo lepsza niż możliwości, które ona przewidywała. Nie mniej jednak trzymała sie raczej z daleka ich nowego członka załogi, dbając jednoczenie, aby Ivar w miarę możliwości znajdował się między nimi.
 
Paradoks jest offline  
Stary 15-09-2011, 11:38   #93
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Rozmowa Ta’nar - Daren. Podsumowanie sprawy tygrysiej

Ta’nar wyszła z hangaru. Kiedy znaleźli się poza zasięgiem słuchu zwierzęcia, odwróciła się do Darena. Ten zapytał

- Masz lepszy pomysł na zjednanie go sobie?

- Na razie robisz wszystko, żeby go do nas zrazić; prowokujesz, pouczasz i popisujesz się. Dodatkowo jesteś niespójny - deklarujesz, że jesteś za równouprawnieniem wszelkich ras, a traktujesz go z wyższością i pobłażaniem. Więcej szacunku i pokory, Daren. On jest nam równy.

- Ciekawe, z twoich ust spodziewałbym się raczej stwierdzenia, że to płaszcz z tygrysiej skóry przed uszyciem niż członek załogi. W takich użytkowych terminach mówiłaś o Milesie. Nie traktuję Gharka pobłażliwie, Ta’nar. Staram się nawiązać kontakt na neutralnym gruncie, skoro on nie chce powiedzieć nic o sobie wprost. Powtarzam pytanie: masz lepszy pomysł?


Ta’nar westchnęła.
- Nie mówię, że robisz to specjalnie, taki masz styl i tyle. Ale w jego przypadku to podkładanie się. Postaw się w jego sytuacji: więżą cię w polu, rozmawiają nad twoją głową. Oczekiwanie, że ci opowie o swoim życiu i upodobaniach jest …- poszukała słowa - ja bym powiedziała “absurdalne”. Wolkanin by użył zwrotu “nielogiczne”

- Ja nie, znasz mój stosunek do fundamentalistycznego panlogicyzmu. I nadal nie odpowiedziałaś na pytanie: o czym z nim rozmawiać? Jakich zwrotów używać? Jak reagować na wykręty słowne i wymijające odpowiedzi?

- Słowo-klucz to szacunek...
– zatrzymała się, bo zdała sobie sprawę, że nie widziała nigdy, aby Wolkanin komukolwiek okazywał szacunek. „ I pomyślał, że kiedyś ta jego wyniosła wyższość mnie kręciła… Byłam kompletną idiotką. „ Uświadomiła sobie, że wszelkie argumenty nie mają tutaj sensu – Daren nie był w stanie pojąć, co miała na myśli mówiąc szacunku - Po prostu zostaw rozmowę Ivarowi i mi.- zakończyła.

- Tego próbowaliśmy na starcie. Ivar nie dowiedział się nic i chciał ruszać z Gharkiem do walki z hologramem, ty przestałaś rozmawiać.

- On dyktuje warunki. To nam zależy na jego pomocy.

- Czyli jednak nie jesteśmy równi. Zamieniasz tylko strony: kto inny patrzy z wysoka, kto inny jest poniżony. To nie jest dobre rozwiązanie: dawać mu do zrozumienia, że nasze życie jest w jego rękach. Stałej relacji nie zbudujemy na litości, tylko na obopólnej korzyści.

- Nie rozumiesz. Jesteśmy równi w sensie egzystencjonalnym - ale na ten moment to my potrzebujemy pomocy i tyle. Nie dlatego, że on jest “lepszy” a my “gorsi”. Za chwile może sie to zmienić. Nie ma tu mowy o litości - ona zakłada nierówność. Możemy liczyć na jego ciekawość i dobrą wolę.

- To nadal nie jest relacja równych partnerów.

- Dla mnie jest. Ty go traktujesz z góry, więc dla ciebie nie jest.

- Wpychasz mnie w rolę szowinisty, Ta’nar. Tą samą, którą jeszcze wczoraj zajmowałaś wobec Miles’a.


Ta’nar pokręciła głową.
- Miles to automat, a Ghark to myślące i czujące stworzenie. Wszelkie porównania są tu nie na miejscu. Poza tym - sam się ustawiasz w roli szowinisty.

- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie. Dobrze, wracajmy. Chcemy wiedzieć: jakie ma wykształcenie, kwalifikacje i umiejętności, czym się wcześniej zajmował, co robił na stoczni, jak znalazł się na pokładzie i co widział w ciągu ostatnich dwóch dni. No i przede wszystkim: dlaczego sam się z nami nie kontaktował. Będę milczał, jeśli uda ci się to z niego wyciągnąć.
- I jeszcze jedno: co czułaś od niego, kiedy rozmawialiśmy i krzemowym metabolizmie? Rozumiał słowa którymi się posługiwałem?


Ta’nar ponownie pokręciła głową.
- Nie bedę go przesłuchiwać...

- Nie musisz go przesłuchiwać -
przerwał chamsko (zdaniem Ta’nar) Daren. - Masz się czegoś użytecznego dowiedzieć.

- Rozumie, co mówisz, choć twierdzi, że łatwiej mu...
- Ta’nar znów nie zdążyła skończyć, kiedy Daren wszedł jej w słowo:

- Nie sprawiał takiego wrażenia. Raczej, jakby obracał tylko nieznanymi słowami. Chociaż... podstawy chemii organicznej zna. Ale nie widziałbym w nim absolwenta Akademii.

- Po raz kolejny mi przerwałeś
- stwierdziła Ta’nar

- Owszem.

- Dlaczego?

- Żeby odnieść się do twojej myśli.

- Nie zdążyłeś jej usłyszeć...
- Ta’nar była zrezygnowana. I zaniepokojeniem. Nawet nie zezłoszczona... już nie, z Darenem działo się coś, czego nie rozumiała, ale teraz nie było czasu na zajmowanie się tym - jedno zdanie, bo to ważne w naszej sytuacji. Mogę? – w jej głosie nie było sarkazmu

- Oczywiście.

- Twierdzi, że słowa czasem wydaja mu się dziwne, choć generalnie je rozumie. I nie czuję od niego wrogości. To dziwne - w jego obecności po raz pierwszy czuje sie na tym statku...
- poszukała słowa - bezpiecznie. Właśnie tak. Nie czuje zagrożenia. – uśmiechnęła się z ulgą sama do siebie.- Wracamy. Nie będę nic z niego wyciągać. I tobie tez nie pozwolę - dodała ostrzej i spojrzała Darenowi prosto w twarz. Jej oczy były lodowate - przekonam Ivara, że działasz na naszą niekorzyść.

- Nie rozumiem.

- Czego?

- Jeszcze przed chwilą to Ivar i Annika działali na naszą niekorzyść. Teraz ja? I tylko ty jesteś zdolna do sprawiedliwego osądu.

- Ja nie osądzam, zapomniałeś?

- Przed chwilą to zrobiłaś. “Działam na waszą niekorzyść”. Wydzieliłaś mnie z “nas”. Jak mam to rozumieć?

- Jak chcesz. Ufam Gharkowi.

- Poznałaś go 10 minut temu.

- Emocje po prostu są. Wracamy, Ivar czeka
. - powiedziała Ta’nar i skierowała się w stronę hangaru.

- Moje są gorsze?
- Daren podążył za Ta’nar.

- Moje są dla mnie prawdziwsze - odpowiedziała Ta’nar podchodząc do Ivara.

- Jesteśmy, Sir.

- Pani doktor, miło panią widzieć - mruknął bezemocjonalnie Daren.

Ivar skinął głową w odpowiedzi na meldunek
- Skoro to mamy z głowy, to zajmijmy się teraz AHM.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 15-09-2011 o 11:46.
kanna jest offline  
Stary 19-09-2011, 15:36   #94
 
Paradoks's Avatar
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
Rozmowa o AHM. Rozdział zadań na najbliższy czas

- Sir - Daren zwrócił się do Ivara. - Czego właściwie oczekujemy od AHM?
- Najchętniej bym go po prostu wyłączył.
- Powinniśmy nawiązać współpracę - powiedziała Annika. AHM był jej dobrze znany, chyba najbardziej ze wszystkich zgromadzonych osób.
- Nie sądzę, żeby było to możliwe. AHM ma teraz status AHD, a kiedy ostatnio z nim rozmawialiśmy jasno dał nam do zrozumienia, że może nas zabić w każdej chwili. Uważa nas za terrorystów, którzy chcą porwać Starlighta.
- W takim razie nie pojmuję, dlaczego tego jeszcze nie zrobił. Jest z natury idiotą czy po prostu ma zwarcie?
- To niewykluczone, zdarzają się błędy w najnowszych generacjach autonomicznych AI Floty (choć ja nie używałbym tu słowa “błąd”). Ale widzę prostsze wyjaśnienie: może nie chciał podejmować pochopnych decyzji. Uznał, że mu nie zagrażamy, a nie miał absolutnej pewności, że mamy nieprzyjacielskie zamiary.
- Ten program nie jest mordercą, tylko lekarzem. Nie ma wiedzy, ale jego cel i zdolności pozostały bez zmian - powiedziała Annika. Świadczył o tym fakt przeprowadzania sekcji zwłok.
- A jego psychopatyczność nie powinna nam w niczym przeszkadzać...- dopowiedziała Ta’nar ironicznie
- Nie sądzę, żeby chwytanie Ta’nar za gardło i podduszanie wpisywało się w primum non nocere, pani doktor - zauważył Daren.
Annika w odpowiedzi z rezygnacją przymknęła oczy i opuściła nieznacznie głowę. Nie było jej przy tym zdarzeniu, choć oczywiscie o nim słyszała. Osobiście mogła sie spodziewać, że nadpobudliwość Ta’nar mogła sprowokować AHM do ataku, podobnie jak Denebris. Jeśli tak, to ta kobieta z pewnością była dla nich niebezpieczna. Warto było jednak rozważyć zagrożenie ze strony AHM. Program mógł być niezwykle groźny dla organicznych form życia.
Tymczasem Daren kontynuował:
- Sir, ja to widzę tak: nie wyłączymy AHM, nie jako terroryści. A nawet jeśli będziemy próbowali to ominąć, AHM najprawdopodobniej dowie się wcześniej - i wtedy zyska już dowód naszych złych intencji i powód do unieszkodliwienia. Można próbować się z nim dogadać, lub... nie robić w tym kierunku nic i nie narażać mu się. Nie dawać okazji. Bo jeśli ktoś naprawdę szuka dowód winy, gotów znaleźć jest je wszędzie i nawet najczystsze zamiary obudować teorią spiskową. - Daren nie mogł oprzeć się pokusie autocytatu ze swojej rozmowy z Ta’nar.
Ta'nar pokręciła głową.
- Przeginasz Daren - mruknęła do Wolkanina, a potem odwróciła się do Ivara. - Też jestem przeciwna konfrontacji, Sir - dokończyła.
- “Też”? - napomknęła Annika, nieznacznie zdziwiona użytym słowem.
Bel’shirowi nie spodobała się końcowa uwaga Darena, co jasno uwidocznił rzucając mu ponure spojrzenie.
- W takim razie, póki AHM nie próbuje nas zamordować, póty nie będziemy nic z nim robić - powiedział. - Za duże ryzyko, skoro nie możemy go szybko i łatwo wyłączyć. Permanentnie. Negocjacje i siłowe rozwiązania pozostawimy jako awaryjne wyjścia, jeśli będzie wobec nas agresywny. Na razie sprawę odwlekamy. Skoro to wszystko w tym hangarze, panie i panowie, zabierajmy się stąd. Trzeba stworzyć porządne ambulatorium.
- Porządne ambulatorium posiada AHM. Dostanę jednego? - powiedziała ironicznie Annika. Jej zdaniem odpuszczenie konfrontacjii z AHM było błędem, gdyż do niczego nie prowadziło.
- Żołnierze winni sobie radzić w każdej sytuacji za pomocą środków które posiadają obecnie na stanie. - wydusił z siebie rzeczowym tonem Bel’shir - Dobrzy żołnierze. Uważa się pani za dobrego żołnierza?
- Nie - odpowiedziała beztrosko Annika. Oczywiście nie była żołnierzem i wcale się za takiego nie uważała. - Za lekarza - dodała natychmiast.
Romulanin wyglądał na zbitego z tropu, przynajmniej dopóki nie pojął aluzji.
- Pani doktor, przez trzy stulecia lekarze na okrętach kosmicznych radzili sobie bez pomocy hologramów; rozpowszechniły się dopiero u schyłku minionej dekady i nadal stanowią tylko zastępstwo wykwalifikowanego oficera medycznego. AHM to AWARYJNY hologram medyczny. Chce pani powiedzieć, że nie jest zdolna do pełnienia obowiązków lekarza? - wtrącił się Daren.
- Zawsze możesz pójść do tego, co go poznalismy i mu to zaproponować - mruknęła Ta’nar - najwyżej cię udusi jak mu się propozycja nie spodoba....
- To będzie zależało od tego, które z was będzie umierającym pacjentem. Może pójdę - odparła Annika z uśmiechem.
Ta’nar spojrzała na lekarkę z czymś na kształt niechetnego szacunku.
- Na szczęście nie jesteśmy teraz w aż tak krytycznej sytuacji.
- To nie jest kwestia ofiary złożonej przez jedną osobą. Wystarczy, że jedno z nas powie coś nieodpowiedniego, żeby rzutowało to na jego działania wobec nas wszystkich. AHD traktuje nas jako grupę, stąd odpowiedzialność zbiorowa.
- No to pięknie, sos pomidorowy - mruknęła niezadowolona Annika. Nie uśmiechało się jej odpowiadać za karygodne i niedorzeczne poczynania innych... wystarczyły jej te błędy, które sama popełniała, a było tego więcej niż by chciała.
- Jeśli to wszystko, to zabierajmy się za dalszą robotę. Daren, Ghark, ze mną. Idziemy zbadać sprawę ataku na Lysenkę. Pani doktor, niech pani najpierw zrobi obdukcję Andreia Lysenki. Chcę wiedzieć, co go stuknęło. Potem, niech pani sprawdzi co z Deckerem. Ta’nar, jesteś z Ryan. Następnie chcę analizy DNA Cartera. Są w nim podobno jakieś... ślady ingerencji czy coś takiego. Chcę mieć wszystko czarno na białym. - w tym momencie Romulanin spojrzał po zgromadzonych i postukał swój komunikator palcem - Ciągły kontakt. Zrozumiano? Wykonać.
Kiwnął głową na Wolkanina i tygrysa by ruszyli za nim i skierował się natychmiast do miejsca, gdzie odnaleziono rannego inżyniera. Broń miał w pogotowiu.
- Aye, sir. Pani doktor, próbki - Daren przekazał Annice wymazy pobrane w sprawdzanych wcześniej pomieszczeniach w sekcji 20-7-3 i wraz z Gharkiem podążył za Bel’shirem.
 
Paradoks jest offline  
Stary 27-09-2011, 01:27   #95
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
- Sir, co zatrzymało dr Ryan? - odezwał się Daren, kierując pytanie do Ivara. - Jakieś komplikacje?
- Nie powiedziała i nie drążyłem tematu. - odpowiedział Romulanin, nieco zdziwiony po fakcie tym, że przepuścił coś takiego Annice. Na twarzy Darena również dało się dostrzec oznaki zdziwienia i dezorientacji.
- Rozumiem - odpowiedział.
- Zapytam ją o to później.
- Nie musi się pan tłumaczyć, sir - dodał Daren.
- Ja nie. Ona tak.

---

- Ghark, wspominałeś że orientujesz się w większości procedur Gwiezdnej Floty i asystowałeś przez jakiś czas oficerowi kontroli lotu. Pamiętasz może procedury udzielania pozwolenia na start promu? Mamy teraz z tym problem.
Odczucie jakie zawładnęło Darenem było bardzo nieprzyjemne, może nie można tego było jeszcze klasyfikować jako ból, ale na pewno nie było miłe, tysiące igieł przeniknęły jego ciało, a w umyśle zawirował kalejdoskop obrazów i dźwięków. Z tej ferii bodźców udawałało się wyłowić tylko pojedyńcze klatki obrazu i pojedyncze słowa.
Daren przystanął i skrzywił się w półgrymasie.
- Ghark, to ty? Spróbuj może trochę wolniej, nie rozumiem.
Tym razem uczucie było znacznie bardziej dotkliwe - namacalne wręcz - wszystkie receptory ciała odebrały jeden potężny sygnał: BÓL. Trwający zaledwie kilka sekund, ale przerażający i pełny. Z ust Darena wyrwał się cichy jęk.
- Co się dzieje?
- Wydaje się, - odparł bezpośrednio Ivarovi Ghark - że umysł chorążego Darena ma jakąś skazę lub broni się przed moją ingerencją, bo za taką można uznać tę formę kontaktu pomiędzy mną a innymi osobami nie będącymi telepatami czy empatami.
- Nie wiem, poczułem nagłe ukłucie bólu. Na całym ciele - dało się widzieć, jak ciałem Darena wstrząsa dreszcz. - Słyszysz go? - zapytał Ivara.
Ten spojrzał na Gharka, potem na Darena. Kiwnął głową, przyglądając się uważnie chorążemu.
- Wezwać doktor?
- Nie, wszystko w porządku. Zapytaj może Gharka, co sie stało.
- Twierdzi, że masz jakąś skazę na umyśle lub podświadomie bronisz się przed telepatią.
Daren uniósł brew do góry. Odwrócił się do Gharka.
- Czemu chorąży Bel’shir nie ma z problemów z komunikacją z tobą?
Ivar nie usłyszał pierwszego słowa, któremu towarzyszyło krótkie, nerwowe machnięcie ogonem: Zapewne dlatego, że jesteście różnych ras i wasze mózgi funkcjonują inaczej... Romulanin na pytanie Darena wzruszył ramionami, po czym kontynuował przechadzkę do miejsca ataku na inżyniera.
Daren zmarszczył brwi, wyraźnie nieusatysfakcjonowany taką odpowiedzią. Podążył jednak za Ivarem.
- Odpowiedział na moje pytanie?
- Nie. - rzucił Ivar za ramię.
- Ghark, mógłbyś? Ustami Ivara, jeśli nie da się inaczej.
- Czy coś się zmieniło w procedurach CRE przez ostatnie kilkanaście godzin? - zapytał Ghark zupełnie nie odwracając się w kierunku Bel’shira - Mamy czas na pierdoły podczas działania? Może w ogóle zrobimy przerwę na kolejne pierdolenie o niczym?!? Oczywiście, że da się inaczej, na przykład łamiąc te jego słabiutkie bariery...
- Uważa, że powinniśmy działać, a nie dyskutować.
- Rozwikłanie sprawy promu to też działanie, chyba nawet bardziej dla nas użyteczne niż śledztwo - odpowiedział Daren, patrząc też do Gharka. Na chwilę zatrzymał nad nim wzrok. - Zachowuje się trochę nerwowo, nie sądzisz? Wszystko w porządku, Ghark?
Krótkie, nerwowe machnięcie ogonem było jedyną reakcją Tygrysa.
- Konkretnie rzecz ma się tak: uzyskaliśmy zgodę na start mimo braku potwierdzenia sprawności technicznej promu, a normalna procedura by tego wymagała. Personalia osoby, która udzieliła nam zgody są utajnione - znów wbrew standardowej procedurze. Kto mógłby mieć możliwość udzielenia takiej zgody i następnie jej utajnienia?
- Daren. - westchnął Ivar - Jesteśmy na niestandardowym okręcie w niestandardowej sytuacji, a parametry naszej misji można z powodzeniem wsadzić do teczki “ściśle tajne” i black ops. Ten okręt nie istnieje. Nas tutaj nie ma. Nie polecieliśmy na drugi koniec Wszechświata. Ktoś utajnił swoje personalia, bo mógł, zlewając na protokoły. Na tej krypie równie dobrze mogłoby ich nie być.

Romulanin pokręcił głową i skupił się na przeczesywaniu terenu wzrokiem. Po chwili, także i celownikiem karabinu. Nie czuł się bezpiecznie na Starlight. Nie, kiedy ludzie padali nie wiadomo dlaczego, zaatakowani przez nie wiadomo co (lub kogo). Nie, gdy każdy jeden członek tej grupy miał własne poglądy na świat i nie omieszkał się o nie wykłócać. Zdecydowanie, Bel'shir nie tak sobie wyobrażał swoją pierwszą misję i "shakedown" Starlighta.

Nie omieszkał odnotować wzmożonej czujności tygrysa. Przez chwilę przeszło mu na myśl, że to właśnie Ivar mógł wywołać tą reakcję i tym samym pociągnąć to dalej na siebie. Błędne koło. Uznał, że trzeba będzie uważać na swoje emocje i odruchy w stresujących sytuacjach, bo może to nakręcić istną spiralę gówna, którego nikt nie chciał.

Wreszcie, cała grupa dotarła do miejsca ataku na Lysenkę. Zasychająca, ciemna plama krwi wciąż rozpościerała się na dywanie. Nic się nie zmieniło. Tylko roboty znikły, co Ivar skwitował pomrukiem. Zaczęto badać miejsce zbrodni.

Ivar od razu odnotował brak innych śladów, jakie mógł wywołać atak. Przeskanował wszystko dokładnie tricorderem, bez efektów. Nie było śladów walki ani czegokolwiek, co mogłoby potwierdzić celowość ataku. Wypadek?

Bel'shir sprawdził jeszcze pobliski, niewykończony pokój, tknięty nagłą myślą. Był pusty, nie było w nim śladów wskazujących na cokolwiek podejrzanego. Natomiast logi drzwi wskazywały na wielokrotne otwieranie ich przez komputer.

Z pewnością miał zamiar sprawdzić dokładniej okoliczną maszynerię, niedokończone (lub całkiem nowe, powstałe od czasu wypadku) sekcje ścian i sufitu. Wreszcie, miał zamiar odnaleźć te roboty i sprawdzić ich pamięć, bazy danych i inne możliwe ciekawostki, zlecając to zadanie Darenowi (jako osobie o większych uzdolnieniach w dziedzinie informatyki). Wypytał również komputer o owe otwieranie i zamykanie drzwi oraz ewentualne rejestry bezpieczeństwa z chwili ataku na Lysenkę, natomiast ku Gharkowi poleciały pytania dość zwyczajowe: czy ów coś widział, "poczuł" podejrzanego w tym czasie.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 27-09-2011, 16:38   #96
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Po dotarciu na miejsce Ghark czujnym truchtem przebiegł wszystkie korytarze sekcji, zupełnie jakby sprawdzał czy są tutaj sami. Później wrócił do plamy krwi i zaczął metodycznie badać jej otoczenie zataczając coraz większe kręgi i wchodząc do wszystkich okolicznych pomieszczeń.

Ivar badając miejsce zdarzenia był skłonny przyjąć za prawdziwą tezę wypadku. Jednak jego umysł momentalnie przypomniał mu, że to drugi, w ciągu 48 godzin, wypadek na “Starlight” - najpierw Hernandez, teraz Lysenko... Oczywiście, statek był nowy, nawet jeszcze niewykończony, niesprawdzony i tym samym nie odebrany technicznie... Statek po prostu “jakoś latał” i w takich warunkach wypadki nie były niczym zaskakującym...
Z drugiej strony - zagadką pozostawało co Andrei robił w tym miejscu? Ostatnim razem, kiedy Ivar go widział był zajęty działaniami z komputerem w Sali Narad. To pozostawiało dwie opcje - z jakichś powodów Lysenko zostawił komputer i przeszedł kilkaset metrów zmierzając “gdzieś” lub został zaatakowany w Sali Narad podczas pracy, a jego ciało zostało podrzucone do sekcji, w której akuratnie prowadzone były prace montażowe, aby upozorować wypadek. Pytanie - kto mógł zaatakować inżyniera było dość oczywiste: każdy. No, może z wyjątkiem Cartera, Ryan i Deckera. Pytanie - po co? też było dość jasne. Lysenko był pracownikiem stacji, obcym, nieznanym elementem w układance. Jeżeli ktoś z nich miał jakieś “specjalne rozkazy” to Lysenko mógł je pokrzyżować... podobnie jak Carter.
Umysł Ivara odtworzył sekwencję zdarzeń: Hernandez zdecydował o zabraniu Cartera i teleportował go na pokład. Miles zajmował się procedurą startową i w zasadzie miał możliwość spreparowania stacji kapitańskiej, co spowodowało porażenie chorążego i w efekcie jego eliminację oraz “awans” Androida. Miles również zaatakował Cartera - co, pomijając całe zamieszanie z autodestrukcją - mogło doprowadzić do jego śmierci. W końcu Miles poruszał się sam... sam podjął również jakieś decyzje, o których mocno enigmatycznie ich poinformował...

Otrząsnął się i spojrzał na Gharka, zadając mu kilka podstawowych w tej sytuacji pytań. Sam sprawdził dokładniej rejestr komputera, co niestety nie przyniosło nowych informacji, wszystkie wpisy dotyczyły otwarcia dla celów montażowych i były sygnowane przez komputer centralny, który nadzorował prace.

- Nie zauważam tu żadnych śladów, ani niczego nietypowego. Jedynie fakt, że tylko te dwa - najbliższe plamie krwi - pokoje są całkowicie niewykończone. Pozostałe mają już podstawowe elementy wyposażenia. Być może te pomieszczenia służyły jako tymczasowe magazyny części do montażu? - stwierdził Ghark.

Jak udało się sprawdzić Ivarowi teoria ta mogła być prawdziwa - wskazane drzwi były otwierane równie często, a samo wnętrze wyglądało bliźniaczo. Jedyną różnicą był fakt, że - według Ivara - gdyby hipotetyczny napastnik był schowany w tym pokoju idący Lysenko powinien go zauważyć i wtedy widoczne byłyby jakieś ślady walki czy szamotaniny...

Badanie najbliższych kilku metrów korytarza również nie rzuciło nowego światła na sprawę. Jeżeli do uderzenia wykorzystano element przeznaczony do zamontowania to - owszem - miał on na sobie ślady DNA Lysenki, ale mógł być zamontowany dosłownie gdziekolwiek w tej sekcji; jeżeli napastnik nie zabrał go z sobą... Znalezienie tak znikomego śladu wymagałoby w zasadzie zdemontowania znacznej części okładzin i poszycia nie tylko korytarzy, ale również pomieszczeń w tej sekcji.

Roboty obecnie zajmowały się pracami montażowymi w sekcji 19-21, czyli we wręcz przeciwnym kierunku niż Mostek Główny i Sala Narad.
 
Aschaar jest offline  
Stary 30-09-2011, 15:10   #97
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Po powrocie do awaryjnego ambulatorium Annika odłożyła ofiarowane jej próbki, oraz drzewko bonsai zostawiając je na stoliku. Próbkami zajmie się później, gdyż nie były one aż tak ważne. Drzewko stanowić miało jedynie ozdobę pomieszczenia, tworząc je bardziej przyjaznym dla oka.
Pani doktor chwyciła tricorder medyczny i podeszła do nieprzytomnego pacjenta.


- Pani doktor? - Ta’nar popatrzyła na Annikę - Jak mogę pomóc?
Pani doktor przerwała skanowanie i spojrzała na Andoriankę. Zastanowiła się przez chwilę. "Wychodząc?" było pierwszym co przyszło jej do głowy, gdyż wolałaby pracować sama. Ale skoro tej opcji nie było, a Ta’nar miała przeszkolenie medyczne i chciała coś zrobić, to może jednak mogła się do czegoś przydać.
- Może pani zrobić analizę tych próbek? - wskazała na wymazy ofiarowane jej przez Darena, które spoczywały na stoliku.
- Pod kątem?
- Sprawdzenia profilu genetycznego, właścicielki
- odparła Annika. Nie była zachwycona, że ktoś ingeruje w jej pracę. Można było nazwać tą ingerencję pomocom, ale równie dobrze przeszkadzaniem.
- Średnio mi się podoba, to łączenie się w pary - zdradziła Annika. - Spać też mamy razem? Ja jestem żonata - dodała nieco z rozbawioną ironią w głosie.
- Nie jestem zainteresowana związkiem erotycznym z tobą, jeżeli o to pytasz - odpowiedziała Ta’nar uprzejmie, biorąc próbki.
Annika wybuchnęła głośnym śmiechem, gdy tylko usłyszała słowa andorianki. Wyglądało na to, że jej ironiczna uwaga krytykująca postanowienie Ivara została przyjęta na poważnie i zdecydowanie znadinterpretowana. Rozbawiona do łez pani doktor nie mogła zareagować inaczej jak tylko w ten sposób, żart wyszedł naprawdę przedni.
- To dobrze - powiedziała nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. - Nie. Ja o nic nie pytałam, nie o to mi chodziło - dodała, uspokajając się powoli i łapiąc oddech. Ze szczerym uśmiechem rzuciła okiem na replikator, a do głowy przyszedł jej pewien pomysł.

Ta’nar popatrzyła na lekarkę badawczo. Ta kobieta była na prawdę dziwna.... a jej reakcje nieadekwatne. Ta’nar podchodziła do spraw seksualności naturalnie, w rasie posiadającej cztery płcie możliwe były różne konfiguracje. Andorianka odpowiedziała otwartym tekstem na zawoalowaną propozycję lekarki, okazując jej szacunek i pilnując, żeby tamtej nie urazić. Histeryczna reakcja na Andorii odebrana była by jako obraza - ale Ta’nar znała nieźle ludzi. Wiedziała, że śmiechem maskują zażenowanie. Oraz że często zaprzeczają swoim naturalnym preferencjom , ukrywając je. I zapytani wprost o sprawy związane z seksualnością reagują nadmiernie.
Preferencje lekarki nie były jednak jej problemem. Musieli jakoś wrócić tym cholernym statkiem. Ta’nar czuła, że kluczem jest Ghark i była niezadowolona, że musi marnować czas w prowizorycznym ambulatorium.

Annika tymczasem już przeszukiwała menu replikatora, na znajdującym się obok wyświetlaczu. Nie wiedziała do końca czego szuka, ale coś jej się przypomniało, gdy zobaczyła odpowiednie nazwy. Dość szybko wykombinowała przepis na kanapki z gladst i podwójnym ementalerem.
Po wymyśleniu łapówki, Annika mogła udać się do swojego kolegi. Postanowiła jednak, że zreplikuje niedaleko niego, aby uniknąć problemów ze schodzeniem po drabinkach i trzymaniem tacy kanapek jednocześnie.
- Wybieram się do JiDera, ale ktoś powinien zostać i doglądać Lysenko. Zostaniesz z nim, czy trzymamy się rozkazów?
- Zostanę - powiedziała Ta’nar - ty też powinnaś. Wezwij JiDera tutaj. To nierozsądne się rozdzielać. Poza tym, znasz rozkazy.
- Moim zdaniem te rozkazy to zakrawają na paranoję. Ale nie mówmy już o tym - powiedziała Annika, powstrzymując się od dodania: “bo jeszcze odbierzesz to jako oświadczyny”.
- JiDer jest teraz sam i jakoś nikt się tym nie przejmuje - dodała.
- Dlatego warto go tu ściągnąć.
- Wątpię, że to się uda. Ale spróbować można
- dodała Annika i nacisnęła komunikator.

=/\= Annika do JiDera.
=/\= Decker słucham.
=/\= Cześć, z silnikami jakoś idzie? Może zrobisz sobie przerwę i wpadniesz do ambulatorium? Mam kanapki.
=/\= Jakoś idzie. Nie. Nie. Dziękuję. Coś jeszcze?
=/\= Może przyniosę Ci kanapki, porozmawiamy chwilę? Nie jesteś głodny?
=/\= Ty masz czas na jedzenie kanapek i rozmawianie podczas ratowania pacjenta?
=/\= Nie. Wybacz mi JiDer. Chcieli abym cię zbadała i chciałam cię przekupić.
=/\= Sprawę badań już omawialiśmy. Nie zmieniłem zdania. I nie zmienię. Coś jeszcze?
Annika westchnęła.
=/\= Powiedz mi tylko, że się na mnie nie gniewasz, za to że ci przeszkadzam, gdy nie masz czasu. Więcej już nie będę.
=/\= Rozumiem, że to wszystko. Decker; kończę.

Annika westchnęła. Nie była zachwycona, że między nimi powstały takie relacje.
- Nie powiedział. A to cholera jedna... Gniewa się na mnie, czy co? - powiedziała niezadowolona Annika. Nie tylko go nie ściągnęła, ale i nie przeprowadzi badań. Annika ponownie westchnęła i... uśmiechnęła się szczerze. Przynajmniej oszczędziło jej to marszu... Ale na pewno wypomni mu, że wzgardził jej kanapkami!
Zaraz potem zabrała się za badanie rany Lysenki.
 
Mekow jest offline  
Stary 01-10-2011, 18:34   #98
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Wypadek owszem, był prawdopodobny i na tą chwilę Ivar Bel'shir po tym całym śledztwie skłaniał się ku uznaniu sprawy za zamkniętą. Wypadki chodzą po ludziach. Jednak jego intuicja (tudzież romulańska paranoja) kazała mu dalej myśleć, dalej badać sprawę i dalej rozważać teorie spiskowe.

Po rozważeniu przypadku Lysenki i Hernandeza, uznać można było Milesa za potencjalny element wywrotowy na statku, jednakże ostatni głównodowodzący Starlight'em był niedysponowany (lekko mówiąc, gdyż Ivar podejrzewał, że umysł Milesa nie przetrwał podłączenia do tutejszej sieci albo popadł w śpiączkę).

Były jeszcze dwa wytłumaczenia - albo to ktoś inny z załogi dokonuje zbrodni na okręcie albo... sztuczna inteligencja nie jest taka uśpiona, jak zapewniano przedtem. Być może ów obcy byt, owoc prototypowych technologii, obserwował załogę statku i postanowił eliminować ją po jednej osobie na raz z sobie tylko znanych, chorych powodów. Myśl ta nie poprawiła samopoczucia Romulanina - ba, przeraziła go nie na żarty. Jeśli to prawda, to jak walczyć z takim cholerstwem nie niszcząc statku?

Po dalszej dedukcji i wywodzie Gharka odrzucił aspekt niewykończonych pokoi. Nie przypuszczał już, by stamtąd nadszedł atak - a nawet jeśli, było to już raczej bez znaczenia.

Zaktualizował swój dziennik w paddzie o postępowanie śledcze.

- Dobra, skończyliśmy badać miejsce zbrodni. Daren, Ghark, idźcie znaleźć te roboty. Daren, zbadaj ich pamięć i zdaj mi raport. Potem możecie iść na mostek. Ja nie jestem teraz potrzebny. Pójdę dojść do porozumienia z AHM i spróbuję go przekonać do ogarnięcia tej sprawy z rozbitym lądownikiem. Tymczasowo rządzisz, chorąży, ale decyzje starajcie się podejmować wspólnie. Wykonać.

Zasalutował Wolkaninowi i skierował się w stronę hangaru, by rozmówić się z AHM i wynegocjować możliwość śledztwa w sprawie lądownika (oraz siłą rzeczy wstawienia denatów do zamrażarki, jak Cartera - w końcu nie można było pozwolić, by ciała gniły sobie w najlepsze na pokładzie Starlighta).
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 01-10-2011, 19:18   #99
 
Paradoks's Avatar
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
Daren nie pozwolił Bel'shirowi odejść.
- Sir, jak pan sobie wyobraża wspólne podejmowanie decyzji, kiedy nie jestem się w stanie z Gharkiem porozumieć? W najbardziej dosłownym sensie. To nie będzie współpraca, tylko obopólne śledzenie się.

Wolkanin podejrzliwie przyglądał się przełożonemu. Bel'shir mu nie ufa - teraz wiedział to już na pewno. Tylko dlaczego okazuje to tak ostentacyjnie, łamiąc wcześniejsze ustalenie o nierozdzielaniu się? Co takiego ma do zrobienia, że chce to zrobić sam? AHM?
 
Paradoks jest offline  
Stary 01-10-2011, 19:35   #100
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Bel'shir spojrzał ciężkim, bardzo ciężkim wzrokiem na Darena. Przetrawił przez kilka chwil jego wypowiedź.

- Użyj militarnego języka gestów, chorąży. Ghark pokazał nam, że go zna. Potem Ta'nar niech robi za tłumacza. Ghark idzie z wami dla waszego bezpieczeństwa. Jeśli chcecie iść sami, to odeślijcie go na mostek. Na własną odpowiedzialność.

Nie miał już nic więcej do dodania prócz krótkiego słowa przynależnego dowódcom:

- Wykonać.

Po czym ruszył w stronę hangaru.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172