Grupa 1
Ikczets rozejrzał się staranniej po placu analizując całość swoim złodziejskim doświadczonym okiem.
Dostrzegasz dwójkę khajiitów ubranych w podniszczone ubrania, zdaje się że są to zbiegli niewolnicy którzy nie mieli dość rozsądku by uciec z morrowind. Ten z rudym włosiem i białą plamą na pysku to bardzo atrakcyjna samica, po drugiej stronie placu widzisz także brązowego kahajiita o wyglądzie rzezimieszka.
Nieopodal was stoją donice w których katowane są (bo przecież nie uprawiane w tych warunkach) rośliny ozdobne. Akurat podlewa je jakiś dummer pełniący funkcje ogrodnika, nie bardzo się przykłada i wygląda na zaspanego.
O ścianę jednego z budynków oparty jest strażnik świątynny w złotej zbroii, ściągną nie wygodny hełm i z ulgą odpoczywa. Zobaczyć możecie więc jego kanciastą i gładko wygoloną twarz.
Do budynku gildii wojowników idzie przyodziany w kolczugę i hełm redguard z solidnie i niebezpiecznie wyglądającym mieczem oraz zawziętym uśmiechem na twarzy.
Ze sklepu alchemika wyszedł właśnie bosmer niosący przy sobie wypchaną torbę, zdaje się że jest dosyć ciężka bo poci się on i niesie ją obiema dłońmi...
Na twarz Ikczets'a spadła kropelka wody zformowana z wilgoci na stropie...
Grupa 2
Dummerka rozbawiona patrzy na septimy które mu podajesz. Podnosi do góry cztery palce i dodaje na głos: jeszcze 4 czyli w sumie 10
__________________ Arriving somewhere but not here |