"O ja pierdolę!" - pomyślał Gislan gdy zobaczył krwawą jatkę na strychu. Krasnolud rozbił już co prawda nie jedną głowę, ale czegoś takiego jeszcze w życiu nie widział. Krew, flaki, odcięte, kończyny, nie jednego taki widok przeraziłby na śmierć. Najgorsze było jednak to, że bestia zrobiła tę krwawą łaźnię w tak krótkim czasie. Krasnolud podszedł do resztek z tego co kiedyś było Reinholdem i z obrzydzeniem wyciągnął miecz z martwej dłoni. Gislan musiał to zrobić, choć o mały włos i by rzygnął, ale w tej sytuacji, mając na sobie tylko gacie i trepy, solidny kawał żelastwa towarzysza wędrówki mógł być jedyną szansą na przetrwanie. Ponaglenie Larsa wyrwało wszystkich z odrętwienia. Nowy i długouchy nie zastanawiając się wiele skoczyli w ślad za bestią, a część grupy pobiegła schodami. Gislan przyłączył się do tych pierwszych. Wziął długi rozbieg i rozpędzony skoczył w wyrwę pozostawioną przez stwora. Nie wiadomo czy dopływ adrenaliny, czy rześkie powietrze pobudziły szare komórki krasnala, ale lecąc tak w kierunku drugiego budynku, nagle zdał sobie sprawę że coś było nie tak. Jak kurwa Lars usłyszał bestię przed nimi? I czemu szedł z synalkiem ubrany i pod bronią? Czyż nie powinni być choć trochę zaspani? I kto do kurwy nędzy zatrzasnął klapę? |