Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2011, 23:01   #118
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Kristi zerknęła na swój WKP i aż oniemiała ze zgrozy. Według miernika czasu przespała prawie całą standardową jednostkę czasu, nic dziwnego, że Graf dostał białej gorączki. To prawie dwieście minut wedle starego sposobu naliczania czasu i rzeczywiście skoro była sama przy zaczynie coś mogłoby się nieźle spaprać podczas jej drzemki gdyby nie fakt, że masa była obecnie mocno ustabilizowana. Lenox wiedziała jednak, że kiedy jej szef był w takim stanie lepiej go nie denerwować i nie kłócić się z nim wytykając mu tym samym jego niewiedzę i afiszując się ze swoją wyższością. Obecność Tatko Shora była jej zupełnie nie na rękę. Wolałaby żeby Graf sobie ulżył i byłoby po sprawie. Teraz jednak Tatko zmieszał go z błotem i podważył autorytet Zero przy jego podwładnych. Kristi obawiała się, że jeśli pozostanie w pracy u Grafa to wkrótce może jej się „przydarzyć” tragiczny wypadek przy jednej z maszyn.

Zrezygnowana powlokła się za Tatko Shorem zastanawiając się czy nie spakować swojego marnego dobytku i nie spierdolić na stałe do Czarnych Panter, jeżeli przyjmą ją tam na miejsce chemika. Albo zaszyć się na stałe u Furii i przeczekać niedobry dla niej okres. Tylko, że na to cholera po prostu nie miała czasu.

Tatko prowadził kobietę niedaleko. Do dobrze jej znanego pomieszczenia, gdzie ludzie przebierali się po skończonej pracy.
- Fiut z niego, prawda - skwitował Tatko siadając na zdezelowanym krześle i wskazując ręką drugie miejsce dla Kristi. - Powiem szczerze i wprost, Kristi. Nie chcemy, byś pracowała jako chemiczka dla Czarnych Panter. Członkowie G0 nie powinni bratać się ze smoluchami. Tak będzie dla nas lepiej. Słyszałem, że imasz się różnych zajęć, by zarobić na utrzymanie. To świadczy o tobie bardzo, bardzo dobrze. Wystawia ci doskonałe świadectwo. Na co zbierasz?

Biochemiczka zdziwiła się. Zdziwiła i to niepomiernie. Nie przypuszczała, że ktoś taki jak Tako interesował się poczynaniami kogoś takiego jak ona.

- Jeszcze mnie nie przyjęli - wzruszyła ramionami próbując ukryć zaskoczenie, co do tematu rozmowy i syknęła z bólu, po czym lekko rozmasowała obolały bok - Powiadają, że kasa nie śmierdzi a w Gildii trudno o dodatkowy etat. – Próbowała się wytłumaczyć.
- Na co zbieram? – Dodała szybko - W zasadzie na dwie rzeczy. Leki i informacje.- Nie chciała okłamywać Shora, ale nie zamierzała też ujawnić zbyt wiele.

- Możesz pracować dla G0. Za większe stawki. Marnujesz się przy rzygach. Możesz robić lekarstwa, możesz robić stymulanty. Co ty na to, Kristi? Mogę ci mówić po imieniu?

”Uciekaj” - szept w jej głowie był teraz zrozumiały. Znała ten głos. Szukała jego właściciela. – „Uciekaj! Trzymaj się od niego z daleka!”

Kristi lekko zbladła słysząc w głowie głos. Poprzedni szept zignorowała tłumaczą go nagłym wybudzeniem ze snu, ale tego teraz już nie mogła zlekceważyć. Podejrzewała co mógł oznaczać ten głos w jej głowie i wiedziała jak zwykle kończyli na Gehennie ludzie którzy takie glosy słyszeli.

- Oczywiście, że wolałabym robić dla Gildii niż dla jakiś obcych – zapewniła - i tak, mów mi Kristi.

- To masz tą robotę. Znasz ZiZiego? Na pewno znasz. Za godzinę zamelduj się w jego kwaterze. Uprzedzę go o twoim przyjściu.

- Rozumiem. – Przełknęła ślinę - Tylko, że to daleko. Jak na moje możliwości. – wyznała.

- Dwie sekcje. Spacerek. Powiem Grafowi Zero, by zapewnił ci stosowną ochronę.

- Dobrze. – chociaż nie było to wcale takie dobre - A teraz muszę wracać i zobaczyć czy z zaczynem rzeczywiście spieprzyło się aż tak jak sugeruje zachowanie Grafa.

Kristi szybko wróciła do sali z zaczynem i nie patrząc w stronę Grafa pobrała próbkę produktu. Biomasa wyglądała w porządku, ale wolała się upewnić. W laboratorium sprawdziła parametry substancji i odetchnęła z ulgą, kiedy wszystkie wyniki okazały się odpowiednie. Jedno tylko ją martwiło. Nie potrafiła znaleźć wyników toksykologicznych swojej krwi, chociaż była pewna, że je przeprowadziła.

Wróciła ponownie na halę i na tyle głośno, aby usłyszał ją Graf Zero poinformowała Grega, że zaczyn wszedł w kolejną fazę produkcji i nie ma w nim żadnych nieprawidłowości. Potem już ciszej zapytała chłopaka czy wszystko z nim w porządku skoro Graf pozwolił mu wrócić do pracy. Widząc zdziwienie młodego Kristi zaczęła zadawać bardziej szczegółowe pytania i po małej dyskusji z Gregorym doszła do wniosku, że sprawy wyglądały o wiele gorzej niż sądziła. Z jednej strony mogła się cieszyć i pogratulować sobie, że wszelkie przywidzenia, jakie miała okazję doświadczyć nie działy się na jawie. Z drugiej strony niemożność odróżnienia snu od rzeczywistości oznaczała, że powinna poszukać jak najszybciej pomocy.

Po skończonej zmianie Lenox przypadła do stolika Sowy i wyszeptała:
- Sowa, potrzebuję żebyś umówił mnie na wizytę z jakimś felczerem.

- Znowu? – Mężczyzna przyjrzał się jej zaskoczony – Konował dopiero, co cię oglądał, chyba nic ci się nie wydarzyło od tamtej pory?

- Nie do Konowała Sowa. Potrzebuję lekarza od głowy. Psychiatry – dodała ciszej.

Człowieczek ponownie zerknął na nią zza okularów. Mógłby coś powiedzieć, o coś zapytać, ale w końcu to była Gehenna i pytania, które cisnęły się na usta były niepotrzebne.

- Przyjdź później. Zobaczę, co da się zrobić.

Kristi położyła na stole działkę leków otrzymanych od Meyersa, skinęła głową i ruszyła na spotkanie grupki w towarzystwie, której miała przedostać się do sekcji zamieszkanej przez ZiZiego.
 
Ravanesh jest offline