Taszczył worek z łupami, okrwawiony, na tle płonącego coraz bardziej budynku, z kompanami którzy wyglądali nie lepiej od niego. Nic zatem dziwnego, że z wdzięcznością przyjął rozwiązanie zaproponowane przez Storma. Po prawdzie, to przyjąłby każde rozwiązanie, które nie zakładało pozostawienia łupów. - Nie sroż się Ragnar. – zagadnął do krasnoluda – zabawiliście się, ale nic tak nie usuwa śladów jak dobry pożar. Skoro już jednak rozkwaszamy nosy, to Shimko podpalił.
Zarechotał puszczając bezczelnie oko do Borta. - Daj spokój Ginnar. Pobiliśmy się w karczmie? A jak wytłumaczysz ten cały towar, który tachamy? Z resztą i tak wyglądamy jak menele i bez rozkwaszonych ryjów.
Chwycił mocniej tobół. - Lepiej spierdalajmy stąd. Prowadź Conor.
Stwierdził oddalając się pospiesznie z miejsca zbrodni. |