Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2011, 20:49   #523
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zachowanie paladyna było... zaskoczeniem, jeśli nie szokiem, dla Kaevina. Pomijając niewątpliwą wagę przedsięwzięcia i sytuację strategiczną, to jednak paladyn kłamiący? Paladyn knujący intrygi? Paladyn godzący się na zabójstwo w imię wyższego celu?
To było coś niespodziewanego, coś szokującego, coś uderzyło w Kaevina z siłą młota do wbijania pali.
Wytrącił go to z równowagi i zdecydowanie wymagało przemyślenia. Łowca usiadł więc pod sporym drzewem rosnącym na brzegu polany, by rozważyć sytuację i... dalsze swe plany. Sabrie zaprosiła go poprzez sowę do swej wyprawy. Ale czy powinien. Na razie w głowie miał mętlik.
I tak zamyślonego Kaevina zaczepił Eltaros. Półelf rzekł ironicznym tonem.-Wodzowie wzywają cię na naradę do swego namiociku.
Cóż więc Kaevinowi pozostało, jak nie ruszyć zadek i udać się do namiotu. I być ostrożnym.
I uważnie przysłuchiwać się dowództwu.
Tym razem namiotu nie pilnowała rudowłosa wojowniczka. Zamiast niej stał Świstun. Nie było też w środku milczka Camthaliona. Jedynie paladyn Reawind i kapłan Carld Glenn.
Paladyn uśmiechnął się na widok wchodzącego mężczyzny. -Kaevin, pewnie już ci się znudziła ta bezczynność. To dobrze. Bo mam dla ciebie zadanie.-
-Odkryliśmy że orki, kręcą się w pobliżu starej wieży astronomicznej na samotnym wzgórzu, nieco na południe od miasta. - zaczął mówić kapłan, wskazując palcem punkt na mapie. -Niewielkie grupki tego plemienia orków, ciągle się tam kręcą. Należy się wywiedzieć co te poczwary planują. I jeśli będzie okazja... zniweczyć ich plany.
-No to weźmiesz swoich ludzi paru moich, ze dwa elfy i w drogę.- rzekł Reawind przyjacielsko poklepując Kaevina po plecach.

Łowca miał ciężki orzech do zgryzienia.

Nie on jeden zresztą.
Wątpliwości co wybrać. Wątpliwości czy postępuje się słusznie. Zachowanie paladyna było co najmniej dziwne i nie spotykane. Ale czy zrozumiałe? Nawet pomimo tak ważnego celu?

Drucilla i Kastus jechali wozem nie wiedząc, że część drużyny już knuła niecne plany wobec gnomki. Kapłanka bowiem groźbą porwania i śmierci się nie przejęła. W charakterystycznym dla niej stylu stwierdziła, że porwać się nie da. A temu kto spróbuje na nią nastawać, pokaże siłę swych argumentów.
Po czy sięgnęła po owe argumenty : pistolety o dużych lufach.
Tak, tak... Drucilla była w bardzo bojowym nastroju. I pijana. Tak więc upicie gnomki raczej nie wchodziło w rachubę. Dru była ciężkim obiektem do upicia. Za dużą miała wprawę w alkoholowych imprezach.
Pozostały więc prochy.
Drucilla naiwnie zgodziła się odstresować nad oparami narkotyku, który przygotowała Missy, a Sabrie pozostało odciągnąć w tym czasie Kastusa.
Zrobiono tak, na najbliższym posterunku. Po krótkim posiłku, nieprzyzwyczajona na do oparów “mgły sennej” Dru straciła przytomność.
Po czym Sabrie ustaliła z resztą miejsce spotkania i wyruszyła na swej towarzyszce w powietrze, wioząc półprzytomną Dru.
Jakież było zdziwienie Sabrie, gdy okazało się że nie jest jedyną osobą przemierzającą obszar Wysokiego Lasu drogą powietrzną.


W tym samym kierunku, leciała bowiem kobieta o ludzkich kształtach i dużych skrzydłach o piórach koloru krwi. Istota była dość daleko od Sabrie, acz przemieszczała się z kierunku z którego jechała przesyłka w kierunku w którym zmierzała. I owa skrzydlata istota była równie zaskoczona co Sabrie.

Można było kluczyć, można było zbaczać z drogi... Problem jednak polegał na tym, że były miejsca w których drużyna musiała się pojawić. Bowiem rzekę można było pokonać tylko w konkretnych miejscach.


Drużyna nie miała wyboru, musiała przebyć burzliwą rzekę w okolicy brodu, przy starych elfich ruinach.
Kiedyś przez rzekę, przeprowadzony został most. Ale elfia architektura choć niewątpliwie piękna, nie potrafiła się opierać czasowi, jak krasnoludzkie budowle. Most runął, a jego resztki posłużyły do budowy brodu przez rzekę. Jedynego brodu poza obszarem centrum opuszczonego miasta.
Spienione wody rzeki, czyniły tą przeprawę trudną, ale nie niemożliwą. Niemniej, gdy już drużyna przedzierała się przez rzekę, w klatkę piersiową kapłana wbiła się strzała.
Ktoś krył się w starych ruinach przecinających rzekę, bowiem jego cień przemknął pomiędzy nimi. Ktoś nastawiony nieprzychylnie im. Kolejna strzała pomknęła do celu, trafiając Rogera w udo.
Ktoś krył się w ruinach. Ktoś obeznany ze sztuką łucznictwa.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 29-09-2011 o 21:00.
abishai jest offline