Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2011, 10:10   #521
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Mimo że miniona noc dostarczyła im najlepszego odpoczynku od wielu tygodni, drużyna była w minorowych nastrojach. Koszmary Demigorgona wisiały nad nimi jak gradowa chmura, nikogo nie nastrajając pozytywnie. Wojowniczka cieszyła się przynajmniej, że wojskowi nie robili im wstrętów odnośnie wyjazdu; widać zrozumieli w końcu, że ochroniarze nie mogli podjąć innej decyzji. Mythal był ważny, lecz jeśli przegrają z orkami stracą i mythal, i armatę. Tak to przynajmniej jeden ze skarbów znajdzie się w Silverymoon. Mniejsze zło. Co nie znaczy, że łatwiejsze.
Rzecz jasna - ach, dzień jak codzień - radość nie trwała długo. Po otrzymaniu wiadomości od Kaevina mina Sabrie nie wyrażała nic, lecz zdrada paladyna dotknęła ją bardzo. Bogowie nie sprzyjają tym, co łamią ich prawa, mruknęła tylko do Miee'le i zabrała się za planowanie obrony. Była zdecydowana odesłać Dru - w lesie elfy miały zbyt wielką przewagę by ryzykować, iż kapłanka oberwie skrytobójczą strzałą, lub jakąś zbłąkaną w ogniu walki. Co prawda można by ją było magicznie odmienić, czy ukryć... lecz na jak długo? Zresztą i tak pewnie by się na to nie zgodziła. Koniec końców stanęło na spiciu/odurzeniu gnomki i wywiezieniu jej na Miee'le aż za bród, z Hralmem dla dodatkowej ochrony. Niestety Kastus musiał zostać z wozem; no cóż, najwyżej Roger będzie go pilnował chodząc w krzaki... Mimo oporów Missy wtajemniczyła resztę ochrony w plan, ale zaprotestowała przeciwko sugerowanej przez Teu zasadzce.
- Zależy im, żebyśmy zawrócili dobrowolnie i pomogli, nie żeby się ujawnić i nas wybić. Może gdy nie znajdą gnomki, zrezygnują... Poza tym jeśli osłabimy ich siły, tym bardziej nie będą mieć szans w starciu z orkami.

Zastanawiała się jeszcze... Nie uśmiechało jej się osłabiać ochronę o trzy osoby... Może powinni po prostu wziąć Dru i podróżować nad wozem, w powietrzu? Tak by było chyba lepiej.
 
Sayane jest offline  
Stary 29-09-2011, 10:45   #522
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
-W takim razie co proponujesz? - spytał elf. -Mam złe przeczucia co do tego mythala... może jednak ktoś z nas powinien zostać i im pomóc?

Sabrie jeszcze raz, cierpliwie, powtórzyła propozycję o odesłaniu Dru.
- Gnomka lubi Miee'le, może zgodzi się na powietrzną podróż nad lasem. Nie musimy jej podawać powodu. A jeśli nie... - wymownie skinęła w stronę Missy. Nie chciała oddalać się zbytnio od przesyłki.
- Wątpię,czy jedna osoba usatysfakcjonuje paladyna. Ten jego wróż mówił dość wyraźnie, że to nasza grupa może przeważyć szalę, nie jednostki.

-Jaka była wizja wróża ciężko powiedzieć. Paladyn relacjonował co mu ten powiedział. A wizje mają to do siebie że trzeba je interpretować. - dodał Teu. -Podróż powietrzna jest dobrym rozwiązaniem... nadal jednak kwestia mythala mnie niepokoi. Przede wszystkim w jakich okolicznościach orkowie zyskali ten przedmiot... przecież nie leży na polanie... - spochmurniał.

- Zapewne ten sam, który powiadomił wszystkich faeruńskich rabusi o naszej przesyłce
- wzruszyła ramionami Sabrie. - Ani tego nie dojdziemy, ani w niczym nam to nie pomoże.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 29-09-2011 o 17:25.
Qumi jest offline  
Stary 29-09-2011, 20:49   #523
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zachowanie paladyna było... zaskoczeniem, jeśli nie szokiem, dla Kaevina. Pomijając niewątpliwą wagę przedsięwzięcia i sytuację strategiczną, to jednak paladyn kłamiący? Paladyn knujący intrygi? Paladyn godzący się na zabójstwo w imię wyższego celu?
To było coś niespodziewanego, coś szokującego, coś uderzyło w Kaevina z siłą młota do wbijania pali.
Wytrącił go to z równowagi i zdecydowanie wymagało przemyślenia. Łowca usiadł więc pod sporym drzewem rosnącym na brzegu polany, by rozważyć sytuację i... dalsze swe plany. Sabrie zaprosiła go poprzez sowę do swej wyprawy. Ale czy powinien. Na razie w głowie miał mętlik.
I tak zamyślonego Kaevina zaczepił Eltaros. Półelf rzekł ironicznym tonem.-Wodzowie wzywają cię na naradę do swego namiociku.
Cóż więc Kaevinowi pozostało, jak nie ruszyć zadek i udać się do namiotu. I być ostrożnym.
I uważnie przysłuchiwać się dowództwu.
Tym razem namiotu nie pilnowała rudowłosa wojowniczka. Zamiast niej stał Świstun. Nie było też w środku milczka Camthaliona. Jedynie paladyn Reawind i kapłan Carld Glenn.
Paladyn uśmiechnął się na widok wchodzącego mężczyzny. -Kaevin, pewnie już ci się znudziła ta bezczynność. To dobrze. Bo mam dla ciebie zadanie.-
-Odkryliśmy że orki, kręcą się w pobliżu starej wieży astronomicznej na samotnym wzgórzu, nieco na południe od miasta. - zaczął mówić kapłan, wskazując palcem punkt na mapie. -Niewielkie grupki tego plemienia orków, ciągle się tam kręcą. Należy się wywiedzieć co te poczwary planują. I jeśli będzie okazja... zniweczyć ich plany.
-No to weźmiesz swoich ludzi paru moich, ze dwa elfy i w drogę.- rzekł Reawind przyjacielsko poklepując Kaevina po plecach.

Łowca miał ciężki orzech do zgryzienia.

Nie on jeden zresztą.
Wątpliwości co wybrać. Wątpliwości czy postępuje się słusznie. Zachowanie paladyna było co najmniej dziwne i nie spotykane. Ale czy zrozumiałe? Nawet pomimo tak ważnego celu?

Drucilla i Kastus jechali wozem nie wiedząc, że część drużyny już knuła niecne plany wobec gnomki. Kapłanka bowiem groźbą porwania i śmierci się nie przejęła. W charakterystycznym dla niej stylu stwierdziła, że porwać się nie da. A temu kto spróbuje na nią nastawać, pokaże siłę swych argumentów.
Po czy sięgnęła po owe argumenty : pistolety o dużych lufach.
Tak, tak... Drucilla była w bardzo bojowym nastroju. I pijana. Tak więc upicie gnomki raczej nie wchodziło w rachubę. Dru była ciężkim obiektem do upicia. Za dużą miała wprawę w alkoholowych imprezach.
Pozostały więc prochy.
Drucilla naiwnie zgodziła się odstresować nad oparami narkotyku, który przygotowała Missy, a Sabrie pozostało odciągnąć w tym czasie Kastusa.
Zrobiono tak, na najbliższym posterunku. Po krótkim posiłku, nieprzyzwyczajona na do oparów “mgły sennej” Dru straciła przytomność.
Po czym Sabrie ustaliła z resztą miejsce spotkania i wyruszyła na swej towarzyszce w powietrze, wioząc półprzytomną Dru.
Jakież było zdziwienie Sabrie, gdy okazało się że nie jest jedyną osobą przemierzającą obszar Wysokiego Lasu drogą powietrzną.


W tym samym kierunku, leciała bowiem kobieta o ludzkich kształtach i dużych skrzydłach o piórach koloru krwi. Istota była dość daleko od Sabrie, acz przemieszczała się z kierunku z którego jechała przesyłka w kierunku w którym zmierzała. I owa skrzydlata istota była równie zaskoczona co Sabrie.

Można było kluczyć, można było zbaczać z drogi... Problem jednak polegał na tym, że były miejsca w których drużyna musiała się pojawić. Bowiem rzekę można było pokonać tylko w konkretnych miejscach.


Drużyna nie miała wyboru, musiała przebyć burzliwą rzekę w okolicy brodu, przy starych elfich ruinach.
Kiedyś przez rzekę, przeprowadzony został most. Ale elfia architektura choć niewątpliwie piękna, nie potrafiła się opierać czasowi, jak krasnoludzkie budowle. Most runął, a jego resztki posłużyły do budowy brodu przez rzekę. Jedynego brodu poza obszarem centrum opuszczonego miasta.
Spienione wody rzeki, czyniły tą przeprawę trudną, ale nie niemożliwą. Niemniej, gdy już drużyna przedzierała się przez rzekę, w klatkę piersiową kapłana wbiła się strzała.
Ktoś krył się w starych ruinach przecinających rzekę, bowiem jego cień przemknął pomiędzy nimi. Ktoś nastawiony nieprzychylnie im. Kolejna strzała pomknęła do celu, trafiając Rogera w udo.
Ktoś krył się w ruinach. Ktoś obeznany ze sztuką łucznictwa.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 29-09-2011 o 21:00.
abishai jest offline  
Stary 01-10-2011, 15:48   #524
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak zawsze, gdy było do wyboru kilka możliwości, nie było wiadomo, czy to, na co się zdecydowano, było wyjściem najlepszym z najlepszych. Może trzeba było schować Dru w jakiejś beczce? A może wepchać pod płachty okrywając armatę? A może jedno i drugie? Jednak teraz nie warto było się nad tym zbyt wiele zastanawiać. Przed nimi znajdowała się rzeka. Rzeczka wprost, jako że aż taka szeroka nie była. Prawdę mówiąc, gdyby tylne koła wjechały do wody, to konie miałyby za sobą połowę drogi. Drobiazg. Szczególnie w porównaniu z innymi przeszkodami, jakie do tej pory stawały na ich drodze.

Kiedyś w tym miejscu stał most. W chwili obecnej zostały z niego sterczące tylko tu i tam resztki filarów. Ktoś chcący ułatwić sobie i innym życie wykorzystał kamienne płyty, niegdyś tworzące zasadniczy element mostu, by wzmocnić bród i podnieść nieco poziom dna w tym właśnie miejscu. Rozsądne skądinąd rozwiązanie miało jedną zasadniczą wadę - przez lata pobytu w wodzie płyty stały się śliskie i każdy nierozważny czy pospieszny krok groził skąpaniem się w rwącej wodzie.

Czy z tego powodu jadący na czele Roger nie od razu zauważył atakującego ich łucznika? Dlatego, że bardziej musiał patrzeć pod nogi i sprawdzać, czy można swobodnie przejechać, niż obserwować okolicę?
- Niech to demony! - warknął, bardziej ze złości, niż z bólu. Miał już w dłoni łuk, ale nie był w stanie strzelić na tyle szybko, by trafić w napastnika, który tylko przez moment mignął mu wśród ruin. A tamten zdołał. - Walnijcie go czymś, zanim nas wystrzela - zasugerował.
W końcu po co mieli magów? Jedna trująca chmura i tamtemu odechciałoby się strzelać do podróżnych.
Ale niech no tylko dostanie się na drugi brzeg to pobawią się w chowanego wśród ruin i wtedy się okaże, kto ma więcej szczęścia.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-10-2011, 21:55   #525
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Z mieszanymi uczuciami, elf coraz bardziej oddalał się od obozu żołnierzy. Nie był już tak pewny czy robią dobrze… ale czas ich naglił.

Idąc dalej ścieżką natrafili na kolejne elfie ruiny. Teu westchnął. Tyle elfiego dorobku, piękna i architektury zostało zniszczonych przez zachłanne ludzkie i krasnoludzkie dłonie. Bez troskliwej opieki budowle niszczały. Niektórzy mówią, że to dlatego, że elfie konstrukcje są mało trwałe, ale elfy tworzą budowle za pomocą magii, napełniając je energią, która niejako daje im coś na wzór życia. Bez opieki mistrzów, bez elfów które korzystały z budowli – te popadały w depresję i samozniszczenie.

Mag miał co prawda ochotę przyjrzeć się dokładniej ruinom, ale nie było na to czasu.

-Kryć się! – krzyknął gdy poleciały pierwsze strzały.

Roger jak zwykle miał zamiar zwalić cały problem na magów w drużynie, elf westchnął. Skrył się w ciemności, która zaczęła rozmywać jego kontury. Chciał podejść na tyle blisko, aby wezwać ciemność w miejscu skąd leciały strzały. Nie miał zamiaru zabijać go póki nie dowie się kim jest. Zamiast tego chciał go wypłoszyć dzięki swojej przerażającej magii.
 
Qumi jest offline  
Stary 06-10-2011, 11:51   #526
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Póki co Kaevin wolał nadal grać swoją rolę. Znaczy udawać, że o niczym nie wie. A nuż wszystko dobrze się skończy dla niego... i dla Nesme. Fakt, Reawind postąpił (albo miał zamiar postąpić) podle, jednak nie było to wymierzone przeciw tropicielowi. A Nesme naprawdę potrzebowało pomocy.
Kaevin poszedł więc do namiotu dowództwa, chociaż wciąż miał spore wątpliwości. To co usłyszał jednak poprawiło mu nieco nastrój.
- Czyli... ilu ludzi powinienem wziąć? - zapytał tropiciel po chwili namysłu.
- Myślę że pięciu moich żołnierzy dodać dwóch twoich i dwóch elfów... to wystarczająca liczba... w dziesiątkę sobie poradzicie. - stwierdził paladyn.

- A o jakich siłach orków rozmawiamy? - tropiciel uniósł brew.
- Nie wiem... raczej niewielki oddział, z którym nie macie stawać do boju i masakrować. Ustalcie co tam robią i wycofajcie się. - stwierdził kapłan.
- To może lepiej jak pójdę sam? - zaproponował Kaevin. - Albo tylko ze swoimi ludźmi. Skradanie się z dziewięcioma chłopa za sobą nie jest ani łatwe, ani sensowne, drodzy... panowie.
- Jak wolisz... - odparł paladyn. - To ty tu jesteś fachowcem.

No i bardzo dobrze. Kaevinowi nie uśmiechało się szlajać nigdzie z elfami, czy zbrojnymi Reawinda - pierwszym ufał tylko na tyle, na ile mógłby nimi rzucić, a drudzy zwyczajnie by za dużo hałasowali. Miał wciąż pewne obawy co do Eltarosa - w końcu kapłani też za dobrze skradać się nie potrafili, jednak mimo wszystko wolał mieć go przy sobie. “Zdrada” Reawinda sprawiła że zaczął się... martwić.
Może jego pierwszy wniosek nie był słuszny - paladyn mógł w sumie równie dobrze zdradzić każdego, jeśli to oznaczało powodzenie misji. Ta myśl sprawiła, że tropiciel zatrzymał się w pół kroku i rozglądnął się nerwowo.
Nie podobał mu się ten zwiad... ale teraz było już za późno.
- Wolfield! Eltaros! - krzyknął na swoich ludzi. - Idziemy na zwiady, trzymać się blisko mnie!

Napięcie rosło w miarę jak przemierzali las. W końcu Kaevin przemówił:
- To może być zasadzka. Albo coś więcej, niż kilku orków, którzy się zgubili w lesie. Musimy być wyjątkowo czujni.
- Eltaros, zostań tutaj. - dodał, kiedy czuł że się zbliżają do ich celu. - Osłaniaj tyły, daj nam znać jeśli zobaczysz coś niepokojącego.
Kaevin i Wolfield zaś, we dwójkę, poszli powoli dalej, by sprawdzić co w trawie piszczy.
 
Gettor jest offline  
Stary 09-10-2011, 19:37   #527
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po drobnych perypetiach z sową-posłańcem, kolejnymi kłopotami dotyczącymi przesyłki jaką wieźli, oraz roli, jaką pełniła w całym tym burdelu Dru, baba-herold Sabrie odesłała nietypowego posłańca z wiadomością. Magini zaś się nie wtrącała, mimo iż wiadomość była zaadresowana do niej, w końcu już dawno bowiem postanowiła dać sobie spokój ze zwracaniem uwagi na wtykanie nosa we wszelkie sprawy tępej zbrojnej.

Ruszyli więc dalej...

Gdy dotarli do brodu, ujrzeli niewielkie ruiny. Budynki, jak i most, miały już dawno za sobą swe najlepsze lata. Spieniona rzeka nie wyglądała zbyt zapraszająco, była to jednak ich jedyna droga. Zaczęli więc się przez nią mozolnie przeprawiać, co było nowością dla Magini (zresztą jak wiele rzeczy w trakcie całej tej wyprawy). Skupieni na przeprowadzaniu wozu przez wodę i sporej walce z żywiołem, nieco przestali zwracać uwagę na otaczającą ich, najbliższą okolicę.

Kaktus otrzymał strzałę prosto w tors, niemal spadając z wozu w odmęty rzeki, a Sylphia rzuciła pod nosem całkiem niezłą wiązankę. Magini przymrużyła oczy lustrując wzrokiem ruiny... i tym razem Roger oberwał strzałą.

- "Walnijcie go czymś, zanim nas wystrzela" - Powiedział, a Teu ruszył najwyraźniej od razu w bój, zaczynając znikać.

Sylphia zaś westchnęła, przewróciła oczami, po czym również wyszeptała zaklęcie. W końcu Elf nie powinien rzucać się na nieznaną liczbę przeciwników samotnie. Wyszeptała więc kilka słów, po czym pod półprzezroczystą postacią poleciała do ruin. Magini zmierzając ku ruinom miała już gotowy na tą okazję plan. Gdy już strzelca/strzelców zobaczy, a zajdzie taka potrzeba, wystarczy szybki gest dłonią, by ich pochwyciły silne macki...





***

Najpierw "Stan lotny" a później jak co "Czarne macki Evarda"
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 10-10-2011, 19:12   #528
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Koniec końców Sabrie wpięła Dru w siodło dodatkowymi pasami i poleciała przodem. Krążenie nad traktem - nad którym i tak niewiele było widać - mogło wzbudzić niepotrzebne zainteresowanie... kogokolwiek, kogo złośliwy los chciałby postawić im na drodze. I mimo że obie kobiety znacznie wyprzedzały przesyłkę, to właśnie na ich drodze stanęła kolejna przeszkoda. Zważywszy że "droga" obejmowała całe bezkresne niebo, los musiał się tym razem postarać.
- Co to? - Sabrie trąciła Miee'le, by ta skupiła się na jej myślach.
~ Nie wiem. Lecz ułomki nie podróżują samotnie ~ odparła klacz. Nie była w najlepszym humorze, gdyż bezwładny ciężar, jaki stanowiła Drucilla, nie był wygodny w transporcie.

Sabrie ukłoniła się uprzejmie współpodróżniczce i pchnęła Miee'le do nieco szybszego lotu. W żadnym razie nie chciała by wyglądało to jak ucieczka, jednak spotkanie - choć wyraźnie przypadkowe - nie było po jej myśli. Do obrony miała tylko miecz, a nie była to najlepsza broń do powietrznej walki. Poza tym nie wiedziała, co czego istota jest zdolna. Jeśli ktoś posiadał skrzydła, zazwyczaj miecz stanowił jedynie modny dodatek do szeregu wrodzonych umiejętności. Głównie magicznych. Kiwająca się w siodle gnomka stanowiła dodatkowy problem. Wojowniczka owinęła ją swoim magicznym płaszczem dla dodatkowej ochrony, po czym umieściła na podorędziu eliksir zamazania oraz figurkę gryfa. W ostateczności użyje zwierzaka by opóźnić pościg lub atak. Nagłe zainteresowanie, jakie skrzydlata kobieta zaczęła im okazywać nie podobało się Sabrie ani trochę. Co prawda miała zamiar najpierw spróbować rozmowy... ale przezorny zawsze ubezpieczony.
 
Sayane jest offline  
Stary 11-10-2011, 21:21   #529
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sytuacja komplikowała się. I to w wielu miejscach na raz.
Kaevin wyruszył na przeszpiegi z dwoma towarzyszami. Jedynymi, którym mógł ufać. Po tym jak przywódca elfów, okazał się zimnokrwistym mordercą, a szlachetny paladyn dwulicowym manipulatorem posługującym się maksymą iż “cel uświęca środki.”
Im bliżej byli celu, tym ciszej się zachowywali. Kapłan co prawda zwiadowcą nie był, ale miesiące spędzone na patrolach wokół Nesme, co nieco go nauczyły.
Dowodzący wyprawą Kaevin, nakazał jednakże zostawił Eltarosa na tyłach. Było to rozsądne posunięcie z dwóch powodów. Po pierwsze półelf, mógł przeszkadzać w zwiadzie. Po drugie... w razie kłopotów i złapanie ich dwójki, kapłan mógł ruszyć im z odsieczą.

Astronomiczne obserwatorium znajdowało się na szczycie sporego wzgórza i było w ruinie...
Wieża się zapadła, i podziwiać można było tylko mury podstawy wieży.
Czego więc szukały tu orki?
Na razie Kaevin i Wolfield rozdzielili się, by zajść wieżę z obu stron.


Kaevin ruszył od strony wejścia do wieży astronomicznej, kryjąc się w cieniu drzew i bacznie obserwując otoczenie. I dało to rezultaty.
Bowiem póki co podkradał się niepostrzeżenie. A miał się przed kim ukrywać.
W ruinach obserwatorium przyczaiła się grupka orków i półorków licząca dziesięciu osobników.


Orki te różniły się uzbrojeniem i zachowanie, różniły się nieco fizjonomią co pozwalało stwierdzić, że wywodzą się z rożnych plemiona, a być może i z różnych orczych podras. Było to dziwne.
Podobnie jak grzebiąca przy postumencie stojącym na środku, kiedyś zapewne głównej komnaty wieży, postać orka.


Pilnowany ze wszystkich stron przez swych ochroniarzy szaman (bo któż inny to mógł być?), zajmował się rozgrzebywaniem elfiej skrytki. Co jakiś czas, lustrował jednak spojrzeniem okolicę. A może nie tylko spojrzeniem?
Ogólnie ten ork wydawał się jakiś... dziwny.
I nagle przyczajony Kaevin usłyszał w swej głowie głos.-”Wyjdź ukrycia, ty i twój towarzysz to pogadamy.

Nie on jeden miał rozterki. Sabrie także. Stwór uśmiechnął się bezczelnie i przez chwilę unosił się w miejscu, nie przejmując się oddalającą się wojowniczkę. Po czym, nagle pojawił się tuż przed nią, śmiejąc się głośno.- Nie uciekniesz mi tak łatwo.
Nim jednak Sabrie zaszarżowała na stworzenie, te znikło nagle by pojawić się parę metrów dalej.
Rozpoczęła się więc, szaleńcza powietrzna zabawa w kotka i myszkę. Przy czym to Sabrie była w niezbyt fortunnej roli myszki. Podczas, gdy skrzydlata świetnie się bawiła ścigając swą myszkę, pojawiając się znienacka i znikając. W końcu pojawiła się tuż obok Miee’le i zamierzała wyprowadzić atak.
Jednakże celem tego ataku, nie była ani klacz, ani Sabrie, a półprzytomna, mamrocząca coś pod nosem Drucilla. Krzyknęła skrzydlata szykując się do ataku. -Pozdrowienia z Lothen. Pozdrowienia od orków.

Nie tylko ona zresztą. Strzały świsnęły z kryjówki mierząc do drużyny przeprawiającej się przez rzekę. Nie tak jednak celne, jak poprzednie.
Odpowiedziała na ten atak Missy, posyłając grad bełtów ze swej kuszy. Jednakże pociski odbiły się głównie od ruin. Zamachowiec, wiedział jak wybrać sobie miejsce na atak.
Magowie zrobili coś odwrotnego od planów Rogera, zniknęli. Zraniony mocno kapłan starał się zapanować nad wozem.
A z ruin znów poleciały strzały w kierunku powozu.

Teu skryty w cieniach i magini pod postacią gazowej mgiełki ruszyli w kierunku ruin i napastnika. Syplhia była szybko, bowiem Teu musiał trzymać się cieni, których w słoneczny dzień, na brzegu rzeki, nie było zbyt wiele. Więc konieczna była okrężna droga. Natomiast mglista magini ruszyła bezpośrednio do celu.
Dlatego też pierwsza dostrzegła napastnika, a raczej... napastniczkę.
Atakowała ich bowiem łuczniczka leśnych elfów


atakowała samotnie. I nie była to elfka z obozu paladyna. Więc czemu ich atakowała?
Ukryta pod postacią mgiełki magini, miała problem. W tej postaci nie mogła rzucać czarów. Musiała więc się rozejrzeć, za bezpiecznym miejscem do materializacji. Na szczęście w ruinach było ich wiele wiele pustych pomieszczeń i zatopionych półmroku i wilgotnych.
Sylphia powróciwszy do swej postaci rzuciła czar i w pomieszczeniu z którego strzelała elfka, zaroiło się od olbrzymich macek, które jednak... nie zdołały pochwycić dziewczyny. Ta zaś wycofując się z pomieszczenia posłała w kierunku magini strzałę... Nie trafiła. Ale nadal wycofywała się z komnaty pełnej macek. A za maginią, pojawił się Teu, póki co skryty w cieniach.

Roger i reszta, nie mieli o tym pojęcia. Dla nich było ważne, że ustał ostrzał.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-10-2011 o 21:38.
abishai jest offline  
Stary 13-10-2011, 11:26   #530
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ostrzał ustał. Na szczęście, bo inaczej tajemniczemu łucznikowi udałoby się wystrzelać ich jak kaczki. Na środku rzeki, gdy trzeba było uważać na każdy krok, dość trudno było odpłacić pięknym za nadobne, zrewanżować się za strzały, które trafiły Kastusa i Rogera.
O chowaniu się gdziekolwiek również nie było mowy, chyba że chciałby zostawić wszystko na pastwę losu i pobawić się w rybkę, co w zbroi, nawet tak lekkiej jak jego, byłoby dość trudne.

Roger zatrzymał się na moment by sprawdzić, jak się czuje Kastus. A dokładniej - zobaczyć, czy siedzi jeszcze na koźle i czy trzyma lejce. Co prawda gdyby kapłan spadł do wody, Roger zapewne niewiele mógłby zrobić. Nie wiadomo, czy dałby sobie radę z lantanami, wozem i rwącym nurtem na dodatek, ale i tak spróbować by musiał. W końcu o to chodziło, by przesyłkę dostarczyć do Silverymoon i nie po to się tyle trudzili, by teraz poddać się bez próby zrobienia czegokolwiek.

Brzeg był coraz bliżej, a to stwarzało cień szansy na wyjście obronną ręką z całej przygody. Jeszcze krok, kolejny, następny. Wyjechał wreszcie z wody, za nim na brzeg wygramoliły się lantany i wreszcie ciężki wóz. Rzeka była sforsowana.
Roger zsunął się z konia, a następnie pozbył się wbitej w udo strzały. potem Różdżka leczenia... Po tej operacji spodnie nadawały się do prania, ale noga przestała boleć.
Ruszył w stronę Kastusa. Co prawda miał nadzieję, że kapłan da sobie radę sam, ale kto mógł wiedzieć, jak poważna jest jego rana.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172