Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2011, 12:34   #41
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Kurcze, będę musiała zacząć nosić rękawiczki przy takich zabawach z duchami, zrobiło się zimno jak diabli. Właściwie skąd przekonanie że w piekle jest gorąco.

W kręgu widziałam już materializującego się ducha, ale coś było nie tak. Był mniejszy niż się spodziewałam, i o szlak to kobieta, a właściwie dziewczynka. Co tu się dzieje. Nagle wokół mnie rozbłysły nieznane mi runy, jarzyły się blaskiem, przepalając się przez brud i farbę, były ukryte pod runami nabazgranymi na chybił trafił. To pułapka przemknęło mi przez myśl. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić usłyszałam z oddali jakiś hałas i warczenie. Co tu się kurwa dzieje.

Przez ułamek sekundy stałam zdezorientowana cała sytuacją. Coś poszło cholernie nie tak.
Bardzo powoli przesunęłam rękę w kierunku pistoletu. Wtedy usłyszałam krzyk Nathana.
- Uciekaj !!

Zdążyłam dobyć broń z kabury i zrobić krok w stronę wyjścia, kiedy przed moim nosem przemknął rozmazany kształt Egzekutora trzymającego w zębach granat. Ruszył w stronę wyjścia. Za nim słyszała odgłosy kroków czegoś co go goniło.

Cholera jasna niech go szlak trafi zostawił mnie, uciekł i zostawił. - przemknęło mi przez głowę - i po co mu ten granat. Oczami wyobraźni widziałam jak wybuch grzebie mnie pod gruzami kamienicy. Lodowate ręce strachu zacisnęły mi się na szyi. Odgłosy szurania po posadzce zbliżały się do mojej kryjówki, wydawało mi się że słyszę drapanie pazurów. Pięknie się zaczęła moja nowa praca. Spróbowałam jak najciszej wycofać się jak najdalej w głąb boksu w którym się znajdowałam. Może to coś mnie minie, może nie zauważy.
Stanęłam w ciemnościach w najdalszym koncie pomieszczenia. Dziewczynka w kręgu patrzyła beznamiętnie na całą sytuację, czy to ona to coś sprowadziła, czy to mój cholerny rytuał wszystko wywołał, matko ale mi się oberwie od przełożonych jeśli przeżyje to wszystko. Wymierzyłam drżącą ręką broń w stronę wyjścia i czekałam.

Pojawił się, właściwie pojawiło się coś. Pies o 3 głowach, kurde gdzieś już o tym czytałam, w jakiś legendach. Rany pieprzony Cerber. Zje mnie legenda. W tych czasach to nawet nic dziwnego. Zdarza się częściej niż wypadki samochodowe. Czy teraz już będzie tak zawsze, wszystkie koszmary z szafy i spod łóżka materializują się i latają po świecie. Strach się bać.

Nie patrzył w moją stronę, nie wyczuł mnie. Szedł do wyjścia, węszył za Natanem, matko on przecież nie może wyjść na zewnątrz, jeśli się przedrze zginie mnóstwo osób, jak go zatrzymać. Już w pierwszym odruchu szaleństwa chciałam krzyknąć, zwrócić jego uwagę, zatrzymać, ale zanim zdążyłam wydobyć chociaż dźwięk z mojego zaciśniętego gardła piwnicę zalało światło.

Oślepiła mnie fala jaskrawego, światła. Przez dłuższą chwilę widziałam jedynie czerwone i złociste kręgi przed oczami na przemian z ciemnością. W pierwszej chwili poczułam przerażenie, oślepłam, co się stało. Po chwili kawałki układanki wróciły na miejsce. Granat w zębach Egzekutora to był granat błyskowy. Zajebiście, co on niby miał zrobić tej bestii, wkurzyć ją jeszcze bardziej. Zastanawiałam się czy w ogóle to zauważyła.
Za to mnie wyłączył z jakiegokolwiek działania, nie widziałam nic wokoło, teraz nawet stado takich potworów mogłoby przejść koło mnie, a ja nawet bym nie wiedziała co mnie zszamało na obiad.
A może taki był jego plan – przemknęło mi przez głowę. Odrzuciłam natychmiast tą myśl.

Nie mogłam się nawet ukryć, ani nawet spróbować się stąd wydostać. Jedynie mogłam stać nieruchomo, nie wiedziałam co jest przede mną, ani za mną. Wiedziałam że nie mogę robić hałasu, żeby nie zwracać na siebie uwagi, ale jak to do cholery zrobić jak nic człowiek nie widzi. Powinnam była zamknąć oczy. Nie znałam Nathana, nie wiedziałam jak działa.

Mrugałam bardzo intensywnie, próbując przyzwyczaić oczy ponownie do półmroku wypełniającego piwnicę. Wtedy to poczułam dominujące zimno. Lodowate palce zaciskające się na moich nadgarstkach. Gdzieś z oddali słyszałam jakieś krzyki i głośne strzały.

Znieruchomiałam. Zamknęłam oczy i wysiliła cała swoją wolę żeby zobaczyć świat swoimi nadnaturalnymi zmysłami, żeby zobaczyć otaczający mnie świat duchów i tego który próbował zwrócić moją uwagę. Reszta bodźców, krzyki, strzały odeszły poza granice zmysłów, byłam tylko ja i moje zmysły którymi próbowałam wysądować otoczenie, gotowa do obrony przed atakiem. Moje moce nekromanckie działały na podwójnych obrotach, napędzane adrenalina krążącą w żyłach.
Czułam lodowate dłonie zaciskające się coraz mocniej na moich nadgarstkach. Od widmowych palców emanowało duchowe zimno - energia Śmierci.
Moc ducha napierała na moje moce szukając szczeliny, by wlać się do umysłu, ciała lub duszy. To nie był złodziej ciał, tego byłam już pewna. Raczej widmo, możliwe że uczuciowiec, możliwe że coś, co można było nazwać “trucicielem” bowiem emocje Bezcielesnego mogły zatruć emocje człowieka. Fakt, że byłam wiedźmą ratował mnie od poddania się woli ducha bez walki, ale wynik nie był z góry przesądzony.

Starałam się uspokoić oddech. Czułam że duch napiera na moją aurę. Spróbowałam uspokoić swoje emocje, wiedziała ze oślepienie nie było trwałym efektem, owszem nie wiedziała co się dzieje wokoło, ale odgłosy walki były na tyle oddalone że nie zagrażały mi bezpośrednio. Przynajmniej taką miała nadzieję. Reszta nie miała w tej chwili znaczenia. Byłam tylko ja i on. Skupiłam się na przepływającej przeze mnie mocy i niedopuszczeniu ducha do siebie. Zamknięte oczy, spokojny oddech, ćwiczenia z jogi w końcu dawały efekty. Próbowałam go wyczuć, znaleźć jego słabe punkty, żeby w odpowiednim momencie odepchnąć go, uwolnić się od niego.

Udało się, uścisk zelżał, a później zupełnie zniknął. Odepchnęłam moc ducha, lecz nadal wyczuwałam go tuż obok siebie. Przenikliwą aurę Śmierci. Nie wiedziałam czy to ten sam duch, którego wyczułam wchodząc do kamienicy, czy przyciągnął go mój rytuał i chciał załapać się na krzywy ryj do świata żywych.

Nasłuchiwałam, spróbowałam otworzyć oczy. Zaczęłam widzieć jakieś zarysy, dobrze. Nie wiedziałam ile czasu minęło. Chciałam się wydostać z piwnicy, ale musiałam najpierw przekonać się w sytuacji. Nadal wyczuwałam ducha, miałam wrażenie że mnie obserwuje. Znałam już go jego aurę, wiedziałam jak go wyczuć i jak się go pozbyć ze swojego otoczenia, wygrałam tą walkę i miałam nadzieję że duch nie spróbuje się do mnie zbliżać ponownie.

Próbowałam dostrzec co dzieje się w kręgu, czy dziewczyna nadal się w nim znajdowała, nie chciałam jej tu zostawiać uwięzionej, chciałam ja odesłać, uwolnić.

Odgłosy strzałów ucichły.
 
__________________
Nie musisz być szalony żeby tutaj pracować, ale to pomaga:)
Suriel jest offline