Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2011, 15:10   #97
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Po powrocie do awaryjnego ambulatorium Annika odłożyła ofiarowane jej próbki, oraz drzewko bonsai zostawiając je na stoliku. Próbkami zajmie się później, gdyż nie były one aż tak ważne. Drzewko stanowić miało jedynie ozdobę pomieszczenia, tworząc je bardziej przyjaznym dla oka.
Pani doktor chwyciła tricorder medyczny i podeszła do nieprzytomnego pacjenta.


- Pani doktor? - Ta’nar popatrzyła na Annikę - Jak mogę pomóc?
Pani doktor przerwała skanowanie i spojrzała na Andoriankę. Zastanowiła się przez chwilę. "Wychodząc?" było pierwszym co przyszło jej do głowy, gdyż wolałaby pracować sama. Ale skoro tej opcji nie było, a Ta’nar miała przeszkolenie medyczne i chciała coś zrobić, to może jednak mogła się do czegoś przydać.
- Może pani zrobić analizę tych próbek? - wskazała na wymazy ofiarowane jej przez Darena, które spoczywały na stoliku.
- Pod kątem?
- Sprawdzenia profilu genetycznego, właścicielki
- odparła Annika. Nie była zachwycona, że ktoś ingeruje w jej pracę. Można było nazwać tą ingerencję pomocom, ale równie dobrze przeszkadzaniem.
- Średnio mi się podoba, to łączenie się w pary - zdradziła Annika. - Spać też mamy razem? Ja jestem żonata - dodała nieco z rozbawioną ironią w głosie.
- Nie jestem zainteresowana związkiem erotycznym z tobą, jeżeli o to pytasz - odpowiedziała Ta’nar uprzejmie, biorąc próbki.
Annika wybuchnęła głośnym śmiechem, gdy tylko usłyszała słowa andorianki. Wyglądało na to, że jej ironiczna uwaga krytykująca postanowienie Ivara została przyjęta na poważnie i zdecydowanie znadinterpretowana. Rozbawiona do łez pani doktor nie mogła zareagować inaczej jak tylko w ten sposób, żart wyszedł naprawdę przedni.
- To dobrze - powiedziała nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. - Nie. Ja o nic nie pytałam, nie o to mi chodziło - dodała, uspokajając się powoli i łapiąc oddech. Ze szczerym uśmiechem rzuciła okiem na replikator, a do głowy przyszedł jej pewien pomysł.

Ta’nar popatrzyła na lekarkę badawczo. Ta kobieta była na prawdę dziwna.... a jej reakcje nieadekwatne. Ta’nar podchodziła do spraw seksualności naturalnie, w rasie posiadającej cztery płcie możliwe były różne konfiguracje. Andorianka odpowiedziała otwartym tekstem na zawoalowaną propozycję lekarki, okazując jej szacunek i pilnując, żeby tamtej nie urazić. Histeryczna reakcja na Andorii odebrana była by jako obraza - ale Ta’nar znała nieźle ludzi. Wiedziała, że śmiechem maskują zażenowanie. Oraz że często zaprzeczają swoim naturalnym preferencjom , ukrywając je. I zapytani wprost o sprawy związane z seksualnością reagują nadmiernie.
Preferencje lekarki nie były jednak jej problemem. Musieli jakoś wrócić tym cholernym statkiem. Ta’nar czuła, że kluczem jest Ghark i była niezadowolona, że musi marnować czas w prowizorycznym ambulatorium.

Annika tymczasem już przeszukiwała menu replikatora, na znajdującym się obok wyświetlaczu. Nie wiedziała do końca czego szuka, ale coś jej się przypomniało, gdy zobaczyła odpowiednie nazwy. Dość szybko wykombinowała przepis na kanapki z gladst i podwójnym ementalerem.
Po wymyśleniu łapówki, Annika mogła udać się do swojego kolegi. Postanowiła jednak, że zreplikuje niedaleko niego, aby uniknąć problemów ze schodzeniem po drabinkach i trzymaniem tacy kanapek jednocześnie.
- Wybieram się do JiDera, ale ktoś powinien zostać i doglądać Lysenko. Zostaniesz z nim, czy trzymamy się rozkazów?
- Zostanę - powiedziała Ta’nar - ty też powinnaś. Wezwij JiDera tutaj. To nierozsądne się rozdzielać. Poza tym, znasz rozkazy.
- Moim zdaniem te rozkazy to zakrawają na paranoję. Ale nie mówmy już o tym - powiedziała Annika, powstrzymując się od dodania: “bo jeszcze odbierzesz to jako oświadczyny”.
- JiDer jest teraz sam i jakoś nikt się tym nie przejmuje - dodała.
- Dlatego warto go tu ściągnąć.
- Wątpię, że to się uda. Ale spróbować można
- dodała Annika i nacisnęła komunikator.

=/\= Annika do JiDera.
=/\= Decker słucham.
=/\= Cześć, z silnikami jakoś idzie? Może zrobisz sobie przerwę i wpadniesz do ambulatorium? Mam kanapki.
=/\= Jakoś idzie. Nie. Nie. Dziękuję. Coś jeszcze?
=/\= Może przyniosę Ci kanapki, porozmawiamy chwilę? Nie jesteś głodny?
=/\= Ty masz czas na jedzenie kanapek i rozmawianie podczas ratowania pacjenta?
=/\= Nie. Wybacz mi JiDer. Chcieli abym cię zbadała i chciałam cię przekupić.
=/\= Sprawę badań już omawialiśmy. Nie zmieniłem zdania. I nie zmienię. Coś jeszcze?
Annika westchnęła.
=/\= Powiedz mi tylko, że się na mnie nie gniewasz, za to że ci przeszkadzam, gdy nie masz czasu. Więcej już nie będę.
=/\= Rozumiem, że to wszystko. Decker; kończę.

Annika westchnęła. Nie była zachwycona, że między nimi powstały takie relacje.
- Nie powiedział. A to cholera jedna... Gniewa się na mnie, czy co? - powiedziała niezadowolona Annika. Nie tylko go nie ściągnęła, ale i nie przeprowadzi badań. Annika ponownie westchnęła i... uśmiechnęła się szczerze. Przynajmniej oszczędziło jej to marszu... Ale na pewno wypomni mu, że wzgardził jej kanapkami!
Zaraz potem zabrała się za badanie rany Lysenki.
 
Mekow jest offline