Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2011, 00:20   #407
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Dotarcie do knajpy wspomnianej przez Storma nie nastręczyło żadnych trudności i nie zaowocowało żadnymi przypadkowymi acz przykrymi wypadkami.
W mordowni, na zapleczu, szybko wymienili garderobę, zapłacili barmanowi i ruszyli dalej.

Dziupla conorowego pasera mieściła się w Czerwonej Dzielnicy, dzielnicy będącej siedliskiem wszelkiego występku Novigradu, a raczej dzielnicy Novigradu wyspecjalizowanej jedynie we wszelkim występku, rozpuście i grzechu.
Co oczywiście oznaczało, że panował tam nieustanny ruch, dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
Co prawda nawet Czerwona Dzielnica miała swoją porę 'przerwy obiadowej', od około czwartej nad ranem do szóstej, kiedy to nocni imprezowicze byli już martwi, dosłownie lub w przenośni, a dzienna zmiana szachrajów, złodziei, dziwek i innych łajdaków dopiero zabierała się do roboty.

Paser, co było do przewidzenia, wydymał ich na całego, bez łoju i bez litości, z doświadczenia bowiem wiedział z jakimi klientami i kiedy może sobie na to pozwolić. A w ich sytuacji najemnicy faktycznie nie mieli innego wyboru, jak tylko podciągnąć spodnie i grzecznie podziękować. Nie bez znaczenia była też obecność Conora, bez którego prawdopodobnie w ogóle musieli by dopłacić.

Gdy opuścili melinę i skierowali się na Nowe Miasto, był już ranek. Miasto powoli budziło się do życia. Razem z nimi ku centrum Novigradu zmierzali już przybysze od bram miejskich, ludzie z okolicznych wsi oraz mieszkający w innych dzielnicach.
Dom na ulicy Rymarzy był niepozorny i nic nie wskazywało, że jest śmiertelną pułapką. No ale one nigdy tak nie wyglądają.
Ostrożnie i czujnie, banda powoli weszła do budynku. Nic się nie stało. Nikt się na nich nie rzucił ani na parterze, ani na skrzypiących jak cholera schodach, ani nawet na piętrze. Nie było żadnych pułapek. Czyli było albo bardzo dobrze, albo bardzo źle.
- Zapraszam do środka, panowie. Bez obaw, nikt się tu nie czai, by pozbawić was życia i sakiewek. - dobiegł ich męski głos z jedynego otwartego pomieszczenia.
Weszli więc.
Pokój był duży i pusty, jeśli nie liczyć prostego biurka, krzesła przy nim i ławy pod ścianą. Wąskie okna otwarte były na oścież, wpuszczając chłodne poranne powietrze i odgłosy ulicy.
- Cieszę się, że zechcieliście skorzystać z zaproszenia. Tego sprzed chwili i tego wcześniejszego. - powiedział z lekkim uśmiechem mężczyzna siedzący za biurkiem, ten który odezwał się, gdy byli w korytarzu. Biła wręcz od niego pewność siebie, granicząca z arogancją i beztroska ludzi, którzy zawsze osiągają to, czego chcą. Podkreślała to nonszalncka poza, w jakiej rozłożył się na krześle. - Zanim przejdziemy do interesów, może zadośćuczynimy grzeczności? Możecie mówić mi Boers, a to mój współpracownik, pan Ekmann - wskazał ruchem głowy milczącego człowieka stojącego przy oknie ze skrzyżowanymi ramionami. - Wy przedstawiać się nie musicie, oczywiście.
Żeby uniknąć późniejszych nieporozumień, od razu wyjaśnię wam kilka rzeczy. Po pierwsze, kim jesteśmy. Otóż dbamy o interesy królestwa Redanii w Novigradzie. W interesie królestwa Redanii leży zaś dobro Kompanii Delty Pontaru. Dobro, na które ostatnimi czasy ktoś się zamachnął. Wy zostaliście wynajęci, by temu zapobiec. Na podstawie kilku ostatnich wydarzeń, mniemam, że częściowo wam się udało. Niestety, w najlepszym przypadku daliście tylko po łapach ludziom za to odpowiedzialnym. Wytrąciliście im broń z ręki, co jest skuteczne, owszem, ale tylko na krótką metę. Ja chciałbym, żeby zagrożenie zlikwidować permanentnie.
Dlatego też, proponuję wam następującą umowę: wy opowiecie nam wszystko, czego się dowiedzieliście, co zrobiliście, zobaczyliście lub usłyszeliście od czasu, gdy zwerbowała was Kompania. W zamian my pomożemy wam opuścić Novigrad. Po cichu i bez świadków. A także wdzięcznością Redanii. Brzęczącą i nie tylko.
Co wy na to?
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline