Złodziej szedł na tyłach grupki. Nie chciał pierwszy wleźć w jakąś paskudną pułapkę czy coś podobnego. O dziwo, żadnej pułapki nie uruchomili i udało im się dojść do groty którą oświetlało słoneczne światło. Elf spojrzał w górę, początkowo był oślepiony jasnym światłem, lecz po chwili jego wzrok przystosował się do nowych warunków.
Nagle z góry zleciało trzech aarakocrani. Tylko trzech? Może i latali, ale trzech czwórka najemników z pewnością zdoła pokonać... Wtedy spostrzegł, że wysoko pod sklepieniem jest ukrytych jeszcze kilkunastu sępoludzi. Całe szczęście, że chcieli rozmawiać, inaczej najemnicy byliby w trudnej sytuacji.
Wystąpił na przód grupy, sądząc że najpewniej jemu najłatwiej będzie porozumieć się z aarakocrani nie wywołując przy tym ich gniewu. W końcu był zawodowym łgarzem. - Czy my ci wyglądamy na thri-kreenów? Nie wydaje mi się byśmy przypominali przerośnięte owady... Nie jesteśmy też złodziejami. - Na razie postanowił nie wspominać o rannym modliszkowatym którego spotkali. Mógł się okazać cenną kartą przetargową i głupio by było tak szybko pozbyć się przewagi. Oni najpewniej myśleli, że thri-kreen zdołał uciec. O czym mówił ten sępowaty? Złodziej? Pewnie ukrywał to co im ukradł w tym worku... Ciekawe. Trza się będzie do niego wrócić i sprawdzić co tam ma. - Przybyliśmy tu szukać schronienia. Piaski pustyni są niebezpieczne. |