Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2011, 14:06   #123
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
U Protta

Schowana za balustradą schodów trójka, porozumiała się ze sobą szybko i bez słów. Pojmać tajemniczego jegomościa i pewnikiem go przesłuchać. Teraz ostawało tylko wykonać swe zamiary...

Pierwszy skoczył Felix, za nim dwójka magów. Łowca nagród wykorzystał zaskoczenie i przewagę wysokości i obalił swego przeciwnika na ziemie. Od razu uderzył głownią miecza, ale przeciwnik jak się słusznie domyślili, nie był byle chłystkiem i praktycznie od razu począł się wyrywać, więc cios Felixa, choć doszedł celu, to nie mógł odnieść większego skutku. Młody von Antara miał nieco więcej szczęścia. Wykorzystał moment i poczęstował „czarnego” soczystym kopniakiem, kiedy tan akurat znalazł się na górze, w szamotaninie z łowcą głów. Tamten stęknął tylko a młody magik poczuł jak jego stopa trafia w pancerz przeciwnika. Na szczęście skórzany... Albert, mógł się jedynie temu wszystkiemu przyglądać, bo w tej kotłowaninie, nie za bardzo mógł cokolwiek zrobić.

Siłujący się z czarnym Felix szybko zrozumiał, że ma do czynienia z wyszkolonym i doświadczonym w tego typu stacjach przeciwnikiem. Człowiek nie szarpał się na oślep, nie wierzgną nogami, nie rozdał przypadkowych ciosów gdzie popadnie. Wyuczone i zdobyte doświadczeniem niezliczonych karczemnych bójek czy starć w ciemnych, ciasnych uliczkach ruchy i chwyty, poparte nie małą siłą zrobiły swoje i w końcu tajemnicza postać wyrwała się z uścisku łowcy nagród, odtaczając się w głąb sali.

Nie po to jednak był ich trójka, aby pozwoli mu uciec. Rzucili się na niego wspólnie, rozdając ciosy i próbując na nowo unieruchomić. Feli bokserskim uderzaniem rozwalił mu nos a von Antara uderzył mieczem po nogach. Musiał trafić, bo czarny wydał tylko stłumiany krzyk a czerwona, lepka ciecz spryskała twarz magika. Mimo to jednak wstał i stanął na przeciw atakującej go trójki z mieczem w dłoni. Drugą schował pod płaszczem, ale Felix już wiedział, że ma w niej niezwykle groźny na krótki dystans sztylet.

- Nikt was nie uczył, aby nie wsadzić nosa w nie swoje sprawy! –
warknął nieznajomy cofając się w głąb pomieszania. Panował tu spory mrok, ale jemu zdawało się to nie przeszkadzać.
- Won mi z drogi, zanim wmieszacie się w coś, co was przerasta. Won powiedziałem! –
Czarny wyciągnął spod płaszcza sztylet. Dziwna broń, o cienkim mocno zakrzywionym ostrzu tańczyła w jego dłoni.

- Jedno draśnięcie i będziecie zdychać przez tydzień! Najbliższy medyk, który zna na to odtrutkę jest w Aldorfie... Wypierdalać! Więcej nie będę powtarzał! –

Czarny zatrzymał się, gotowy do podjęcia walki. Sztylet znowu ukrył pod płaszczem, gotowy do niespodziewanego ataku. Groźba tym większa, ze żaden z gości Protta nie miał na sobie pancerza. Wysunięty przed siebie miecz i klasyczna postawa szermiercza, jasno dawały do zrozumienia, co zaraz nastąpi.

Nadal było ich trzech na jednego, nadal mieli okazję go złapać, lub zabić. Nadal mieli przewagę. Tyle tylko, że ON tak nie uważał. Lub blefował. Pytanie tylko, czy chcieli to sprawdzać.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 02-10-2011 o 00:20.
malahaj jest offline