Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2011, 23:01   #121
 
Aston's Avatar
 
Reputacja: 1 Aston nie jest za bardzo znanyAston nie jest za bardzo znanyAston nie jest za bardzo znany
Podczas dyskusji Linus nie mówił już zbyt wiele. Więcej słuchał i obserwował. Z ulgą przyjął do wiadomości fakt, że pora już na zasłużony odpoczynek. Wcześniej jednak oddał swoje ubrania do prania. Zmęczony ekstremalnymi dla niego przeżyciami zasnął szybko.

Krzyk Larsa natychmiast wybudził go ze snu. Z początku zdenerwował się, na to, że ktoś przerywa mu zasłużony sen, ale szybko oprzytomniał, to nie mogła być błahostka. Takie wrzaski to nie z byle czego. Wciągnął jedynie spodnie, chwycił miecz dwuręczny oparty o ścianę i pobiegł na pomoc. Bał się, że może to Bestia i że przyjdzie im z nią walczyć. Z drugiej strony taka wizja wydawała się nieprawdopodobna, nie mogła ich zaatakować ot tak.

Gdy zobaczył to co się dokonało – krew i wnętrzności cała wieczerza podeszła mu do gardła, jednak opanował się. Wiele widział, ale nic tak przerażającego jak to. Błahość losu człowieka. Krew i flaki. Obejrzał się na grupę. Zmierzył ich wzrokiem. Patrzył na ich reakcje wobec tej sytuacji. Starał się uchodzić za opanowanego. Doświadczonego wojownika.

Zobaczywszy skaczącego Bruna nie zawahał się. Nie może pozwolić mu iść tam samemu. Instynkt. Skoczył. Komu ma się udać jak nie jemu?
 
Aston jest offline  
Stary 01-10-2011, 01:28   #122
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Kolacja w domu ratusza była dla niej błogosławieństwem. Kiedy akolita groził jej, starała się zachować poważną twarz, chociaż wewnątrz cała się rozsypała. Dopiero po słowach starucha dotarła do niej powaga sytuacji w jakiej się znalazła. Jej możliwości śledcze właśnie zostały zredukowane do roli ruchomego celu, przynęty na Bestię. Z czym innym mogła sobie poradzić? We władaniu mieczem była beznadziejna, detektyw też z niej żaden. Musiała jedynie przetrwać by przysłużyć się w leczeniu ran towarzyszy. Teraz zostało to skutecznie utrudnione.
Drogę do domu burmistrza pamiętała jak przez mgłę. Bardziej skupiła się na tym co powiedziała kilka minut wcześniej i planach na przyszłość. O przeżyciu. Bodźce zewnętrzne ledwo do niej docierały. Również podczas kolacji była jakaś nieswoja. Tam, oprócz zmartwień, zwaliły się na nią głód i zmęczenie spowodowane podróżą w naprawdę trudnych warunkach. Tak więc zjadła w miarę szybko naszykowane potrawy, starając się nie obrazić gospodarza swoją zachłannością, po czym podziękowała wszystkim uprzejmie i udała się do przeznaczonej jej komnaty. Ucieszyła ją informacja, że otrzyma swój własny pokój. Nie spodziewała się jakiś przesadnych wygód, ale świadomość spania z bandą mężczyzn napawała ją niepewnością. Nawet gdyby byli to szlachcice z najwyższych rodów. A może wtedy było by jeszcze gorzej?
Pokój był mały, skromny i prosto umeblowany. Niewielkie biurko, okno z widokiem na ulicę, szafa, drewniane krzesło oraz jednoosobowe łóżko. W Akademii mieszkała w gorszych warunkach, tutaj było przynajmniej czysto. Pierwsze co zrobiła po wejściu, to rzucenie przepakowanego plecaka w kąt i pozbycie się przemoczonych, zakrwawionych oraz zabłoconych ubrań. Poczuła się od razu lepiej, gdy paradowała po pokoju, tak jak wyszła z łona matki. Uwielbiała to uczucie, gdy skóra stykała się z zimnym powietrzem, powodując gęsią skórkę. Mieszkanie na uczelni z wiadomych względów uniemożliwiało jej częste zaspokajanie tej przyjemności ale jakoś dawała sobie radę. Dodatkową ulgę sprawiła by bania gorącej wody, ale nie miała już sił prosić gospodarza by przygotować jej kąpiel. Postanowiła, że będzie to pierwsza z rzeczy jaką zrobi rano.
Pukanie do drzwi wyrwało ją z sielankowego nastroju. Momentalnie chwyciła sztylet znajdujący się na krześle i wycelowała go w stronę drzwi.
- E, przepraszam? – dobiegło z korytarza. – Tutaj Agnes. Przyszłam po pranie.
Słodki, dziecięcy głosik odrzucał wszelkie podejrzenia. Klara momentalnie rozluźniła napięte mięśnie. Zaprosiła córkę burmistrza do środka, rzucając ostrze na łóżko. Dziewczynka weszła do środka i stanęła w miejscu zdumiona. Jej twarz szybko obrała różany odcień. Kobiety patrzyły na siebie przez chwilę w zupełnej ciszy. Dopiero po jakimś czasie, szlachcianka zrozumiała o co chodzi trzynastolatce. Koleżanki i koledzy ze studiów nie raz powtarzali, że zazdroszczą jej figury oraz… oczytania. Klara nie brała sobie tych słów zbytnio do serca. Miała spory biust i drobną figurę, ale wrażenie jakie robiła na innych potęgował raczej jej niski wzrost niż uroda. Mimo to słyszała wiele pochlebstw różnej maści. Jeden pijany student powiedział jej nawet, że ma cycki stworzone do tego by wychować dzieci, za co stracił przynajmniej jeden ząb. Podeszła do dziewczynki wręczając jej złożone ubrania. Studia wyzbywają wielu uprzedzeń. Również tych w relacjach międzyludzkich oraz międzykobiecych. Pogłaskała ją po głowie i uśmiechnęła się do niej.
- Niedługo sama będziesz taka piękna. Uwierz mi, to już widać.
Dziewczyna momentalnie pokraśniała. Uśmiech wypełzł na jej twarz. Opuściła pokój ze znacznie lepszym nastrojem niż gdy tutaj wchodziła, natomiast Klara schowała sztylet pod poduszkę i ułożyła się wygodnie.
Cholera miałam przygotować lekarstwa – pomyślała, powoli odchodząc do krainy Morra. - Jutro rano się tym zajmę.„

Krzyk Larsa wyrwał ją z mroków snu, ale dopiero krzątanina na korytarzu oraz pokrzykiwania towarzyszy rozbudziły ją do końca. Założyła na siebie drobną halkę, chwyciła za miecz i wybiegła na korytarz. Mężczyźni, w tym Lars wraz z synem, siłowali się z klapą na poddasze. Coś robiło tam straszny rewers, a brak Draug’a mógł jednoznacznie wskazywać źródło zamieszania. Wszyscy ubrani tak jak spali. Ich nowy towarzyszy paradował w goło, co chyba nie kłopotało go za bardzo. Jednak Klara, jak to osoba urodzona w wyższych sferach, momentalnie odwróciła wzrok i zasłoniła oczy, choć ten obraz jak na złość nie chciał opuścić jej głowy.
Poczuła coś na twarzy. Dotknęła ostrożnie tego miejsca ręką. To była krew! Głowa podniosła się do góry, zanim do świadomości dotarło co się dzieje. Kolejna kropla wylądowała na jej czole. Pomiędzy deskami dachu było jej znacznie więcej. Zdusiła w sobie okrzyk. W tym właśnie momencie drzwi na poddasze zostały otwarte. Cała drużyna wbiegła czym prędzej na górę. Klara zawahała się. Nie usłyszała jednak żadnych oznak toczącej się tam walki, więc postanowiła podążyć za resztą. Ostrożnie stawiając kroki wspięła się po schodkach. Znowu otworzyła szeroko oczy i zachłysnęła się powietrzem. Wszędzie znajdowała się krew, flaki, rozerwane kończy… wróć. Wszędzie znajdował się Draug. Była przerażona, ale zniosła to chyba lepiej niż jej towarzysze, co wnioskowała po kupce fekaliów pod ścianą. Wielokrotnie widziała już te narządy, chociaż zwykle znajdowały się w jednym miejscu zwanym ludzkim ciałem. To tutaj w żaden sposób nie przypominało ciała. Ruszyła dalej za towarzyszami. Dotarła do drugiego pokoju akurat kiedy część z nich wyskakiwała przed dziurę w poszyciu, a inni z krasnoludem i Kislevitą na czele zmierzali na dół. Kolejny pokój również nosił znamiona masakry. Tym razem jednak jej celem był ktoś, kogo się tutaj nie spodziewała. Przerażone, niebieskie oczy patrzyły w przestrzeń, chociaż Klara miała wrażenie, jakby przeszywały ją na wskroś. To była malutka Agnes. Teraz jej piękno znajdowało się wszędzie i już nie było takie piękne. Adrenalina po raz kolejny tego wieczora popłynęła w żyłach lekarki, gdy zobaczyła skrawki swojego dawnego ubrania, przylegające do skrawków ciała dziewczynki. Bestia popełniła błąd. Zaatakowała dziecko ubrane w ubrania szlachcianki. Wszystko przez tamto oświadczenie na placu, przez polemikę z tym staruchem. Wszystko przez nią. Ta świadomość uderzyła ją mocniej niż wszystko dookoła. Gdy jej towarzysze pędzili co sił w nogach by uchwycić Bestię, nabić ją na swoje ostrza, przyszpilić do ściany czy w jakikolwiek zabić, ona odwróciła się spokojnie i ruszyła na dół. Gdy Lipny siłował się z Gustavem pod klapą, ona z beznamiętnym spojrzeniem minęła ich. Zeszła niżej do pomieszczenia gdzie biesiadowali jej towarzysze. Nie wszystko zostało jeszcze uprzątnięte. Na stoliku stało kilka butelek jakiegoś taniego trunku. Nalała sobie do glinianego garnka. Piła. Nie czuła smaku. Zbierała myśli. Wszystko buzowało w niej, aż w końcu znalazło ujście. Kubek roztrzaskał się na podłodze. Z gardła Klary wydobył się wrzask. Nie bólu czy strachu. Był to okrzyk złości. Opadła bezsilnie na krzesło. Ukrywając twarz w dłoniach, zaczęła szlochać. Trochę trwało zanim się opanowała.
To nie była twoja wina. Nie wiedziałaś jakie będą konsekwencję – przekonywała samego siebie.”
- Ja to na nią sprowadziłam. JA! Nikt inny. Moja własna bezmyślność!
Nie! To jego wina. Tego pieprzonego w rzyć proroka! On prowadzi Bestię i to on ma krew na rękach
Uchwyciła się tej myśli, jak ostatniej deski ratunku. To było jej światełko w tunelu. Wina leżała po stronie tego starucha i ona dopilnuje by za to zapłacił. Sama wbije sztylet w czarne serce.
Zerwała się na równe nogi. Pobiegła na górę, do swojego pokoju i zaczęła przetrząsać rzeczy w plecaku. Wyciągnęła torbę z flakonikami oraz swoimi przyrządami, po czym udała się na poddasze. Nie potrafiła walczyć, nie była wybitnym detektywem ale znała się na ludzkim ciele oraz wiedziała jak użyć zdobytej wiedzy. Dowie się wszystkiego o tej Bestii. Jak może wyglądać, jak się zachowuje, jak atakuje, wszystkiego! Zrobi to dla tej małej.

Z nową motywacją Klara zaczęła dokładnie oglądać poddasze, porozrzucane zwłoki, wyłamane drzwi, dziurę w dachu. Każdą najmniejszą drobinkę informacji jaką można by wydobyć z tych pomieszczeń. Nie było dla niej bezużytecznych poszlak. Wszystko skrupulatnie zapamiętywała, by później przelać to na papier i dokładnie zanalizować.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 01-10-2011, 14:06   #123
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
U Protta

Schowana za balustradą schodów trójka, porozumiała się ze sobą szybko i bez słów. Pojmać tajemniczego jegomościa i pewnikiem go przesłuchać. Teraz ostawało tylko wykonać swe zamiary...

Pierwszy skoczył Felix, za nim dwójka magów. Łowca nagród wykorzystał zaskoczenie i przewagę wysokości i obalił swego przeciwnika na ziemie. Od razu uderzył głownią miecza, ale przeciwnik jak się słusznie domyślili, nie był byle chłystkiem i praktycznie od razu począł się wyrywać, więc cios Felixa, choć doszedł celu, to nie mógł odnieść większego skutku. Młody von Antara miał nieco więcej szczęścia. Wykorzystał moment i poczęstował „czarnego” soczystym kopniakiem, kiedy tan akurat znalazł się na górze, w szamotaninie z łowcą głów. Tamten stęknął tylko a młody magik poczuł jak jego stopa trafia w pancerz przeciwnika. Na szczęście skórzany... Albert, mógł się jedynie temu wszystkiemu przyglądać, bo w tej kotłowaninie, nie za bardzo mógł cokolwiek zrobić.

Siłujący się z czarnym Felix szybko zrozumiał, że ma do czynienia z wyszkolonym i doświadczonym w tego typu stacjach przeciwnikiem. Człowiek nie szarpał się na oślep, nie wierzgną nogami, nie rozdał przypadkowych ciosów gdzie popadnie. Wyuczone i zdobyte doświadczeniem niezliczonych karczemnych bójek czy starć w ciemnych, ciasnych uliczkach ruchy i chwyty, poparte nie małą siłą zrobiły swoje i w końcu tajemnicza postać wyrwała się z uścisku łowcy nagród, odtaczając się w głąb sali.

Nie po to jednak był ich trójka, aby pozwoli mu uciec. Rzucili się na niego wspólnie, rozdając ciosy i próbując na nowo unieruchomić. Feli bokserskim uderzaniem rozwalił mu nos a von Antara uderzył mieczem po nogach. Musiał trafić, bo czarny wydał tylko stłumiany krzyk a czerwona, lepka ciecz spryskała twarz magika. Mimo to jednak wstał i stanął na przeciw atakującej go trójki z mieczem w dłoni. Drugą schował pod płaszczem, ale Felix już wiedział, że ma w niej niezwykle groźny na krótki dystans sztylet.

- Nikt was nie uczył, aby nie wsadzić nosa w nie swoje sprawy! –
warknął nieznajomy cofając się w głąb pomieszania. Panował tu spory mrok, ale jemu zdawało się to nie przeszkadzać.
- Won mi z drogi, zanim wmieszacie się w coś, co was przerasta. Won powiedziałem! –
Czarny wyciągnął spod płaszcza sztylet. Dziwna broń, o cienkim mocno zakrzywionym ostrzu tańczyła w jego dłoni.

- Jedno draśnięcie i będziecie zdychać przez tydzień! Najbliższy medyk, który zna na to odtrutkę jest w Aldorfie... Wypierdalać! Więcej nie będę powtarzał! –

Czarny zatrzymał się, gotowy do podjęcia walki. Sztylet znowu ukrył pod płaszczem, gotowy do niespodziewanego ataku. Groźba tym większa, ze żaden z gości Protta nie miał na sobie pancerza. Wysunięty przed siebie miecz i klasyczna postawa szermiercza, jasno dawały do zrozumienia, co zaraz nastąpi.

Nadal było ich trzech na jednego, nadal mieli okazję go złapać, lub zabić. Nadal mieli przewagę. Tyle tylko, że ON tak nie uważał. Lub blefował. Pytanie tylko, czy chcieli to sprawdzać.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 02-10-2011 o 00:20.
malahaj jest offline  
Stary 02-10-2011, 13:55   #124
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Skoczyli.
Mimo zdecydowanej przewagi nieznajomy nie dawał się łatwo pokonać, na co liczył Felix. Łowca liczył, że już pierwszy cios tępą stroną miecza ogłuszy przeciwnika i pozwoli im go związać lub chociaż rozbroić. Niestety, rozpętała się szamotanina, która nie nalażeła do łątwych. Mieli doczyniena z bardzo doświadczonym... kim? Najemnikiem? Nie, ten tutaj musiał być dla proroków kimś więcej niż przypadkowym łotrem do wynajęcia. Koniecznie musieli go przesłuchać!

Cholera!- pomyślał gdy pozwolił mu wyrwać się i odejść od nich, teraz będą mieli poważny problem ze złapaniem go, nie sądził żeby był w stanie pokonać ich trójkę jednak wyglądał na doświadczonego. Rzucili się na nigo, z początku wyglądało to na prawdę dobrze, sam Felix rozbił draniowi nos i o dziwo jeden z magów również popisał się i ciął go po nogach.

Nie był to jednak czas by się cieszyć wygraną. ,,Czarny" wstał i wyjął zatruty sztylet. Łowca nagród nienawidził tego typu zagrań. Pomijając momenty kiedy to w jego rękach pojawiała się taka karta uważał trucizny za broń dla tchórzy. W razie zatrucia będzie chyba trzeba biec po Klarę do burmistrza... Dupa a nie biec, brama jest zamknięta.

Przede wszystkim musi osłaniać magów, oni na pewno mają w arsenale jakiś czar który oszołomi ich przeciwnika. Nie chciało mu się nawet odpowiadać na zeczepkę Czarnego. Musi działać szybko. Rzucił się w stronę najbliższej ławy, broń żałosna i nieporęczna ale może na tyle toporna by trzymać tego pieprzonego truciciela i jego sztylet z daleka. Na począktku spróbuje uderzyć go w nogi, zadaje się że von Antara nieźle mu je zranił.
 
Luffy jest offline  
Stary 02-10-2011, 17:03   #125
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Psia jego mać.-Zaklął gdy przeciwnik wyrwał im się. Sukinsyn był dobry może aż za dobry dla nich by go bezpiecznie dorwać. Wciąż pamiętał ostatni swój wypadek i nie chciał go powtórzyć. Dlatego powstrzymał się od użycia magii, jeszcze nie teraz i oby nie dzisiaj.
Kolejny raz spróbowali i znów wymknął im się, w głąb pomieszczenia. Zapędzili go jak zwierze, był ranny. Mógł być dobry ale w końcu go dorwą. Gość chyba też to zauważył bo sięgnął po zatruty sztylet. Nie miał oczywiście nic przeciwko środkom zwiększającym szansę w walce, tak długo jak to on ich używał.
Walka na chwilę zwolniła, nieproszony gość mówił.
-Gdy cię dorwę będziesz przez tydzień błagał o śmierć.- Nie wiedział czy czarny blefował, on sam z pewnością blefował. Wątpił by ich przeciwnik przeżył tydzień przesłuchania.
Gdy mówił lewą ręką sięgnął do amuletu na szyi. Części puchu z różnych zajazdów, zawsze gdy miał jakąś pościel zabierał trochę puchu na szczęście i takie okazje.
Felix złapał za ławę on sam wcisnął mały kłębek w rękę Antary.
W ułamek sekundy zaniósł modły do młotodzierżcy. Oby Felix zapewnił mu ochronę, gdy sam będzie używał magii. Mając na względzie swój ostatni czar zabrał się do tego spokojnie zaczął od splatania magii nim wymówił pierwsze słowa zaklęcia mającego go uśpić.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 03-10-2011, 07:12   #126
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Nie poszło tak łatwo jak myśleli. Nigdy nie idzie tak łatwo jak ma pójść...
Udało im się nieco obić tajemniczego gościa. Ba! Mag zaliczył kopniaka za dwa punkty i trafienie mieczem za trzy. Nie szło im aż tak źle, ale wróg wyrwał się ze ścisku. Teraz będzie stanowczo trudniej... Szczególnie, że pochwalił się im właśnie zatrutym sztyletem. Doprawdy wspaniale.
- Felix, trzymaj go na odległość - rzucił, ale łowca nagród chyba sam o tym pomyślał, bo rzucił się po ławę. W tym czasie Albert podał mu kłębek puchu. Towarzysz chyba czytał mu w myślach - to właśnie był komponent potrzebny mu do rzucenia uśpienia. Siegfried nie pomyślał o takich błahostkach jak zabranie torby z komponentami, na szczęście Flick był przygotowany na taką ewentualność. Stanowili niezłe trio. Oby tylko Felix wytrzymał...
Czarodziej uznał, że będzie miał wystarczającą ilość czasu i rozpoczął splatanie magii. Potem zamierzał rzucić zaklęcie wykorzystując komponent dany przez Alberta. Na końcu najtrudniejsza część - dotknięcie przeciwnika. Ale powinno się udać. Czuł, że szczęście mu sprzyja. A jeśli mimo szczęścia mu się nie uda to powinno udać się drugiemu magowi... Czarny nie miał żadnych szans.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 03-10-2011, 21:38   #127
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Skoczyli. Nie wszyscy, ale jednak. Ciężko powiedzieć ile było w tym szaleństwa, ile odwagi a ile zimnej kalkulacji, ale ruszyli w pogoń. Pierwszy leciał, wesoło machając kutasem w powietrzu, nagi łowca nagród. Za nim poszli Moperiol, Gislan mający najwyraźniej ochotę ubić kolejnego potwora w dniu dzisiejszym i na koniec Linus. W międzyczasie skoczył również Leo, ale jemu nie spieszno było do Bestii. Łowca wylądował bezpiecznie na ocalałej części dachu, wypatrując potwora. Pozostała czwórka wpadła z impetem do pomieszczania, które okazało się małym pokojem, podobnym nieco do tego, w jaki nocowali u burmistrza.

Bruno, Gislan, Momperiol, Linus

Pokój był pusty. Poza resztki zmasakrowanej ściany i połamanymi meblami nic tu nie było. Drzwi na korytarz były wyłamane i rozbite leżały przed wejściem do pomieszczenia. Ostrożnie wyszli na zewnątrz, notując w świadomości, ze krzyki mieszkańców i ryki bestii ustały całkowicie. W domu panował całkowity mrok. Na korytarzu nie było okien a na zewnątrz chmury zakryły niebo, nie przepuszczając księżycowego blasku. Nawet oczy elfa i krasnoluda ledwo co widziały, nie mówiąc już o ludziach. Na szczęście Linus znalazł lampę, którą teraz oświetlał wszystkim drogę.

Korytarz przypominał ten u burmistrza. Długie, wąskie pomieszczanie, z rzędem drzwi z jednej strony. Najemnicy sprawdzili następne pomieszczenie, ale było puste i bez śladów aktywności kogokolwiek. Cisza był upiorna. Jedynym co było słychać, były ich przyspieszone oddechy i skrzypienie desek w podłodze. Zamykający pochód gladiator, spojrzał pod nogi, ostrożnie stawiając stopę. Spojrzał i zamarł. Co poruszyło się na dole. Przez szczelinę miedzy deskami podłogi zobaczył ruch, plamę cienia przesuwającą w pomieszczeniu pod nimi.

- Uważajcie, jest po... -

Dokończyć nie zdążył. Podłoga korytarza przed nim niemal eksplodowała, wyrzucając w górę idących w środku Bruna i elfa. Pechowa dwójka znikła zaraz w czarnej dziurze, z trzaskiem uderzając o podłogę pomieszczania poniżej. Prowadzący pochód Gislan rypnął twarzą o deski przed sobą a Linus wyrżną na plecy. Zaraz też, wiedziony instynktem odturlał się na bok a w miejsce gdzie był jeszcze przed chwilą, wbiły się trzy zakrzywione ostrza.
~ Metal. To jest metal, kurwa! ~
Gladiator nie zdążył jeszcze wyrazić swych myśli na głos a stalowe pazury już zakrzywiły się i szarpnęły, wyrywając kolejną dziurę w podłodze.

Dwuręczny miecz, który zabrał ze sobą nie był najlepszą bronią do walki w ciasnych pomieszczeniach. Teraz, mając wybór, czy upuścić broń w próbie utrzymania się na piętrze, czy dołączyć do już leżącej niżej dwójki, Linus wybrał to drugie. Lot był krótki a upadek miękki. Zbyt miękki, bo wylądował na czymś, co stanowiło resztki gospodarza. Lub gospodyni, ciężko było stwierdzić. Jeszcze ciepłe w każdym razie...

Jedynym, który utrzymał się na piętrze, był Gislan, ale i on, widząc, że walka rozgrywa się na dole, pognał ku schodom na końcu korytarza. Pędząc, przez spowity w mroku dom, słyszał już pierwsze odgłosy walki a rozum podpowiadał mu, żeby obrać zgoła inny kierunek, póki jeszcze może.

Na dole tym czasem trwał chaos. Do ogólnego mroku, dołączył huragan fruwających w powietrzu desek, części połamanych mebli, ubrań i innych sprzętów zgromadzonych w pomieszczaniu, które najwyraźniej było sypialnią gospodarzy. Linus dostał w głowę nocnikiem. Pustym, na szczęście. Ozdobna porcelana w starciu z twarda głową gladiatora, pękła na tysiąc kawałków. Bruno pożałował, ze nie ma na sobie chociaż majtek, kiedy gwóźdź z jakieś zabłąkanej deski rozciął mu skórę niebezpiecznie blisko rodowych klejnotów. Moperiol cudem zachował głowę na swoim miejscu, kiedy potężne pazury rozorały komodę za którą się chował.

Nie wiele było widać, czasu na przyglądanie też nie było w nadmiarze. Udało im się zaobserwować tylko ogólne kształty potwora. Lars w swoich przypuszczeniach miał sporo racji. Stwór poruszał się na czterech kończynach, był wielkością średniego niedźwiedzia, ale spor szerszy w kłębie, miał też dużą, zbyt dużą w stosunku do reszty ciała głowę. Wydłużona czaszka przypomniał nieco psią, ale o dostrzeżeniu szczegółów nie było mowy. Bydle było potwornie szybkie, zwinne i silnie. Potwór atakował jednocześnie łapami i paszczą i potrafił to robić niemal wszystkim kończynami jednocześnie. Musiał być ciężki, ale mimo to potrafił uczepić się ściany i wspiąć po niej do celu. Grzbiet pełen był długich, skierowanych do tyłu kolców, co potęgowało wrażenie „szerokość” stwora.

Bestia szybko rozrzucała ich po ścianach i rogach pomieszczania, zmuszając do rozpaczliwej obrony i uników, przed kolejnymi wściekłymi atakami. Wpadający do pomieszczeni Gislan, na dzień dobry musiał ratować się upadkiem, przed dekapitacją.
~ Ona robi to specjalnie! To nie jest przypadkowe uderzenie rozszalałego zwierza. ~ myślał czołgający się brodacz, szukając jakiegokolwiek schronienia.

Linus, któremu udało się utrzymać wielki miecz, wyprowadził w końcu potężny cios, celując w kotłującą się plamę cienia, bo tyle z grubsza mogli widzieć w tych warunkach. Uderzenie, które mogłoby ściąć łeb konia, zostało jednak odrzucone równie silnym uderzeniem stalowych pazurów, które zachrzęściły metalicznie na ostrzu. Sam gladiator odepchnięty siłą tego ciosu rąbnął plecami o ścianę, tracąc oddech.

Bruno, próbujący uderzyć w potrwa swoim młotem, ale nie miał praktycznie żadnej okazji, do wyprowadzenia ciosu i to pomimo faktu, że na nim najmniej skupiony był potwór. Łowca wymierzył kilka ciosów, ale wszystkie były niecelne.

Z calego tego towarzystwa, tylko Mopieriol zdołał zadać celny cios. Korzystając z chwili, że Bestia próbował wyskrobać Gislana, z jakieś szczeliny, w którą się wcisnął, uderzył kijem prosto w łeb potwora. Drewniany drąg zadrżał w jego dłoniach, kiedy odbił się do głowy stwora z metalicznym dźwiękiem. Elf nie zdołał wycofać się w porę i potwor kłapnął ogromną paszczą, kilka centymetry od jego dłoni. Jedyna broń jaką posiadał właśnie poszła w drzazgi, złamana i zmiażdżona jak zapałka.

Nagle potwór zamarł w bezruchu, a sekundę potem rozległo się walnie do frotowych drzwi budynku. Bestia skoczyła, jednym susem znalazła się piętro wyżej i znikła w mroku górnego korytarza. Moment potem, dało się słyszeć dźwięk kolejnej rozrywanej na kawałki ściany.

Całe starcie, od chwile ataku Bestii do jej ucieczki trwało może kilka sekund. Mniej niż jej niedawne spotkanie z Draugiem. Z pewnością dlatego, w przeciwieństwie do niego, oni przeżyli. Jak na razie, jako jedyni, którzy spotkali bestie na swoje drodze. Przedsmak, tego co ich czeka, kiedy potwor zdecyduje się dokończyć zaczętą dziś sprawę.

Mierzwa, Dirk, Gottri

Trójka awanturników, której zabrakło odwagi lub szaleństwa, postanowiła przed starciem z potworem przyodziać się nieco. Względnie to była po prostu kwestia dobrych manier. W końcu niesławna Bestia z Ostermak udowodniła już, że nie jest byle szczurem kanałowym a skoro tak, to nie wypada podejmować jej w negliżu. Przebrnięcie przez pobojowisko, korytarz i do swoich pokojów zajęło kilka sekund. Przywdzianie pancerza, nawet jeśli był tylko skórzany, znowu zabrało trochę czasu. Dalej trzeba było pokonać schody na dół i zamknięte, zapewne dla bezpieczeństwa drzwi do domostwa Lipkego. W końcu wypadali na ulice a prowadzący szczurołap wymierzył kopniaka w drzwi, zagradzające im drogę do domu, w którym, jak dobrze słyszeli toczyła się walka.

W między czasie pod domostwo burmistrza dobiegło dwóch strażników, dysząc ciężko, co nie było w ich wieku niczym niezwykłym. Podparli się na halabardach, łapiąc oddech. Jednak gdy krzyki krasnoluda rozjaśniły im sytuacje, wstąpił w nich nowe siły. Wyprostowali się i tak jak stali, odwrócili się na pięcie i pobiegli w kierunku odwrotnym, niż ten wskazany im przez Gottriego...

W końcu, przy pomocy mieczy, toporów i włóczni pokonali solidne, wejście drzwi, które gospodarze założyli może ze dwa dni temu, z myślą o zgoła innym intruzie i wtargnęli do środka. Tam też zastali gramolących się z chaosu towarzysz. Bestii już nie było, za to pomieszczenie wyglądało jak po przejściu huraganu.

Leo

Odgłosy walki i forsowania drzwi wejściowych dochodził wyraźnie z dołu. Łowca czekał cierpliwe. Lata w tym fachu uczą człowieka cierpliwości w trapieniu i podchodzeniu zwierzyny. Tyle, że to nie była zwykła zwierzyna. Bestia wyskoczyła wprost ze ściany budynku, na tyły domostwa i w dwóch susach znikła za następnym budynkiem. Ciemny, rozmazany kształt, widoczny nie dłużej, jak uderzenia serca, tyle zdołał dostrzec ze swej pozycji.

Ludzie w mieście, obudzeni odgłosami dzwonu i bliskiej walki, powychodzili na ulicę. Trzeba było zostać w domach. Śledzenie tego potwora nie będzie trudne, wystarczyło podążać za oddalającymi się krzykami bólu, przerażenia i agonii.

Klara

- On nie żyje! Ona też. –

Słowa łowczego były ostre, ale inne nie mogły być w tych okolicznościach.

- Idź tam i spróbuj pomóc, tym, którzy być może jeszcze żyją. Ty idź z nią. Dla ochrony... – Lars wskazując na Jotunna - Ja musze ludzi w mieście zorganizować, zanim zaczną uciekać na oślep. Gustaw zostanie z burmistrzem. –

Propozycja niby sensowna. Żywi świadkowie ataku Bestii mogą być bezcenni. Tyle tylko, ze ONA tez tam gdzieś jest...

--------------------------

Mapka sytacyjna
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 03-10-2011 o 21:45.
malahaj jest offline  
Stary 04-10-2011, 10:03   #128
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdyby nie sceneria wokoło, można by było stwierdzić iż Bruno ledwie co opuścił łoże, w którym miał za zadanie zadowolić dwie młode siksy. Był nagi, spocony i ciężko dyszał. Niestety zgoła inna sceneria, oraz młot, który miał oparty na ramieniu dawały jasno do zrozumienia iż jest zwykłym rębajłą wyrwanym nagle ze snu.
-Co za rozpierdol...- syknął przez zaciśnięte zęby rozglądając się dookoła. Krew na udzie przypominała mu jak wielkie miał tego dnia szczęście, że zakrzywiony gwóźdź z deski ranił go ledwie kilka centymetrów od genitaliów. Nie widział dokładnie stwora. Wiedział jednak o nim wystarczająco by następnym razem nie udawać bohatera i przed atakiem założyć zbroję, a najlepiej w ogóle jej nie ściągać.

-Piekielnie szybki skurwysyn...- rzekł do kamratów -Skoczny jak kot... Słyszeliście ten dźwięk metalowego ciała? Czy on miał na sobie zbroję, czy ja jestem głupcem?- pokręcił głową. Bestia, z którą przyszło im się mierzyć, była nie do trafienia. Jeśli już komuś ta sztuka się powiodła, to cios zdawał się być zwyczajnie za słaby, by zaszkodzić potworowi, by przebić jego grubą skórę.
-Jeśli jednak, nie rozszarpał żadnego z nas, to znaczy tylko, że nie jest taki doskonały, że też ma ograniczenia i też można wywrzeć na nim presję. Być może odpowiednio ustalona taktyka dałaby możliwość zabicia lub chociażby zranienia go?...- pomyślał na głos spoglądając na towarzyszy.
-Wracajmy, musimy opatrzyć rany, poubierać się i pomyśleć co dalej...- syknął
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-10-2011, 10:59   #129
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Reakcja strażników napawała go odrazą.
- Gdzie zajęcze serca, psie syny, obrońcy Imperium zakichani!- wrzeszczał za dezerterującymi strażnikami.
Jeśli jednak liczył na wzbudzenie u nich wyrzutów sumienia to się przeliczył. Z wnętrza budynku słyszał krzyki towarzyszy, którzy zdecydowali się na skok. "Stal, stalowe pazury?!" coś mu to mówiło. Wszystko składało się w logiczną całość. Nie zmieniało to faktu, że tam ginęli ludzie, więc zdwoił wysiłki by dostać się do środka. Gdy w końcu mu się udało ujrzał zdewastowane pomieszczenie i dziurę w ścianie.
- Szykuje się tropienie i na prawdę długa noc- popatrzył po sobie krytycznie. Był ubrany w gacie i cienką spodnią koszulę. Miał co prawda buty na nogach a w ręce topór, ale było to wszystko daleko niewystarczające na to z czym spodziewał się zmierzyć. Gdyby nie słyszał krzyków ludzi zdecydowanie by zawrócił i poczekał aż reszta oddziału się zbierze. Jednak w tej sytuacji nie pozostało nic innego jak wybrać bardziej wariacki wariant.

- Trzeba pójść jej śladem. Na miejscowych chłopków nie ma co liczyć. Oby reszta naszych doszła jak na nią trafimy.
Zaczął sie rozglądać szukając wzrokiem psa.
- Spąg! -zagwizdał cicho. pies wyskoczył z mroku merdając w podnieceniu krótkim ogonem- Wąchaj Spąg, szukaj!
Piesek pokręcił się chwile w kółko z nosem przy ziemi po czym wystrzelił jak z procy idąc śladem.
- Wolniej! Cholera, nie zdążyłem wziąć sznurka!- Gottri popędził za pupilem.
Trop na razie był tak wyraźny, że i ślepy mógł nim pójść, ale wiedział, że to się może wkrótce zmienić. Poza tym chciał by pies zapoznał się z zapachem wroga, by później mógł ich ostrzec przed niebezpieczeństwem.
 
Ulli jest offline  
Stary 04-10-2011, 13:02   #130
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Szli w całkowitej ciszy
- Uważajcie, jest po… - dramatycznie ją przerwało. W momencie znalazł się wraz z resztą kompanów piętro niżej, by po chwili już walczyć o swoje życie. Obrona wyglądało dość desperacko, Bestia wyraźnie przerastała ich wartościami bojowymi, wyglądała jakby była stworzona do zabijania. Jej pazury, które prawie doprowadziły do
dekapitacji elfa, były wykonany jakby z metalu, przynajmniej tak je odebrał gdy świsnęły koło głowy.

Moperiol widział jak towarzysze próbują kontratakować, jednak ciosy były nieudane. Elf sam przymierzył w stwora, gdy tylko się odwrócił i udało mu się go pacnąć w łeb. Chyba tylko w ten sposób dało się opisać ten cios, gdyż nie zrobił on zbyt wielkiego wrażenia na wrogu, właściwie to go tylko bardziej rozjuszył. Po chwili włóczykij już
stał bez swojego kija i mało brakowało, by został również bez swojej ręki.

Całe szczęście dla nich, po waleniu do drzwi Bestia się spłoszyła i uciekła do kolejnego domu.
- Tak, pierdziele ściganie jej w samych gatkach, bez zbroi, ani broni. Musimy być porządnie zaopatrzeni i przygotowani, by cokolwiek zdziałać. Działanie na chybcika na niewiele się zda. Musimy być cały czas czujni i gotowi. – odpowiedział patrząc na dyszących towarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 04-10-2011 o 17:43.
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172