Skoczyli.
Mimo zdecydowanej przewagi nieznajomy nie dawał się łatwo pokonać, na co liczył Felix. Łowca liczył, że już pierwszy cios tępą stroną miecza ogłuszy przeciwnika i pozwoli im go związać lub chociaż rozbroić. Niestety, rozpętała się szamotanina, która nie nalażeła do łątwych. Mieli doczyniena z bardzo doświadczonym... kim? Najemnikiem? Nie, ten tutaj musiał być dla proroków kimś więcej niż przypadkowym łotrem do wynajęcia. Koniecznie musieli go przesłuchać!
Cholera!- pomyślał gdy pozwolił mu wyrwać się i odejść od nich, teraz będą mieli poważny problem ze złapaniem go, nie sądził żeby był w stanie pokonać ich trójkę jednak wyglądał na doświadczonego. Rzucili się na nigo, z początku wyglądało to na prawdę dobrze, sam Felix rozbił draniowi nos i o dziwo jeden z magów również popisał się i ciął go po nogach.
Nie był to jednak czas by się cieszyć wygraną. ,,Czarny" wstał i wyjął zatruty sztylet. Łowca nagród nienawidził tego typu zagrań. Pomijając momenty kiedy to w jego rękach pojawiała się taka karta uważał trucizny za broń dla tchórzy. W razie zatrucia będzie chyba trzeba biec po Klarę do burmistrza... Dupa a nie biec, brama jest zamknięta.
Przede wszystkim musi osłaniać magów, oni na pewno mają w arsenale jakiś czar który oszołomi ich przeciwnika. Nie chciało mu się nawet odpowiadać na zeczepkę Czarnego. Musi działać szybko. Rzucił się w stronę najbliższej ławy, broń żałosna i nieporęczna ale może na tyle toporna by trzymać tego pieprzonego truciciela i jego sztylet z daleka. Na począktku spróbuje uderzyć go w nogi, zadaje się że von Antara nieźle mu je zranił. |