Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2011, 15:56   #27
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
imo chaosu panującego w karczmie oddział szybko i sprawnie zajął miejsca w wyćwiczonym półksiężycu, myślenie zaś pozostało dziesiętnikowi. Ten zaś niczym Pan i Władca całego miasta podparł się pod boki rozglądając się po izbie. Trzeba było przyznać że wnętrze prezentowało się jak po przejściu hordy barbarzyńców. W ścianach tkwiły dwa bełty, ławy były w kilku miejscach zachlapane krwią zaś sami właściciele mocno pokiereszowani...Wydawało się jednak że doświadczony strażnik chłodno ocenia sytuację, zapewne nie raz widział takie burdy.
Cerre jakimś cudem udało się powstrzymać krwotok, zanim do izby wszedł kapłan. Choć nie wyglądało to wcześniej na tak błahą sprawę. Nie kwapiła się do rozmowy z żołnierzami ani z kapłanem, nie wyglądała na chętną do rozmowy z kimkolwiek.
Tak jak Savage się spodziewał, nastąpiła seria standardowych pytań, po których - o dziwo - nastąpiła szybka reakcja władz. Pościg ruszył za zbiegami niczym banda chartów za zawierzyną.

(***)

Gdy tylko strażnicy opuścili Tańczącego Kozła, opatrzył rany własne i swoich domowniczek po czym odprowadził je do izb sypialnych. Gdy tylko został sam z swoim gościem, postanowił przeprowadzić małe przesłuchanie:
- O co wam poszło - I jak gdyby po chwili wachania dodał - Pani?
Cerre zerknęła na karczmarza.
- Im - odchrząknęła. - chodziło o nie wiadomo co. Szukali guza i pierwsi zaczęli bójkę.
Nie kwapiła się z dodatkowymi wyjaśnieniami. I tak była pewna, że karczmarz jej nie uwierzy.
Wulfram ciężko klapnął tyłkiem na ławę i podpierając się na łokciach schował twarz w dłoniach. Przez chwilę było słychać jak ciężko oddycha, nie miał teraz głowy do zadawania pytań toteż by podtrzymać tok rozmowy spytał, już nieco przyjaźniej.
- Jak mam się do Panny zwracać ? - Był niemal pewien że usłyszy wymyślone miano ale było mu niemal wszystko jedno - jakoś musiał się zwracać do kłopotliwego gościa.
- Cerre - odparła jejmościanka.
-Dobrze więc. postanowiłem że nie wyrzucę Panny w noc, bo to nie przystoi gospodarzowi.
"Jaka łaskawość", pomyślała Cerre, ale skinęła głową.
- Dobrze. Postaram się, panie, bardzo przepraszam za kłopoty - chociaż w duchu przeczuwała, że przeprosiny nic nie wskórają.
- Liczę jednak że TO się więcej nie powtórzy, i obym nie żałował tej sytuacji. - przez dłuższą chwilę milczał pozwalając zastanowić się kobiecie nad wypowiedzianymi słowami. Po chwili, już znacznie w łagodniejszym tonie dodał :
- Tę ranę... - wskazał pobliźnioną dłonią na ramię Cerre. -...trzeba oczyścić i opatrzyć, jak wda się infekcja będzie źle.
Cóż, z ręką bez gangreny i innego ustrojstwa i tak nie było dobrze, toteż Cerre nie protestowała w kwestii pomocy.

(***)

Karczmarz szybko i sprawnie opatrzył ranę, zadziwiając swą zręcznością. Ręka została profesjonalnie opatulona śnieżnobiałym bandażem zaś sama rana pokryta maścią zdawała się mniej krwawić i tylko drażniąco pulsować.
- Dziękuję za pomoc - Cerre podziękowała, z ochrypniętym głosem.
- Następnym razem lepiej zapobiegać niż leczyć - Mruknął sentencjonalnie właściciel przybytku po czym wskazał Cerre wolne pomieszczenie. Izba była skromna, wręcz przypominała wojskowe koszary ale pachniała czystością oraz świeżą pościelą. Ciepło oraz zmęczenie szybko zaczęły przyciągać gościa do łoża.
Cerre ponownie podziękowała za wolny pokój. To że nie był to luksus, wcale jej nie przeszkadzało. Ważne, że było gdzie odpocząć i się wyspać. Jako że owa persona nie była zbyt rozmowna, a samopoczucie najwyraźniej nie pozwalało jej tym bardziej na rozgadanie się, życzyła gospodarzowi oraz jego familii spokojnej nocy.

(***)

Uprzątnięcie sali karczmy z pobitewnego rozgardiaszu zajęło Wulframowi czas aż do późnej nocy. Plamy krwii i ślady walki źle wpływały na popularność lokalu toteż chcąc już od następnego dnia rozpocząć normalną pracę zmuszony był wziąć się do roboty. Nim skończył pracę, nad miastem rozpętało się istne śnieżne szaleństwo. Zmęczony i poraniony powlókł się do wiadra z wodą obmywając się z krwii i brudów dnia codziennego. Utrudzony skierował swe kroki do sypialni.
Nocy jednak nie przespał spokojnie jak na porządnego obywatela przystało. Nim na dobre rozgościł się w łożnicy, pośród swoich kobiet, ulice ogarnął chaos porównywalny z pożarem burdelu z jednym jedynym wyjściem. Widok z okna przesłaniały budynki po przeciwnej stronie ulicy, jednak łuna widniejąca na niebie mówiła sama za siebie. Poświata rzucana przez pożar wypełniła pomieszczenia jego karczmy toteż Wulfram spodziewał się że miasto ma do czynienia z dużym pożarem. Wypadł z karczmy tylko w spodniach i z wiadrem do gaszenia by spełnić swój obywatelski obowiązek, oraz zapobiec zagrożeniu własnemu przybytkowi lecz to co ujrzał na zewnątrz przechodziło wszelkie pojęcie. W mieście niczym w mrowisku roili się ludzie latając z prawa w lewo po ulicy w totalnym chaosie jakiego miasto chyba jeszcze nie widziało i nad którym nikt nie mógł zapanować.
Orki pod murami !- wydarł się pędzący ulicą jeździec, niemal tratujący uciekinierów i samego Wulframa - wracającego już do Tańczącego Kozła.
 
Grytek1 jest offline