Nie poszło tak łatwo jak myśleli. Nigdy nie idzie tak łatwo jak ma pójść...
Udało im się nieco obić tajemniczego gościa. Ba! Mag zaliczył kopniaka za dwa punkty i trafienie mieczem za trzy. Nie szło im aż tak źle, ale wróg wyrwał się ze ścisku. Teraz będzie stanowczo trudniej... Szczególnie, że pochwalił się im właśnie zatrutym sztyletem. Doprawdy wspaniale. - Felix, trzymaj go na odległość - rzucił, ale łowca nagród chyba sam o tym pomyślał, bo rzucił się po ławę. W tym czasie Albert podał mu kłębek puchu. Towarzysz chyba czytał mu w myślach - to właśnie był komponent potrzebny mu do rzucenia uśpienia. Siegfried nie pomyślał o takich błahostkach jak zabranie torby z komponentami, na szczęście Flick był przygotowany na taką ewentualność. Stanowili niezłe trio. Oby tylko Felix wytrzymał...
Czarodziej uznał, że będzie miał wystarczającą ilość czasu i rozpoczął splatanie magii. Potem zamierzał rzucić zaklęcie wykorzystując komponent dany przez Alberta. Na końcu najtrudniejsza część - dotknięcie przeciwnika. Ale powinno się udać. Czuł, że szczęście mu sprzyja. A jeśli mimo szczęścia mu się nie uda to powinno udać się drugiemu magowi... Czarny nie miał żadnych szans. |