Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2011, 10:45   #242
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Martin, Gotfryd, Gnordi

Deski w drzwiach wyginały się niebezpiecznie z każdym uderzeniem. Jedna z nich zaczęła pękać w momencie, w którym najemnik wraz z magiem i krasnoludem przystawili solidnyą dębową ławę. Zaparta o ziemię mogła wytrzymać dłużej, ale nie wiecznie. Okna również stały się celem ataku. Kapitan najemników w ostatniej chwili uniknął włóczni zmierzającej w jego stronę. Elf bez celowania wymierzył w drugie okno, przy którym pojawił się oślizgły zwierzęcy pysk. Strzała zatopiła się w przekrwionym oczodole, odrzucając potwora od budynku, ale inni zajęli jego miejsce, próbując wyważyć ściany. W drzwiach pojawiło się ostrze topora, które przeszło na wylot, rozrzucając dookoła drzazgi i mniejsze kawałki drewna. Sytuacja była nieciekawa, a zapowiadało się jeszcze gorzej.
- Cholera – zdążył tylko powiedzieć dowódca najemników. Widział wyraźnie potężnego, bykopodobnego stwora, szarżującego na ścianę w głównej karczemnej sali. Wystrzelił w jego stronę z pistoletu, ale to nie zatrzymało szarży. Wszyscy usłyszeli trzask pękającej niczym zapałka ściany, okrzyki bólu oraz zwierzęcy ryk radości. Niczym szarańcza, stwory rzuciły się na wyrwę.
- Damian! Kosma! – krzyknął karczmarz i zanim ktoś go powstrzymał, wyskoczył z sieni na pomoc swoim synom. Chłopaki próbowali się trzymać, powoli wycofując w stronę reszty, ale nie dawali rady takiej ilości przeciwników. Zostali otoczeni. Przywarli plecami do szynkwasu i próbowali się jeszcze odpędzić ale nie mieli najmniejszych szans. Ojciec z szaleństwem w oczach zaatakował plecy najbliższego potwora, przebijając go na wylot, ale pozostałe oddzieliły go od potomstwa. Drużyna była w dramatycznej sytuacji. Topór raz za razem pozbawiał drzwi kolejnych części, stwory napierały całą masą zarówno od frontu jak i ze skrzydła, a Varl jeszcze się nie pojawił. Odrzucali myśl, że towarzysz mógł ich zostawić na śmierć, ale coraz ciężej było go usprawiedliwiać. Trzeba było szybko wymyślić jakąś strategię, inaczej marnie skończy się ta ich przygoda…

Varl

Obrazy powoli znikały z jego umysłu. Dusza nadal łzawiła w skutek wspomnień, ale to także powoli gasło. Został sam. W ciemności. Spadając ku nieuchronnemu końcowi. Robił to już zdecydowanie dłużej niż można by się spodziewać. Coś tutaj nie pasowało.
Powoli otworzył oczy. Zobaczył szarawą kamienną posadzkę. Momentalnie jego zmysły uderzyła gama wrażeń. Poczuł zimny powiew, od którego dostał gęsiej skórki. Powietrze było lekko zatęchłe ale dało radę oddychać. W porównaniu z kanałami Middenheim to był istnie niebiański zapach. Leżał na posadce. Nie czuł żadnego bólu związanego z upadkiem. Nie pamiętał go. Usiadł i rozejrzał się dookoła. Podłoga, ściany, sufit wszystkie wyglądały tak samo. Zbudowane z idealnie płaskich kamiennych płyt jednego koloru. Przypominało to piwniczkę w której zamykał go ojciec. Na to wspomnienie znowu poczuł zimny dreszcz na plecach. Na ścianach tkwiły zaczepione pochodnie, rozwiewające mrok. Wzrok znowu przyzwyczajał się do światła, w końcu spadał w bezkresną ciemność.
Właśnie, spadał. Flisak podniósł głowę do góry. Nad nim znajdowała się lita skała. Żadnej wyrwy, nic. Jak znalazł się w tym miejscu? Ktoś go przyniósł? Co tutaj się działo, do jasnej cholery!? Wiele pytań kołatało mu w głowie. Droga zaś wiodła tylko przed siebie. Prosty korytarz. Był długi i zdawał się nie mieć końca, ale tak samo wydawało się przy spadaniu.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline