Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2011, 12:20   #122
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=Xw-m4jEY-Ns[/media]
Miłka uderzyła niby jastrząb sponad chmur. Kiedy bestia najbardziej była walką zajęta babka wwierciła się w jego głowę i poczęła ryć jak kret. Siała w jego umyśle prawdziwe spustoszenie, szarpała wspomnienia, odwracała uwagę, atakowała nadmiarem bodźców i zapomnianych odczuć.

Trzeba jednak zaznaczyć, że nie przyszło jej to bez wysiłku. Starowina czuła się przytłoczona ogromem i komplikacją smoczego umysłu jednak nie ustawała w wysiłkach aby przełamać jego linię obrony. W końcu gdy ona skupiała się jedynie na borowaniu woli przeciwnika on musiał jeszcze symultanicznie walczyć z demonem z piekła rodem, odpierać magiczne ataki Nastrucji i wściekłe ciosy topora Balricka.
- Zdychaj wreszcie... - mruknęła stara i skupiła całą swoją moc formując metafizyczne ostrze, które zadało ostateczny druzgoczący cios. Wszystko zbiegło się w czasie i ten zwolnił. Smok przyjął skumulowany szturm i zwalił się z wysokości na ziemię.
Wnuczuś dokończył dzieła w iście barbarzyńskim stylu na co babka się jeno skrzywiła.
- W końcu ci czerep pęknie. A wtedy się obawiam, że dwie połówki odpadną a w środku nic nie obaczę...

Smok wydał ostatnie tchnienie, ciepłe niczym letni wiaterek, który omiótł babcine oblicze. Ta poczuła, że z sił osłabła i na moment pozwoliła nogom się ugiąć i osunęła się na piach. Z nosa sączyła się cienka strużka krwi a oczy dosłownie wyłaziły na wierzch z wysiłku. Zaraz się jednak zaśmiała.
- Pomóż no mi synku...

Kiedy Balrick postawił ją na nogi babunia dokuśtykała do bestii i poczęła wdrapywać się na jego pokryty łuską pysk. Żwawo jej szło i choć stare kości stękały i rzępoliły to jednak wykonywały bez szemrania wolę Miłki. Sztylet tedy zabłysnął w jej kościstej dłoni i uchyliwszy smoczą powiekę nakłuła gałkę oczną aż zamieniła się w sączący się z oczodołu biały glut. Zebrała wszystko do skórzanego bukłaka i zakorkowawszy przerzuciła go sobie przez ramię z wilczym uśmiechem satysfakcji.
- Na kolejne stulecia... - wymruczała.

Oblizała spękane usta i drżącą ręką wydobyła niewielką fiolkę z przygotowaną tam wcześniej formułą. Tylko jednego składnika jeszcze brakowało... Smocze oko... Po to się do innego wymiaru fatygowała. W rzyci miała królestwa, niewiasty w potrzebie, Marcusa i jego psie zamiary. Chciała tylko tą jedną ingridiencję...

Wystarczyło niewiele. Dorzuciła do fiolki nieco galaretowatej mazi i wstrząsnęła aby zaraz cały płyn przechylić jednym haustem.
- Patrzaj Nasturcjo... - szepnęła do wiedźmy. - Nieśmiertelność mówiłaś ci się marzy? A ja pytam jeszcze raz czy w dobrym ogródku szukasz odpowiedzi. Miałam ci przekazać recepturę niebawem ale po tym jak nasrałaś do własnego gniazda...

Babka nie dokończyła. Głos urwał się w gardłowym skrzekocie a skóra starej poczęła pulsować, kurczyć się i rozciągać jakby harcowały pod nią wijące się robaki. Krzyknęła i opadła na kolana, jej poszarpana szata zaczęła się kotłować i w końcu Miłka... zniknęła gdzieś pomiędzy fałdami materiału.
Zdawać by się mogło, że wyparowała. Ale wtedy tłumok szmat począł drżeć i spomiędzy jego zwałów wypełzła... dziewczynka. Nie więcej jak sześcioletnia, o ślicznej piegowatej buzi i ogromnych oczętach.
- Na niemyte smocze jaja! – pisnęła cieniutkim uroczym głosikiem podkasując poły pożółkłej halki. Turban przekrzywił się na jej małej głowie i zsunął się na czoło. - Nie myślałam, że aż tyle mi latek odejmie...
 
liliel jest offline