W grupie podążającej za inkwizytorem znajdował się również jedyny w tym towarzystwie krasnolud. Był to osobnik, którego wygląd wyraźnie sprawiał, że był on dość mocno zaprawiony w boju. Wielka szrama przechodząca przez oko nie była jedyna blizną na jego ciele, która mogłaby opisać wiele historii. Jego facjatę zdobiło rude owłosienie, a czubek głowy równie rudy irokez, obok którego znajdował się tatuaż. Jak to przystało na byłego kowala, charakteryzował się dużą tężyzną fizyczną i siłą. Odziany był w skórzaną kurtę, a w ręku zwykle dzierżył potężny dwuręczny korbacz. Bronią tą pozbawił niegodziwego życia niejednego już sługę Chaosu, a podążając za inkwizytorem Sigmara miał nadzieję, że ta liczba się jeszcze zwiększy i to znacząco.
Podróżował niewiele mówiąc, obserwował towarzyszy, kilku z nich wydawało mu się niezwykle wymuskanych, u niektórych dostrzegł pistolety. Zastanawiał się, jak sprawią się w boju. Droga nie była długa, dotarli do miasta o którym wcześniej wspominał im Himmelsang. Dostawszy się wewnątrz murów grupa wciąż poruszała się za Sigmaritą, Gottri rozglądał się dookoła, starając odpędzić się od ciągnących ku nim ludzi. W końcu dotarli do ratusza, na spotkanie z burmistrzem. Ten od razu przybiegł rozentuzjowany do Łowcy, najwidoczniej widząc w nim rozwiązanie wszelkich problemów. Pominął fakt by się przedstawić, ale z pewnością Gottri nie jest osobnikiem, który mógłby uczyć kogokolwiek dobrych manier.
Opowiedział o człowieku, który przybył tu niedawno, uciekając od potworów, które wybiły jego wioskę. Inkwizytor od razu ruszył by przesłuchać ocalałego, reszcie najemników natomiast przykazał, by poszli do burmistrza i dowiedzieli się coś więcej od niego. Tak też zrobili, burmistrz zaprowadził ich do swego wystawnego gabinetu. A tam poprosił o pytania, został nimi zasypany od razu. Gottri głównie tylko słuchał, wtrącając się jedynie raz - No i jakim cudem ten człek zdołał zbiec przed potworami, he? - warknął po jednej z serii pytań |