Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2011, 18:06   #570
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Wiadomości jakie udało się jej wychwycić nie były pocieszające. Samo udanie się w elfie posiadłości było dość ryzykowne. Elfy w końcu nie były takie naiwne jak ludzie. Obietnica bogactwa i nadanie tytułu szlacheckiego były ostatecznie bardziej kuszące niż niebezpieczeństwo. Szybko pożegnała się z artystami, nie mogąc słuchać dłużej ich iście inteligentnych rozmów na temat elfów, zresztą nie tylko na ten temat. Brunetka nawet pozwoliła sobie na uśmiech na pożegnanie. Strona męska jak zazwyczaj odwrotnie - prosili, przekonywali, aby została dłużej. Wampirzyca tłumacząc się pilnymi sprawami, nie dała się namówić. Wyszła pośpiesznie pozostawiając za sobą lokal. Wciąż jednak była nie wypoczęta i brudna, dlatego przed udaniem się w poszukiwaniu owego szaleńca, z którym nie wiązała zbyt dużych nadziei, udała się w poszukiwaniu miejsca na wypoczynek. Jak się okazało w dzień było o to o wiele łatwiej niż wieczorem. Udała się do pierwszej lepszej karczmy, wyglądającej w miarę zadbanie, co prawda ceny były nieco wygórowane, ale na brak pieniędzy nie narzekała. Najważniejsze, że wcale nie musiała długo czekać na kąpiel. Może dlatego, że wodę przynieśli jej młodzi, krzepcy mężczyźni, zamiast zapracowanych służek? A może, dlatego, że była tutaj lepsza organizacja? W każdym razie postanowiła zapamiętać nazwę karczmy, bo wrócić tutaj bezwzględnie musiała.
- Będę bardzo wdzięczna jak pomożecie mi z gorsetem... jestem zbyt obolała, żeby zdjąć go sobie sama, miałam ciężką podróż – zwróciła się do wychodzących już młodzian z wiadrami.
- Ależ, pani... – już zaczął coś tłumaczyć pierwszy, kiedy dostał od kolegi jawny znak zamknięcia się.
- Taakk, pomożemy – wyrwał się pierwszy i do razu ruszył w jej stronę. Drugi nie wykazał się, aż taką chęcią pomocy i wyszedł po prostu zabierając wiadra.
- Odkąd pani już podróżuje? – spytał, chcąc zapełnić niezręczną cisze.
- Z Lyrii
- To kawał drogi...
- O tak, dlatego proszę o pomoc...
- Skończone... – powiedział dumnie, kiedy to gorset beztrosko spadł na podłogę.
- Dziękuje – powiedziała zdejmując spódniczkę. Po czym weszła do balii.
Młodzieniec stał nieruchomo, nie mogąc oderwać od niej oczu. Zapewne odkąd tu pracuje nie pierwszy raz widział nagą kobietę, jednak jak widać, w dalszym ciągu widok ten wywierał na nim ogromne wrażenie.
- Już jesteś wolny – uśmiechnęła się.
- Tak, tak- opamiętał się i wyszedł.
Kobieta zatopiła się w gorącej jeszcze wodzie. Teraz było jej wszystko jedno, czy znajdzie kogokolwiek, czy też będzie zmuszona przedzierać się przez jakieś konstelacje krzaków. Ciepła woda, spokój i cisza to czego było jej potrzeba. Zamknęła oczy i rozpłynęła się w rozmyślaniach.

***

Obudziła się. Woda była już zimna, a jej ciało skostniałe i obolałe. Twarda drewniana balia jak się okazało nie służyła za dobrze jako łóżko. Powoli wyszła z wody. Wytarła się i położyła w miejscu temu przeznaczonym. Co prawda brakowało jej kogoś obok, chociażby niedawno poznanego młodzieńca o delikatnych dłoniach. Mimo wszystko zasnęła na chwilę, aby obudzić się wypoczętą, czystą i gotową do dalszych działań. Gdy wyszła z karczmy było już grubo po południu. Nie zamierzała o tej porze szukać już pomyleńca, od razu ruszyła w stronę lasu.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline