Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2011, 21:38   #127
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Skoczyli. Nie wszyscy, ale jednak. Ciężko powiedzieć ile było w tym szaleństwa, ile odwagi a ile zimnej kalkulacji, ale ruszyli w pogoń. Pierwszy leciał, wesoło machając kutasem w powietrzu, nagi łowca nagród. Za nim poszli Moperiol, Gislan mający najwyraźniej ochotę ubić kolejnego potwora w dniu dzisiejszym i na koniec Linus. W międzyczasie skoczył również Leo, ale jemu nie spieszno było do Bestii. Łowca wylądował bezpiecznie na ocalałej części dachu, wypatrując potwora. Pozostała czwórka wpadła z impetem do pomieszczania, które okazało się małym pokojem, podobnym nieco do tego, w jaki nocowali u burmistrza.

Bruno, Gislan, Momperiol, Linus

Pokój był pusty. Poza resztki zmasakrowanej ściany i połamanymi meblami nic tu nie było. Drzwi na korytarz były wyłamane i rozbite leżały przed wejściem do pomieszczenia. Ostrożnie wyszli na zewnątrz, notując w świadomości, ze krzyki mieszkańców i ryki bestii ustały całkowicie. W domu panował całkowity mrok. Na korytarzu nie było okien a na zewnątrz chmury zakryły niebo, nie przepuszczając księżycowego blasku. Nawet oczy elfa i krasnoluda ledwo co widziały, nie mówiąc już o ludziach. Na szczęście Linus znalazł lampę, którą teraz oświetlał wszystkim drogę.

Korytarz przypominał ten u burmistrza. Długie, wąskie pomieszczanie, z rzędem drzwi z jednej strony. Najemnicy sprawdzili następne pomieszczenie, ale było puste i bez śladów aktywności kogokolwiek. Cisza był upiorna. Jedynym co było słychać, były ich przyspieszone oddechy i skrzypienie desek w podłodze. Zamykający pochód gladiator, spojrzał pod nogi, ostrożnie stawiając stopę. Spojrzał i zamarł. Co poruszyło się na dole. Przez szczelinę miedzy deskami podłogi zobaczył ruch, plamę cienia przesuwającą w pomieszczeniu pod nimi.

- Uważajcie, jest po... -

Dokończyć nie zdążył. Podłoga korytarza przed nim niemal eksplodowała, wyrzucając w górę idących w środku Bruna i elfa. Pechowa dwójka znikła zaraz w czarnej dziurze, z trzaskiem uderzając o podłogę pomieszczania poniżej. Prowadzący pochód Gislan rypnął twarzą o deski przed sobą a Linus wyrżną na plecy. Zaraz też, wiedziony instynktem odturlał się na bok a w miejsce gdzie był jeszcze przed chwilą, wbiły się trzy zakrzywione ostrza.
~ Metal. To jest metal, kurwa! ~
Gladiator nie zdążył jeszcze wyrazić swych myśli na głos a stalowe pazury już zakrzywiły się i szarpnęły, wyrywając kolejną dziurę w podłodze.

Dwuręczny miecz, który zabrał ze sobą nie był najlepszą bronią do walki w ciasnych pomieszczeniach. Teraz, mając wybór, czy upuścić broń w próbie utrzymania się na piętrze, czy dołączyć do już leżącej niżej dwójki, Linus wybrał to drugie. Lot był krótki a upadek miękki. Zbyt miękki, bo wylądował na czymś, co stanowiło resztki gospodarza. Lub gospodyni, ciężko było stwierdzić. Jeszcze ciepłe w każdym razie...

Jedynym, który utrzymał się na piętrze, był Gislan, ale i on, widząc, że walka rozgrywa się na dole, pognał ku schodom na końcu korytarza. Pędząc, przez spowity w mroku dom, słyszał już pierwsze odgłosy walki a rozum podpowiadał mu, żeby obrać zgoła inny kierunek, póki jeszcze może.

Na dole tym czasem trwał chaos. Do ogólnego mroku, dołączył huragan fruwających w powietrzu desek, części połamanych mebli, ubrań i innych sprzętów zgromadzonych w pomieszczaniu, które najwyraźniej było sypialnią gospodarzy. Linus dostał w głowę nocnikiem. Pustym, na szczęście. Ozdobna porcelana w starciu z twarda głową gladiatora, pękła na tysiąc kawałków. Bruno pożałował, ze nie ma na sobie chociaż majtek, kiedy gwóźdź z jakieś zabłąkanej deski rozciął mu skórę niebezpiecznie blisko rodowych klejnotów. Moperiol cudem zachował głowę na swoim miejscu, kiedy potężne pazury rozorały komodę za którą się chował.

Nie wiele było widać, czasu na przyglądanie też nie było w nadmiarze. Udało im się zaobserwować tylko ogólne kształty potwora. Lars w swoich przypuszczeniach miał sporo racji. Stwór poruszał się na czterech kończynach, był wielkością średniego niedźwiedzia, ale spor szerszy w kłębie, miał też dużą, zbyt dużą w stosunku do reszty ciała głowę. Wydłużona czaszka przypomniał nieco psią, ale o dostrzeżeniu szczegółów nie było mowy. Bydle było potwornie szybkie, zwinne i silnie. Potwór atakował jednocześnie łapami i paszczą i potrafił to robić niemal wszystkim kończynami jednocześnie. Musiał być ciężki, ale mimo to potrafił uczepić się ściany i wspiąć po niej do celu. Grzbiet pełen był długich, skierowanych do tyłu kolców, co potęgowało wrażenie „szerokość” stwora.

Bestia szybko rozrzucała ich po ścianach i rogach pomieszczania, zmuszając do rozpaczliwej obrony i uników, przed kolejnymi wściekłymi atakami. Wpadający do pomieszczeni Gislan, na dzień dobry musiał ratować się upadkiem, przed dekapitacją.
~ Ona robi to specjalnie! To nie jest przypadkowe uderzenie rozszalałego zwierza. ~ myślał czołgający się brodacz, szukając jakiegokolwiek schronienia.

Linus, któremu udało się utrzymać wielki miecz, wyprowadził w końcu potężny cios, celując w kotłującą się plamę cienia, bo tyle z grubsza mogli widzieć w tych warunkach. Uderzenie, które mogłoby ściąć łeb konia, zostało jednak odrzucone równie silnym uderzeniem stalowych pazurów, które zachrzęściły metalicznie na ostrzu. Sam gladiator odepchnięty siłą tego ciosu rąbnął plecami o ścianę, tracąc oddech.

Bruno, próbujący uderzyć w potrwa swoim młotem, ale nie miał praktycznie żadnej okazji, do wyprowadzenia ciosu i to pomimo faktu, że na nim najmniej skupiony był potwór. Łowca wymierzył kilka ciosów, ale wszystkie były niecelne.

Z calego tego towarzystwa, tylko Mopieriol zdołał zadać celny cios. Korzystając z chwili, że Bestia próbował wyskrobać Gislana, z jakieś szczeliny, w którą się wcisnął, uderzył kijem prosto w łeb potwora. Drewniany drąg zadrżał w jego dłoniach, kiedy odbił się do głowy stwora z metalicznym dźwiękiem. Elf nie zdołał wycofać się w porę i potwor kłapnął ogromną paszczą, kilka centymetry od jego dłoni. Jedyna broń jaką posiadał właśnie poszła w drzazgi, złamana i zmiażdżona jak zapałka.

Nagle potwór zamarł w bezruchu, a sekundę potem rozległo się walnie do frotowych drzwi budynku. Bestia skoczyła, jednym susem znalazła się piętro wyżej i znikła w mroku górnego korytarza. Moment potem, dało się słyszeć dźwięk kolejnej rozrywanej na kawałki ściany.

Całe starcie, od chwile ataku Bestii do jej ucieczki trwało może kilka sekund. Mniej niż jej niedawne spotkanie z Draugiem. Z pewnością dlatego, w przeciwieństwie do niego, oni przeżyli. Jak na razie, jako jedyni, którzy spotkali bestie na swoje drodze. Przedsmak, tego co ich czeka, kiedy potwor zdecyduje się dokończyć zaczętą dziś sprawę.

Mierzwa, Dirk, Gottri

Trójka awanturników, której zabrakło odwagi lub szaleństwa, postanowiła przed starciem z potworem przyodziać się nieco. Względnie to była po prostu kwestia dobrych manier. W końcu niesławna Bestia z Ostermak udowodniła już, że nie jest byle szczurem kanałowym a skoro tak, to nie wypada podejmować jej w negliżu. Przebrnięcie przez pobojowisko, korytarz i do swoich pokojów zajęło kilka sekund. Przywdzianie pancerza, nawet jeśli był tylko skórzany, znowu zabrało trochę czasu. Dalej trzeba było pokonać schody na dół i zamknięte, zapewne dla bezpieczeństwa drzwi do domostwa Lipkego. W końcu wypadali na ulice a prowadzący szczurołap wymierzył kopniaka w drzwi, zagradzające im drogę do domu, w którym, jak dobrze słyszeli toczyła się walka.

W między czasie pod domostwo burmistrza dobiegło dwóch strażników, dysząc ciężko, co nie było w ich wieku niczym niezwykłym. Podparli się na halabardach, łapiąc oddech. Jednak gdy krzyki krasnoluda rozjaśniły im sytuacje, wstąpił w nich nowe siły. Wyprostowali się i tak jak stali, odwrócili się na pięcie i pobiegli w kierunku odwrotnym, niż ten wskazany im przez Gottriego...

W końcu, przy pomocy mieczy, toporów i włóczni pokonali solidne, wejście drzwi, które gospodarze założyli może ze dwa dni temu, z myślą o zgoła innym intruzie i wtargnęli do środka. Tam też zastali gramolących się z chaosu towarzysz. Bestii już nie było, za to pomieszczenie wyglądało jak po przejściu huraganu.

Leo

Odgłosy walki i forsowania drzwi wejściowych dochodził wyraźnie z dołu. Łowca czekał cierpliwe. Lata w tym fachu uczą człowieka cierpliwości w trapieniu i podchodzeniu zwierzyny. Tyle, że to nie była zwykła zwierzyna. Bestia wyskoczyła wprost ze ściany budynku, na tyły domostwa i w dwóch susach znikła za następnym budynkiem. Ciemny, rozmazany kształt, widoczny nie dłużej, jak uderzenia serca, tyle zdołał dostrzec ze swej pozycji.

Ludzie w mieście, obudzeni odgłosami dzwonu i bliskiej walki, powychodzili na ulicę. Trzeba było zostać w domach. Śledzenie tego potwora nie będzie trudne, wystarczyło podążać za oddalającymi się krzykami bólu, przerażenia i agonii.

Klara

- On nie żyje! Ona też. –

Słowa łowczego były ostre, ale inne nie mogły być w tych okolicznościach.

- Idź tam i spróbuj pomóc, tym, którzy być może jeszcze żyją. Ty idź z nią. Dla ochrony... – Lars wskazując na Jotunna - Ja musze ludzi w mieście zorganizować, zanim zaczną uciekać na oślep. Gustaw zostanie z burmistrzem. –

Propozycja niby sensowna. Żywi świadkowie ataku Bestii mogą być bezcenni. Tyle tylko, ze ONA tez tam gdzieś jest...

--------------------------

Mapka sytacyjna
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 03-10-2011 o 21:45.
malahaj jest offline