-Panie sprawuj nade mną pieczę.- syknął pod nosem, po czym uniósł wysoko głowę chcąc pokazać iż pokorę zachowuje tylko w stosunku do przełożonych, w każdej innej sytuacji będąc zaś człekiem dumnym i mającym świadomość, jakie stanowisko reprezentuje swoją osobą. Wszedł powoli, lecz pewnie, tak by regularne i głośne brzęczenie jego zbroi oznajmiło wszystkim obecnym w szynku iż oto pojawił się on. Słowo Boże, reprezentant kościoła i samego Niezwyciężonego. Twarz jego wyrażała chłodny spokój, niczym u kata, który ma za zadanie wydusić z przesłuchiwanej osoby prawdę, którą ta miała skrywać. Morgersztern spoczywał u boku, przytwierdzony do paska. Młody kapłan dbał o broń, choć sfatygowana głowica niejednym ciosem, utwierdzała w przekonaniu iż broń nie służyła tylko do pokazu. Stalowa tarcza z wielkim symbolem jedynego boga była wyraźnym sygnałem dla grzesznych iż zbliżają się kłopoty.
-Jam jest Słowo Boże, sługa Niezwyciężonego i reprezentant jedynego i prawdziwego kościoła głoszący wolę Przeora Berencjusza. - przedstawił się bez chwili wahania spoglądając gospodarzowi prosto w oczy z swoim dziwnie chłodnym spojrzeniem, tak rzadko spotykanym u młodych i niedoświadczonych życiem ludzi.
-Słuchy doszły do kościoła iż w miejscu tym ukrywał się poszukiwany przez nas oprawca i heretyk, ten który ośmielił się skraść własność Niezwyciężonego. Imienia podawać jego nie będę, gdyż sam pewnie ów buntownika znasz...- rzekł pochylając się nieco nad ladą.
-Powiedz mi wszystko, co wiesz na jego temat, a obiecuję problemów i kłopotów nie czynić Ci, bo nie to moim zamiarem.- dodał na koniec, nawet na sekundę nie spuszczając z wzroku, oczu gospodarza.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |